wtorek, 31 lipca 2012

XXIX RODZIAŁ


-A więc tak! Chłopcy, tutaj macie listę z zakupami. Ja z dziewczynami zajmę się wystrojem mieszkania.
-A czy możemy dokupić coś od siebie?
-Co masz na myśli? –spytałam.
-No wiesz, coś dla pełnoletnich.
-To już wasza sprawa. Tylko bądźcie przed 17, bo trzeba wszystko wyłożyć na stoły.
Wszyscy się rozeszli.
-Em, Zayn. –powiedziałam do wychodzącego chłopaka.
-Mmm? –podszedł do mnie.
-Otwórz dłoń, mam coś dla ciebie. –uśmiechnęłam się.
Mulat wykonał zadanie. Położyłam mu na rękę rulonik z pieniędzmi.
-Co to?
-Równe 70 funtów. Dziękuję za pożyczkę.
-Sam, nie przyjmę tego.. –chciał mi oddać.
-Podobno kto oddaje i zabiera ten się w piekle sponiewiera.
-Mi już to grozi, a chce cię mieć przy sobie. Naprawdę, weź to.
Usłyszeliśmy głośny klakson samochodu.
-RUSZAJ DUPĘ CZARNY! –krzyknął Lou.
-Widzę, że twoi kochani przyjaciele na ciebie czekają, to pa. –dałam mu buziaka w policzek i uciekłam.

-Ok, a więc tutaj będą stoły, chłopcy potem je przeniosą, a tutaj dekoracje. Kula na suficie już jest, kolorowe światła też. Jeszcze przekąski i będzie miodzik.
-Jeju Sam, ale musiałaś się napracować. –odparła Eleanor.
-Lubię to robić. –uśmiechnęłam się.
-I ci się to udaję.
Do mieszkania wtargnęli opakowani torbami chłopacy.
-JESTEŚMY!
-Kurde, ile tego? –spytała Misia. –Ach, no tak.. Niall z wami był..
Wszyscy wybuchli śmiechem.
-Mhm, też cię kocham. –powiedział blondasek.
-Macie tutaj wszystko, a my pójdziemy po butelki.
-Chłopcy, czekajcie! –krzyknęłam. –Trzeba przestawić jeszcze stoły..
-Jak?
-A wiec ten na prawo, tamten przy ścianie, a ten na lewo. Teraz. –puściłam im oczko.
-Dobra, trunki muszą poczekać.
Płeć przeciwna wzięła się do roboty, a ja zaniosłam część zakupów do kuchni. Usiadłam przy stole i wykręciłam numer Henrego.
-Sam! –krzyknął do słuchawki.
-Henry!
-Sam!
-Henry!
-Sam!
-Henry!
-Sam!
-Henry!
-Sam!
-Sam! –zmyliłam go.
-Henry!
-Ha! Dałeś się złapać!
-Osz ty! –zaśmiał się. –A co się stało, że do mnie dzwonisz? Czyżby nie miał kto podwieźć cię do szkoły?
-Nie brzydalu! Jesteś w domu?
-Mhm, a więc chcesz mi złożyć wizytę..
-Nie Henry, chce cię zaprosić na imprezę.
-Uoaa. To zmienia kolej rzeczy! Jaka, gdzie?!
-Wyluzuj stara! Bądź o 18 przed budynkiem gdzie jest mieszkanie Lou, ok?
-Okej, to do zobaczenia stary!
-Pa!
Rozłączyłam się. Podniosłam moją dupę i zaczęłam wypakowywać zakupy.
-Po co im tylko owoców? Przecież nikt nie będzie ich jadł… -powiedziałam do siebie.
-Ja lubię owoce. –silne dłonie objęły mnie w talii od tyłu.
-Tak wiem, ty umięśniony chudzielcu. –obróciłam się do mulata. –Gustowna kurteczka. –pogłaskałam ją.
-Chodź, mam co dla ciebie. –pociągnął mnie za rękę.
Zaprowadził mnie do swojego pokoju, a kiedy już tam weszliśmy zamknął drzwi.
-Zayn, okno jest baaardzo blisko. –wskazałam na nie palcem.
Mulat uśmiechnął się.
-Usiądziesz na kanapie?
-Dobra. –nie spuszczałam z niego wzroku.
Posadziłam się na sofie.
-A więc..
-Chwila. –poszedł do swojej garderoby.
Kiedy z niej wrócił trzymał w ręku kremowe pudełko z kokardką.
-To dla ciebie. –uśmiechnął się.
-Zayn, ale ja…
-Rozpakuj.
Wzięłam prezent do dłoni i zaczęłam odwiązywać czerwoną wstążkę. Kiedy go otworzyłam zobaczyłam jakiś czarny materiał..
-Zayn…
-Wyjmij proszę.
Wyciągnęłam z wnętrza prześliczną sukienkę wysadzaną srebrnymi ćwiekami na ramionach. Uśmiechnęłam się i popatrzyłam na chłopaka.
-To na pewno nie kosztowało te 70 funtów, które ci oddałam, Zayn, czemu…
-Chciałbym żebyś założyła ją na imprezę.
-Jeszcze jej nie przyjęłam.
-Przykro mi, ale w sklepie nie przyjmują zwrotów…
-Tobie nie przyjmą? Takiemu przystojniakowi?
-Nawet takiemu. –uśmiechnął się.
-Ale wiesz, zawsze możesz ją założyć. Jest taka bardzo w twoim stylu.. No wiesz, czarny kolor, ćwieki…
-Aż takim chudzielcem jak ty nie jestem.
-Dziękuję ci. –przytuliłam go. –Naprawdę strasznie ci dziękuję.
-Nie ma za co kochanie.
-A teraz wróćmy na dół… Jest jeszcze tyle rzeczy do zrobienia. –położyłam ubranie na sofie.
Zeszliśmy po schodach. Stoły były ułożone tak jak chciałam. Chłopcy znosili alkohol, napoje i jakieś inne butelki.
-Dobra, to ja idę do kuchni wszystko rozpakować. Która godzina?
-17.20 –odpowiedział Niall.
-Dzięki Nialluś! –weszłam do pomieszczenia z jedzeniem.
Zaczęłam wszystko przygotowywać i znosić na stoły.
-CHŁOPACY! Czemu za każdym razem kiedy przychodzę jest tego o połowę mniej?!
Zaczęli się śmiać.
-Jak jeszcze raz takie coś zauważę to nie ręczę za siebie!

Przed 18 wyszłam po Henrego.
-Siema, siema! –powiedział do mnie chłopak i poczochrał po włosach.
-Bubku! Nie trzep mnie! –zrobiłam to samo.
Zaczął ode mnie uciekać. Rzuciłam mu się na barana.
-Tęskniłam za tobą. –wtuliłam się w jego plecy.
-Ja za tobą też. –zaśmiał się. –To co… Pojutrze szkoła. Impreza na zakończenie wakacji?
-Mhm, to był pomysł Lou.
-Pewnie będzie sporo ludzi.
-Wiem, że ty będziesz i z tego się najbardziej cieszę. –zeskoczyłam z jego kręgosłupa.
Wtuliłam się w niego.
-Wiesz co Henry…
-Słucham?
-Kocham cię debilu. –zaczęłam go gilgotać.
-Aa! Przestań! Ludzie patrzą!
-Ajj tam! To miłość Hitlerze!
Zaczęliśmy się wygłupiać.
-Uff! Koniec! –uśmiechnęłam się.
-Właśnie tego mi brakowało głupku. –złapał moją talię i okręcił naokoło.
-Mi też, a teraz chodź, bo zostało 20 minut do imprezy. –pociągnąłem go za rękę.
-W co się ubierasz?
-Zobaczysz. –puściłam uśmieszek. –Jeszcze musze się wykąpać.. Posiedzisz z chłopakami, co?
-A będzie tam ten skur… -spojrzałam na niego. –Umm, Harry?
-Nie jestem tego pewna, ale nie zdziw się jak będzie w towarzystwie blondyny, niejakiej Amber.
Automatycznie się zatrzymał.
-Że co kurwa?!
-Henry, chodź no! To już przeszłość bubku! –poszliśmy do mieszkania.

-Siema! –wtargnęłam do domu z Henrym pod rękę.
Zastałam tam już chyba moją całą paczkę w komplecie. Wszyscy byli już gotowi i wystrojeni do imprezy.
-To ta kurwa? –spytał Henry patrząc na blond dziewczynę.
-Henry! To też człowiek. Nie przezywaj jej.
-Ale…
-Ale to był wybór Harrego. –uśmiechnęłam się. –Okej, ja idę się wykąpać i ubrać! –poszłam na górę.
Kiedy chciałam wejść do łazienki była zajęta. Po chwili otworzyły się drzwi.
-Ach, ty jeszcze nie gotowa. –powiedział Zayn.
-Niestety, byłam po Henrego…
-A! Ten blondyn taki?
-Mhm. A teraz wypierdzielaj z tej łazienki Zaynuś! –zaśmiałam się.
-No już, już. Zostało niecałe 10 minut do imprezy. Pośpiesz się.
-Lubię się spóźniać. –puściłam mu oczko i zamknęłam drzwi.
Zdjęłam moje wszystkie ubrania i weszłam pod prysznic. Kiedy z niego wychodziłam słyszałam już muzykę, dużo hałasów i szumu. Fakt, od 10 minut powinnam być na imprezie, a jeszcze trzeba wysuszyć włosy. Szybko włączyłam suszarkę, rozczesałam loki i zaczęłam wymachiwać nią wokół mojej głowy.

-Kurde! Kurde! Kurde! Już jestem 30 minut spóźniona! –krzyczałam do siebie.
Byłam cały czas w łazience. W końcu doprowadziłam włosy do ładu i nałożyłam delikatny makijaż.
-Gdzie ja mam tą sukienkę?! –zaczęłam jej szukać. –Kuźwa! U Zayna!
Obwinęłam się ręcznikiem i otworzyłam drzwi. Teren był czysty.. Szybko przemknęłam do sypialni mulata. Na szczęście była pusta. Wzięłam sukienkę w rękę i uciekłam do swojego pokoju. Włożyłam czarną bieliznę i kieckę. Sięgała ona do połowy ud i była dość obcisła. Do tego dobrałam czarne, wysokie szpilki i w końcu byłam gotowa! No i spóźniona 45 minut oczywiście…
-Ok! Jesteś Sam, tak? Masz zejść po tych schodach i się na nich nie wypieprzyć. –oznajmiłam sobie.
Zrobiłam ostatnie poprawki i zatrzymałam się na szczycie schodów. Na dole była masa ludzi, których twarze zostały skierowane na mnie.
„No to jedziemy!” –powiedziałam w duchu.
Rozpoczęłam schodzenie. Czułam się strasznie niepewnie… Nigdy nie lubiłam być w centrum uwagi. Kiedy dotrwałam do ostatniego schodka rozległo się pełno gwizdów i męskich komplementów. Na wszystkie odpowiadałam uśmiechem. Podeszłam do barku z napojami. Ktoś zaszedł mnie od tyłu.
-Coś mi się zdaję, że jesteś jedyną osobą na tej imprezie wyglądającą lepiej ode mnie. –mulat szepnął mi do ucha.
-Zayn, przestań. –zaśmiałam się.
- I także Coś mi się zdaję, że chyba będę dzisiaj o ciebie bardzo zazdrosny.
-Zayn! Zaraz twój występ… -krzyknął jakiś męski głos.
-Emm..? –zrobiłam pytający wzrok.
-Muszę lecieć, niedługo wrócę. –zginął w tłumie tych wszystkich ludzi.
-W końcu jesteś wolna, już się bałem, że cię nigdy nie zostawi… -usłyszałam kogoś głos.
Ujrzałam przed sobą wysokiego blondyna.
-A ty jesteś…?
-Ach! Jestem Daniel. –uśmiechnął się.
-I przyszedłeś tutaj, bo…?
-Bo chciałem postawić ci drinka. Po prostu od kiedy zobaczyłem cię na tych schodach to wiedziałem, że musisz się ze mną napić. –podał mi szklankę z alkoholem.
-Ja nie.. Nie powinnam.
-Dawaj, to tylko jeden! Od razu lepiej się poczujesz.
Wzięłam do ręki szklane naczynie.
-A co mi tam!

