piątek, 22 czerwca 2012

XXV ROZDZIAŁ


Patrzyłam się na małe, prostokątne zdjęcie, a łzy leciały mi strumieniami. Kompletnie nie wiedziałam co się dzieję, czułam się tak okropnie źle, że nawet nie potrafiłam wykrztusić z siebie słowa… Stałam przyglądając się temu kwadracikowi jakieś 5 minut aż w końcu wybiegłam na dwór, do nich i JEGO cała zapłakana.
-Jejuu Sam, co się stało? –spytał Hazza.
Podniósł się z ławki i chciał mnie przytulić, ale ja szybko mu się wyrwałam.
-JAK MOGŁEŚ?! –spytałam cały czas szlochając.
-Ale co? –spytał.
Wszyscy patrzyli na mnie ze zdziwieniem… Pokazałam Harremu i reszcie fotografię jego i jakieś dziewczyny całujących się. Chłopaka zamurowało, innych też. On stał i patrzył się to na mnie, to na zdjęcie.
-Ja..ja..–zaczął się jąkać.
- Nienawidzę cię. –powiedziałam mu prosto w twarz.
Zaczęłam biec, do domku, marzyłam teraz aby się spakować i nie patrzeć już na tą twarz.
-Sam, czekaj.. Proszę. –zaczął mnie gonić.
Jednak nie zdążył, zamknęłam mu drzwi przed nosem. Oparłam się o nie i zsunęłam na ziemię, złapałam za głowę i coraz bardziej płakałam.
-Czemu? –spytałam siebie.
Wstałam z podłogi i lunęłam na łóżko wtulając się w jakiś przedmiot. Kiedy otarłam łzy okazało się, że była to fioletowa bluza Harrego z której wypadło to zdjęcie. Miałam tak wielką ochotę ją teraz wyrzucić do śmieci, pognieść lub podeptać lecz nie mogłam, bo wiązałam z nią tyle wspomnień.. Czułam w tej bluzie jego zapach, ciepło i wszystko co było najlepsze w naszym związku. Byłam przy nim taka bezpieczna i szczęśliwa i naprawdę wierzyłam, że on się zmienił tak jak mi to oznajmił, że kochał tylko mnie. Podniosłam się z łóżka i z przypływu emocji rozerwałam bluzę na pół i wwaliłam do kosza, starałam się dojść do siebie. Nałożyłam włosy za ucho, odetchnęłam aby się uspokoić i zaczęłam pakować. Jednak nie dałam rady, bo cały czas zza drzwi słyszałam głos Harrego, dziewczyn, Lou i reszty.. Chcieli abym odo nich wyszła, a ja chciałam już znaleźć się w domu. Otworzyłam szafę i ujrzałam tam ubrania Hazzy pomieszane z moimi.
-Ja nie potrafię. –szepnęłam do siebie.
Nie chcąc już słyszeć zdań wymawianych przez moją paczkę kierowanych do mnie oraz patrzeć na ten pokój, w którym odbywało się tyle przyjemnych rzeczy, wzięłam tylko torbę na ramię. Spakowałam do niej telefon, laptopa oraz jakoś bluzę abym nie zmarzła i wyszłam przez okno w łazience. Trochę to trwało, bo zahaczyłam bluzką o nawiasy i cała się rozerwała, więc można to ująć tak iż na szłam kilka chwil w samym staniku. Potem włożyłam bluzę o której sobie przypomniałam. W momencie opuszczenia domku i podwórka na którym się znajdował mogłam stwierdzić, że rozstałam się z moimi przyjaciółmi już na zawsze.

Zaczęłam błąkać się po jakimś lesie przez kilkanaście minut ciągle patrząc za siebie i mając jakieś przewidzenia, że widzę Harrego. Jak główna bohaterka ze Zmierzchu normalnie.. Na szczęście nie miałam zamiaru rzucić się z klifu. Ciekawe kto by mnie uratował gdybym to zrobiła, ją uratował wilkołak, nie wiem jak mu tam.. Myśląc o tym doszłam do jakieś autostrady czy coś w tym rodzaju. Było już ciemno, wiec raczej chyba musiałam spać przy tej ulicy, bo nawet nie miałam kogo poprosić o podwiezienie… Szłam prosto przez około pół godziny aż w końcu zobaczyłam AUTOBUS, który nie wiem jak się tam znalazł.. Myśląc, że się zatrzyma zaczęłam na niego czekać, jednak kierowca popatrzył się na w moją stronę i normalnie mnie minął.. Nie tracąc czasu zaczęłam za nim biec ile sił w nogach i się drzeć „STOP! PROSZĘ NOOO!!!”. Pojazd zaczął zwalniać, a ja mogłam swobodnie go wyprzedzić. Kiedy tego dokonałam ustałam przed nim i zaczęłam machać do faceta prowadzącego autobus i coś tam mówić. Po chwili otworzyły się drzwi busa.
-Trochę się pani nabiegała. –powiedział kierowca.
-Tak, tak, lubię biegać. Czy jedzie pan może do Londynu?
-Tak, właśnie skończyłem fajrant, nie powinienem pani nigdzie podwozić po skończeniu pracy, ale proszę wsiadać, poszczęściło się pani. –uśmiechnął się.
-Dziękuję. –puściłam sztuczny uśmiech. –Ile płacę?
Wyjęłam z kieszeni jakoś karteczkę. Myślałam, że to pieniądze..
-Nie ma pani za co, mam i tak po drodze. Proszę usiąść.
-Dobrze.
Przeszłam koło kilku pustych siedzeń i udomowiłam się prawie na końcu auta. Otworzyłam zgniecioną karteczkę i nie spodziewając się zupełnie tego co tam było, ponownie zaczęły lecieć mi łzy. TO zdjęcie mnie nawiedzało i chyba naprawdę marzyło  abym ciągle myślała o tym co zrobił mi Hazza… Odwróciłam fotografię i na tyle ujrzałam napis.

„Anabel Mam nadzieję, że mnie zapamiętałeś, było cudownie xx”

Wwaliłam zdjęcie do torby i wyjęłam z niej telefon. Moja psychika powoli wysiadała. Odblokowałam komórkę, ujrzałam na wyświetlaczu chyba ze 100 nieodebranych połączeń od dziewczyn i chłopców oraz masę wiadomości. Zrobiłam to czego nie powinnam –wyłączyłam telefon.
Po kilku godzinach znalazłam się już na ciemnych i pustych uliczkach Londynu. Podziękowałam mężczyźnie za fatygę i udałam się do domu.. Nie myślałam o niczym, ponieważ właśnie w taki spodów mogłam zapomnieć o tym wszystkim co mnie spotkało. Po kilkunastu minutach doszłam do domu, rzuciłam torbę do mojego pokoju i zeszłam na dół, napiłam soku pomarańczowego i odczytałam wiadomości z sekretarki. Dzwonił mój tata i się nagrał:
-Hej kochanie, nie odbierasz telefonu, nie wiem co się dzieję. Proszę napisz chociaż coś. Moje spotkanie się przedłużyło, będę za 3 dni. Mam nadzieję, że te wszystkie dni się udały. Pozdrów Danielle, Eleanor, Henrego i Kamilę. Do zobaczenia!
Koniec.
Weszłam na górę i napisałam tacie na wiadomość, że wszystko dobrze i życzyłam mu dobrego pobytu, Następnie wykąpałam się, ubrałam w piżamę i poszłam spać.

Obudziły mnie mocne promienie słońca padające prosto na moją twarz… Uśmiechnęłam się na myśl o dzisiejszym dniu, który spędzę w gronie przyjaciół lecz potem uświadomiłam sobie, że już ich nie posiadam.. Poleciało mi kilka łez. Pościeliłam łóżko, ubrałam w szlafrok i zeszłam na dół. Schodząc po schodach na kanapie ujrzałam jakoś postać. Wzięłam do ręki napotkanego buta i zbliżałam się do osoby.
-Sam. –powiedział znajomy mi głos.
-Zayn. –odparłam.

Harry*
-Jak mogłeś jej to zrobić?! –krzyknął zdenerwowany Lou.
-Nie wiem.. ja.. –powiedziałem niepewnie.
-Nie poznaję cię stary. Myślałem, że ją kochasz..
-Bo kocham! –wrzasnąłem.
-Nie kochasz! Miałeś ją w dupie całując tamtą dziewczynę! Tak w ogóle czemu to zrobiłeś?
-Nie całowałem Sam już tyle miesięcy, a wtedy przyszła ta dziewczyna i się do mnie zbliżyła..
-Och, nie chce słyszeć szczegółów! Niall, Liam i ja nie widzieliśmy swoich dziewczyn taki sam czas jak ty, ale oczywiście szanowny Harry musiał się złamać.
-Przestań na mnie krzyczeć!
-Nie przestanę! W ogóle jak mogłeś to zrobić?! Przecież wiesz, że Sam była twoją jedyną dziewczyną, którą lubiliśmy.. Dla każdego była jak siostra, dawała do naszej paczki tyle wariactwa, tylko przy niej mogliśmy poczuć się jak normalni nastolatkowie.. –Lou westchnął- Ale ty musiałeś wszystko spieprzyć durniu!
-Nie przezywaj mnie! –krzyknąłem na niego.
-Będę, już wolę żeby Sam była z innym..
-Kogo masz na myśli? –spytałem.
-Nieważne.
-Będę o nią walczyć choćbym miał próbować 100 tysięcy razy..
-Hha, ona ci nie wybaczy, nie rozumiesz tego?! Jesteś dla mnie i reszty zespołu w tym momencie zerem. –Lou powiedział mi to prosto w twarz.
-Posiadam masę innych przyjaciół, a was mam w dupie. Jak widać będziemy ograniczać się tylko do koncertów i wywiadów. –oznajmiłem.
-Nie mogę już na ciebie patrzeć..
-A ja na ciebie.
Wyszedłem i zatrzasnąłem za sobą drzwi.

Chłopak podniósł się z sofy i ustał przede mną.
-Jak się tutaj dostałeś? –spytałam.
-Wszyscy nazywają mnie bad boy i jak już pewnie wiesz jestem nim. Nietrudno było mi otworzyć drzwi od domu.
-Wkradłeś się do mnie. Tak po prostu.
Patrzyliśmy się na siebie..
-Tylko  w ten sposób mogłem cię zobaczyć. –powiedział przerywając ciszę.
-Wróciliście już wszyscy? –spytałam.
-Tak, wszyscy są już w Londynie. Swoją drogą, to chyba twoje. –wyjął jakiś materiał z kieszeni. –Coś mi się wydaję, że nie miałaś najlepszego uciekania przez okno.
-Nie wszystko jest tak jak w filmach.. ze szczęśliwym zakończeniem. –pomyślałam o Hazzie.
-A jak.. jak ty się czujesz? –spytał niepewnie.
-Emmm.. dobrze, bardzo dobrze. –wyprostowałam się i próbowałam udać uśmiech.
Znowu nastała chwila milczenia…
-No chodź tu do mnie. –otworzył ramiona.
Podbiegłam do Zayna i wtuliłam się w chłopaka jak najbardziej tylko potrafiłam. Zaczęłam płakać, a on leciutko głaskał mnie po włosach.
-Już spokojnie. –mówił.
-Czuję się tak okropnie.. On mnie zdradził, tak po prostu. Miał mnie w dupie całując się z tą dziewczyną, a ja go kochałam.. –powiedziałam szlochając.
-Widocznie musiało tak być. –złapał mnie za ramiona i skierował moją twarz ku jego.
-Zayn, mam prośbę.
-Jaką? –pogłaskał mnie po policzku.
-Zostaniesz tutaj ze mną?
-Oczywiście, zostanę tutaj ile będziesz chciała. –przytulił mnie.
-Dziękuję.
Chłopak wziął mnie na ręce, położył na kanapie i przykrył kocem. Usiadł obok mnie i włączył telewizję.
-Na co masz ochotę?
-Wszystko, tylko nie filmy romantyczne. –powiedziałam do niego.
Zaśmiał się i tak słodko uśmiechnął pokazując przy tym swoje białe ząbki.