-A przed wami DJ MAAAALIIIIK!
Wszyscy zaczęli klaskać, drzeć się i piszczeć. Rozległa się muzyka i Zayn zaczął dj-jować. Ludzie tańczli w rytm muzyki, a ja razem z nimi.
-DJ MALIK! YEAAAAAAH! –darłam się popijając drinka.
Kiedy Zayn w końcu skończył swój popis rozległ się wielki aplauz dla wykonawcy. Podeszłam do baru i tym razem napiłam się samego soku.
-I jak się podobało? –objął mnie ramieniem. 
-A nie słyszałeś moich krzyków zachwytu? –uśmiechnęłam się.
-Oczywiście, że słyszałem…
-Dałeś świetny popis przed tymi wszystkimi dziewczynami mizdrzącymi się do ciebie. Były w siódmym niebie. –zaśmiałam się.
-Uoa, czyżby zazdrosna? 
-Nie, ja po prostu mówię jak było. Spójrz się jak do ciebie wzdychają. –wskazałam na żeńską grupkę nieopodal. –I do tego są naprawdę śliczne.
-Dla mnie nie ma innych, jest tylko jedna. Właśnie ją obejmuję.
-To może z nią zatańczysz? –pociągnęłam go na parkiet.
Rozległ się remix piosenki Kid Cudi – Pursuit of Happines. Zaczęłam jak to się mówi.. Wywijać tyłeczkiem tuż przed chłopakiem. Zayn podążał za moimi ruchami i ciągle się śmiał.
-Je, Je, Je, Je, Je, Je…. –zaczęłam śpiewać słowa piosenki.
Kiedy doszliśmy do refrenu podskakiwałam z ręką w górze tak jak inni. Potem obeszłam mulata wokoło dotykając go opuszkami palców i złapałam za dłonie. Kołysaliśmy się, a kiedy muzyka przyśpieszyła podskoczyliśmy i reszta piosenki polegała na jej śpiewaniu i wygłupianiu się.
-No, no, no… Nie wiedziałem, że potrafisz tak ostro tańczyć. Zawsze myślałem, że jesteś grzeczną dziewczynką. –usiedliśmy na jakieś kanapie.
-Ach, to się myliłeś. –szepnęłam mu do ucha i zaczęłam muskać je moimi wargami.
Ktoś podał nam drinka. Wypiłam go.
-Szaleństwo? –spytał się mnie mulat.
-Dzisiaj daję na całego, kochanie.
Wstałam i podeszłam do Henrego, którego zobaczyłam w tłumie.
-Sam! Szukałem się! Wyglądasz niesamowicie! Serio, nie wiedziałem, że…
Wyciągnęłam go na parkiet.
-Ach, więc tak pogrywasz… -zaczął mną wywijać na prawo i lewo.
Potańczyliśmy połowę piosenki z innymi partnerami. Natknęłam się na przystojnego chłopaka z brązową grzywą.
-Strasznie mnie podniecasz. –powiedział do mnie.
Uśmiechnęłam się do niego i wróciłam do Henrego.
-Czemu zwiałaś od tego chłopaka? –spytał głośno.
-Nie lubię podniecać moich partnerów. -zaśmialiśmy się.
-No, no, masz tempo Sam!
Skończyła się muzyka.
-Od kiedy jesteś taka pewna siebie?
-Po prostu, mam już 17 lat, niedługo kończę 18… Muszę korzystać z życia. –uśmiechnęłam się.
-Właśnie taką Sam uwielbiam!
-Czy mogę prosić? –spytał się mnie Zayn.
-Oczywiście. –złapałam jego dłoń.
Weszliśmy na środek parkietu. Znaleźliśmy się obok Harrego i Amber. Tak bardzo nie chciałam go spotkać… Ktoś zaczął się drzeć „WOLNA, WOLNA!”. Po chwili rozległa się TA piosenka. Zamurowało mnie. To była NASZA piosenka… Moja i Harrego. Adele – Promise this. Jednak nie dałam tego po sobie poznać… Wiedziałam, że mój były chłopak się na mnie patrzy, czułam to i raz napotkałam na jego oczy. Zayn obejmował mnie mocno w talii. Byłam blisko niego i czułam się całkiem dobrze… Nawet odzyskałam pewność siebie, tą, co kiedyś. Przywarłam jeszcze mocniej do niego i spojrzałam mu głęboko w oczy. Czasem spoglądałam na Harrego, który obściskiwał się z blondyną w obcisłej, różowej sukience. Czemu on ją wybrał? Nie! Teraz tańczysz z Zaynem i nie zepsuj tego, nie myśl o tym.

Po kilkunastu tańcach z napotkanymi po drodze chłopakami padnięta udałam się na górę. Musiałaś pójść do łazienki. Na moje szczęście była wolna. Całe piętro wypełnione było ludźmi, którzy naprawdę dobrze czuli się w swoim towarzystwie… Czyli obmacywanko, całuski, ostre pocałunki, pieszczoty, śmiechy i naprawdę narąbani ludzie. Weszłam do ubikacji i obmyłam zimną wodą twarz. Też byłam już trochę wstawiona, ale starałam się tego nie pokazywać. Wyszłam z ubikacji i kierowałam do schodów. Ujrzałam tam Amber opierającą się o poręcz i namiętnie całującego ją Harrego.
-Kurwa! –powiedziałam do siebie cicho.
Schowałam się za ścianą, tak aby mnie nie zauważyli… Chłopak przycisnął się do dziewczyny jak kuźwa dżdżownica do dżdżownicy kiedy się krzyżują. Byłam strasznie wściekła… Kiedy się od siebie oderwali zeszli na dół. Dokładnie z góry widziałam gdzie ustali. Obok Zayna i zaczęli z nim rozmawiać. Szybko zeszłam na dół, przepchnęłam przez tłum i byłam coraz bliżej mulata.

*Zayn*
Zobaczyłem zbliżającą się do nas Sam. Dziwnie się do nas uśmiechała.
-No Hej Sam, co tam u cie… -nie dokończyłem.
Dziewczyna dosłownie się na mnie rzuciła i zaczęła łapczywie całować, tak, że aż poleciałem na ścianę. Harry patrzył się na to z piorunującym wzrokiem. Wziąłem ją za rękę i pociągnęłam w puste od ludzi miejsce.
-Sam, co ty…?
Jednak ta znowu zaczęła muskać moje wargi. Udałem się z nią do jednego z pokoi. Rzuciłem ją na kanapę. Teraz ja przejąłem nad nią kontrolę.

Tym razem mulat namiętnie mnie całował i delikatnie jeździł dłońmi wzdłuż moich ud. Zdjął swoją marynarkę, koszulkę, a potem podciągnął moją sukienkę do góry. Szybko podniosłam się z miejsca i usiadłam na fotelu, który stał obok. Westchnęłam.
-Zayn.. Ja, nie potrafię.. Nie jestem gotowa.. Kurde! –złapałam się za głowę.
-To moja wina. Ty tylko mnie pocałowałaś, a ja pomyślałem sobie coś stanowczo większego.
-Nie! Ja też o tym myślałam… Tylko, że kiedy ty starasz się ściągnąć ze mnie jakoś rzecz pojawia się jakaś blokada, nie potrafię ci wyjaśnić…
-Rozumiem Sam, przepraszam.
-Zayn, proszę, nie rób tego… -usiadłam obok niego. –To ja przepraszam.
-To może wrócimy na imprezę i udamy, że było tak jak wcześniej?
-Jesteś kochany, naprawdę. –przytuliłam go.
Pocałował mnie.
Ale to mogę robić?
-Kiedy tylko chcesz. –uśmiechnęłam się.
Wróciliśmy do tych wszystkich ludzi. Poszłam po drinka. Piłam jeden za drugim. To z Henrym, to z Danielle, to z Eleanor, to z Lou… Po prostu, świetnie się bawiłam.
-Jesteś już nieźle narąbana, Sam. –powiedział do mnie Harry.
-To co, może mnie przelecisz? –odwróciłam się do niego plecami. –Spierdalaj. –powiedziałam stanowczo. –Zapierdzielaj swojej różowiutkiej blondyny. –odeszłam stamtąd.
Ktoś podał mi kolejnego drinka i po nim to już naprawdę nie wiedziałam co robię. Idąc pośród tłumu dowiedziałam się, że chłopacy organizują sobie zabawę Fruit Ninja na stołach. Ach, więc o to były im te wszystkie owoce… Czym prędzej podleciałam do płci przeciwnej i wdrapałam do nich na blat. Początkowo tańczyłam jak jakaś porąbana z napotkanymi mężczyznami, a potem kilka razy przecięłam w powietrzu a to arbuza, a to jabłko, pomarańcze…
-A TERAZ ORGANIZUJEMY KONKURS TANECZNY! –powiedział jakiś trzeźwy facio. –KTOŚ CHĘTNY?!
Jednym odruchem podniosłam rękę. Kuźwa, co ja odstawiam?!
-JA! ZNACZY NIE… -szybko ją opuściłam.
-Zgłosiłaś się, zapraszam na matę, Sam. –wskazał palcem na przedmiot.
Poszłam tam i ustałam na prostokącie. To się wpakowałam…
-JESZCZE KTOŚ CHĘTNY?
-Ja! –powiedział znajomy mi głos.
Ustała obok mnie.
-No to nie mam szans.. –powiedziałam do Danielle.
Rozległa się muzyka.

*Harry*
Stałem i byłem wpatrzony na Sam. Wyglądała bosko. Ta sukienka idealnie podkreślała jej szczupłą talię, pupę i zgrabne nogi. Miałem w tym momencie ochotę objąć ją i pocałować. Wykonywała połowę ruchów, które ukazały się na telewizorze, bo resztę albo myliła, albo wybuchała niekontrolowanym śmiechem razem z Danielle. Była nieźle upita… Moja mała Sam.
-Kto to jest? –spytał się mnie jakiś chłopak.
-Która?
-Ta w czarnych..
-Nazywa się Sam.
-Jest taka seksowna! Kurwa! I ta jej burza loków…
-I jest moja.
-Że jak? Widziałem jak całowała się z tym.. ciemnym.
-To tylko dla zmyłki. –podszedłem bliżej niej. 
Spojrzała się na mnie, a ja zrobiłam jeden z tych uśmiechów, które uwielbiała. Straciła kontrolę nad swoimi ruchami i poleciała w dół. Szybko złapałam ją w swoje ramiona.
-Lecisz na mnie kotku? –spytałem się jej i przycisnąłem do siebie.
Zacząłem kierować się na górę.
-Hahhaa, nie mam zamiora z tabą gedać.. –odparła myląc prawie wszystkie słowa.
-Czyżby? To mam cię upuścić?
-Zaniaś mnie do Zaynusia. –powiedziała piorunując mnie wzrokiem.
Jakoś dziwnie zrobiła mi się w sercu.
-To ty i on… Wy, jesteście razem?
-Nie twój zasrany interes. –tym razem nie pomyliła się w słownictwie. –CHCE DO ZAYNA! –zaczęła się wyrywać.
-No już.. Spokojnie. –zaniosłem ją do niego.
-Co jest? –spytał.
-Hej Zayn! Kocham cię, wiesz? –wyciągnęła do niego ręce.
-Ja ciebie też. –uśmiechnął się. –O co jej chodzi? –powiedział do mnie cicho.
-Chciała żebym ją do ciebie przyprowadził.
-Bo ja tabie ufon, wisz?
-Wim, wim Sami. –wziął ją ode mnie.
-A pocałujesz mnie? –spytała.
-Na górze kochanie. –uśmiechnął się do niej.
Uciekłem stamtą. Jak najdalej. Jak mogłem to wszystko tak spieprzyć?! Jak mogłem ją stracić?!

*Zayn*
Zacząłem prowadzić ją na górę.
-Hahahhaah, a wisz, że ty wyględarz jak tap madl kurdu?!
Zaśmiałem się.
-Tak Sami, wim, wim kochana. –przytuliłam ją mocniej.
-Ale toki zawadewy madl.
Potem tylko zaczęła chichotać i wygadywać głupoty, że zjadł ją miś koala. Jej pokój był zajęty, więc musiałem zanieść ją do swojego. Ułożyłem dziewczynę na łóżku i przykryłem kocem.
-Przebierz mnie. –uśmiechnęła się cwaniacko.
-Wedle twojej prośby.
Wziąłem moją ulubioną koszulkę z garderoby i do niej podszedłem. Zdjąłem jej sukienkę. Została w samej koronkowej bieliźnie. Jak ja kochałem jej ciało… Matka natura obdarzyła ją niesamowitą figurą. Włożyłem na nią bluzkę, a ona zdjęła stanik i rzuciła go na ziemię. Potem przykryłem ją kołdrą.
-Zuan.
Zaśmiałem się w duchu.
-Słucham?
-Śpiaj tutaj maj madl. –powiedziała po czym wyciągnęła do mnie swoją dłoń.
Ułożyłem się koło dziewczyny. Ona tylko wtuliła się w mój tors, a ja pocałowałem ją w czubek głowy.
-Dobranoc moja pijaczyno. –powiedziałem.
Zasnęła.

Otworzyłam oczy, leżałam na brzuchu Zayna. Próbowałam się podnieść, jednak ból głowy wygrał… Runęłam z powrotem na chłopaka.
-Ałłł… -jęknął mulat.
-Ałł to chyba dla mnie. Moja głowa! –złapałam się za nią.
-Kac? –uśmiechnął się.
-Po czym?! Po tych sokach owocowych?
-Z alkoholem, Sami. –pogłaskał mnie po włosach.
-O kurde… Byłam ostro pijana?
-Już nie pamiętasz?
-Co zrobiłam?
-No wiesz… Pocałowałaś mnie na oczach wszystkich, potem zaczęłaś  na stole z jakimiś chłopakami i na macie jak jakaś szalona, co chwilę wybuchając śmiechem, poza tym, hmm.. Dużo krzyczałaś i się wygłupiałaś..
-Zayn, zabiję siebie. –przetarłam oczy. –Czemu jestem w twojej koszulce?
-Ach, kazałaś żebym cię przebrał.
-Ja? –wskazałam palcem na siebie. –Ja?!
-Tak, ty. Spokojnie, sama ściągnęłaś z siebie stanik… Nie patrzyłem.
-Uff, już się bałam, że jesteś jakimś pedofilem.. Która godzina?
-Emm, dochodzi 10.
-Moja głowa! Ja nie mogę… Nie wiem jak jutro pójdę do tego cholernego college. Henry żyję?
-Chyba tak, jeszcze wczoraj z nim gadałem.
-Pomóż mi wstać. –wyciągnęłam do niego ręce.
-Tak jak wczoraj. –zaśmiał się i podniósł z materaca.
-Co? Jak wczoraj? Zayn! –podał mi swoje dłonie.
Powstałam.
-Ałł, teraz uważaj..
-Ale na co?
Runęłam na chłopaka.
-Głowa! Mam dość.. Chce pić. I jeść. Zanieś mnie na dół.
-Wedle twojego życzenia.
Przerzucił mnie przez ramię.
-Co?! Ej! Ja nie mówiłam poważnie..
-Ale tak to brzmiało. –otworzył drzwi i poszedł na dół. –Ale mam widok. Prosto na twoją pupę.
-Zayn! –wychyliłam się bardziej do tyłu i klepnęłam go w jego dupę. –A jaki ja mam dotyk.
Wybuchnął śmiechem. Zeszliśmy na dół, do kuchni. Chłopak w końcu postawił mnie na miejsce. Przy stole siedział samotny Harry grzebiąc widelcem w talerzu. 
-Co? Amberce znudziło już się twoje towarzystwo? –puściłam mu sztuczny uśmiech.
-Sam, możemy pogadać? –lokowaty spytał się spokojnie.
Wybuchłam śmiechem.
-Chyba sobie śnisz chłopaczku. Zayn, to co robimy do jedzenia? –podeszłam do niego i objęłam w talii.
-Em.. Kanapki? Niestety zawartość lodówki tylko na to pozwala.
-Ekhm.. Zrobiłabym jajecznicę, ale ktoś użył wszystkich jajek do swojej.
-Chcesz, mogę cię nakarmić. –pokazał widelec.
-Wsadź go sobie gdzieś.
-To może ja zostawię was samych? –spytał Zayn.
-Tak, to będzie dobry pomysł. –odparł Harry.
-Ee, nie? Zayn, zostań. Zrobimy wyśmienite śniadanie!
Wyjęłam z szafki chleb i rozłożyłam wszystkie kromki na stole.
-Zjesz wszystkie? –zadał pytanie mulat.
-Jasne, że nie. Ale przecież w pokojach są goście.. Im też przydałoby się coś przygotować.
-Ja jestem na przykład gościem. –odezwał się mój były.
-Zayn, ty robisz dla chłopaków, ja dla dziewczyn. –wyjęłam z lodówki pozostałe składniki.
-Ale ty dotykałaś tego z czego będą robione te kanapki. –odparł radośnie lokowaty.
-Harry! Wypieprzaj stąd, okej? Mam już dość tych twoich docinków i ogólnie ciebie! Nie rozumiem jak mogłam z tobą być, a tym bardziej rozmawiać jak z normalnym człowiekiem! Zapamiętaj sobie, że w moich oczach jesteś zwykłym zadumanym w sobie dzieciakiem i naprawdę gdybym tylko mogła cofnęłabym ten czas, kiedy byliśmy razem!
-Och, czyżby?! Z tego co wiesz, było nam razem dobrze!
-Ha ha ha! Może tobie.. Wykorzystywałeś mnie jak bym była nikim, a potem na końcu zdradziłeś!
-To ja może wyjdę. –wtrącił się Zayn.
-Idź jakbyś mógł! –powiedział stanowczo Harry.
-ZAYN! ZOSTAŃ! –krzyknęłam.
-Sam, przepraszam, ale chyba czas żebyście pogadali. –pocałował mnie w czoło i tak po prostu poszedł.
-I co? Czujesz tą satysfakcje, że coś poszło po twojej myśli?! Z kim ja w ogóle byłam? Jak mogłam budzić się z uśmiechem na twarzy, że mam takiego chłopaka jak ty… Jest z ciebie zwykła, narcystyczna świnia!
-A ty to idealna, co? Dopiero co zerwaliśmy, a już znalazłaś sobie innego.
-Kurwa! Zabierzcie mnie stąd! –wrzasnęłam. –A ty co, święty?!
-Ja jestem chłopakiem!
-I co z tego, więc myślisz, że możesz zdradzać swoją dziewczynę z każdą inną napotkaną?! A potem stawiasz tej cierpiącej jakieś ultimatum i gadasz, że będzie tego żałowała. Jesteś pojebany człowieku!
-Się odezwała kurde! I tak w ogóle po co specjalnie pocałowałaś na moich oczach Zayna, co?
-Hhahahaha, specjalnie?! A może ja kurwa coś do niego czuję, ale przepraszam, wrogom się nie zwierzam. –puściłam mu sztuczny uśmiech.
Zaczęłam kierować się do wyjścia, ale Harry złapał mnie za ramię i przyciągnął do siebie.
-Pocałuj mnie, jeśli jeszcze coś mnie czujesz. –spojrzał mi głęboko o oczy.
-Takie gierki na mnie nie działają, a po drugie, masz dziewczynę! Jest z ciebie zwykły niewdzięcznik. –wyrwałam się z jego objęć. –Jak możesz to robić?! Myślisz, że ją zaliczyłeś i to już koniec? Ochh! Nie mogę na ciebie patrzeć, jesteś podłym dupkiem, który myśli, ze jest pępkiem świata, ale nie Harry, nie jesteś, nie byłeś i nigdy nie będziesz kurwa! Bo w oczach tych, którzy cię znają jesteś nikim. A te wszystkie blondyny lecą tylko na twój wygląd, sławę i kasę!
-Z tego co wiem, to ty też jesteś blondynką.
-Tak, jestem. I też leciałam na twoją kasę, wiesz? Co, zdziwiony?
-Czemu kłamiesz? Czemu to robisz?!
-Nie wiesz tego czy kłamię, bo ty nic o mnie nie wiesz!
-Wiem o tobie więcej nić się tego spodziewasz, Sam.
-Uoaa, no tak! Wynająłeś FBI żeby mnie sprawdzili? –skrzyżowałam dłonie.
Zaśmiał się.
-Wiem, że kiedy kłamiesz marszczysz delikatnie nosek. Że kiedy się boisz to tulisz się do pluszaka, co początkowo wydawało mi się trochę dziwne, ale za to także cię pokochałem. Wiem o tobie też, że pomimo tego, że zgrywasz taką twardzielkę, która uwielbia horrory i niczego się nie boi to we wnętrzu jesteś wrażliwą dziewczyną.. Wiem, że najbardziej uwielbiasz czerwone żelki, a resztą gardzisz i wyrzucasz przy każdej napotkanej sytuacji, że kochasz rysować, że…
-Daj już spokój, dobra?! Czemu mi to zrobiłeś? Czemu okazałeś się takim dupkiem, co? Czemu nie liczyłeś się z moimi uczuciami?
Nie odpowiadał.
-Co, nagle zaniemówiłeś? Nie wiesz co czułam, bo nigdy nie zostałeś potraktowany w taki sposób. I to jest dowód na to, że wielki Harry Styles nic nie wie o ludziach, a w tym także o takiej Sam, która uważa się za równą z innymi, nie tak jak pewien chłopak w kręconych włosach. –otworzyłam drzwi.
-Czułem się tak.
-Tak, czyli jak? Czułeś się jak poniżony debil, który myślał, że zawsze będzie idealnie? Bo właśnie ja tak się czułam. Byłam wtedy dla siebie nikim, rozumiesz? –zaczęły lecieć mi łzy. –A najgorsze było to, że obwiniałam siebie, SIEBIE! Myślałam, że nie dawałam ci tego, co inne, że to ja zrobiłam coś nie tak, a tak naprawdę to gówno prawda. I w końcu to zrozumiałam. I wiesz co? Cieszę się, że w końcu przejrzałam na oczy i zobaczyłam jaki jesteś naprawdę! Teraz wiem, że…
W tym momencie chłopak mocno mnie przytulił. Początkowo nie sprzeciwiałam się, ale zrozumiałam, że robię błąd. Wyrwałam się.
-To twoje sztuczki na okiełznanie dziewczyny? Więc stosuj je na innych, na przykład na tej swojej Amber. Masz rację wiesz? Kiedy byliśmy razem ty po prostu udawałeś. Każdy dzień z tobą był tylko głupią grą aktorską, w którą wierzyłam.. Byłam naiwna, ale jak to się mówi, nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Teraz wiem jaka jestem. I zapewniam cię, że nic, ale to nic do ciebie już nie czuję, więc daruj to sobie. –wyszłam z kuchni trzaskając drzwiami.
Pobiegłam na górę. Do pokoju Zayna. Nie zważając na chłopaka rzuciłam się na łóżko, a głowę wtuliłam w poduszkę.
-Sam. –pogłaskał mnie po plecach.
-Dlaczego on musi wszystko zepsuć?! Dlaczego on musi taki być? –zaczęłam płakać.
-Sam i co ja mam ci powiedzieć? Harry już taki jest.
-Ale to boli, wiesz? Ja naprawdę nie chce go co chwilę przezywać, krzyczeć i bluźnić kiedy z nim gadam, ale on zawsze do tego doprowadza… Myśli, że może mi rozkazać co mam robić, kiedy pójść, kiedy przyjść… Niech sobie wykorzystuję tą blondynę! A nie mnie! Ja na to już nie pozwolę.
-A czy nie wydaję ci się, że dzięki ej całej sytuacji z Harrym dorosłaś?
-Co masz na myśli?
-Sam, nie widzisz tego? Nie jesteś już tą zwariowaną dziewczyną co kiedyś.. Ty, stajesz się niezależną kobietą, która wiem, że sobie poradzi w przyszłości. Jesteś silna, a to najważniejsze… Wiem też, że wszyscy chłopacy, których spotkasz będą do ciebie lgnąć, ponieważ po pierwsze jesteś naprawdę zjawiskowo piękną kobietą, a do tego pewną siebie. W końcu zaczęłaś siebie doceniać, w końcu odnalazłaś siebie w tym mętliku myśli. Dojrzałaś.
Odkleiłam moją twarz od poduszki i usiadłam. Zayn przetarł moje łzy na policzkach.
-Nie płacz, Sam. Masz prawo denerwować się na Harrego, ale pamiętaj, że dzięki niemu teraz taka jesteś.
-Czyli to dobrze? –spytałam jeszcze szlochając.
-Oczywiście, że dobrze. Nawet świetnie. Twoje pewne cechy charakteru dojrzały. Ty sama w sobie dojrzałaś i to czyni cię wyjątkową.
-Wiesz co Zayn? Nie muszę zawsze być dla innych, czas zadbać o siebie. Czasem trzeba pobyć egoistką.
-Dokładnie.
-Dziękuję, naprawdę z całego mojego egoistycznego serca ci dziękuję.
Zaśmiał się. Potem go przytuliłam.
-No i kurde dalej chce mi się jeść i pić! MOJA GŁOWA!

-TATA! –rzuciłam się na niego. –Ale tęskniłam, kurde! BOGDAN!
-Hej córeczko! –przytulił mnie mocno. –My też tęskniliśmy.
-Jak tam było? Byliście na jakiś imprezkach? W ogóle opowiadać!
-No hmm… Praca, praca, praca.
-Cały czas?
-Kotku, kilka spotkań na dzień. Dopiero ostatniego dnia się wyrwaliśmy…
-Ach tam! Jakiś klub ze striptizem?
-Sam! –zaśmiali się oboje. –Nie, nie ze striptizem.
-Eee tam, to dupa. Byście sobie znaleźli jakieś kobiety. Miałabym komu pomagać wybierać dla nich prezenty.
Mój ojciec i Bogdan wymienili podejrzliwie spojrzenia.
-Nieważne. Mam prezenty!
-TAK! DAJ! –usiadłam szybko na kanapie.
Mój tatuś kochany wyjął ze swojej walizki 2 spore torebki prezentowe z flagą Ameryki.
-To dla ciebie, a to dla Danielle.
-Dziękuję tato. Danielle dam jutro. –uśmiechnęłam się. –Ja nie mogę! Jaka bluzka! Kurde! A torba.. Aaaa! Kocham cię! –pocałowałam go w policzek. –I ciebie też Bogdan! –zrobiłam to samo. –Swoją drogą, świetnie wyremontowane. –podniosłam się.
-Tak, mi też się podoba..
-I te schody! Takie kręcone! Achhh! –wyszczerzyłam się.
-Jak twoje włosy, kochanie. A jak tam było u Danielle?
-U kogo? A! U Danielle.. emm.. Świetnie, świetnie.
-Chcesz coś zjeść?
-Nie tato. Idę za godzinę z Henrym na lunch. –uśmiechnęłam się.
-Aha, ok. To co, teraz poleniuchujemy? Mam 2 dni wolnego!
-Tak! Tak! Tak! W końcu! –zaśmiałam się. –No to może jakiś film?
-A nie spóźnisz się na spotkanie?
-Nie, tato. Zawsze zostaje Bogdan. –puściłam mu uśmiech.
Ojciec włączył jakoś polską komedię. Nie była za fajna…
-Okej, idę, bo ta komedia… To pa! –wyszłam.
Włożyłam do uszu słuchawki i przechodziła właśnie przez park, kiedy ktoś zaciągnął mnie w ciemny obszar pośród drzew.
-Kurwa! Odwal się! –zaczęłam kopać i bić ciemną postać.
Dopiero potem zdałam sobie sprawę z kim mam do czynienia.
-Sory Harry, ale się śpieszę. Za 15 minut mam być w kawiarni. –chciałam odejść.
Chłopak złapał mnie za dłonie.
-Chce z tobą porozmawiać.
-Harry, nie! Nie rozumiesz tego? Nie mamy sobie nic do powiedzenia, wiec odpierdol się, dobrze? –wyrwałam ręce.
-Sam..
-Nie! Nie! Nie! Przestań o robić!
-Co robić?
-Przestań udawać, że jeszcze ci na mnie zależy, bo to nie jest fajne, wiesz? Już wystarczająco mnie zraniłeś, a teraz idź do swojej Amberki. Idź się z nią wyruchaj, masz czas chłopaczku. –poklepałam go po ramieniu.
-Kurwa, to ty przestań! –podniósł głos. –Czemu kiedy chce z tobą pogadać to zaraz mówisz żebym poleciał do Amber?
-Bo kurwa jesteś jej chłopakiem! Narzeczonym, mężem. Nie wiem jak jesteście blisko…
-Sam. –spojrzał się na mnie.
-NIE! –krzyknęłam i uciekłam jak najdalej od niego.