*Zayn*
Po 2 godzinach filmu usnęła. Wyglądała tak słodko i nieskazitelnie. Jak mały aniołek. Musiała teraz bardzo cierpieć, ale ja na to nie pozwolę. Zrobię wszystko aby moja Sam była szczęśliwą dziewczyną i zapomniała o Harrym i o tym co ten frajer jej zrobił… Podniosłem się z kanapy, wziąłem ją w swoje ramiona i zaniosłem do góry, do jej pokoju. Ułożyłem na łóżku i przykryłem błękitną kołdrą. Pocałowałem w czoło i wyszedłem z jej domu cichutko zamykając drzwi…

Obudziłam się w moim pokoju, zupełnie sama. Widocznie Malik musiał wyjść kiedy zasnęłam.. Przeniósł mnie do mojego pokoju i przykrył, to bardzo miłe z jego strony! Spojrzałam na zegarek, dochodziła godzina 19.00 wieczorem. W końcu włączyłam telefon. Po chwili zadzwonił do mnie Henry.
-Hej Sam! Jak tam?
-Szczerze? Masakra. –posmutniałam.
-Co jest? –spytał z troską w głosie.
-Harry jest.
-Harry przecież jest w trasie. –powiedział.
-Wrócili wcześniej i ten… -zaczęłam szlochać.
-Boziu, to coś poważnego. Zaraz u ciebie będę, pa! –rozłączył się.
-NIE! –krzyknęłam.
Niestety było już za późno. Po 5 minutach w drzwiach zobaczyłam Henrego.
-A więc tak, mam lody i duuużo czekolady. Podobno to na ciebie działa. –uśmiechnął się.
-Zawsze z Harrym jadłam czekoladę. –zaczęłam beczeć.
-Ej, kochana, co jest? –przytulił mnie.
Poszliśmy do mojego pokoju.
-No, opowiadaj. –usiadł na łóżku.
-Co ja ci będę opowiadać. –podeszłam do torby i wyjęłam zdjęcie. –TO. –wskazałem na nie.
Henry wziął fotografię do ręki i wyszczerzył oczy.
-Co za… -już chciał dokończyć.
-Nie kończ. –powiedziałam spokojnie.
-Co za pojebany..
-HENRY! –krzyknęłam.
-Jak mam go nie przezywać?! Jak on mógł ci coś takiego zrobić? No kurwa! –wrzasnął. –Idę do niego! POŻAŁUJĘ! –zaczął iść w kierunku drzwi.
-Henry, proszę, nie. –złapałam go za dłoń. –Ja wytrzymam. –powiedziałam.
-I co? Odpuścisz mu? Tak to sobie wyobrażasz?
-Każdy popełnia błędy.
-ALE NIE TAKIE! Sam, zrozum, że…
-Że miał mnie w dupie całując tamtą dziewczynę.
-Będę przyjacielem i nie zaprzeczę. –potwierdził.
W tym momencie przytuliłam się do niego.
-Dziękuję ci, że jesteś taki szczery. –puściłam sztuczny uśmiech. –Ale naprawdę nie musisz go bić, wystarczy żebyś teraz był ze mną.
-Byłem, jestem i będę! Obiecuję! A teraz opowiadaj jak to wszystko było.
Zaczęłam historię. Kiedy ją skończyłam Henry znowu chciał pójść go walnąć, ale przytrzymałam go.
-Henry, proszę. To nic nie da. Nie wszystko da się załatwić przemocą.
-Jak możesz być taka spokojna? Przecież on.. Ja nie mogę..
-Ja go kochałam, to fakt. Był dla mnie wszystkim, ale zdradzając mnie dał do zrozumienia, że ma mnie w dupie i nie kocha. Przecież wiesz, że na jednym chłopaku świat się nie kończy..
-Pierwszy raz poznałem cię od tej strony, naprawdę nie potrafię zrozumieć, że z ciebie taka dojrzała osoba. –powiedział i spojrzał mi w oczy.
-W Polsce taka byłam cały czas. Jak widać cząstka mnie została.
-I niech będzie z tobą do końca życia. –objął mnie ramieniem. –To co? Uśmiechniesz się? –wyszczerzył do mnie zęby.
-Jeszcze nie, za wcześnie.
-Rozumiem, nie będę naciskać.
Nastało milczenie.
-Henry, dziękuję. No masz. –uśmiechnęłam się do niego.
-TAK TAK TAK! JEA JEA JEA! –zaczął skakać.
-No już, już, spokój!
-Dobra, to seans filmowy? Słodycze są.. O kuźwa.. –Henry pobiegł szybko na dół.
-Co jest? –krzyknęłam do niego.
-LODY! RATOWAĆ LODY! NIEEE! –zaczął się wydzierać.
Zbiegłam na dół.
-I co?
-Nie przeżyły tego ciepła. –zaczął udawać, że płacze.
-Zawsze zostaje czekolada, no i przyjaciel. –poklepałam go po ramieniu.
-I to jaki przyjaciel! –przełożył mnie przez ramię.
-Aaaa! Henry! No weź!
-Hahhaa, nie ma, że boli! –w końcu położył mnie na kanapie. –Proszę, tu czekolada i kocyk. Ach, no i ja!
-Wariat z ciebie, wiesz? Ale dziękuję. –znowu się uśmiechnęłam. –Z przyjaciółmi życie od razu staje się lepsze.
-I to z jakimi przyjaciółmi.. hooh!
-Tak, tak. Dupaj!
Spojrzeliśmy się na siebie.
-Horror! –oznajmiliśmy w tym samym momencie.

-Henry. –walnęłam śpiącego chłopaka w ramię.
Nie drgnął.
-Henry! –podniosłam głos i pociągnęłam za włosy.
W dalszym ciągu spał.
-HENRY! –tym razem wrzasnęłam i dałam plaska w policzek.
-Łooo boże! –chłopak spadł z kanapy. –Sam, co ty…?
-Przepraszam! Nie chciałeś się obudzić.. Musiałam coś zrobić.
-Co chcesz? –spytał.
-No nie wiem, nikt się o ciebie nie martwi? Mówiłeś kiedy będziesz?
-Mogę być w domu kiedy chce.
-Jak to? –zdziwiłam się.
-Rodzice mają do mnie zaufanie, więc mogę robić co chce.
-Aha. 
-Ałłć, moja ręka…
-Przepraszam Henry! To nie było specjalnie nooo..
-Toć przecież wiem głupku! Idź spać, ja tu sobie dam radę.
-Na pewno? –spytałam.
-Tak. Branoc!
-Branoc! –dałam mu przyjacielskiego buziaka w policzek.
Poszłam na górę.

-ODWALTA SIĘ! WY DZIENNIKARZE… -podniosłam się łóżka.
Zeszłam za chodów coś tam majacząc i narzekając, że tak rano pukają do drzwi.
-Henry, nie możesz się ruszyć i otworzyć?! –spojrzałam na kanapę.
Niestety nikogo tam nie było.
-Zostawił mnie! –powiedziałam.
Podeszłam do drzwi. Otworzyłam je.
-Czeg… -nie dokończyłam.
-SAM SAM SAM! –zaczęli skakać wokół mnie i przytulać.
Na pierwszym planie zobaczyłam Lou, potem dziewczyny, a na końcu Liam i Niall.
-Boże, ty żyjesz.. Czemu nie odbierasz?! Zamartwialiśmy się o ciebie.. –powiedział Lou.
-Bo nie miałam ochoty rozmawiać, przepraszam. –powiedziałam.
-Nic się nie stało, rozumiemy.. I jak tam? –spytała Danielle.
-Pamiętasz jeszcze o Harrym? –spytał Niall.
Wszyscy w tym samym momencie walnęli go w ramię, a ja stałam wmurowana na myśl o tym imieniu. Od razu przypomniał mi się nasz związek.. Zaczęłam płakać.
-Ja, przepraszam.. O mój boże. –zatrzasnęłam drzwi.
-Sam, proszę! –zaczęli pukać w drzwi i krzyczeć.
Pobiegłam na górę. Zaczęłam znowu płakać. Położyłam się.

Jest ciemno.. Nie wiem co się dzieję. Stoję na twardej powierzchni.. Po chwili ktoś łapię mnie w pasie i zaczyna lekko kołysać. Czuję ciepło jakiego jeszcze nigdy nie zaznałam…
-Kocham cię. –męski głos szepnął mi do ucha.
Uśmiechnęłam się.
-Mam dla ciebie niespodziankę. –chłopak ujął mnie za dłoń.
Szliśmy jakoś ciemną dróżką, w oddali ujrzałam światło, bardzo mocne światło. W pewnej chwili on zatrzymał się i wyjął z kieszeni kawałek materiału. Nałożył mi go na oczy i zawiązał.
-Cii, nie bój się. –pogłaskał mnie po policzku.
Poszliśmy dalej, po kilku minutach w końcu ustaliśmy. Chłopak delikatnie odwiązał mi opaskę i w tym samym momencie ujął mnie w pasie.
-To wszystko dla ciebie.
Zobaczyłam przed sobą tysiące małych, kolorowych świeczek, płatków róż, a na środku okrągły, nakryty stół i 2 krzesła… Odwróciłam się do chłopaka i ujrzałam jego twarz.
-Kocham cię. –pocałował mnie.
-Harry. –powiedziałam cicho.
-Wiem, że mnie nienawidzisz, ale spędźmy choć tą noc razem. –znowu musnął moje wargi.
Usiedliśmy…

Obudziłam się i zobaczyłam nad sobą jakoś postać.
-Sam.
Zapaliłam lampkę.
-Tata. –powiedziałam. –Co ty tutaj robisz?
-Przyjechałem wcześniej, przepraszam, że cię obudziłem. –uśmiechnął się.
-Nic się nie stało.
-A jak tam z dziewczynami? Nie nocują dzisiaj u ciebie?
-Nie, dzisiaj nie. –uśmiechnęłam się tak aby myślał, ze wszystko jest okej.
-Sam, czy to łza? –spytał nagle.
Szybko otwarłam policzki.
-Tak, ostatnio bolą mnie oczy strasznie i łzawię. Nie wiem czemu. –skłamałam.
-Dobrze, to ja idę, a ty śpij. Dobranoc.
-Dobranoc.
-Ale na pewno wszystko w porządku? –spytał wychodząc.
-Tak. –uśmiechnęłam się na tyle wiarygodnie, że mi uwierzył.
Wyszedł. Zgasiłam lampkę i usiadłam. Skuliłam się i schowałam głowę w kolana. Znowu płakałam.. Ciepło jego dłoni, jego pocałunek i to wszystko co wydarzyło się w tym śnie.. Czemu on musiał to zrobić?! Czemu do cholery mnie zdradził? Przecież było nam obojgu tak dobrze, codziennie wyznawaliśmy sobie miłość bez względu na to ile miesięcy naszego związku minęło. Musiałam to przyznać, ale ja go dalej kocham…