-Sami! Jak po wczorajszym? –spytał Henry, kiedy przysiadłam się do stolika.
-Ło boże. Masakra jakaś… Mam kaca jak nie wiem. Głowa mi pęka.
-Ale wyglądałaś niesamowicie! Serio… Zayn to szczęściarz.
-O czym ty mówisz?
-O waszym wczorajszym pocałunku.. Był ostry! Nie wiedziałem, że jesteście razem.
-Bo nie jesteśmy.
Chłopak spojrzał się na mnie pytającym wzrokiem.
-Byłam wtedy narąbana.. Nie wiedziałam co robię.
-A tak na serio?
-No upiłam się.
-Sam, widzę, że kłamiesz.
-Nie mów tak do mnie, bo nie kłamię!
-Dobra, nie drzyj się…
-Przepraszam Henry, ale już mam dość.
-Czego?
-Mojego ex.
-A co ci robi? Powiedz tylko słowo…
-Dobra, dobra, ty mój bohaterze. –uśmiechnęłam się.
-Sam, wiesz, że możesz mi wszystko powiedzieć, prawda?
-Tak Henry, wiem. Ale ja sama nie wiem co czuję. Jest Zayn i Harry…
-Zaraz, zaraz, mam przez to rozumieć, że ty do Harrego jeszcze…?
Przytaknęłam.
-SAM! NIE! NIE! NIE! Widziałaś co on ci zrobił?! WIDZIAŁAŚ TO?! Ty cierpiałaś, podczas gdy on zabawiał się z tą swoją lalunią!
-Tak Henry, ale…
-Nie ma żadnego ALE! Przykro mi Sam, ale ja nie wyrażam zgody na to żebyś do niego wróciła. Może masz swoje zdanie czy coś, ale stanowczo NIE!
-Czemu?
-Bo znowu ci to zrobi?! Dobrze wiesz, że z dnia na dzień jest coraz gorszy.
-Henry..
-Nie Sam. Nie gadajmy o tym! Znasz moje zdanie!
-Dobrze, nie gadajmy! To moje życie, moja sprawa i moje uczucia! I najlepiej wszyscy się ode mnie odpierdolcie! –wstałam z krzesła i wyszłam z kawiarni trzaskając drzwiami.

-Czego jeszcze ode mnie chcesz, co?! Czy wy nie możecie się raz na zawsze ode mnie odpierzyć?! –zaczęłam płakać.
-Sam… -położył rękę na moim ramieniu.
-A ty jako pierwszy w kolejce! Zostaw mnie, rozumiesz?! Zostaw! –szarpnęłam jego dłoń.
Złapał mnie za nią.
-Sam, ja wiem, że popełniłem wiele błędów, ale..
-Nie ma żadnego ale, rozumiesz?! Co, znudziła ci się tamta i teraz chcesz mnie przelecieć, bo zapomniałeś jak to jest, a potem znowu zdradzić? NIE! Już taka nie jestem!
-Ja…
-Znowu zaniemówiłeś? Ach! Świetnie.. A teraz przepraszam, ale muszę iść. –wyrwałam moją dłoń i poszłam przed siebie.

-Wiem już o twojej sprzeczce z Henrym. –powiedział Zayn w słuchawce telefonicznej.
-Ohooh! Staliście się przyjaciółmi? Więc zdradzicie mnie i kopniecie w dupę? –spytałam ironicznie.
-Ja chciałem żebyś była tylko egoistką, a nie wredną egoistką.
-Zayn, odpieprz się, okej?
-Nie, nie zrobię tego. Nawet jeśli będziesz mnie przezywać, bluźnić, rozłączać się, a nawet bić. Co jest?
-A co cię to obchodzi? W ogóle co was wszystkich obchodzi moje życie?! –krzyknęłam.
-Jesteśmy twoimi przyjaciółmi, chcemy twojego dobra do jasnej cholery! –podniósł głos.
-Nie, nie jesteście… To na pewno nie nazywa się przyjaźń.
-W moim przypadku nie, ale u Henrego tak. Nie rozumiem jak mogłaś go tak zranić.
-Ojej, nawet się sobie zwierzacie? Łohoooh. To poważniejsza sprawa.
A on tak po prostu się rozłączył. Leżałam na łóżku i patrzyłam w sufit. Co się ze mną dzieję? Czemu jestem taką suką w stosunku do moich przyjaciół, których prawdopodobnie już straciłam… Kilka minut później usłyszałam dzwonek do drzwi. Musiałam otworzyć, ponieważ nie było nikogo w domu.
-Chwila! –oznajmiłam schodząc po schodach.
Podeszłam do nich i pociągnęłam za klamkę. Kiedy go zobaczyłam od razu chwycił mnie za dłoń i zaciągnął w ciche miejsce w parku.
-Sam! Przestań, rozumiesz?! –krzyknął na mnie.
-Zayn…
-Nie! Teraz ja mówię i mi nie przerywaj! Nie rozumiem po co kazałem być ci egoistką, jeśli ty jesteś po prostu wredna! Tak Sam, dobrze słyszysz… Może i cię kocham, ale nie pozwolę żebyś zachowywała się jak te wszystkie blond laski dla których nie ma już ratunku… ja wiem, że życie nie jest łatwe, moje też nigdy nie było, ale ty masz na kim polegać, Sam. Zawsze znajdzie się ktoś, kto tak po prostu cię przytuli i pomoże, a tego wiele ludzi nie ma, wiesz? Taki przyjaciel jak Henry to dar od Boga i nie rozumiem jak możesz być taką…
-…Suką?
-Nie. Nie suką.
-Tak Zayn! Tak! Suka ze mnie! Kurwa! Ja nie zasłużyłam na takie życie. –zaczęłam płakać. –Nie zasłużyłam na Henrego, nie zasłużyłam na Lou, Danielle, Nialla, Liama i ciebie. –przytuliłam go. –Prze.. Przepraszam i dziękuję.
-A teraz powiedz, co się dzieję Sam?
-Naprawdę nie chce o tym gadać. Mam dość. –złapałam się za głowę.
-Hej, a jest coś, co poprawi ci humor? –pogłaskał mnie po policzku.
-Basen. –uśmiechnęłam się.
-Ooo nie! Nie! Nie! Nie!
-Zayn, no dawaj! Prooooszę!
-Ale ja nie umiem.. to znaczy…
-Zayn. –spojrzałam się na niego proszącymi oczami.
-Nie. Nie mogę.. Będziesz się ze mnie śmiać.
-To chyba ty powinieneś z tego beztalencia Sam się śmiać.
-Nie jesteś beztalenciem.
-Ohooh, nie zmieniaj tematu ty cwanianczku. Ja chce na basen!
-Sam..
-Zayn..
-Tylko musimy pojechać po twoje rzeczy. –oznajmił.
-TAK! Wielbię cię! –wtuliłam się w niego. –Ładnie pachniesz, wiesz?
-Dziękuję. –odwzajemnił uścisk.
-I jesteś zawsze taki cieplutki. Jak pies, ale wiesz… Oczywiście nie mówię, że jesteś do niego podobny czy coś, ale… ech, nieważne.
Zaśmiał się.

-Będę miał przynajmniej na co popatrzeć na tym basenie?
-No, miejmy nadzieję, że będą tam jakieś sexi laseczki.
-Chodzi mi o ciebie koalo! Jaki masz strój?
-Emm… Turkusowy?
-Sam..
-No dobra, dobra. Dwuczęściowy no!
-Właśnie to chciałem usłyszeć. –uśmiechnął się.
Doszliśmy do budynku.
-Ale czekaj… Fanki kurde! Że ja tego nie przemyślałam…
-Sam, my mamy basen oddzielnie.
-Słucham?
-No wiesz, dla sławnych…
-Ale to tak nie można!
-Oczywiście, że można.
-Czasem chciałabym podzielić się wami z tymi wszystkimi fankami.. To takie okrutne, że mogę was dotykać, przytulać, rozmawiać z wami, a inne dziewczyny tylko o tym marzą.
-ja się cieszę, że to właśnie ty.
-No tak, ale inne byłyby lepsze Zayn. I nie zaprzeczaj, bo nawet o tym nie wiesz…
-No właśnie, ty też. –zaśmiał się. 
-Przestań!
-Z czym?
-Z tym swoim cudownym śmiechem i pokazywaniem przy tym tych twoich ząbków.
-A ja nie przestanę. –wybuchnął ponownie śmiechem.
-Zayn, ty bubo! –walnęłam go lekko. 
-Też cię kocham. –objął mnie ramieniem.
Weszliśmy do szatni.
-Tylko nie podglądaj. –puściłam mu oczko.
-Przynajmniej nie będę musiał cię rozbierać.
-Ha Ha Ha! Padłam ze śmiechu. –uśmiechnęłam się.
Kiedy byłam już w stroju kąpielowym Zayn czekał już na mnie przy drzwiach.
-Uoaa… Serio, mało rozbieranka.
-Wariat! –odłożyłam rzeczy do szafki.                                                                       
-teraz ty się pośmiejesz. –odparł Zayn.
Weszliśmy na basen.
-O ja  cię! Ja myślałam, że to takie małe będzie… -otworzyłam buzię. –A czy fanki nie wiedzą o tym tajnym basenie dla sław?
-Na pewno wiedzą, ale nie mogą tu wejść.
-Dupa, nie?
-Jaka dupa… Wszystkie by nas od razu zgwałciły.
-Oj tam.. No wiesz, bo ja sobie sama nie poradzę…
-A zamierzasz?
-A chcesz się przekonać? –weszliśmy do wody. –No nie! –walnęłam się w czoło.
-Co jest?
-Spójrz na prawo, kurna, kurna, kurna!
Jęknął na ten widok.
-I żeby tak tutaj? –spytał.
-No wiesz, ja chciałam cię przed chwilą zgwałcić..
-Oni są ohydni, a przede wszystkim ona. Traktuję Harrego jak jakiegoś…
-Nie, to on traktuję ją jak dziwkę. Spójrz jak ją obmacuję, całuję. By przynajmniej do domu poszli..
W tym momencie wzrok mojego byłego utkwił na mnie. Szybko odsunął się od Amber jakby nic się nie działo.
-Dobra, chodź. Mam ich gdzieś. No chodź!
-Sam…
Wybuchłam śmiechem.
-No tak! Bo ty nie umiesz… Zapomniałam.
-Mówiłem, że będziesz się śmiać.
-Ja śmiałam się z własnej głupoty, nie z ciebie Zayn. –złapałam go za dłoń. –Małe kroczki.
-O nie, nie Sam. Nie małe kroczki, tylko drastyczne kroki. –uśmiechnął się cwaniacko.
-Zayn, co knujesz? Mam się bać?
-Oj powinnaś. –zaczął chlapać mnie wodą.
-ZAYN! NIE! AAAA! ZAYN! –rozpoczęłam wrzaski i piski.
Kiedy zrobił sobie małą przerwę rzuciłam się na jego plecy i się przewróciliśmy. Wybuchliśmy głośnym śmiechem.
-Sam koalo! Na plecy?!
-Mogę też na twój brzuch. –wykonałam zapowiedziane zadanie.
Oboje znowu byliśmy pod wodą.
-Ty wariacie! Ja się topię kurde!
-Jeszcze raz? –wylądowałyśmy w tym samym miejscu.
Wyszliśmy na chwilę z wody żeby odpocząć.
-A potem pójdziemy na ten sektor. –spojrzałam się tam i wskazałam na niego palcem.
Jednak po chwili mój wzrok utkwił na patrzącym na mnie Harrym. Szybko odwróciłam oczy.
-Chodźmy może do Harrego, co? –spytał mulat.
-Do niego? Ale po co?
-Sam, jesteśmy w końcu  w tym samym zespole. –uśmiechnął się.
-Ach, no tak.. To ty idź, a ja poczekam.
-Boisz się?
-Co?! Nie, jasne, że nie.. Po prostu ja, noga! Boli mnie! Ałć!
-Chodź. –wyciągnął do mnie dłoń.
Po dłuższym namyśle złapałam ją. Chwilę potem doszliśmy do lokowatego i blondyny. Wow! Na nasz widok nawet się od siebie oderwali… Aż się prawie utopiłam z wrażenia.
-Siema stary! –przybili sobie piątkę.
-Hej Zaynuś. –Amber pomachała mulatowi i lekko się wypięła.
Zaśmiałam się, a potem skrzyżowałam ręce na piersiach i zaczęłam coś podśpiewywać pod nosem udając, że mam Harrego głęboko w dupie. Kilka razy złapał moje spojrzenie. Nie bądź taki cwany Haroldziku…
-A niedługo nasz koncert w Londynie. –oznajmił Zayn.
-Mam nadzieję, że dostanę bilet za darmo, co? –Amber uśmiechnęła się prowokująco.
-No oczywiście, że tak kochanie. –mój były objął ją w talii i namiętnie pocałował.
Och! Przestań to kurna robić! Ja chce być na jej miejscu… Tak chce! Nie, nie chce… Co ja gadam, jestem jakaś porąbana…
-Sam, a ty chcesz bilet? –Zayn objął mnie ramieniem.
Mocno się w niego wtuliłam. Tak! Dziękuję za ratunek Zaynie!
-Tak się składa, że już kupiłam bilet i nie czekam na jałmużnę jak to niektórzy. –uśmiechnęłam się opryskliwie do blondyny.
-Osz tyyy… –zaczęła iść w moim kierunku.
Jednak Harry stanął w mojej obronie.
-Nie. –powiedział do niej stanowczo.
-Hmm.. –odsunęłam zielonookiego na bok. –Osz tyyy… A gdzie ciąg dalszy? Nie wiem, dziwko, suko, ladacznico, debilko? No dawaj, dawaj. –pokazałam ząbki.
-Ty popierdolona… -zabrakło jej słowa.
-Uoa, słów ci zabrakło? Chyba przydałby ci się słowniczek koleżanko, ale poczekaj… Twoje słownictwo jest tak wulgarne, że nie znajdziesz go niestety w żadnej książce. –zaśmiałam się. –To się robi nudne moja kochana Amber. Możesz sobie ruchać twojego Haroldzika ile tylko chcesz, a mi to zwisa. –uśmiechnęłam się do niej. –A teraz przepraszam, już wam nie przeszkadzam w robieniu sobie dzieci… -podeszłam do Zayna omijając szerokim łukiem lokowtego. –Ach i jeszcze coś! Muszę z przykrością to stwierdzić, ale w wodzie przedostaje się mniej plemników, ach! Jakże to smutne. –udałam załamaną. To do zobaczenia! –pociągnęłam mulata za rękę.
-O ja nie mogę! –złapał się za głowę. –Ale jej dałaś… Ty moja kochana egoistko. –chciał mnie pocałować.
Jednak coś go zatrzymało.
-Zrób to, Zayn. –przygryzłam wargę i upewniłam się, że Harry patrzy.
Mulat przybliżył się do mnie i chwycił moją twarz w swoje silne dłonie, potem czule pocałował. Kiedy się od siebie oderwaliśmy dałam tylko ironiczny uśmieszek mojemu byłemu i dosłownie odwróciłam się do niego dupą podążając za moim partnerem pływackim. 
-Więc na serio masz bilet na nasz koncert? –spytał w jacuzzi.
-Mhm. –uśmiechnęłam się.
-Kiedy go nabyłaś?
-Dowiedziałam się tak naprawdę o waszym koncercie z twittera, no i kupiłam bilet. Wiesz, nie chcę was wykorzystywać. Dobrze wiesz, że wolę płacić za siebie.
-Ta, przekonałem się o tym. –przytaknął . –Ale nie żałuję.
-Zayn, czy ty rozumiesz, że jutro idę do tej zasranej szkoły?! –zmieniłam temat.
-Jesteś piątkową uczennicą, więc nauka nie będzie sprawiała ci chyba kłopotu.
-No tak, ale wiesz… nowa szkoła, nowi ludzie, otoczenie, nauczyciele…
-Ta, znam uroki college.
-Serio? –przysunęłam się do niego. –Zamieniam się w słuch.
-No wiesz… Ja nigdy jakoś nie przywiązywałem wagi do nauki. –zamyślił się. –Zawsze albo wagarowałem z kumplami, albo to zaspałem, albo na lekcjach po prostu spałem.. Dobre czasy. –uśmiechnął się do siebie. –Brakuje mi tego.
-A jak ci się układało z dziewczynami? Lgnęły do ciebie? No wiesz… Dostawały, hmm… orgazmu na twój widok.
Zayn wybuchnął śmiechem.
-No wiesz. Byłem typem Bad Boya, a na to leciała większość dziewczynek. Więc nie powiem, ale miałem co robić po nocach.
-Ohooh! Czego tu ja się dowiaduję Panie Maliku! Ile prezerwatyw szło tygodniowo? –puściłam do niego oczko.
-Ha! Jeszcze czego… Co to jakiś wywiad?
-No tak, wiesz… Wywiad z wampirem. Coś jak Dracula, tylko jesteś ładniejszy. Em, Zayn, co to? –przeszłam koniuszkami palców po niewielkiej bliźnie na jego piersi.
-Pamiątka z bójki.
-Achh! Jesteś jak z tych filmów. No wiesz, stajesz w obronie dziewczyny i tak dalej. –położyłam głowę na jego ramieniu. - Ty mój zły chłopczyku. –uśmiechnęłam się pod nosem.