*6 dni później*
Siedziałam w swoim pokoju, w pustym domu, na łóżku patrząc w jeden punkt. Było ze mną coraz gorzej.. Cały czas płakałam i myślałam o Harrym. Nie chciałam nikogo widzieć, jeść, z nikim się spotykać. Wystarczała mi muzyka.
-Never let me go, never let me go.. –  cichutko śpiewałam piosenkę  Florence+The Machine “Never let me go”
Ktoś zapukał, nie wiedziałam gdzie. Zaczęłam się rozglądać… Dźwięki dobiegały z okna, podeszłam do niego i je otworzyłam.
-Zayn. Co ty tutaj robisz? –spytałam i pomogłam mu wejść.
Mulat wszedł do mojego pokoju i zamknął okno.
-Sam. –przytulił mnie bardzo mocno.
Kiedy się od siebie oderwaliśmy on spojrzał się mi prosto w oczy.
-Jak się czu… -zaczął.
-Z każdym dniem coraz gorzej. –odpowiedziałam.
Znowu mnie przytulił.
-Przepraszam, że cię zostawiłem. Dzisiaj posiedzę tutaj, z tobą.
Usiadłam na łóżku.
-Zayn, to mnie niszczy. Nic nie jem, nigdzie nie chodzę, cały czas patrzę się w ścianę i płaczę. A jak… On? –nie ośmieliłam się wypowiedzieć jego imienia.
-Wolę nie mówić.
-Gadaj, śmiało. Zniosę to. –przełknęłam ślinę.
-Cały czas się uśmiecha, śmieję, przytula fanki i je zagaduję Tak jakby zapomniał.
Poleciały mi łzy.
-A ja miałam nadzieję, że zrobił to z przypływu emocji.. Że może jest jeszcze dla nas jakaś szansa.. Zayn, ja go kocham.
Tym razem ja się do niego przytuliłam.
-Sam.. –spojrzał mi w oczy.
Zaczął zbliżać swoją twarz do mojej. Dzieliło nas kilka milimetrów..
-Zayn, nie. –odwróciłam twarz. –To za.. za wcześnie. Przepraszam.
-Tak właśnie myślałem. To ja przepraszam. –zaczął kierować się do wyjścia.
-Ale przecież miałeś tutaj ze mną zostać. –odparłam.
Chłopak gwałtownie się zatrzymał.
-Mam zostać? –spytał.
-O tym teraz marzę.
Usiadł na łóżku. Po chwili zaczęłam się śmiać.
-Sam? –spytał.
-Mój boże..
-Co?
-Czuję się jak ta Bella ze Zmierzchu, Edward też do niej wszedł przez okno.
Malik wybuchł śmiechem.
-I widzisz.. Jednak potrafisz się uśmiechnąć.
-O jejku, ja się uśmiechnęłam. –znowu to zrobiłam. –Może to na myśl o Edwardzie. Był w tym filmie taki nieziemski.
-Pff, jestem bardziej sexy! –Zayn zaczął wywijać tyłeczkiem.
-Hahahaha, a ja będę nieśmiałą Bellą! –schowałam się pod kołdrą.
Mulat zaczął wyrywać mi pierzynę.
-Nie ty mój sexi wampirku! Proszę.. Jestem tylko nieśmiałą… -zaczęłam krzyczeć.
-Zaraz.. –przerwał mi.
-Co? –nagle spoważniałam.
-Powiedziałaś „ty mój” .Dzięki. –pokazał ząbki.
-Nie ma za co ty mój! –puściłam mu oczko.                 
-Czyli co? Koniec użalania się?
Zamilkłam.
-A wiesz, że tak? Skoro Harry ma mnie w dupie to ja też mam go w dupie. –uśmiechnęłam się do siebie.
-Wohooo! –podskoczył.
-Dziękuję Zayn, za to, ze tu przyszedłeś i, że jesteś.
-To była dla mnie przyjemność madam. –ukłonił się przede mną.
-Tylko mnie nie zjedz! –schowałam się pod kołdrę.
-Za bardzo mi na tobie zależy żeby cię zjeść, na kogo będę patrzeć? –uśmiechnął się.
-Na Nialla! Tego słodkiego blondaska! A właśnie, jak tam dziewczyny i wy, ogólnie zespół?
-Wszyscy się o ciebie martwią. Ciągle masz wyłączony telefon i nie dajesz znaku życia, a zespół to hmmm.. –zamyślił się. –Wiesz, na wywiadach i koncertach jesteśmy najlepszymi przyjaciółmi, a za kulisami już nie jest taka dobra atmosfera.
-Kłócicie się? Jak zawsze, wszystko moja wina.
-Nie, nie twoja. Raczej Harrego.
-Tak, tak.. A może to moja wina, bo nie dawałam mu tego co chciał?
-Posłuchaj mnie. Gdybym posiadał taką dziewczynę jak ty nigdy, ale to przenigdy bym jej nie zdradził. Jesteś idealna. –spojrzał mi się w oczy.
Zarumieniłam się.
-Uwielbiam jak to robisz. –uśmiechnął się do mnie.
-Sen.. Tak.. Mówiłeś to w tym śnie. –powiedziałam.
-W jakim śnie?           
-A na końcu powiedziałeś „To byłem ja, domyśl się o co chodzi” –powtórzyłam. –O co chodzi?
Uśmiechnął się.
-Pamiętasz jak byliśmy pokłóceni i poszliśmy potem do tego klubu?
-Ach, po tym jak chciałeś na mnie wymusić gwałt? –zaśmiałam się.
-Tak, tak, właśnie wtedy.. Pamiętasz tego chłopaka, podczas wolnej piosenki. Było ciemno.
-To.. to byłeś.. –zdziwiłam się.
-Tak, to ja. –dokończył.
-Muszę przyznać, że tańczyć umiesz. –uśmiechnęłam się. –Dzięki za taniec.
-Nie ma za co.
-Boziu Zayn, już po 2 nocy. Idę spać. –położyłam się.
-Ale obiecasz, że jutro do nas przyjdziesz?
-Tak, przyjdę.
-Będziemy czekać. To znaczy ja będę czekał. –pocałował mnie delikatnie w policzek i pogłaskał po włosach. –Kolorowych znów księżniczko. –wyszedł przez okno.
Uśmiechnęłam się, pomodliłam i poszłam spać.

To dzisiaj. Dzisiaj pierwszy raz od 2 tygodni idę do moich przyjaciół. I być może dzisiaj zobaczę chłopaka przez którego tak bardzo zostałam zraniona. Najbardziej bałam się tego ostatniego,  ale nie poddam się. Jestem Sam i kurde sobie z tym poradzę! Ubrałam się i udałam w drogę do mieszkania Lou… Kiedy znalazłam się przed drzwiami usłyszałam krzyki, śmiechy i to wszystko czego mi tak bardzo brakowało. Zapukałam. Otworzył Lou.
-NIESPODZIANKA! –krzyknęłam.
-BOŻE! JA NIE MOGĘ! KURWA MAĆ! SAM! LUDZIE, SAM! AAAAA! –mój przyjaciel zaczął piszczeć.
-Hej ty wariacie mój. –przytuliłam go.
Przybyła reszta. Wszyscy zaczęli mnie ściskać, opowiadać różne dziwne rzeczy i pocieszać.
-Sam, ale się cieszymy, że jesteś. –Danielle drugi raz mnie przytuliła.
-Też się cieszę. Hej Zayn. –uśmiechnęłam się do niego.
-Hej, -odwzajemnił uśmiech.
-Jejuuu, chodź! Do salonu! SAM! –Lou pociągnął mnie za dłoń.
-Hhahah, jak mi brakowało tego waszego optymizmu. –uśmiechnęłam się do nich.
-Kochamy cię! –znowu wszyscy się do mnie przytulili.
-I przepraszamy, że tak cię zostawiliśmy, ale nie chcieliśmy niczego robić siłą. Dzwoniliśmy tysiące razy na dzień, przychodziliśmy po dom i wysyłaliśmy setki sms.
-Tak wiem, że się staraliście i to ja was przepraszam, ale tak łatwo się nie zapomina.
-Jasne, że to wiemy Sam. Obiecujemy, że teraz zawsze będziemy z tobą. –oznajmiła El.
-WŁAŚNIE! –wszyscy przytaknęli.
-Dziękuję wam. Naprawdę bardzo dziękuję. –wzruszyłam się.
-Hej kochana, nie płacz. –Liam mnie objął.
-Ale to jest takie miłe, że mi pomagacie i, że mnie nie zostawiliście na progu. Byłam dla was taka wredna, a wy… -poleciały mi łzy.
-Sam! Wszystko jest okej! Najważniejsze, że jesteś tu z nami. –Lou się uśmiechnął.
-Dziękuję jeszcze raz. –przytuliłam ich wszystkich.
Kiedy zrobiliśmy grupowy uścisk, zabrakło w nim Zayna. Zobaczyłam go za to stojącego naprzeciwko mnie.
„Dziękuję” szepnęłam tak, że nikt nie słyszał, Mulat uśmiechnął się.
-TO IDZIEMY NA IMPREZĘ?! –powiedział Lou pełny entuzjazmu w głosie.
-Ja chyba nie powinnam… Bo wiecie.
-Sam przestań, w żałobie nie jesteś, hahaha…
-Ale ja nie chce.
-tak, tak, ty to se możesz mówić.
-tak się składa, że mogę. –uśmiechnęłam się.
Wszyscy w tym momencie podeszli do mnie i podnieśli.
-NO EEEJ! MAM PRAWO GŁOSU!
-A my prawo noszenia cię! NA IMPREZĘ! –zaczęli biec.
-Bo mnie zrzucicie!
-Hahaha, nie jesteśmy tobą Sam. –powiedział Niall.
-Idź ty blondasku!
Wsadzili mnie do samochodu.
-Uff, już myślałam, że do bagażnika..
-Chcesz? –spytał Zayn z chytrym uśmieszkiem.
-Nie ty mój seksi wampirku. –powiedziałam i pokazałam ząbki.
Na szczęście nikt tego nie słyszał.
Pojechaliśmy.

-IMPRA! JEA JEA JEA JEA! LA LA LA! –Lou zaczął balować przed klubem.
-No to ruszamy na podbój parkietu. –odparła Danielle.
Wszyscy zaczęli tańczyć, uśmiechnęłam się na widok tych świrów.
-No, ale ej! DO ŚRODKA! JUŻ! –krzyknęłam.
Wpadliśmy.
-I’M SEXYY.. YEAH YEAH!
-AND I KNOW IT! –zaczęli się wydzierać.
Wkroczyliśmy na parkiet. Potańczyłam z chłopakami i muszę przyznać, że Zayn zajął chyba pierwsze miejsce.
-Idę się napić. –powiedziałam do mojej paczki.
Zayn się na mnie spojrzał.
-Sexiii wampirek! –walnęłam do niego.
Zaśmiał się.
Podeszłam do baru i zamówiłam sok pomarańczowy. Usiadłam na wysokim krzesełku. Kiedy dostałam szklankę usłyszałam ten głos.
-Sam. –powiedział.
Odwróciłam się.
-Harry.
_________________________________________________________

La la la, rozdział mi się nie udał... 
Dzień dobry wszystkim! Znowu muszę przepraszać itd. jak zawsze zresztą... Ale serio, nie miałam czasu, bo wiecie, poprawki jakieś sprawdziany, a przy końcu roku dają niezły wycisk.
Niedługo wakacje, więc postaram się pisać i dawać nowe, zwariowanie rzeczy do tego bloga, bo on jest NUDNY! Po prostu kurde nudny, a ten rozdział to dno. 
Czyta się go jak hmm.. sama nie wiem. Wiem tylko, że znajdują się w nim same powtórzenia i tak dalej.
Już miałam ochotę cały skasować i pisać od początku, ale nie chciałam żebyście czekali drugie 2 tygodnie. 
Więc przepraszam za ten rozdział :<
Z całego mojego serduszka przepraszam. 

PROSZĘ KOMENTOWAĆ :< 
Bo tak jak to powiedziała moje przyjaciółka istnieje takie coś jak "depresja pisarska" (sory M. że ściągam :D) i chyba ja w nią popadam. 

NIECH KAŻDY KTO CZYTAŁ ROZDZIAŁ I BEZ WZGLĘDU NA TO CZY MU SIĘ PODOBAŁ CZY NIE SKOMENTUJE GO! ZOBACZĘ ILE WAS JEST... 
Pewnie z 2, hahahaha

Dobra, ja już nie zanudzam. KOMENTUJCIE! Bądźcie happy, ja dodam.. Jeszcze przed wakacjami aby życzyć wam udanego czasu wolnego i bla bla bla 
+dodawajcie do obserwowanych. 
Ola. 