-Aaa! Zayn! Hhaha, przestań gonić mnie z tą suszarką w ręku! –zaczęłam biegać po szatni wpadając kilka razy na Amber i Harolda.
-No gdzie się skryłaś? Wychodź! –krzyknął mulat.
-Z Samantą się nie zadziera. –wyjęłam ze swojej torby damskie perfumy. –AAAATAK! –wrzasnęłam i zaczęłam psikać chłopaka.
-Osz ty! –gdzieś uciekł.
Zaczęłam rozglądać się na wszystkie strony. Gdzie on jest?
-No witaj. –zobaczyłam mulata z męskim żelem pod prysznic w ręku. –Chcesz?
-Nie nie nie nie nie! –wymachiwałam rękami.
Uciekłam w drugą stronę, jednak wpadłam w kogoś ramiona. JEGO ramiona.. Objął mnie czule i spojrzał głęboko w oczy.
-Sam.. –zaczął.
Ale nie dokończył, bo po chwili zza rogu szafek wybiegł uśmiechnięty Zayn i obficie ochlapał mnie płynem.

-Dzięki Zayn, no wiesz.. Za ten dzień, basen i poprawienie humoru. –przytuliłam się do niego. –Dobranoc.
-Dobranoc. –dał mi buziaka w policzek.
Wyszłam z samochodu i jeszcze raz mu pomachałam. Potem udałam się do mojego kochanego, jak zwykle pustego domku. To już jutro. Już jutro idę do szkoły. Nowej szkoły.

__________________________ 

Heeej! ♥
Znowu długo nie dodawałam rozdziału, dupa, nie? ;c 
Ale są wakacje... Wyjazdy, jakieś wyjścia, jeziorko itd. 
Ale ja napisałam.. Dość długi i pewnie nudny, ale wy to już ocenicie :) 

CHCE WAM PODZIĘKOWAĆ ZA WSZYSTKO! 

Co do rozdziału to emm.. Jest sobie Harry, którego dręczą wyrzuty.. Mam nadzieję, że w następnym rozdziale już wam wszystko wyjaśnię. 
Chce was także zawiadomić, że prawdopodobnie rozdział będzie dopiero za jakieś 2 tygodnie, bo wyjeżdżam. :< Ale będę starać się szybciej, obiecuję. 

KOMENTOWAĆ I TO JUŻ, LENIUCHY! <3 

Ola.

piątek, 20 lipca 2012

XXVIII ROZDZIAŁ


Zalała mnie wściekłość… Co on mógł z nią wczoraj robić? Czy ona…? Nie.. nie mogła… Idę w kierunku Harrego, mam ochotę go uderzyć tak aby zapamiętał to do końca życia.. Chce mu pokazać, że jestem silniejszy! Przyśpieszyłem kroku, jestem coraz bliżej, gotowy do sprawienia mu bólu… W tej chwili zjawił się przede mną Liam. Złapał mnie za ramiona i uspokoił.. On wie, co robić.

Uciekam.. Biegnę. Nie wiem gdzie.. Płacze, nie wiem dlaczego.. Znajduję się w parku, siadam na ławce, za drzewem, tak aby nikt mnie nie znalazł.. Chowam twarz w kolanach… Po chwili słyszę kroki, słyszę pękanie gałązek, jednak nie patrzę się kto to. Człowiek ten siada na tej samej ławeczce, dużą odległość ode mnie.. Teraz dobrze wiem kto to jest.
-Nie chce cię do niczego zmuszać. Jesteśmy przyjaciółmi. Nie musisz niczego mówić. Mogę stąd pójść. Powiedz tylko słowo. –odparł spokojnie.
Ja dalej się nie odzywam.. Czuję się tak jakbym nie potrafiła wykrztusić z siebie żadnego dźwięku.
-Martwię się o ciebie Sam. To cię niszczy.. Nie jesteś już tą dziewczyną co kiedyś.. Tą zwariowaną, gadatliwą, pełną życia.. Zmieniasz się. Z dnia na dzień.. Ale jeśli nawet będziesz mnie od siebie odtrącać ja cię nie zostawię, bo ja cię kocham. Nie tak jak Eleanor. To zupełnie inna miłość, kocham cię jak siostrę, jak rodzinę.. I cię nie opuszczę. –obejmuje mnie ramieniem.
Siedzimy w ciszy. On jako jedyny wie czego potrzebuję.
-Ja nie chce być taka. –mówię cicho. –nie chce żeby oni nie pragnęli.. Ja chce być kochana, potrzebna.
-Sam, jesteś nam potrzebna. Zawsze będziesz.. To dzięki tobie nie pomieszało nam się w głowie. Wykluczając jego oczywiście. –patrzy się na mnie. Czuję to.
Nie wymówił jego imienia.. On wie, że także tego nie chce.
-Ja nie chce być tylko dziewczyną do całowania i łóżka. Nie chce zachowywać się jak dzi..
-Nie kończ. Spójrz się  na mnie. –mówi stanowczo.
Robię to. Patrzę mu głęboko w oczy.
-Sam, świat nie kończy się właśnie na tych 2 chłopakach.. Dobrze wiem, że nie należy ci tylko na tym aby mieć sławnego chłopaka z kupą pieniędzy.. Gdyby nawet taki biedak okazał się człowiekiem, którego potrzebujesz to byłabyś z nim.. Pomogła mu. Właśnie to jest w tobie wyjątkowe. Ty masz dwie osobowości. Tą drugą pokazujesz tylko przede mną. Tylko ja cię znam na tyle dobrze aby z tobą porozmawiać… Ale..
Nie chce żeby kończył. Wtulam się w niego.
-Kocham cię, wiesz?
-Ja ciebie też kochanie. –przytula mnie mocniej. –A teraz porozmawiamy normalnie?
-Tak. –uśmiecham się do niego.
-Tylko pamiętaj, Sam,szczerość.
-Dobrze.
Siadam po turecku. On też. Nasze twarze są naprzeciwko siebie.
-Sam, czy ty go jeszcze kochasz? –pyta spokojnie.
-Gdybym ja to wiedziała Lou.. Wszystko jest tak cholernie trudne. To jednak nie była szczeniacka miłość, która trwała tydzień.. To było prawdziwe uczucie. Przynajmniej ja coś do niego czułam. Kochałam go całym sercem.. Ale teraz..
-On ciebie też tak kochał.
-Skąd to wiesz?
-Mówił mi to tysiące razy.. Jeszcze nigdy go takiego nie widziałem. On mógłby zrobić dla ciebie wszystko..
-No właśnie Lou. Mówisz wszystko w czasie przeszłym.. I to najbardziej boli.
-Ja nie wiem jaki on jest teraz.. Nie wiem czy on udaję, że ma nas wszystkich w dupie, czy naprawdę tak jest.. Tak dawno z nim nie rozmawiałem. Brakuję mi go, ale nie chce tego po sobie poznać… Harry zachowuję się jak dziecko. Zwykłe dziecko.. A jest już przecież dorosły.
-Louis, a co z.. –wzięłam głęboki oddech. –Co z Zaynem? Jaki on jest? Ty go znasz.
-Zayn. –chłopak uśmiecha się lekko. –Zayn to.. Zayn.
-Czyli?
-Ty coś do niego czujesz, prawda?
-Właśnie dlatego czuję się puszczalska.. Jeszcze nie skończyłam z jednym, a zaczynam z drugim.
Lou uśmiechnął się.
-Zayn jest.. Powiem tak, przyjaźnię się z nim już tak bardzo długo, ale nie potrafię ci o nim opowiedzieć tak jak na przykład o Harrym.. On i Harry to dwie zupełnie inne osobowości.
-Co mam przez to rozumieć?
-Zayn jest tajemniczy.. Nie potrafiłem go nigdy rozszyfrować. On jest strasznie podobny do ciebie. Ma dwie osobowości, zupełnie jak ty.
-Czuję się przy nim bezpieczna.. A kiedy przy nim jestem to.. to nie panuję nad sobą.
-Co jak co, ale on potrafi onieśmielić dziewczynę.
-Robił to już z wieloma?
-Tak, ale z innymi na jeden, swój sposób.. On był przy nich taki pewny siebie, nie stresował się, a przy tobie.. Nad sobą też nie panuję.
-Naprawdę tak sądzisz?
-Sam, ja to widzę. Tego co ty z nim robisz nie dokonała żadna dziewczyna..  Czuj się zaszczycona.
-Teraz to mi namieszałeś w głowie..
-Teraz odpowiedz mi szczerze. Co tak naprawdę jeszcze czujesz do Harrego po tym wszystkim co ci zrobił?
-Ja nie wiem Lou. To bardzo trudne do wytłumaczenia.. Ciągle mam nadzieję, że on to robi specjalnie.
-Że specjalnie cię rani i doprowadza do płaczu?
Kiwnęłam głową.
-Jako twój przyjaciel powiem, że jesteś strasznie naiwna. Ja rozumiem.. Gdyby Eleanor zrobiłaby mi coś takiego to tęskniłbym za nią… Ale gdybym zobaczył ją obściskującą się z innym chłopakiem specjalnie na moich oczach to skończyłbym z nią.
-Czyli uważasz, że powinnam znaleźć sobie innego?
-No, to też miałem na myśli.. Jeśli znalazłabyś taką osobę, to tak. A ty chyba już ją znalazłaś. –uśmiechnął się do mnie cwaniacko.
-Lou! –uderzyłam go w ramię. –Tak naprawdę kiedy z nim jestem to zapominam o Harrym..
-No widzisz! Bądź silna.. I nie tylko udawaj to, że nie obchodzi cię to co on robi, tylko rób to szczerze.
-Masz rację, ale jeszcze nie jestem pewna czy potrafiłabym związać się z Zaynem…
-Okażę się. Do tego potrzeba czasu, Sam. –objął mnie ramieniem.
-Dziękuję Lou. –wtuliłam się w niego. –Naprawdę nie wiem co bym bez ciebie zrobiła..
-Nie ma za co wariacie! A teraz odpowiedz mi na pytanie..
-Na jakie?
-Kiedy masz urodziny? Bo nigdy nie wiem kiedy złożyć ci życzenia!
-Więc musisz poczekać do stycznia. –uśmiechnęłam się do niego.
-Którego?
-Dokładnie 26.
-Boże Sam! Przecież teraz będziesz miała osiemnastkę..
Przytaknęłam.
-Ale będzie imprezka.. Ohooohoh.
-Ty tam teraz nie myśl o imprezce. Lepiej chodź na próbę…