UUUUUUUUUU! 

sobota, 9 czerwca 2012

XXIV ROZDZIAŁ


*miesiąc później*
Siedziałyśmy na łóżku we dwie z wielkimi kubasami koktajlu. Wieczorny, cieplutki wiaterek wlatywał przez otwarte okno.
-No, ale powiedz! Proszę! –powiedziała Eleanor.
-Pij.. –odpowiedziałam nie zważając na prośbę.
-Sam! Męczę cię już od miesiąca abyś wyjawiła mi o co chodzi z Zaynem. W końcu jesteśmy przyjaciółkami. –dziewczyna zrobiła obrażaną minę.
-Tak, wiem. Ale ciągle ci tłumaczę, że o nic kurde nie chodzi! I nie chodziło.. Mam chłopaka, którego kocham. –oznajmiłam spokojnie.
-Ale wtedy na skype.. Jak go zobaczyłaś..
-..To zawołał mnie tata.
-Ale Henry nic nie słyszał.
-Henry jest głuchy. –oznajmiłam.
-Taaa, głuchy. –El chyba się obraziła.
-Eleanor, przepraszam, ale co ja mam ci mówić?
-Najlepiej wszystko.
-A więc nazywam się Samanta Bielaśko, mam 17 lat, idę do college, hmm…
-SAM! –dziewczyna krzyknęła i zaczęła się śmiać. –Jesteś okropna.
-Dziękuję ci bardzo. –uśmiechnęłam się.
-Swoją drogą, fajowego masz tatę.
-Dzięki El, no racja, fajny jest. I robi pyszne koktajle!
-MALINOWE! –powiedziałyśmy razem.
-Ty jesteś za ładna.. –odparłam.
-Hhahahha, Sam, zaczynam się ciebie bać! Ty też jesteś. –uśmiechnęła się.
-Ta.. Dobra, zmieńmy temat.
-Nie! Zawsze jak gadamy o twoim wyglądzie to chcesz zmienić temat!
-No już tak mam.. Nie mówmy o tym.
-Ech, niech ci będzie nasza modeleczko.
-Osz tyy! –walnęłam ją poduszką.
-Aaaaał! –oddała mi.
Zaczęłyśmy bitwę na poduchy, pióra roznosiły się po całym pokoju. Wlatywały w każdy kąt, nawet do naszych staników.
-Ufff, dobra, czekaj! Wyjmę pierzę ze stanika. –usiadłam na fotelu.
Eleanor zaczęła zaglądać sobie pod bluzkę.
-Ughh..Tak, tak.. Ja też.
Zaczęłam się śmiać.
-Z czego ty się znowu śmiejesz?
-Sama nie wiem.. Po prostu jesteś zabawna. I pomyśleć, że na początku cię nie polubiłam.
-Ja tak szczerze to też cię nie polubiłam.. Ale teraz, we trzy jesteście dla mnie jak siostrzyczki, z jedną modeleczką. –poczochrała mi włosy.
-Jakoś nie mam ochoty mieć pióropuszu w piersiach, więc cię nie walnę moim jaśkiem.
-Hhahahahahha.. Ty wariacie! Szkoda, że Danielle i Kamila nie mogły przyjść.
-No, ile jeszcze do występu Danielle? –spytałam.
-Mamy jeszcze jakoś godzinę.
-Okej, to za pół godziny idziemy po Misię, a potem ruszamy!
-W okularach! I kapturach!
-I w pióropuszach!
-Eeee? –Elanor zrobiłą dziwną minę,
-No w stanikach!
-Ach taaak! Trzeba zabrać trochę Kamili!
-Hhahaha, tak! –schowałam pierze do torby.
-Ale ty na serio?
-No tak, weźmiemy ją do damskiej i wypchamy!
-Dobry pomysł.. –Eleanor zamyśliła się.
-O czym myślisz? –spytałam.
-O Louisie, tęsknię za nim. –położyła się na łóżku.
-No co ty nie powiesz.. –dołączyłam do niej.
-Jak jeszcze był w Londynie to zawsze razem się wygłupialiśmy, śmialiśmy, chodziliśmy na shake i ogólnie było tak wesoło. –dziewczyna posmutniała.
-Heeej, spokojnie. –uśmiechnęłam się do niej. –Też tęsknię za Harrym i od razu mówię, że tylko za nim, ale nie można się załamywać, będą za miesiąc, a to tylko 4 tygodnie, czyli około 30 dni! Jeśli wytrzymałaś te ponad 3 miesiące to tam ten czas to drobnostka!
-Ale z ciebie optymistka.. Tak na serio to masz racje! Wytrzymamy! We 3 z jedną modeleczką. –uśmiechnęła się.
-ELEANOR! Walnę cię!
-Hhahaha.. Jesteś jak ninja! Łaaaja! –walnęła ręką o biurko. –aaaał!
-I co ty robisz?! Co ty robisz?!
-Aaaaał! Nie śmiej się głupku! Tylko mnie ratuj! –El zaczęła się drzeć.
Podbiegłam i jednym machnięciem zerwałam firankę z karnisza.
-Poczekaj! Opatrunek! –zaczęłam jej zawijać firanę na rękę.  
-Hhahahhaha, chyba trochę za długa!
-Ojjj tam! Przeżyjesz.. Najwyżej będzie ci coś zwisać! –wyszczerzyłam się.
-Debilu! Już przestań, hahahahha..
-Ty płaczesz czy się śmiejesz? –spytałam.
-Hhahhaa, sama nie wiem.. Chyba śmieję, bo zdecydowanie z tobą nie mogę być smutna.
-OMG! Ty łzawisz! KARETKĘ! –zaczęłam się wydzierać.
-Sam! Cicho! –Eleanor nie mogła powstrzymać śmiechu.
-Och! No już damulko droga.. Cicho i cicho.. Normalnie Och i Ach. –rozpoczęłam robić dziwne pozy.
-Idę od ciebie… -El wyszła gdzieś tam.
-Czekaj! Bądź człowiekiem! NIE ZOSTAWIAJ MNIE! –poleciałam za nią.
Zastałam dziewczynę rozmawiającą z moim tatą.
-Ohooh, jakiś romansik się gotuje? –zaśmiałam się.
-Taaak! Dokładnie! –krzyknęła Elenor.
-Sam, fajne masz te koleżanki, najpierw Danielle, teraz Eleanor. –odparł mój tata.
-No wiesz.. Ma się te znajomości.
-Kochamy skromność pana córki. –powiedziała El.
-Tak, tak, też ją kocham.. Kilka sekund na dzień.
Wybuchliśmy śmiechem.
-Dobra Sam, zbieramy się..
-A gdzie się wybieracie? –spytał tata.
-Idziemy na występ Danielle, będzie tańczyła.
-Gdzie?
-Na koncercie takiego jednego zespołu.
-Och, to pozdrówcie ją ode mnie.
-Dobrze tato, a potem Danielle, Eleanor i Kamila przyjadą do mnie na noc, mogą?
-No jasne, jeśli się pomieścicie w twoim pokoju.
-Zawsze jest ziemia dla Eleanor. –uśmiechnęłam się do niej.
-Lub dla Sam. –odpowiedziała.
-Taa, chciałabyś!
-Ach, zapomniałem! Mnie przecież dzisiaj nie będzie i jutro też. –powiedział mój ojciec.
-Czy ja o czymś nie wiem? –spytałam.
-Jadę dzisiaj wieczorem do Niemiec, Na spotkanie biznesowe. Będę dopiero za 3 dni, a Bogdan jest w Polsce, u rodziny. Boję się ciebie zostawić samą.
-Jak samą?! Eleanor i Danielle są pełnoletnie przecież..
-No, ale 3 dni nie będą z tobą.
-Spokojna głowa proszę pana, najwyżej Sam będzie u nas nocowała czy coś. My jej nie zostawimy. –Eleanor uśmiechnęła się.
-Więc z góry wam dziękuję za opiekę nad nią. Jakoś wolę nie ryzykować i zostawiać jej samej.
-Ojj tam.. Nic bym nie zrobiła!
-Mhmm.. Tak tylko mówisz.  –oznajmił tata.
-Dobra, to my lecimy, to do za 3 dni! Pa! –przytuliłam go.
-Papa córeczko.
-Do widzenia panie Bielaśko. –powiedziała Eleanor.
-Do widzenie Eleanor.
Wyszłyśmy.
-Dobra, gdzie taxi? –spytała El i zaczęła się rozglądać.
-Eee, jaka taxi? Przecież to blisko.
-Och, ale mi się nie chce.. No weź zadzwoń po taxi.
-Hhha, rusz dupę El, dawaj! Biegniemy! –włożyłam na siebie czapkę i okulary.
-Ech, trudne jest te ukrywanie się. –odparła Eleanor.
-Przepraszam. –powiedziałam cicho.
-Nie, nie! To nie tak miało zabrzmieć.. To nie przez ciebie! To ja przepraszam..
-Nie, to moja wina. Przeze mnie wszyscy muszą się kryć, nie mogę wyjść z Hazzą na randkę do miasta, bo nas przyłapią, nie mogę iść nigdzie z moimi przyjaciółkami, bo nas przyłapią. Nawet nie mogę napisać głupiego tweeta do was, bo jak mi odpiszecie to już będę taka jeeej, odpisali ci!    A co to jeszcze żeby follnąć. –posmutniałam.
-Sam. –dziewczyna mnie przytuliła. –My cię rozumiemy i wiemy, że chcesz zostać normalną dziewczyną, bez bycia jakoś celebrytką..  Dodajesz naszej paczce tyle energii i optymizmu, że naprawdę takie ukrywanie się to drobnostka. –uśmiechnęła się.
-Dzięki Eleanor, to miłe. Jesteście moimi pierwszymi przyjaciółkami i naprawdę was uwielbiam, a teraz bieg, raz i dwa! –zaczęłyśmy biec.
-Aaaał! Moja noga, ałć, ałć! –zaczęła drzeć się El.
-Mhmm.. Już nie udawaj. –uśmiechnęłam się do niej. –Jak tak bardzo chcesz to możemy iść nie biec.
-TAAAAAK! –krzyknęła.