Kiedy znaleźliśmy się w studio akurat zaczęła się przerwa.
-Louis! Gdzie ty się podziewałeś?! –spytał ich manager.
-Ja byłem.. –zaczął niepewnie.
-To moja wina, przepraszam.. Po prostu, potrzebowałam przyjacielskiej rady.
Mężczyzna uśmiechnął się do mnie i tak po prostu poszedł.
-To ja was zostawię samych.. –odparł Lou.
-Co, ale jak to? –spytałam zdezorientowana.
Po chwili koło mnie znalazł się Zayn.
-Sam, wszystko dobrze? Ja przepraszam.
Spojrzałam mu głęboko w oczy, nie odpowiedziałam tylko mocno się w niego wtuliłam. Po chwili jego silne ramiona znalazły się na moich plecach.
-Nie przepraszaj więcej. –uśmiechnęłam się do niego.
-Pogadamy później?
-Tak, pogadamy.
-Zostaniesz na próbę?
-Oczywiście, że tak. Muszę usłyszeć jak śpiewasz, prawda? 
-Dziękuję. –pogłaskał mnie po policzku i wszedł do drugiego pokoju.
-I co suko, puszczasz się teraz z drugim? –spytał ktoś z tyłu.
Zignorowałam pytanie.
-Masz tempo dziwko, ochoch.
-Zachowaj chociaż kulturę i nie bluźnij w miejscach publicznych. –odparłam ostro.
-A co mi zrobisz? No co? –blondynka podeszła bliżej mnie.
-Jakoś nie mam zamiaru zniżać się do twojego poziomu. –odeszłam od niej.
Podeszłam do ich managera, który stał i słuchał przez słuchawki jak chłopacy śpiewają. Kiedy mnie zobaczył od razu podał mi drugie ze stołka i założył na uszy. Puściłam mu uśmiech. Wsłuchałam się w muzykę.. Zamknęłam oczy.. To było takie inne.. Nie mogę uwierzyć w to, że teraz tutaj stoję i tak po prostu słucham ich głosów i słyszę w nich te wszystkie stłumione uczucia.. Po prostu czuję, że muzyka to dla nich nie tylko praca, ale to ich życie. W pewnej chwili ktoś wyrwał mi słuchawki i mocno szarpnął za włosy.
-Ojj, przepraszam.. Przez przypadek. –dziewczyna uśmiechnęła się szyderczo. –Teraz czas żebym ja posłuchała mojego napalonego chłopaka.
Wymieniliśmy z mężczyzną spojrzenia i wybuchliśmy donośnym śmiechem. Blondyna popatrzyła się na nas i włożyła słuchawki.
-Nie przejmuj się takimi jak one. –powiedział do mnie Paul kiedy usiadłam na krzesełku.
-Spokojnie, nie przejmuję się. To już sprawa Harrego. –uśmiechnęłam się do niego.
-Piąteczka! –przybiliśmy ją sobie.
-Wiesz co Paul? Jesteś spoko facet.
-A ty spoko dziewczyna. To naprawdę dobrze, że chłopacy mają taką przyjaciółkę.
-Spokojnie! Nie odbiorę ci fuchy!
Mężczyzna zaśmiał się.
-Jak to zrobisz to źle z tobą dziewczynko! –pokazał mi pięść.
Oboje wybuchliśmy śmiechem.
-O której kończy się próba?
-Jeszcze jakieś 4 godziny..
-Serio? Aż tyle?!
-A potem mają wywiad, potem znowu do studia nagraniowego i audycja w radiu.
-Że jak? Nie no Paul, żartujesz?
-Nie Sam, niestety nie.. To ich praca.
-Czyli, że w domu będą dopiero wieczorem?
-Wydaję mi się, że tak na 22.
-Ughh.. Wspaniale..
-Ale za chwilę 45 minutowa przerwa.
-Bardzo ciekawie. Bo akurat jestem głodna.
-Ja już jadłem. Ale mogę obronić was przed fankami kiedy będziecie wychodzić ze studia.
-Fanki są przed budynkiem?
-Tak, ze sto chyba się znajdzie.
-O nie.. Nikt nie może mnie zobaczyć.. Jest tutaj tylne wyjście?
-Na szczęście jest. Nieotoczone.
-Yeeahh!

-To co robimy? –spytał się mnie Zayn pijąc wodę.
Wzięłam od niego butelkę i sama się napiłam.
-Nie damy rady potem się spotkać.. Będziesz wykończony.. Nie chce cię bardziej zamęczać. Może teraz gdzieś pójdziemy?
-Dziękuję, że się tak o mnie troszczysz. –uśmiechnął się. –No okej, jesteś głodna?
-JAK WILK!
Zaśmiał się. Włożył kaptur, okulary i złapał mnie za dłoń.
-Mogę?
-Tak, możesz. –spojrzałam się na niego.
Po chwili odnalazłam zdziwiony wzrok Harrego na nasz widok. Szybko skierowałam moje oczy na drzwi przez które wyszliśmy na dwór.
-Okej, w pobliżu jest taka kawiarnia, nie wiem jak ona ma..
-Prowadź. –uśmiechnęłam się do niego.

 -Ja poproszę shake waniliowy i może francuskiego rogalika z jagodami. –oznajmiłam kelnerowi.
-A dla pana?
-Szklanka wody i sałatkę warzywną. Tylko bez oliwek proszę.
-Dobrze. –chłopak odszedł od naszego stolika.
-Uoa.. Aż tak zdrowo się odżywiasz?
-Tak nam każe manager. –westchnął.
-Jak dla mnie twoje ciało jest naprawdę.. Niesamowite.
-Dziękuję, tak się składa, że twoje też. –puścił mi oczko.
-Także dziękuję.
Zamilkliśmy.
-A więc… -zaczął Zayn.
-A więc… Zayn, dziwne jest to co się między nami dzieję, ja nie potrafię..
-Kocham cię. –powiedział nagle.
Zrzuciłam ze stolika solniczkę. Zbiła się. Zaczęłam zbierać bezbarwne odłamki szła z podłogi.
-Sam. –Zayn złapał mnie za nadgarstek. –Usiądź, ktoś to pozbiera. –spojrzał mi w oczy.
-Ja.. nie. –nie potrafiłam na niego po tym wszystkim patrzeć. Byłam w tak wielkim szoku, że nie umiałam nawet wziąć w dłoń szkła.
-A niech to! Pokaleczysz się! –krzyknął. –Zostaw to.
Jednak ja nie przestawałam tego zbierać.. Wtedy chłopak wstał, położył jakieś pieniądze na stolik, wziął mnie za rękę i wyprowadził z kawiarni. Gdzieś mnie prowadził, nie pytałam o nic.. Nawet nie wydaję mi się, że wykrztusiłabym z siebie słowo. Weszliśmy do jakieś ciemnej uliczki. Nie było tam żadnej żywej duszy. Tylko my.. Zayn w końcu mnie puścił. Chciałam uciekać jednak on znowu mnie złapał.
-Nie uciekaj. Nic ci przecież nie zrobię.. Zostało nam 30 minut.
-Ja..
-Tak Sam. Dobrze słyszałaś. Kocham cię. –cały czas trzymał moje nadgarstki.
Po chwili przycisnął mnie do ściany.
-Teraz już mi się nie wyrwiesz. –powiedział.
Przełknęłam ślinę.
-Sam, nie jestem do licha żadnym zabójcą! Po prostu mówię ci o swoich uczuciach..
Cały czas się na niego patrzyłam. Nic nie mówiłam.. Po chwili chłopak mocno mnie przytulił.
-Już lepiej? –pytał gładząc mój policzek.
Wzięłam głęboki oddech.
-Tak. –oznajmiłam.
-Mogę puścić? Nie uciekniesz?
Przytaknęłam. Zayn mnie uwolnił. Usiadłam na krawężniku. Chłopak obok mnie.
-Ja wiem, że ciężko jest ci to przyjąć. Powinienem powiedzieć ci to na jakieś romantycznej kolacji przy świecach, ale ja nie potrafiłem dłużej tego trzymać w sobie..
-Zayn. –ujęłam jego dłonie. –To był dla mnie szok, wielki szok. Ja wiem, że ty oczekujesz ode mnie tego samego..
-Oczywiście, że nie oczekuję. Miłość nie przychodzi z dnia na dzień.. Kiedy ja się w tobie zakochiwałem nie spojrzałaś na mnie nawet ukradkiem, bo byłaś zajęta Harrym, ale może to jest właśnie ten czas?
-To co się między nami dzieję jest naprawdę wyjątkowe, magiczne, ale dla mnie także bardzo dziwne.
-Nie mogę zapewnić ci uroku grzecznego chłopczyka, dużych, zielonych oczu i najpiękniejszego na świecie uśmiechu, ale za to mogę ci obiecać, że nigdy nie zrobię ci takiego świństwa.
-Nie musisz mi tego zapewniać.. Lubię cię takim jakim jesteś. –uśmiechnęłam się do niego. –Ale nie możemy właśnie teraz zdecydować czy będziemy razem. Do tego potrzeba czasu.
-Wtedy kiedy mnie całowałaś ja czułem, że ty..
-To był przypadek. Impuls. Chwila..
-Ach tak? A czym będzie to? –chłopak pochylił się nade mną i namiętnie mnie pocałował.
Potem spojrzał mi się głęboko w oczy.
-Nie całujesz mnie z obojętnością. Nie uciekasz kiedy to robię i to nie trwa chwilę.
-Zayn, zapomnijmy o tym wszystkim.
-Dlaczego nie chcesz zaryzykować? –spytał.
-Bo nie chce cię zranić! Nie chce żebyś cierpiał! Nie chce zepsuć tego wszystkiego co między nami jest.
-Jesteś dla mnie wszystkim i nie zapomnij o tym. –wstał i podał mi rękę. –Czas na nas.
Ujęłam jego dłoń i wstałam.
-Będę pamiętać, ale teraz, niech będzie tak jak dawniej, dobrze?
-Oczywiście kochanie. –objął mnie ramieniem i pocałował we włosy. –Kocham cię.
Poszliśmy na próbę.

-Za 5 minut zaczynamy! –usłyszeliśmy głos jednego z nagrywających.
-Za 5 minut idziesz śpiewać kochanie. –powiedziałam do Zayna i puściłam mu oczko.
-Wiem kochanie. –przytulił mnie. –Pa kochanie. –pocałował w policzek.
-Do jutra kochanie. –uśmiechnęłam się.
Wyszłam ze studia tylnym wyjściem i poszłam zobaczyć czy serio Paul nie żartował z ilością tych wszystkich fanek.
-O MÓJ BOŻE. –powiedziałam sobie pod nosem.
Ujrzałam cały parking wypełniony  zgrabnymi dziewczynami przewyższającymi sto razy bardziej urodą mnie. Stały tam i krzyczały „Zayn”, „Lou”, „Harry”, „Niall”, „Liam” lub inne zdania, zwroty, nazwy…

Jak ja mogłam chodzić z takim Harrym przez tak długi czas?!
Położyłam się na moim łóżku i patrzyłam w sufit.
Hhaha, ja, z Harrym, a teraz ten Zayn.. No kurna! Porąbało ich?! Mają miliony ładniejszych i seksownych dup na wyciągnięcie ręki! Czemu z nich nie korzystają? To takie… Dziwne.
-Sam! Zejdź tu proszę na chwilę. –krzyknął mój ojciec.
Podniosłam się z materaca i udałam na dół. Stał tam mój tata i Bogdan.
-Co jest?
-Słuchaj Sam. Pojutrze wyjeżdżamy do Los Angeles w interesach.
-No dobra, ja sobie poradzę. Jak zawsze. –uśmiechnęłam się do nich.
-Poczekaj, dokończę. Wyjeżdżamy tam na 10 dni…
-Boicie się o mnie? Nic mi się nie stanie.
-…A w domu będzie remont. –dokończył cierpliwie mój tata.
-Ale, że jak remont? I nie będę mogła tu mieszkać?
-Nie kochanie…
Od razu przypomniał mi się Zayn. Uśmiechnęłam się pod nosem.
-…Bogdan załatwił ci już osobę u której mogłabyś zamieszkać na ten czas.
-Ale… -przerwałam mu.
-…Ale dobrze wiemy, że się na to nie zgodzisz, więc jeśli chcesz możesz znaleźć sobie osobę u której mogłabyś pobyć te 10 dni.
-No właśnie o to mi chodziło! Jutro pogadam z Danielle.
-Dobrze, a teraz zmykamy. Trzeba załatwić jeszcze wiele spraw przed wyjazdem. Pa. –ojciec pocałował mnie w czoło.
-Pa Sam. –powiedział Bogdan.
-Na razie. –pomachałam im.
Kiedy poszli wzięłam z szafki paczkę chipsów i rozwaliłam na kanapie. Włączyłam jakiś film.

Po 22 skończył się mój seans filmowy.
-Ughh… -jęczałam podnosząc się z kanapy. –jednak 3 paczki chipsów nie były dla mnie dobre…
Weszłam na górę i wzięłam długi prysznic. Potem położyłam się spać.

-Hej Lou, jesteś w mieszkaniu? –spytałam przez telefon.
-Tak, jestem.
-A jest jeszcze ktoś?
-Wszyscy, czekamy na ciebie.
-A dziewczyny?
-Też, przyłaź szybko!
Włożyłam moje Tomsy i udałam do mojej paczki.