Po 15 minutach byliśmy na miejscu, dałyśmy bilety  i weszłyśmy do wielkiego pomieszczenia z masą ludzi, nastolatek i ogólnie jeeej. Na samej górze wisiał podświetlany napis LMFAO.
-Gdzie nasze miejsca? –krzyknęłam do El, bo było tak głośno.
-Przy scenie.
-Taaa? –zdziwiłam się.
-No, a co ty myślisz! Pierwszy rząd! Chodź!
Po drodze spady Eleanor okulary i zgubiły się w tłumie. Mało brakowało i rozpoznaliby ją, już dziwnie patrzyli, jakaś dziewczyna krzyknęła nawet „ELEANOR!”, jednak szybko uciekłyśmy, a ja dałam jej moje okulary. Usiadłyśmy na miejsca.
-Uff, mało brakowało.. –odparłam.
-No, dzięki za okulary i uratowanie..
-5 złotych!
Wybuchłyśmy śmiechem.. Po jakiś 5 minutach gadania zaczął się koncert. Wyskoczył najpierw cały LMFAO, zaśpiewał kilka zwrotek i dotarli tancerze. Danielle była w pierwszym rzędzie i rozpoznała nas, pomachała i uśmiechnęła się.
-I’M SEXY AND I KNOW IT! –zaczęłam się drzeć razem z Eleanor.
Po chwili wstałyśmy z naszych miejsc i rozpoczęłyśmy tańczenie, o ile można to tak nazwać..  W pewnej chwili osłupiałam i wyszczerzyłam oczy.
-Co jest? –spytała El.
-ELEANOR! MISIA! –wrzasnęłam jak tylko mogłam.
El walnęła się w czoło i zaczęłyśmy kierować się do punktu wyjścia.
-Jak mogłyśmy o niej zapomnieć.. Jejuu.. –powiedziała El już na zewnątrz.
-Przecież miałaś 3 bilety, nie zauważyłaś?! –krzyknęłam.
-No cześć, -ktoś powiedział.
-Cześć, cześć, -odpowiedziałyśmy razem.
-Nie zauważyłam no! Nie moja wina! –powiedziała El.
-Nie twoja, bo nasza! Kuurde!
-No heeej. –ktoś powiedział drugi raz.
-Czego?! –spytałam zdenerwowana.
Zobaczyłam przed nami samą Misię.
-KAMILA! SZUKAŁYŚMY CIĘ.. TO ZNACZY..-zaczęłam się wydzierać .
-..To znaczy zapomniałyście o mnie. –dziewczyna uśmiechnęła się.
-Emm… Idź i nie patrz za siebie. –El szepnęła do mnie.
-Hhaha, przestańcie, dobra, żyję! To idziemy?
-Jeszcze chcesz z nami iść? A jak cię tam zostawimy?
-Trafię z powrotem, nie martwcie się.
-No okeej, to ruszajmy! –powiedziała El.
-Ach, czapka i okulary, w końcu ty też jesteś już rozpoznawalna. –powiedziałam do Misi.
-Tak, wiem, wiem, już. –założyła.
Ponownie weszłyśmy na estradę, dałyśmy bilet Misi  i zajęłyśmy nasze miejsca. Danielle spojrzała się na nas z pytającym wzrokiem, my na to zaczęłyśmy się śmiać. Trochę potańczyłyśmy, pośpiewałyśmy i po godzinnej zabawie weszłyśmy za kulisy co zapewniały nam bilety.
-Dziewczyny, heeej! –krzyknęła do nas Danielle i zaczęła przytulać.
-Hej! –wrzasnęłyśmy wszystkie równocześnie. 
-A no więc, obstawiam, że o tobie zapomniały, co nie? –Danielle spytała Misi.
-Jak ty je dobrze znasz.. –Kamila uśmiechnęła się.
Do pomieszczenia weszli chłopacy z zespołu LMFAO. Zaczęłam skakać jak jakaś debilka.
-Heeeeeej! –wrzasnęłam do nich.
-No hej! Danielle, masz bardzo miłą przyjaciółkę! –podali mi rękę na powitanie.
Zaczęłam się na nich gapić.
-A więc, ja jestem..
-…Redfoo. –dokończyłam uśmiechając się.
-A to jest…
-..Sky Blu. –powiedziałam zwracając się do mężczyzny.
-Fanka? –spytał mnie Sky Blu.
-Tak, to znaczy nie, to znaczy nie wiem.. TAK! –wrzasnęłam. –Ale jestem bardzo zachwycona, bo widzę kogoś sławnego, kogo nie znam pierwszy raz..
-Jesteś tego pewna? –spytała mnie Eleanor.
-Ale oni się nie liczą, oni to oni, są moimi przyjaciółmi! Wy też! –powiedziałam do niej. –Mogę autograf? –zmieniłam temat.
-Tak, jasne. –uśmiechnęli się.
Podałam im notatnik z autografami.
-Ojj, coś pusty ten zeszycik. –powiedział jeden z chłopaków.
-Ja wiem, bo kupiłam go dopiero dzisiaj, specjalnie na wasz koncert. –uśmiechnęłam się do nich.
-Jak się nazywasz?
-Samanta..
-..Dla przyjaciół Sam. –powiedziały dziewczyny.
-A więc.. –zaczęli coś tam bazgrać w zeszycie.
Po kilku chwilach oddali mi notatnik. Zobaczyłam w nim tekst.
„Dla naszej kochanej i zwariowanej Sam! Widzieliśmy jak tańczyłaś na koncercie! Przebijasz nas.. Musisz kiedyś z nami pójść na imprezę!”                                   Redfoo i Sky Blu.
-Pójdę, mogę! Nawet dzisiaj.. Ale dzisiaj nie mogę, to się zdzwonimy! Ale nie mam numeru..
-Patrz następna strona. –powiedział Redfoo.
-O jacież kurde nie mogę! MAM WASZE NUMERY! MAM ICH NUMERY! –pisnęłam.
-Hhahaha. -zaczęli się śmiać.
-Dobra chłopacy, my już idziemy, postaramy się doprowadzić ją do porządku.. –oznajmiła Danielle.
-Ale… -zaczęły mnie ciągnąć. –NIEEE! –wyrywałam się.
Jednak miały przewagę siłową, wyprowadziły mnie na dwór i zaczęły się śmiać.
-Ty wariacie! To tylko LMFAO, a ty zaczęłaś tak szaleć, że hoho! –powiedziała Eleanor.
-TYLKO?! Oni są sławni.. A ja jestem zwyczajna. To wielkie przeżycie.
-Teraz to już tylko musisz się przyzwyczajać, bycie dziewczyną Harrego nie jest takie normalne.
-To, to ja wiem..
-Zapewniam cię, że poznasz jeszcze wiele innych sław. –odparła Danielle.
-Ech, to do mojego domu?
-Tak. –oznajmiły wszystkie przytakując głową.
-Biegniemy? –spytałam.
-O NIEE! –powiedziały El i Misia.
Spojrzałam z błagalnym wzrokiem na Danielle.
-Z tobą zawsze! –powiedziała.
-JEA! To dawaj..
-Tylko się tam nie zgubcie! –powiedziała Danielle do dziewczyn.
-Mhm. –odpowiedziały.
Pobiegłyśmy. Po 5 minutach sprintu znalazłyśmy się przy moim domu.
-Jeszcze niedawno myślałam, że mam formę, ale przy twojej moja się chowa. –powiedziała sapiąca Danielle.
-Hhah, oj tam, oj tam! –weszłyśmy do środka.
-Ciekawe za ile tamte przyjdą. –Danielle położyła się na kanapie.
-Hhahah, tak, ciekawe! –podałam jej szklankę wody.
-Mmm, a więc mów, skąd masz taką formę?
-Piłka nożna. –uśmiechnęłam się.
-Ćwiczysz?
-Ćwiczyłam w Polsce, kilka lat, teraz nie mam na to czasu.
-A szkolna drużyna?
-Się zobaczy jak pójdę do college.
-No ja myślę! Nie możesz się marnować!
W tym momencie usłyszałyśmy trzask drzwi i śmiechy jakiś osób. Do salonu weszły Eleanor i Kamila.
-No siema, siema! Mamy coś słodkiego! –ujrzałam wielką reklamówkę.
-Czyli co?
-A no wiecie, chipsy, cukierki, ciastka i te sprawy. –powiedziała Kamila.
-UWIELBIAM CIĘ! –wywaliłam wszystkie rzeczy na ziemię.
-Je za 10, a jest taka chuda, jak ona to robi?! –spytała dziewczyna Nialla.
-Piłka nożna. –odpowiedziała Danielle.
-Ech..
-Dobra, to chodźmy na górę! I weźcie trochę słodkości, bo reszty nie pomieściłam w rękach.
-Toć ona jest gorsza od mojego Nialla! –krzyknęła Miśka.
Zrobiłam do niej uśmieszek, odwzajemniła go.

Weszłyśmy na górę, włączyłam laptopa i wszystkie udomowiłyśmy się na moim łóżeczku. Puściłam jakoś muzykę i kilka chwil później na skype zadzwonił do mnie Hazza.
-Hej kotku! –powiedział i puścił ten swój uśmieszek.
-Heeeej! –wyszczerzyłam się.
-Słuchaj, mam pytanie, widziałaś może dziewczy.. –nie dokończył, bo wszystkie zjawiły się przed kamerką.
-No cześć! –pomachały Harremu.
-Tak, tak, was właśnie szukałem, jesteście wszystkie?
-Ja, Eleanor, Danielle i Kamila. –powiedziałam.
-CHŁOPACY! ZNALAZŁEM JE! –krzyknął Hazza.
Po chwili zjawiło się wszystkich 4 osobników płci męskiej. W tym także Zayn, starałam się nie zwiać gdyż obok mnie siedziała Eleanor, a przed ekranem Harry, po prostu postanowiłam go ignorować.
-Ach, więc babski wieczorek? –spytał Lou.
-No tak, nudzi nam się bez was, więc jakoś musimy organizować sobie czas, a po drugie tata Sam wyjechał, więc mamy jej dom wolny jeszcze przez 3 dni! –oznajmiła Eleanor.
-3 dni mówicie? –chłopacy dali sobie porozumiewawcze spojrzenia.
-Co kombinujecie? –spytała Danielle.
-Nic, przecież jesteśmy w trasie, jeszcze miesiąc i będziemy obok was! –odparł Niall.
Siedziałam cicho i patrzyłam się w ścianę unikając wzroku Zayna.
-Sam, a co ty tak cicho siedzisz? Zawsze taka głośna, a dzisiaj.. –powiedział Liam.
Dziewczyny wybuchły śmiechem.
-Z czego się śmiejecie?
-Gdybyście ją zobaczyły jak ujrzała LMFAO, hahahahha.. –nie mogły powstrzymać śmiechu.
Lekko się uśmiechnęłam i spojrzałam na Hazzę.
-No co znowu zrobiła moja dziewczynka? –spytał.
-Zaczęła się wydzierać, szaleć, skakać na wszystkie strony, a potem ledwo wyprowadziłyśmy ją na zewnątrz.
-No co?! To jest LMFAO! Mam autograf! Jea jea jea! –zrobiłam taniec radości.
Wszyscy zaczęli się śmiać.
„I love you”-Harry poruszył ustami.
“Love you too” –zrobiłam to samo I uśmiechnęliśmy się do siebie.
-Ach, Danielle, a jak twój występ? –spytał Liam.
-Bardzo dobrze kotku, dziękuję, że pytasz! –powiedziała dziewczyna.
-Noo, była świetna! –potwierdziła Misia.
-Się wie, w końcu to moja dziewczyna! –oznajmił Liam.
Przez przypadek spojrzałam się na Zayna. Chłopak widać cały czas się mi przyglądał. Jednak nie potrafiłam odwrócić od niego wzroku, to było trudne. Patrzyliśmy się na siebie.
-POWALIŁO WAS! –ktoś krzyknął.
Szybko odwróciłam wzrok od Malika, W KOŃCU!
-Co się stało?
-Lou i Niall się biją, debile! –krzyknął Liam.
Dziewczyny zaczęły się śmiać.
-O żelki, ciastka? –spytała Danielle.
-O pizze. –odparł Harry.
-Ach, no tak, pewnie ostatni kawałek. –powiedziała Eleanor.
-Dokładnie. –odparł Liam.
W pewnym momencie zobaczyłyśmy w ekranie Lou.
-CHŁOPACY! JUŻ CZAS!
-O KURDE! –krzyknęli wszyscy.
-Co się dzieję? –spytałam.
-Aaa nic.. –nagle stali się spokojni. –Po prostu musimy już iść, emm, mamy, koncert? –powiedział Niall niepewnie.
Wszyscy chłopcy przytaknęli.
-Co wy knujecie? –spytałam.
-Eeeem, nic! –powiedzieli. –To paaa!
-Ale… -rozłączyli się.
Wyłączyłam laptopa.
-Jak myślicie, co knują? –spytała Danielle.
-Nie wiem, serio, może po prostu mają ten koncert?
-Może. –powiedziałyśmy.
-Ech, zresztą nieważne. To co, może film?! –spytałam.
-Dawaj jakoś komedie romantyczną!
-Niech wam będzie, jaką?
-Eeeej, nie! A weźcie dawajcie Zmierzch! –zaproponowała Misia.
-Hhahaha, serio? –spytałyśmy.
-A co, oglądałyście?
-W sumie, pierwszej części ja jeszcze nie oglądałam. –powiedziała Eleanor.
-Ani ja. –powiedziałam.
-Ani ja. –oznajmiła Danielle.
-No to problem załatwiony! Włączaj!
Poszukałam w internecie filmu i włączyłam.
-Mam nadzieję, że nie włączy się limit. –odparłam.
Zaczął się seans.

-HAHAHAHA! Jakie to jest durne! Hahhahaha.. –zaczęła śmiać się Eleanor.
-JAK MOŻESZ OBRAŻAĆ TAKIE DZIEŁO?! –oburzyłam się, a potem zaczęłam śmiać.
-Och, jakie to romantyczne! Zakochała się w wampirze, a on w niej! Zdecydowanie wolę Louisa..
-Hhaha, a ja Hazzę!
-Oj przestańcie, to taka romantyczna historia! –oznajmiła Misia ironicznie.
-Tak, a romantyczne jest też to, że już po 2 w nocy, a my nie śpimy.. MOJA ŁAZIENKA! –krzyknęłam.
-Ochh! –wszystkie jęknęły.
-Też was kocham! A tak poza tym są w tym domu jeszcze 3 łazienki.. 2 na dole, a jedna na górze, idźcie poszukać, a znajdziecie. –schowałam się w pomieszczeniu.
Włączyłam prysznic i weszłam pod niego. Po 20 minutach odświeżenia wytarłam się i ubrałam w piżamkę, poza tym rozczesałam włosy i weszłam do mojego pokoju. O dziwo wszystkie już siedziały na łóżku przed moim laptopem.
-Jeeej, szybkie jesteście.. –powiedziałam.
-A jak! Tylko ty się tak..
-Bardzo śmieszne Eleanor.
-Nie no, to był żarcik modeleczko! –uśmiechnęła się.
-Wzięłam do ręki poduszkę.
-Nie, proszę, nie! –krzyknęła.
-Dzisiaj masz szczęście, bo jestem padnięta.. –położyłam się pod kołdrę.
-My też. –zrobiły to samo.
-Zadziwiający jest fakt, że wszystkie się tutaj pomieściłyśmy.. –powiedziałam.
-No widzisz, jesteśmy takie chude..
-Chyba ty Eleanor. Branoc. –zaczęłam ziewać i udomowiłam się na poduszce.
-Dobranoc. –powiedziały pozostałe.
Wyłączyłam lampkę. Zasnęłyśmy.

Rano obudził mnie ktoś ciągnący mnie za ramie.
-Co? Jezuu.. –powiedziałam wpółprzytomna.
-Otwórz. –odpowiedziała Danielle z zamkniętymi oczami.
-Co mam ci otwierać?! –zdenerwowałam się.
-Ktoś dzwoni do drzwi..
-Ta, chyba w twojej głowie. –znowu się położyłam.
Po chwili usłyszałam dźwięk dzwonka do drzwi.
-Mówiłam.. –powiedziała.
-Nie możesz ty otworzyć?
-Ja śpię, dobranoc. –przykryła się kołdrą.
Podniosłam się z łóżka i zaczęłam chwiać jak jakaś pijana.
-Zawsze ja i zawsze ja. –jęknęłam.
Założyłam szlafrok i spojrzałam na zegarek która godzina.
-9 RANO! Pogłupieliście.. –westchnęłam.
-Powoli zeszłam na dół ocierając oczy, znów usłyszałam dzwonek.
-IDĘ KURDE! BUDZĄ CZŁOWIEKA W ŚRODKU NOCY! –wrzasnęłam.
Wzięłam kluczyk i za piątym razem wycelowałam w dziurkę zamka. Pociągnęłam za klamkę.
-CZEGO?! –krzyknęłam.
-Może potrzebujesz większego rozbudzenia? –powiedział chłopak.
-Ale jak wy… -nie dokończyłam, wiadro wody wylądowało na mnie.
-AAAAAAAAAA! KURWA! –wrzasnęłam.
Byłam w szoku po tym kogo zobaczyłam i po tym czym oberwałam, lodowatą cieczą.
-DZIEWCZYNY! RATUJCIE MNIE! AAAAAAAA! –krzyknęłam najgłośniej jak mogłam. -Jak wy tu.. –spojrzałam się na nich.
Znowu nie dokończyłam, następna porcja wody wylądowała na mnie.
-AAAAAAAA NO PRZESTAŃ! DZIEWCZYNY! –wrzasnęłam.
Wyszłam na dwór nie przemyślając w ogóle mojej decyzji. Kolejne dawki cieczy poleciały na mnie. Po chwili w drzwiach zjawiły się przerażone, a zarazem zdzwione dziewczyny.
-Ale jak wy tuu… -zaczęły, jednak nie skończyły, bo litry wody wylądowały na nich.
-AAAAAAAAA! –zaczęły się drzeć i także wyszły na zewnątrz.
Znalazły się obok mnie i mocno oberwały cieczą, w tym także ja.
-LODOWATA! –wrzasnęła Eleanor.
-No wiemy.. –odparł jeden z chłopców uśmiechając się.
Nie tracąc czasu wzięłam do ręki jedne z wiader znajdujące się przy samochodzie i wylałam na 5 stojących w rzędzie wariatów.
-Tego się nie spodziewaliśmy! –krzyknęli.
Spojrzałam się na dziewczyny, a te wyprzedziły chłopaków biegnących do ich zapasu i wzięły w ręce pozostałe wiadra. Wszystko poleciało na nich.
-Z nami się nie zadziera. –powiedziałam uśmiechając się do nich.
Zrobiłyśmy wszystkie pozę jak jakieś super agentki w mokrych piżamach.
-Dobra, definitywnie koniec wojny.. –powiedzieli chłopacy.
-Co wy tutaj robicie?! –krzyknęłyśmy.
-NIESPODZIANKA! –wrzasnęli.
Ach, no bo właśnie! To było całe One Direction.
-Ale przecież wasza trasa.. –zaczęłam.
-Popracowaliśmy trochę więcej w ostatnich miesiącach i jesteśmy!
-Czyli koniec trasy?! –spytała Eleanor pełna entuzjazmu w głosie.
-Tak kochanie! –powiedział Lou i przytulił się do dziewczyny.
-TAAAAAAAAAAAAAAAAK! –podskoczyłam i zaczęłam rozglądać się za Hazzą.
-A gdzie Harry? –spytałam. –Był tutaj jeszcze przed chwilą.
Niall wskazał na niego palcem.
-HAAAAAAAAAAAARRRRRY! –wrzasnęłam i pobiegłam w jego kierunku.
Rzuciłam się na niego, przewróciłam i tak jak obiecywałam zaczęliśmy się na siebie gapić. Po kilku minutach pocałował mnie namiętnie.
-Hej kochanie. –powiedział.
-Tym razem ty przerwałeś, ale to nic! –znowu go pocałowałam.
-Ale się stęskniłem.. –odparł.
-Ja za tobą też! –wstaliśmy.
Przytuliłam go jak najbardziej tylko mogłam.
-Nie mogę oddychać! –powiedział żartobliwie.
Zachichotałam. Znowu mnie pocałował i dołączyliśmy do naszej paczki.
-To co, już po powitaniach?
-No jasne, że nie! –zaczęłam przytulać się do moich przyjaciół płci męskiej.
-Hej Niall! –przytuliłam się.
-Hej Liam! –powiedziałam radośnie i dałam porządny uścisk.
-LOOOU! –krzyknęłam i rzuciłam się na niego. –HEEEEEEEEJ!
-HEJ WARIACIE! –powiedział i odwzajemnił uścisk.
No i pozostał mi Zayn, który stał z boku i patrzył na mnie, a ponieważ brzydko było go wykluczać spokojnie do niego podeszłam i przytuliłam.
-Cześć Zayn. –starałam się nie patrzeć mu w oczy.
Chłopak ścisnął mnie lekko w pasie i szepnął do ucha tak aby nikt nie widział i nie słyszał.
-Tęskniłem za tobą.
Miałam ochotę jeszcze mocniej się w niego wtulić, ale sytuacja mi na to nie pozwoliła, więc odeszłam od chłopaka i wtuliłam do Hazzy.
-Ach, to nie koniec niespodzianek! –powiedział Lou.
-DAWAJ! –krzyknęłyśmy.
-Wy i my, wyjazd na tydzień, nad jezioro, sami, bez reporterów, bez niczego, oddzielne pokoje. –poruszył brwiami.
Wybuchłyśmy śmiechem na te ostatnie słowa. 
-A wiec kiedy? –spytałam.
-No dzisiaj, zaraz! Przyjechaliśmy po was właśnie, pakować się i ruszamy!
-Ale, że jak? –spytała Danielle.
-Właśnie, jesteśmy całe mokre i wy też.
-Dlatego chcieliśmy się tutaj odświeżyć, możemy? –spytali chłopcy.
-Jasne, nie przeszkadza mi 5 sławnych chłopaków w domu odświeżających się w mojej łazience, pff. –powiedziałam.
-I do tego takich sexiiii! –odparł Lou.
-Idź ty! –powiedziała do niego El i dała buziaka.
5 sexiiii modelów wzięła swoje torby podróżne i weszła do środka.
-A więc tak, macie 2 łazienki na dole i żadnych podglądań! –oznajmiłam. –Bo jesteście do tego zdolni.
Wszyscy puścili cwaniackie uśmieszki. Zaprowadziłam ich do łazienek.
-Ach, no i żebyście nas nie zdradzali ze sobą nawzajem pod prysznicem, bo jesteście do  także zdolni.. –powiedziałam do nich.
-Hhahaha, spokojna głowa! Postaramy się wchodzić do łazienki wszyscy po kolei! Ja tego dopilnuje.. –oznajmił Liam.
-No, w Tobie ostatnia nadzieja tatusiu. –powiedziałam do niego. –Pilnuj ich i siebie! –poszłyśmy na górę.
-Tylko jest problem. –powiedziała Danielle.
-Jaki?
-Nie mamy żadnych ubrań na wyjazd. Byśmy musiały jechać do mieszkań i spakować się.
-No to weźmiecie Hazze, Liama lub Lou i pojedziecie, ale najpierw trzeba się ogarnąć, bo nie wiem jak wy, ale ja wyglądam jak żul.
-My też.. –spojrzałyśmy się na siebie.
-MOJA ŁAZIENKA! –krzyknęłyśmy wszystkie i zaczęłyśmy się ścigać.
Trochę ucierpiałyśmy, bo tam wiecie, trochę przewrotek, kulgania i w ogóle.. Jako pierwsze do łazienek trafiłyśmy ja i Danielle.
-NO EEEEEEEJ! –jęknęły El i Misia.
-BIEGAJCIE! –wrzasnęłam do nich. –Wtedy byście były pierwsze..
-Danielle nie biega!
-Ale tańczy, ma prawie codziennie treningi, a wy! Lenie z was..
Zdjęłam z siebie wszystkie przemoczone ubrania i włożyłam do pralki, w zupełności nie wiem czemu, może dlatego że była to jedyna pusta dziura w mojej łazience. Wzięłam ponowny prysznic i ubrałam w krótkie szorty z wysokim stanem, włożyłam w nie białą luźną bluzkę i zapięłam brązowym paskiem w kształcie warkocza, do tego sandały i jest miodzik! Wyszłam z pomieszczenia i szybko popędziła tam El.
-Jeeej, spokojnie! –powiedziałam do niej.
Podobnie po chwili zrobiła Misia. Razem z Danielle zeszłyśmy na dół, zobaczyłam na kanapie Zayna poprawiającego sobie włosy w lusterku. Lekko się uśmiechnęłam na ten widok. Poza tym był tam też suchy i odświeżony Liam i Niall.
-Liam, podwiózłbyś dziewczyny do ich mieszkań żeby się spakowały? –poprosiłam.
-Jasne.. –odpowiedział i objął w pasie Danielle.
Dziewczyna dała mu buziaka w policzek.
-A mój seksiiii chłopak jeszcze się pucuje? –spytałam.
-A jak myślisz.. Poprawia swoją grzywę jednorożca. –odpowiedział Niall jedząc ciastka.
-hahahh, słodką grzywkę, którą uwielbiam. –usiadłam przy chłopaku i wzięłam ciastko.
-Mmm, dobre! –powiedziałam.
-Z USA!
-A właśnie.. Jak było na trasie? Fajnie? –spytałam.
-Bardzo ciekawie, tylko smutno trochę bez was. –odpowiedział Liam.
-Nam tak samo, ale już jesteśmy w końcu wszyscy razem! –oznajmiła Danielle.
Na dół zeszły Eleanor i Misia, a z drugiej strony wyszli Harry i Lou.
-Jaka zgodność czasu, wooow. –powiedziałam.
Harry usiadł obok mnie i objął ramieniem, wtuliłam się w niego.
-To jedziemy? –spytała El.
-Nom, Lou, Niall, jedziecie z nami?
-Gdzie? –zadał pytanie Lou.
-Do mieszkań dziewczyn, muszą się spakować.
-No jasne, że jedziemy.. –oznajmił Niall.
-O kurde! –krzyknął Harry i złapał się za głowę.
-Co jest? –spytałam.
-Zapomniałem wziąć laptopa z naszego domu.
-No to ty też jedziesz..
-Sam, jedziesz z nami?
-Chciałabym, ale jeszcze się nie spakowałam.
-No dobra, to chodźcie.
Uświadomiłam sobie, że zostanę sama z Zaynem.
-Nie! –wyszłam na zewnątrz, niestety odjechali.
Weszłam do środka, Zayn dalej siedział na kanapie jak gdyby nigdy nic. Szybko zwiałam do mojego pokoju i zaczęłam pakować. Po chwili usłyszałam dźwięk otwierających się drzwi.
-Mogę wejść? –spytał mulat.
-Jeśli nie chcesz się zabawić to wal śmiało. –powiedziałam ironicznie i odwróciłam się do niego.
Chłopak koniuszkami palców dotknął moich pleców. Odsunęłam się.
-Sam, przestań udawać. –powiedział.
-Jakbyś nie zauważył mam chłopaka, którego kocham. –odparłam.
-A co jeśli spodobałaś się przyjacielowi twojego chłopaka?
-To już jego sprawa. Niech znajdzie sobie inną i o mnie zapomni.
Tym razem Zayn mocno przyciągnął mnie do siebie.
-Przez te wszystkie miesiące spotykałem miliony pięknych fanek, jednak kiedy je widziałem ciągle myślałem o Tobie.
-Zayn, uspokój się. –odepchnęłam się od niego. –Proszę cię, wyjdź stąd. –powiedziałam.
-Bo?
-Bo taki mam kaprys.
-Przykro mi, ale tego nie zrobię. –powiedział.
-To mój dom. Mój pokój. Moja prośba.
-Ale ja nie ruszę się stąd dopóki z tobą nie porozmawiam. –odparł i oparł się o ścianę.
Wyglądał tak słodko, a zarazem tajemniczo. Właśnie taki mi się podobał.
-Zayn! Nic do ciebie nie czuję! I nigdy nie będziemy razem! Zrozum to. –powiedziałam spokojnie. –Wyjaśnione? –spytałam i odwróciłam się od niego.
Kontynuowałam pakowanie, po kilku sekundach usłyszałam mocny trzask drzwi mojego pokoju.