-No siema, siema. –zaczęłam przybijać im piątki.
-Siema Samanto! –Lou mnie przytulił.
-Lesbijka z ciebie Louis. –uśmiechnęłam się do niego.
Wszyscy wybuchli śmiechem.
-Ach no wiesz.. Lubię dziewczynki. –puścił oczko do El.
-Danielle! Hej.
-Hej Sami. –uśmiechnęła się do mnie.
-Słuchaj mam sprawę.
-Wal. –podniosła się z kanapy i ustała naprzeciwko mnie. –Co jest?
-No więc jutro mój tata i Bogdan wyjeżdżają na 10 dni do LA…
-UUUU! Wolna chata! –krzyknął Niall.
-Jeśli masz ochotę tańczyć z robotnikami to proszę bardzo. –powiedziałam do niego.
-Że z kim? –spytał.
-No i słuchaj. –skierowałam wzrok na dziewczynę. –W domu będzie remont. A ja nie mam gdzie się podziać. Przenocowałabyś mnie? Przepraszam, że tak się wpraszam.. Naprawdę.
-Z przyjemnością bym cię przenocowała, przecież wiesz, ale wyjeżdżam z moją grupą taneczną na pokazy. Nie jestem pewna kiedy wrócę.
-Ach, jasne, rozumiem.
-Ale wyjeżdżam dopiero pojutrze, więc 2 dni u mnie masz zaklepane.
-Dzięki Danielle. –przytuliłam ją.
-A te w te pozostałe możesz zostać u nas. –powiedział Zayn uśmiechając się. –Myślę, że chłopakom to nie będzie przeszkadzało, co?
-Jasne, że nie! –krzyknął Niall z radością w głosie.
-A co z tobą Liam? –spytałam chłopaka.
-A jak myślisz? Oczywiście, że możesz u nas zostać przez ten czas, a nawet jeszcze dłużej. –uśmiechnął się do mnie.
-Nie! –nagle wrzasnął Harry.
Spojrzeliśmy się wszyscy na niego.
-Nie.. umm.. Nie będziemy się już.. amm.. dzisiaj widzieć Amber. –powiedział do swojej dziewczyny.
-Co? Ale ja przecież o nic takiego nie pyta… -chłopak zakrył jej usta swoją dłonią.
-Ech, nieważne. A więc ustalone! Naprawdę wam bardzo dziękuję. –uśmiechnęłam się.
-Ale tak szczerze to przydałoby się zrobić jakoś imprezkę.. –oznajmił Lou. –Na przykład na zakończenie wakacji Sam.. –spojrzał się na mnie.
-Dobry pomysł. –uśmiechnęłam się. –Wypada to akurat w ostatni dzień pobytu u chłopaków. Mojego ojca jeszcze nie będzie… Czyli….
-Czyli? –spytali wszyscy jednogłośnie.
-CZYLI IMPREZA! –krzyknęłam.
-Tak! Trzeba ustalić gdzie..
-U nas. –oznajmił Niall. –Jeszcze u nas nie było imprezy…
-No dobra, więc i nich.
-Danielle, a ty będziesz?  bo mówiłaś, że wyjeżdżasz.. –spytałam dziewczyny.
-Postaram się, a jeśli mnie nie będzie to pilnuj Liama, dobrze? –puściła mi oczko.
-No problemo seniorita!
-To jedziemy się do ciebie spakować?
-No właśnie! Jedziemy, ale z kim?
-Ekhm… Liam? –Dan zrobiła proszące oczka.
-To jedziemy!

-10 dni, musisz zabrać dużo rzeczy.. –odparła Danielle kiedy wchodziłyśmy po schodach.
-Dobrze, że Liam na nas nie czeka..- weszłyśmy do mojego pokoju. –dobra, gdzie ja mam walizki… A! tutaj! –wyjęłam je z szafy.
-No okej, gdzie masz ubrania?
-Część jest w tej komodzie po prawej.
-Mhm.. A więc…
-Dobra, daj kilka par krótkich spodenek, jakoś sukienkę..
-Okej. Reszta jest w tej szafie.
-Ile ty masz ubrań… Okej, bluzki są… Teraz piżamy. –oznajmiła Dan.
-Ostania półka w komodzie.
-Dobra, są. Teraz jakieś kosmetyki, szczoteczka.. Mam już wszystko! Jeszcze jakieś drobiazgi i możemy zejść na dół.
Spakowałam  laptopa, kilka naszyjników, okulary, 2 torebki, kilka par butów kolczyki, pierścionki..
-Wszystko! Możesz dzwonić po Liama.
Zeszłyśmy na dół.
-Liam? Już spakowane, możesz podjeżdżać, pa!
-Hej dziewczyny! –powiedział mój ojciec. –Dzień dobry Danielle.
-Dzień dobry panie Bielaśko. –uśmiechnęła się.
-Spakowane?
-Mhm.. Czekamy teraz na samochód i już się wyprowadzam.
-A my jutro.. Przywieźć wam coś?
-Tak! Lubię pamiątki! I Dan też lubi…
-Jeśli nie będzie kłopotu to bardzo chętnie.
Usłyszałyśmy klakson samochodu.
-Okej, to my jedziemy. Do zobaczenia tato! –pocałowałam go w policzek.
-Za 10 dni! A! Poczekaj! –złapał mnie za ramię.
-Słucham?
-Masz tu trochę pieniędzy.
-Tato, trochę?! To cała masa…
-Nie dziękuj, pa córeczko! Niedługo wrócimy!
-Pa. –pomachałam mu.
Wsiadłyśmy do samochodu.
-Co jak co, ale jak na dziewczynę Sam, to szybko się uwinęłaś.. –powiedział Liam.
-A no widzisz.. Ma się to coś.

-Pomóc wam? –spytał Liam kiedy podjechaliśmy pod dom Danielle.
-Tak, może jeszcze wyjdź na środek ulicy i krzyknij, że jesteś Liam Payne.. –powiedziałam.
-To chyba oznaczało nie.
-Do widzenia Liam! –pomachałam mu.
-Pa. -Dan dała mu buziaka.
-Ughh.. Jakie to ciężkie! Czemu nie masz tutaj windy?
-Bo lubię schody. –uśmiechnęła się.
-Które piętro?
-Ostatnie.
-NIEEEEEE!
Zaśmiała się.
-No ruchy ruchy!
Weszłyśmy do środka. Rzuciłam walizkę na podłogę i się na niej położyłam.
-O rzesz kurde jego mać… WODA!
-Już ci daję. –poszła do kuchni.
Podała mi szklankę.
-O jezuu.. –podniosłam się. –Dobra.
-Już?
-Mhm..
-To teraz chodź. –pociągnęła mnie za rękę. –To jest twój pokój, rozgość się.
-Ale śliczny! Dzięki Dan! –przytuliłam ją.
-Nie ma za co. –odwzajemniła uścisk. –Tutaj jest łazienka, tutaj salon, mój pokój i kuchnia.
-Mam nadzieję, że się nie zgubię. A teraz idę się rozpakować.

-Proszę. –powiedziałam słysząc pukanie do drzwi.
-Rozpakowana? –spytała Dan.
-Tak, właśnie skończyłam. –uśmiechnęłam się.
-Ja idę na próbę, może chcesz pójść ze mną?
-A mogę?
-Jasne!
-Kurde! Tak! Ale ja mam z wami życie… Takie fajne! Tylko te schody trochę przeszkadzają..
Zaśmiała się.
-Dobra, to chodź, bo się spóźnimy.

-Co dzisiaj tańczysz? –spytałam wchodząc do jakiegoś budynku.
-Hip Hop.
-Oo tak! Lubię hip hop!
-Hej Sel! –dała buziaka w policzek jakieś dziewczynie. –Sam, to Selena, tańczę razem z nią w zespole.
-Hej Selena! Jestem Sam. –podałam jej rękę.
-Cześć Sam. –uśmiechnęła się. –Będziesz oglądać naszą próbę, tak?
-Dokładnie.
-ZA 10 MINUT WIDZĘ WAS PRZEBRANYCH NA SALI! –krzyknęła jakaś kobieta.
-A to nasza kochana trenerka.. Poczekaj na mnie tutaj, tylko się przebiorę. –oznajmiła Dan.
Przytaknęłam.

-Okej, to możesz usiąść gdziekolwiek.. Ja idę tańczyć, do zobaczenia. –pomachała mi.
-Do zobaczenia! –usiadłam na jednym z krzesełek.
Rozbrzmiała muzyka. Bardzo fajna muzyka. Wszyscy w jednej chwili zaczęli tańczyć. Trenerka coś tam krzyczała, ale ja zbytnio na nią nie zwracałam uwagi, bo byłam zapatrzona na tancerzy, w tym na Danielle.

-Jezu! Byłaś taka świetna.. Te twoje ruchy jejuuu!
-Nie przesadzaj Sam. –uśmiechnęła się.
-jesteś taka skromna.. I masz taki talent! Zazdroszczę! Naprawdę.. Czemu jesteś taka jakaś cicha?
-Bo mam złą wiadomość z jedną dobrą stroną.
-Jaką?
-Jutro wyjeżdżam. Miałam pojutrze, ale naszej kochanej trenerce się terminy pomyliły, a nie chce cię zostawiać, wyganiać czy jak to tam nazwać.
-A ta dobra strona?
-No, wrócę akurat w dzień imprezy…
-Dan, nic się nie dzieję! Najwyżej już jutro pójdę do chłopaków. Nie ma sprawy.
-Na pewno?
-Na 100 procent. –uśmiechnęłam się.
-Uwielbiam cię.
-Hhah, ja ciebie też.
-A o której wyjeżdżasz?
-O 10 rano.
Doszłyśmy do budynku.
-No to schodki… -westchnęłam.
-Dawaj Dawaj Dawaj! I raz, dwa, trzy, cztery.. I raz, dwa, trzy, cztery…
Weszłyśmy do mieszkania.
-Dochodzi 22… Idziemy spać?
-Co? Nie! Seans filmowy… Nie będę cię widzieć tyle dni! –odparła Dan.
-Hahah, okej! Tylko pójdę się umyć, ubiorę piżamkę i zadzwonię do chłopaków o zmianie planów.
-Okej, a potem ja.
Wzięłam z pokoju ręcznik, piżamę, kosmetyki i udałam się wykąpać.

-Teraz twoja kolej. –powiedziałam wychodząc z łazienki.
-Mhm, już idę. –zamknęła za sobą drzwi.
Wzięłam do ręki telefon i wystukałam numer Zayna.
-Słucham? –spytał zaspanym głosem.
-O jejku! Zayn, obudziłam cię? Przepraszam…
-Nie, nie obudziłaś.. –ziewnął. –Co jest kochanie?
Zaśmiałam się.
-Plany się trochę zmieniły. Danielle wyjeżdża jednak jutro..
-Okej, o której mam po ciebie przyjechać?
-Nie ma żadnego problemu?
-No jasne, że nie.
-Więc o 9.30.
-Mhmm.. Będę czekać przed budynkiem. Kolorowych snów księżniczko.
-Dobranoc wampirku.
Rozłączyłam się i usiadłam na kanapie w salonie.  Ukradłam ze stołu kilka ciastek i chipsów.
-To co oglądamy? –spytała Dan wchodząc do pomieszczenia.
-Jakaś komedia?
-Chętnie. Może American Pie?
-Oo tak!
Zaczęłyśmy seans.

-O KURNA! AAAA! –usłyszałam jakieś krzyki.
Otworzyłam oczy. Zobaczyłam biegającą po pokoju Danielle. Szybko się podniosłam.
-Jezu, co jest?! –spytałam.
-Już 8.30! Boże! Ja nic nie spakowana! Boże! Aaa!
Zaśmiałam się.
-Dan, wyluzuj.. Mamy półtorej godziny. Damy radę. Pomogę ci.
-Jezu! Dobra! To chodź do mojego pokoju…
Weszłyśmy tam.
-Wyjmij walizki. Gdzie masz ubrania?
-Tamta szafa przy łóżku.
-Okej, a więc weźmiesz to, hmm.. To jest całkiem fajne, to może być?
-Może.
-Ja ci spakuję ubrania, a ty idź po jakieś kosmetyki…
-Mhm, już idę!

-Jesteś spakowana. 30 minut przed czasem.  –uśmiechnęłam się do niej.
-Jezu Sam! Nawet nie wiem co bym bez ciebie zrobiła.. Dziękuję! –przytuliła mnie.
-Nie ma za co. Podwieźć cię?
-Od kiedy masz prawko?
-Hahha, nie, Zayn po mnie podjechał.
-No okej, to mogę się z wami zabrać.
Ktoś zadzwonił do drzwi. Otworzyłam je.
-Pomóc wam z tymi walizkami?
-Chętnie!
-Czekaj, czekaj.. Nie jesteś zmęczony wchodzeniem po schodach? –spytałam.
-Nie, ani trochę. –uśmiechnął się do mnie promiennie.
-Dobra, nieważne. To chodźmy.
-Tylko zamknę drzwi. –Dan przekręciła kluczyk w zamku. –Już!
-Zayn, na pewno ci nie pomóc? Masz nasze wszystkie walizki, to trochę waży..
-Nie ma sprawy Sam, nie są aż takie ciężkie.
-Okej.
Spakowałyśmy bagaże do samochodu.
-Gdzie cię powieźć Danielle?
Dziewczyna wytłumaczyła mu drogę. Zayn odpalił samochód.