Kiedy byłam już spakowana nie odważyłam się zejść na dół, więc spokojnie wyczekiwałam ich samochodu patrząc przez okno. Kiedy przyjechali zeszłam na dół z torbą podróżną i wyszłam na zewnątrz, schowałam ją do bagażnika i wsiadłam do dużego samochodu obok Hazzy.
-Masz wszystko? –spytał mój chłopak.
-Tak mi się wydaję. –odpowiedziałam.
Pocałował mnie w czoło. Ruszyliśmy.
-OJ BĘDZIE ZABAWA! –powiedział prowadzący samochód Lou.
Uśmiechnęłam się cały czas chowając wzrok przed Zaynem.

2 godziny później byliśmy  na miejscu. Okazało się, że znajdowało się tam 5 średniej wielkości domków i jeden większy budynek.
-A więc w domkach są łazienki i sypialnia, a w tym budynku kuchnia, jadalnia, czyli coś dla Nialla. –zrymował Lou.
-A gdzie jezioro? –spytałam.
-za tym wzgórzem, nie widać go, ale jest piękne. Rozpakujcie się i pójdziemy tam wszyscy razem. –oznajmił Liam.
Wszyscy pokierowaliśmy się do swoich domków. Ja oczywiście razem z Hazzą. Weszliśmy do środka. W sypialni znajdowało się pięknie posłane, wielkie łoże, kilka mebli, szafek, biurko i telewizor, a w łazience wanna, prysznic i inne rzeczy niezbędne w tym pomieszczeniu.
-Ale tutaj ładnie! –powiedziałam.
-Wszystko dla ciebie. –pocałował mnie.
-Dziękuję. –uśmiechnęłam się.
Zaczęliśmy się rozpakowywać, to znaczy wrzucać na odwal nasze ubrania do komód i szaf. Położyłam kosmetyki w łazience i wyszliśmy na zewnątrz. Niall i Misia się ganiali, tak samo Danielle, Liam , El i Louis. Tylko Zayn siedział na ławeczce sam, smutny.
-Co by wyrabiacie? –spytał Hazza.
-Berek! –krzyknął Lou i dotknął ramienia Harrego.
Styles spojrzał się na mnie i chciał już złapać, lecz ja zaczęłam szybko biec i niestety nie dał rady. Zaczął latać jak jakiś debil dookoła podwórka i starać się kogoś dopaść. Po kilku minutach jego ofiarą stał się Niall.

Po godzinie tej zabawy wszyscy poszliśmy nad jezioro i tam udomowiliśmy się na ciepłym, nagrzanym piasku od razu przy wodzie. W pewnym momencie chłopcy momentalnie się podnieśli i zrobili jakoś naradę. Wszystko odbywało się bez Zayna, gdyż nie było go nad jeziorem.. Po kilku chwilach Lou, Harry, Niall i Liam spojrzeli się na nas i zaczęli biec w naszym kierunku, każdy wziął swoją dziewczynę przez ramię i szli do jeziora. Zaczęłyśmy się wszystkie wyrywać.
-NIE! ZIMNO! NIEEE! –darłyśmy się.
Jednak przegrałyśmy ten pojedynek i wszystkie w tym samym czasie runęłyśmy do wody, a chłopacy zostali na brzegu z uśmiechniętymi twarzami i zamoczeni TYLKO do kostek.
-To nie fair! –krzyknęłam.
-No właśnie! Jesteście silniejsi! Czemu nam to robicie? –spytała Danielle.
-Bo was kochamy. –odparł Liam.
-Ha ha ha! To się nazywa miłość?! Chyba nie! –wrzasnęła El.
-Już po raz drugi dzisiaj jesteśmy całe mokre! –powiedziałam.
-Nie fajnie jest być mokrym! –krzyknęła Misia.
Jednak chłopacy zamiast nas słuchać cały czas się śmiali. W tym momencie obmyślałyśmy plan. Po chwili zaczęliśmy chlapać wodą chłopców.
-PRZESTAŃCIE! DZIEWCZYNY NOO! –wrzasnęli.
-Też was kochamy -powiedziałyśmy.
Wyszłyśmy z jeziora i udałyśmy się do domków zostawiając mokrych chłopców samych.

Kiedy doszłyśmy na werandzie swojego domku siedział Zayn rozmawiający z kimś przed telefon. Kiedy nas zobaczył od razu rozłączył się i zaczął patrzeć w jeden punkt.
Hej Zayn, a co ty tak sam siedzisz? –spytała Danielle.
-A no wiesz, tak jakoś, nie mam z kim to siedzę sam. –odpowiedział.
-Jak to nie masz z kim? Masz tylu przyjaciół, mnie, El, Misię, Sam..
Spojrzał się na mnie.
-Tak, przyjaciół, tylko przyjaciół. –powiedział.
-Co masz na myśli?
-Dobra, nieważne, chodźcie, to znaczy ja idę, pa! –powiedziałam i poszłam do domku.

Zbliżała się 20, a oczywiście Hazzy nie było jeszcze w domku. Wydawało mi się, że plaża będzie współgrać z alkoholem i przywitam w drzwiach narąbanego Hazzę i nie myliłam się. Po 23 przyszedł, ro znaczy ledwo trzymając się na nogach przyszedł Harry. Otworzył drzwi i coś tam majaczył.
-Ale jeeej, ja nie mogę.. hahahahaha, kjssjd, lalala. –gadał bez celu.
-Jesteś narąbany na maxa Styles, to się nazywa odpowiedzialność. Kładź się. –powiedziałam.
Chłopak posłusznie walnął się na łoże. Zdjęłam mu buty i sweter, bo jakoś nie chciało mi się go rozbierać i ubierać w piżamę. Dołączyłam do niego i odwróciłam, bo nie miałam ochoty patrzeć na mojego pijanego chłopaka.
-Kocham cię Anabel. –powiedział.
-Co? –spytałam i gwałtownie odwróciłam się w jego kierunku.
Niestety nie odpowiedział, bo zasnął.

Ktoś zaczął jeździć palcami po moim policzku. Otworzyłam oczy.
-Dzień dobry kochanie, czas wstawać. Dochodzi już 12. –Harry uśmiechnął się.
-Mhmm.. –burknęłam i podniosłam się z łóżka.
-Coś nie tak? –spytał.
-Nie tam, wszystko spoko. -odpowiedziałam.
-Przepraszam cię za wczoraj, to było mega głupie, ale po prostu no, wszyscy pili i..
-..Reszty nie pamiętasz?
-Ech, naprawdę przepraszam. –chłopak objął mnie w pasie. –Wybaczysz mi? –spojrzał mi w oczy.
-A mam inne wyjście? –uśmiechnęłam się i pocałowałam go.
Ubrałam się i zaczęłam oglądać tv czekając na Harrego.
-Co tam oglądasz? –wyszedł z łazienki.
-A jakiś program leci. Harry proszę usiądź tu na chwilę.
-Coś się stało? –spytał i spoczął na kanapie.
-Mam pytanie.
-Wal. –powiedział.
-Wczoraj kiedy zasypiałeś powiedziałeś „Kocham cię Anabel” , kto to?
-Eemmm.. –Harry odwrócił ode mnie wzrok. To jest ten.. Moja mama.
-Twoja mama nazywa się Anne. Kto to Anabel?
-Moja siostra, tak, siostra moja.
-Twoja siostra nazywa się Gemma.
-Ale cioteczna. –uśmiechnął się.
-Kłamiesz, widzę to.
-czemu miałbym kłamać?
-Powiedz kto to, proszę cię.
-Moja siostra cioteczna. Po prostu wczoraj rozmawiałem z nią przez telefon i pogodziłem się z nią w końcu.
-Byliście skłóceni?
-Tak. Mała pomyłka.. Powiedziałem o niej coś co jest niezgodne z prawdą i buu, obraziła się, a wczoraj, kiedy chłopacy poszli po alkohol zadzwoniłem do niej i się pogodziliśmy. Bardzo mi jej brakowało, bo była moją przyjaciółką. Kocham ją jakby była moją siostrą rodzoną.
-Ach, kumam, po prostu myślałam, że mnie zdradziłeś czy coś..
-Ciebie nigdy. –pocałował mnie.
Wyszliśmy na śniadanie. W budynku znaleźli się wszyscy, niektórzy jedli, niektórzy gotowali. Zrobiłam sobie płatki z mlekiem, podobnie jak Zayn. Usiadłam przy nim, gdyż było to jedyne wolne miejsce przy stole.
-Jak tam ci się podobał narąbany Harry? –spytał.
-Każdemu się zdarza. Wyglądał całkiem słodko. –odpowiedziałam.
-Mi by się to nigdy nie zdarzyło. –powiedział cicho.
-Ooo, wolne miejsce! –odeszłam od niego.
Po skończonym obiedzie, bo dochodziła 15 usiedliśmy sobie nad jeziorem. Zaczęliśmy gadać, wygłupiać się i śmiać.
-No to jeszcze 3 dni tej szalonej przygody. –westchnął Lou.
-Jak to 3, miał być tydzień. –powiedziała Danielle.
-Zadzwonił dzisiaj do nas manager, musimy wrócić szybciej, gdyż mamy koncert. –oznajmił ze smutkiem w głosie Niall.
-Serio? –zrobiłam smutną minę.
-Ale za to jutro planujemy ognisko! Taka mała imprezka. –uśmiechnął się do nas Harry.
-To cudownie! –powiedziałam. –Jak ja kocham z wami spędzać czas.
-My z tobą też, w ogóle sądzę, że mamy zajebistą paczkę! –odparł Lou.
-I do tego zajebiste dziewczyny. –oznajmił Niall.
-A my zajebistych chłopaków. –powiedziała El.
-Kurde, już 22, jak ten czas szybko leci…
-Ał! Idź stąd, uciekaj! –krzyknęłam.
-hahhaha, co jest Sam, masz wymyślonych przyjaciół? –spytał Lou.
-Hhaha, bardzo śmieszne, komary latają!
-Fakt, już mnie kilka pogryzło. –odparła Danielle.
-To co, zbieramy się do domków?
Przytaknęliśmy. Po kilku minutach znaleźliśmy się w domkach.
-Wreszcie sami, miałaś mi wynagrodzić te wszystkie miesiące rozłąki. –zaczął mnie całować i zdejmować bluzkę.
Po chwili znaleźliśmy się już na łóżku wpół nadzy cały czas się całując.
-Mmm, jesteś zabezpieczony? –spytałam odrywając się na moment od jego ust.
-Mhmmm.. –kontynuował

Obudziłam się w środku nocy. Dochodziła 3 nad ranem. Nie mogłam zasnąć, więc postanowiłam wybrać się nad jezioro. Włożyłam na siebie sweter i cichutko zamknęłam drzwi tak aby nie obudzić Hazzy.
Uśmiechnięta na samą myśl o naszym wspólnym wieczorze doszłam nad jezioro.  Ujrzałam tam jakoś postać. Wystraszyłam się. Jednak jak po chwili się okazało był to Zayn. Tak bardzo teraz chciałam aby mnie nie zauważył. Byłam pogodzona z Harrym i układało nam się naprawdę dobrze, a on mógł to wszystko zepsuć..
-Sam. –powiedział.
Zaczęłam zawracać, jednak mulat złapał mnie za dłoń i trzymał tak abym się nie wyrwała.
-Proszę, zostań. –odparł spokojnie.
-Nie chce, jestem śpiąca.. Chce spać. –skłamałam.
-Gdybyś chciała spać nie przychodziłabyś tutaj. –oznajmił.
-Ja tylko..
-Co jeszcze wymyślisz? –spytał.
Spojrzałam się na niego.. Wtedy chłopak zaczął niepewnie śpiewać piosenkę „more than this”. Rozpoznałam ją od pierwszych słów..
Jestem załamany
Słyszysz mnie?
Jestem ślepy, bo jesteś wszystkim co widzę
Tańczę sam
Modlę się, by Twe serce odwróciło się
Kiedy przychodzę pod Twoje drzwi
Spuszczam, głowę, by zmierzyć się z podłogą
Bo nie mogę spojrzeć Ci w oczy i powiedzieć 

Kiedy on otwiera ramiona i trzyma Cię blisko dziś wieczorem
To po prostu nie czuje się dobrze
Bo mógłbym Cię kochać bardziej niż on, yeah
Kiedy układa Cię do snu, umieram od wewnątrz
To po prostu nie czuje się dobrze
Bo mógłbym Cię kochać bardziej niż on
Mogę Cię kochać bardziej niż on

Jeśli będę głośniejszy, byś mnie zobaczyła
Ułożyłabyś się w mych ramionach i uratowała mnie?
Jesteśmy tacy sami
Możesz mnie uratować
Gdy odejdziesz to uczucie znów zniknie

I potem widzę Cię na ulicy w jego ramionach
Słabnę
Ciało mnie zawodzi, upadam na kolana, modląc się

Kiedy on otwiera ramiona i trzyma Cię blisko dziś wieczorem
To po prostu nie czuje się dobrze
Bo mógłbym Cię kochać bardziej niż on, yeah
Kiedy układa Cię do snu, umieram od wewnątrz
To po prostu nie czuje się dobrze
Bo mógłbym Cię kochać bardziej niż on
Nigdy nie miałem nic do powiedzenia 
A teraz pytam się czy zostaniesz?
Choć na chwilę w mych ramionach
A gdy będziesz dziś wieczorem zamykać oczy
Modlę się, byś zobaczyła światło błyszczących gwiazd nad nami

Kiedy on otwiera ramiona i trzyma Cię blisko dziś wieczorem
To nie jest dobre uczucie 
Bo mógłbym Cię kochać bardziej niż on
Bo mógłbym Cię kochać bardziej niż on, yeah

Kiedy układa Cię do snu, umieram od wewnątrz
To po prostu nie czuje się dobrze
Bo mógłbym Cię kochać bardziej niż on, yeah
Kiedy on otwiera ramiona i trzyma Cię blisko dziś wieczorem
To nie jest dobre uczucie 
Bo mógłbym Cię kochać bardziej niż on, yeah
Kiedy układa Cię do snu, umieram od wewnątrz
To po prostu nie czuje się dobrze
Bo mógłbym Cię kochać bardziej niż on
Mogę Cię kochać bardziej niż on

Kiedy skończył cały czas trzymając moją rękę lekko się do mnie zbliżył.
-Mogę cię kochać bardziej niż on.. –szepnął mi do ucha.
Byłam cała roztrzęsiona.. Nie wierzyłam w to co teraz się stało.
-Ja..Ja.. –zaczęłam się jąkać. –Ja przepraszam.. –zaczęłam biec z powrotem.
-Sam.. Proszę. –usłyszałam z oddali cichy już głos Zayna.

Kiedy znalazłam się w domku usiadłam na kanapie i złapałam za głowę. Jak on.. Ta piosenka, te słowa. Naprawdę nie widziałam co się dzieję. Ja myślałam, że tylko mu się podobam, że mu przejdzie jak znajdzie inną, a on.. Śpiewał o miłości, że jest załamany kiedy widzi mnie i Harrego.
-Sam, to ty? –spytał Harry zaspanym głosem.
-Tak, to ja. –ledwo z siebie wypowiedziałam te słowa.
-Co jest?
-Nie mogę po prostu spać, zaraz się położę. –udałam uśmiech.
-Dobrze. Dobranoc.
-Dobranoc.

Nazajutrz obudziłam się na kanapie, jak widać to tam właśnie zasnęłam, byłam przykryta kocem.
-Hej Sami. –powiedział znany mi głos.
-Hej Harry.
Chłopak pocałował mnie, jednak ja szybko się od niego oderwałam.
-Coś nie tak? –spytał.
-Nie, po prostu ja ten.. hmm.. Nie myłam zębów dzisiaj jeszcze, tak, nie myłam.
-Oj tam, chodź tu do mnie. –znowu się nade mną nachylił.
Jednak odwróciłam głowę i szybko zwiałam do łazienki. Spojrzałam na siebie w lustrze. Miałam mieszane uczucia. Zawsze myślałam, że Harry to właśnie ten, którego będę kochać na wieczność, ale zjawił się Zayn.. I..I ja nie wiem co z nim.
-Sam, proszę otwórz, bo się o ciebie boję. –powiedział Harry.
Szybko przemyłam twarz wodą, wytarłam ją ręcznikiem i otworzyłam drzwi.
-Co się stało? Mów, proszę. –dał mi buziaka w czoło.
-Nic kochanie, po prostu niewygodnie spałam, jestem śpiąca i tak jakoś. –starałam się uśmiechnąć.
-Miałem cię przenieść, ale tak słodko spałaś, więc przykryłem tylko kocykiem, przepraszam.
-Nic się nie stało. –pocałowałam go. –Idziemy na śniadanie?
-Tak, tak. Wychodziłaś może wczoraj w nocy gdzieś?
-Ja? Tak, na werandę, nie mogłam zasnąć.
-Ach, no dobra, to chodźmy!
Wyszliśmy z domku trzymając się za ręce. Kiedy weszliśmy do budynku z jedzeniem byli tam już wszyscy.. Poszłam do kuchni zrobić sobie płatki, a kiedy wchodziłam do jadalni na wprost siedział Zayn rozmawiający z Liamem i śmiejący się. Spojrzał się na mnie, a ja nie wiem dlaczego opuściłam miskę z jedzeniem, która poleciała na podłogę i rozbiła na kilkanaście kawałeczków pozostawiając tylko wielką, białą plamę.
-Jezuuu, przepraszam, ja to.. emm.. ja.. posprzątam to..
Podbiegł do mnie Zayn i zaczął pomagać mi to pozbierać. Przez przypadek złapałam jego dłoń i nasze spojrzenia się spotkały. Szybko odwróciłam wzrok i wstałam udając, ze idę po miotłę.
-Sam, usiądź, my to pozbieramy. –powiedział do mnie Harry.
-Dziękuję. –pocałowałam go.

Resztę dnia spędziłam z dziewczynami jak i chłopakami jak najdalej od Zayna. Pokąpałam się w jeziorze, posiedziałam na pomoście czytając książkę, bawiliśmy się w chowanego kiedy robiło się już ciemno i potem nastało upragnione ognisko. Było mega wielkie i przygotowywane przez chłopców.
-Ojeej, ale się postaraliście! –powiedziała Danielle.
-Te ognisko będziemy pamiętać do końca życia! –oznajmił Lou.
-Hhahahh, miejmy nadzieję ty mój wariacie. –odparła El i usiadła na wielkiej drewnianej kłodzie koło swojego chłopaka.
Ja zrobiłam to samo, tylko, że koło Harrego. Chłopak objął mnie w pasie. Czułam, że to właśnie moje miejsce.
-DAWAĆ KIEŁBASĘ! –wrzasnął Niall.
Wszyscy wybuchliśmy śmiechem.
-Już idę, tylko nas nie pozabijaj.. –powiedział Liam do swojego przyjaciela.
Kiedy kiełbaska była już nadziana na naostrzone patyki i piekła się nad ogniskiem moja oczywiście wpadła mi do płomieni.
-Czemu moja?! No eeeeeeeeej! –powiedziałam z żalem do kiełbaski.
-Hhahahahh, masz tu jeszcze jedną! –Liam podał mi.
-Yayyy! Dziękować!

Kiedy moje kiełbaska kochana była już przeze mnie zjedzona, jak i przez resztę towarzystwa, chłopcy zaczęli się wydurniać.
-Harry! Czemuż ty jesteś Harry? –spytał Lou mojego chłopaka klękając przy nim.
-Co za blask strzelił tam z okna! Ono jest wschodem, a Lou słońcem.
Zaczęliśmy się śmiać.
-Idę po bluzę, zaraz wracam wy moje Romea i Julie. –uśmiechnęłam się.
Weszłam do domku i z komody wyciągnęłam moją ulubioną, fioletowo bluzę Harrego. Kiedy ją brałam z jej kieszeni wypadła jakaś prostokątna karteczka, lub coś w tym rodzaju. Kiedy wzięłam tenże przedmiot do ręki i ujrzałam go, zamarłam…
______________________________________________

Wiem, głupia jestem.. Tracę czytelników, już w ogóle nikt nie czyta tego bloga, chce go usunąć i w ogóle dupny jest :<
Nie dodawałam rozdziału przez sprawy prywatne. Nie chce wam teraz opowiadać dokładnie czemu, po prostu no miałam wiele problemów, ale mniejsza o to. 
A więc, nie mam już w ogóle czytelników, jakiś 2 może zostało, ale to wszystko. 

Rozdział jest taki głupi, że nie potrafię tego opisać. I zgodzicie się z tym, bo taka jest prawda. 
Pisałam go dzisiaj cały dzień, i w domu i na dworze i naprawdę nie wiem co jest w nim nie tak, ale serio, całkowicie mi się nie podoba, jest taki bezsensu po prostu. 

Dziękuję za wejścia i za komentarze przede wszystkim i proszę o więcej, no chyba, że serio, nie mam czytelników, a to jest bardziej prawdopodobne. 

Przepraszam, że piszę jak jakiś snob, ale całkowicie nie umiem pisać i was przepraszam za wszystko :< 
Chce jak najlepiej i wychodzi łysa dupa.
Chce wam tylko oznajmić, że was uwielbiam i jeszcze raz przepraszam. 

Rozdział jest mega długi i serio, nie wiem jak to przeczytacie. 
PRZEPRASZAM! 
+dodawajcie do obserwowanych. 
Ola.