-No to zostaliśmy sami kochanie. –chłopak uśmiechnął się do mnie.
-Buba z ciebie Zayn, wiesz? Taka buba!
Zaśmiał się.
-A z ciebie… koala!
-Hah, dzięki za tę agresywną odzywkę!
-Jedziemy na jakieś zakupy? –zmienił temat.
-Niebezpiecznie jest z wami na nie jeździć, więc nie.
-Przestań, mam okulary i czapkę.. Kto mnie rozpozna?
-Poczekaj. –zaczęłam gładzić mu stojące włosy. –Teraz chyba nikt. –uśmiechnęłam się.
-Koala z ciebie, wiesz? –pogładził mnie po policzku. –No to w drogę!

-Poproszę 70 funtów. –odparła kobieta przy kasie.
-Ugh.. –zajrzałam do portfela. –Jednak odłożę te spodnie i bluzkę.
W tym momencie zobaczyłam pieniądze na ladzie.
-Równe 70 funtów, dziękujemy. –Zayn wziął moje torby z zakupami.
-Zayn! Nie! Oddaj to… -zaczęłam wyrywać mu torby. –Przepraszam, chciałabym to zwrócić! –krzyknęłam do sprzedawczyni.
Chłopak ujął mnie w talii i przysunął do siebie.
-Niczego nie będziesz zwracać, dobrze? –spytał spokojnie.
-Nie! Chce to zwrócić i to zrobię! –chciałam się wyrwać.
Jednak Zayn szybką reakcją mnie unieruchomił.
-Zayn! JA CHCE TO ZWRÓCIĆ! Potrafię sama za siebie płacić…
-Więc dzisiaj tego nie zrobisz.
-Puść mnie!
-Przykro mi. –wziął mnie na ręce i przełożył przez swoje ramię. –Do widzenia! –krzyknął opuszczając sklep.
-Zayn! –zaczęłam bić go w plecy.
-Nie boli kochanie. Bij ile wlezie. –zaśmiał się.
-Och! Ty bubo! Puszczaj!
W końcu postawił mnie na ziemię.
-Ty.. ty bubo! Myślisz, że tak po prostu możesz płacić za moje ubrania, a potem nie słuchać się mnie i siłą wyprowadzać ze sklepu?! Więc ja ci powiem, że… -nie zdążyłam dokończyć, bo chłopak zamknął mi usta pocałunkiem.
-Ja ci coś powiem. –szepnął mi do ucha. –Kocham cię. –uśmiechnął się. –I będę za ciebie płacił czy ci się to podoba czy nie.
-Ale Zayn…
-Cii. –położył swój palec na moich ustach. –Nic nie mów. –znowu musnął moje wargi i poszedł.
Kiedy się od siebie oderwaliśmy stałam jak wmurowana na środku centrum handlowego i nie wiedziałam co robić. Iść za nim, czy zostać? Sam, zostań…

-Dlaczego nie trzymasz się zasad? –spytałam kiedy w końcu go dogoniłam. –mieliśmy umowę.
-A czy ja jestem człowiekiem, który przestrzega zasad? –uśmiechnął się.
-Zayn, dobrze wiesz o czym mówię.
-Oczywiście, że wiem. –przycisnął mnie do ściany i oparł o nią dłoń. –Ale co jeśli, nie mogę się oprzeć? –jeździł palcami po moich wargach. –To silniejsze ode mnie, Sam. A ja nie igram w uczuciami.
-A co jeśli ja lubię igrać? –uśmiechnęłam się do niego.
-No cóż, więc będę musiał się w tym pogodzić. –pocałował mnie.
-Zayn, już starczy. –chciałam odejść od ściany.
-Jesteś tego pewna? –spojrzał mi w oczy.
-Mhmm.. Tak właściwie, nic sobie nie kupiłeś..
-Nie wiedziałam co wybrać..
-Więc trzeba coś temu zaradzić. –przygryzłam dolną wargę. –Chodź! –pociągnęłam go za rękę.
Weszliśmy do sklepu męskiego.
-Styl eleganta, czy może bad boya? –uśmiechnęłam się do niego.
-Co masz na myśli mówiąc styl bad boya?
-No wiesz, koszule w kratę, luźne bluzki, podarte spodnie, duże buty, czapki…
-Właśnie tak jestem ubrany.
-Mhmm.. widzę i wyglądasz…
-Jak wyglądam?
-…Tak nieogarnięcie ponętnie.
Zaśmiał się.
-Więc teraz wiem jak mam się ubierać.
-Dobra, chodź pooglądać ubrania!

-Jestem padnięta i mi gorąco… -oznajmiłam wchodząc do samochodu. 
-Trzymaj. –Zyan podał mi shake.
-Dziękuję! Kiedy kupiłeś?
-Przed sklepem.
-Jesteś cudowny! –zaczęłam pić.
-Tylko się nie zakrztuś. –powiedział z troską w głosie.
-A co, nie chcesz mi zrobić usta-usta? –uśmiechnęłam się.
-Pij! Szybciej! Szybciej!
-Hhaha, jesteś niemożliwy. –walnęłam go w ramię. –A teraz kierunek wasze mieszkanie. Idę prosto do łóżka..
-Ze mną?  -puścił mi oczko.
-Tak kurde Zayn! Z tobą! –odparłam z sarkazmem.
-Kusząca propozycja.. –udawał, że gładzi sobie wąsy.
-Jedź!  -zaśmiałam się.

-Więc to jest twój pokój. –powiedział chłopak otwierając drzwi do pomieszczenia.
-A gdzie sypialnie chłopaków?
-W drugiej części domu.
-A twój?
-Tutaj. –pokazał mi drzwi obok. –A naprzeciwko drzwi łazienka.
-Mhmm…Nie będę tego komentować, dobranoc. –zamknęłam mu drzwi przed nosem.  
Przysunęłam moje bagaże do szafy i wyjęłam z toreb moje wszystkie zakupy. To takie miłe, że Zayn za mnie zapłacił, ale ja muszę mu oddać… Spojrzałam do portfela, mam 50 funtów. Jeszcze 20, skąd ja wezmę 20 funtów?! Czyżby jednodniowa praca? Jestem za! Wyjęłam z torby piżamę, ręcznik i kosmetyczkę, następnie udałam się do łazienki. Pociągnęłam klamkę, ale drzwi niestety były zamknięte. Wspaniale! Chciałam udać się z powrotem do mojego tymczasowego pokoju.
-Chcesz wejść? –usłyszałam głos Zayna.
-Nie Zayn.. Tak sobie pociągnęłam za klamkę. Dla żartów.
-Nie wyrażaj się tak do starszych!
-Się dorosły odezwał! –parsknęłam.
-Doroślejszy od ciebie. –puścił mi oczko.
-Wykąpałeś się już?
-Mhmm.. Nie widzisz?
Fakt, był obwiązany ręcznikiem. Te jego mięśnie…
-Ale muszę jeszcze wykonać kilka czynności. Jak chcesz możesz wejść.
-Serio? Mam się wykąpać przy tobie?
-Aż takim pedofilem nie jestem.. Mówiłem bardziej o zalaniu sobie wanny wodą czy coś w tym stylu.
-Achh! No to spoko. –weszłam do łazienki.
Usiadłam na brzegu wanny i odkręciłam wodę.
-Emm Sam, chyba o czymś zapomniałaś.
-O czym? –spojrzałam się na niego.
Podszedł do mnie i wziął coś co leżało na półce obok.
-To kochanie. –włożył korek do zlewu.
-Emm.. To było dla zmyły!
-Tak, tak. –pogłaskał mnie po włosach. –Dla zmyły… 
-Zayn! Po co układasz sobie te włosy, ochhhh… -tupnęłam nogą. –Przecież idziesz spać.
-Jak się śpi, to też trzeba ładnie wyglądać!
-Mhmm.. chyba w trumnie.
Wybuchnął śmiechem.
-Hahhaa, w trumnie..
-Śmiejesz się ze mnie? –wstałam.
-A nawet jeśli to co?
-A to! –podbiegłam do niego i roztrzepałam ręką jego włosy.
-SAM! ZABIJĘ CIĘ!
-Mhmm.. Nie masz mi co groz.. –w tej chwili przerzucił mnie przez swoje ramię.
-Mówiłaś coś?
-ZAYN! To już drugi raz! Odpuść!
-Hmm.. Jakoś nie mam ochoty.
Dosięgnęłam do mojej kosmetyczki i wyjęłam z niej damskie perfumy. Zaczęłam go nimi psikać.
-Przegięłaś! –zaniósł mnie do swojego pokoju.
Rzucił mnie na łóżko i wziął z półki szklany flakonik z cieczą.
-Zayn.. nie rób tego!
W tym momencie perfumy poleciały na mnie. Męskie perfumy.
-No, to teraz jesteśmy kwita. –uśmiechnął się.
Podniosłam się z materaca.
-Ochh! Śmierdzę! Zayn!
-Ja też! Ale wiesz, że cię kocham, no nie?
-Ochhh! Jesteś straszny! Idę stąd! –weszłam do łazienki.
Zakręciłam wodę i się rozebrałam. Weszłam do wanny. Była całkiem przestronna, tak, cały Zayn… Muszę pozbyć się tych perfum noo! Zaczęłam się szorować gąbką. Wsypałam jakieś kuleczki do wody. Po 30 minutach byłam już czyściutka i pachnąca. Obwiązałam moje nagie ciało ręcznikiem.
-AAAAA! ZAYN! KURWA! ZAYN! SZYBKO… -zaczęłam się wydzierać.
Chłopak wbiegł do łazienki. Fakt, zapomniałam zamknąć drzwi.
-Jezu Sam, co jest?!
-Tam… To coś! –wskazałam palcem na podłogę. –Boże…!  -ustałam na szafce.
-Ten pajączek? –wziął go na papier i wyrzucił przez okno. –Już go nie ma, chodź. –pomógł mi zejść.
-Ale on był taki wielki.. A jeśli jest jakiś w moim pokoju?! Nie wejdę tam, jezuu…
-Już cichutko. –chłopak objął mnie od tyłu. –nie ma żadnych pająków, dobrze?
-A chrabąszcze?! Chrabąszcze są okropne…
-Przebierz się, ja już pójdę.
-Zayn nie! –złapałam go za ramię. -Ten pająk może wrócić!
-Więc mam inny pomysł, przebierz się w moim pokoju, dobrze? Tam na pewno niczego nie ma. Ja poczekam przed drzwiami. 
Przytaknęłam przełykając ślinę. Weszłam do jego pokoju. Nabalsamowałam się, rozczesałam włosy i ubrałam.
-Okej, już. Dziękuję. –weszłam do mojego pokoju zamykając drzwi.
Zaczęłam się rozpakowywać. Coś zaczęło mi hałasować. Rozejrzałam się.
-O kurwa, kurwa, kurwa.. A! Idź stąd! –zaczęłam wymachiwać książką. –Odwal się! –uciekłam z pokoju.
Wtargnęłam do sypialni mojego sąsiada.
-Zayn! Och! Weź idź tam spać.. Boję się! Tam coś jest no! Chciałam to zabić książką, ale mi się nie udało! Okno było otwarte i tam wpadło! Chce spać! A to coś lata! Idź sprawdź! ‘
Chłopak podniósł się z łóżka i przetarł oczy. Wziął mnie na ręce i ułożył na jego łóżku, potem położył się obok mnie.
-Dobranoc. –pocałował mnie w głowę i objął w talii.
-Zayn, co ty wyrabiasz?! Zayn? Musiałeś zasnąć?! Tam coś lata no… Nie lubię cię. –chyba usnęłam.

Kiedy rano otworzyłam oczy nie wiedziałam gdzie jestem. Dopiero potem zdałam sobie sprawę, że leżę obok obejmującego mnie mocno Zayna, a moje nogi splecione są z jego…
-Co ja tutaj? –spytałam sama siebie.
-Zaczęłaś w nocy panikować, ja chciałem spać, nie chciało mi się zabijać tego robaka i bla bla bla. –powiedział chłopak mając cały czas zamknięte oczy.
-Puścisz mnie?
-Przykro mi, ale jest mi ciepło, ładnie pachniesz i cię kocham. Jeszcze chwila no! Daj mi się nacieszyć!
Po 5 minutach chłopak wstał, a kiedy ja chciałam to zrobić przytrzymał mnie ręką.
-Poczekaj tutaj, połóż się, zaraz wrócę, dobrze?
-Co? Zayn!
-Czekaj!
Znowu weszłam pod kołdrę, a co mi tam.
-Śniadanie! –wszedł do pokoju z tacą.
Ułożył się obok mnie.
-Tu masz omleta, tutaj soczek pomarańczowy, a tutaj konfitury.
-Dziękuję! Jezu! Umieram z głodu! –przytuliłam go.

-To co dzisiaj robimy? –spytał Niall w salonie.
-Obijamy się, aż do wielkiej imprezy na zakończenie wakacji. –uśmiechnęłam się do chłopaków. 

___________________________________________________ 
hej! :) 
Nie będę was przepraszać, że tak długo nie dodawałam, bo sami rozumiecie jak to jest.. Wakacje, jakieś wyjścia, wyjazdy itp. 
Ale w końcu dodałam ten rozdział! Uff, udało mi się go napisać.. 
Jak widać poświęciłam do Zaynowi i Sam. 
Ale rozdział jest nieudany i nawet wiem dlaczego, ponieważ ja za długo piszę. Odkładam sobie dokończenie rozdziału na następny dzień i tak ciągle... Dlatego tworzą mi się takie nijakie zdania i zwroty. 
Mi się nie podoba.. Jeżeli macie do do rozdziału jakieś zastrzeżenia to piszcie, śmiało! ^^ 

No i życzę wam udanego następnego miesiąca wakacji! 
Dużo zabawy, żartów, odwalania i wyjazdów <3 

KOMENTUJCIE! ZALEŻY MI! :) 

Ola.