sobota, 15 września 2012

XXXI ROZDZIAŁ


-Em.. Przepraszam? Powie mi pan o co chodzi? –spytałam donośnym głosem, tak aby mnie usłyszał.
Szliśmy rzędami. Wszystkie fanki patrzyły się na mnie jak na jakiegoś zabójcę i szeptały sobie coś do ucha. Miałam minę typu „WTF?!”.
-Halo! –pomachałam. –No powiedz coś pan! No! –wydzierałam się.
Pewnie sobie teraz myślicie „ucieknij! Ucieknij!”.. Ta, gdyby to było takie łatwe. Próbowałam kilka razy, ale ten dziadek zawsze mnie jakoś złapał. Zwinny staruszek z niego… W końcu straciłam cierpliwość i odpuściłam. Hah! A może Styles posądził mnie o to, że dzisiaj go spoliczkowałam.. Fajnie by było! „Pani Samanto Bielaśko! Proszę się tłumaczyć!”, a potem dożywocie.. Wybuchłam śmiechem, a ten oficer czy jak mu tam, patrzył się na mnie jakbym miała wymyślonych przyjaciół.
-A może mi pan napiszę na karteczce gdzie idziemy? Może jest pan niemową…
-Umiem mówić. –odezwał się.
-W KOŃCU! Gdzie idziemy?!
Zamilkł.
-Ej no! Stasiek.. Nie bądź szynka..
Znowu się tak na mnie spojrzał.  Wyszczerzyłam słodko ząbki.
-Kogo ja prowadzę.. –westchnął.
-SŁYSZAŁAM!
Po kilku minutach znaleźliśmy się tak naprawdę nie wiem gdzie. Wiem tylko, że pośród 4 kolorowych ścian, w rozświetlonym pomieszczeniu.
-Zgwałci mnie pan? Jeśli tak to chce ostrzec, że mam pas w karate! –zrobiłam dziwną pozę.
Zaśmiał. Ok! Jednak nie mam się czego bać.. A w szczegóły nie wchodzę, bo nie mam na to siły. Odwróciłam się od faceta i spojrzałam na plakat wiszący na drzwiach. Widniał tam jakiś napis, obrazek i piosenkarka. Chwilę później usłyszałam znajomy głos, który naprawdę nie wiem skąd się tam wziął.
-To ona? –On musiał to powiedzieć!
Obróciłam się i tak! To był on!
-Sam?! –strasznie się zdziwił.
-Lou! –przytuliłam go. –Chciałeś się spotkać? Więc ten facet mnie do ciebie prowadził..  Ale skąd wiedziałeś gdzie siedzę? O mój boże! Spojrzałeś w bilet! Ale nie.. Nie mogłeś.. Cały czas był w domu, schowany.. A może..
-Ja pierdole.. –złapał się za głowę. –To może jakieś przeznaczenie?
-Em.. O czym ty gadasz?
Nie odpowiedział. Dał tylko znak temu staruszkowi, że może już iść. Zostaliśmy sami.
-O mój boże.. –zakryłam sobie dłonią usta. –Lou! Nie, nie, nie, nie, nie, nie.. –chciałam uciec.
Niestety mnie złapał.
-Sam! Musisz.. Zostałaś wylosowana!
-Zostałam! Bo dałeś moje miejsce do wylosowania!
-Co?! Ja?
-To dlaczego tutaj przyszedłeś sam?
-Bo Harry nie chce wiedzieć dla kogo będzie śpiewał!
-Harry?! Co ty pierdzielisz?
-Solówka WMYB.
-Ohoohohh.. Sobie pomarz! –zaczęłam się wyrywać.
-Pójdziesz tam!
-Nie rozkażesz mi!
-Sama mówiłaś, że nic do niego nie czujesz, więc co ci zależy?
W końcu się uspokoiłam.
-Ja nie chce tam iść!
-Czemu?
-Bo ponieważ.
-Wytłumacz. Daj choć jeden argument.
Po dłuższym namyśle odpowiedziałam.
-Bo chce aby inne fanki miały szansę.. A może Harry się w jakieś zakocha?! Nie pójdę tam!
-Pójdziesz. idziesz. Ze mną. Teraz. –spojrzał się na mnie.
-Nie pójdę. Z tobą. Teraz. Nigdy. –oznajmiłam stanowczo.
-Sam! Zostałaś wylosowana z tych dziesiątek tysięcy fanów.. Czy to nie znak?
-Jaki do cholery znak?
-Harry wylosował właśnie twoje siedzenie. Z tylu…
-A ty co? Już się pogodziłeś z Haroldzikiem? Hah.. Długo czasu nie było trzeba.
W tym momencie podszedł do mnie i przerzucił przez ramię.
-LOUIS! NIE! –krzyknęłam.
-Tylko musisz się jeszcze przebrać i idziemy.
Wybuchłam śmiechem.
-Chyba cię pojebało.
-Zwracaj się!
Znaleźliśmy się w pomieszczeniu przepełnionym ludźmi. Lou w końcu mnie puścił i powiedział jakiemuś facetowi aby mnie pilnował. Potem podszedł do blond facetki i wdał się z nią w pogawędkę. Kilka minut później podeszli do mnie.
-To jest nasza stylistka. To ona cię ubierze i przygotuję do wyjścia na scenę.
-Nigdzie nie pójdę.
-Postaraj się, dobrze?
-Nie ma sprawy. Będzie śliczna. –oznajmiła radośnie.
-A teraz idę. Tylko przyprowadź ją na czas!
-Tak, tak.
Pomachali sobie. Lou zniknął za drzwiami.
-Czy ktoś pyta mnie tutaj o zdanie?! –wrzasnęłam. –Nie idę! Rozumiecie?!
-A co ci szkodzi? Po co przyszłaś na koncert? Jesteś fanką, więc to zapewne twoje marzenie.
-Tak. To BYŁO moje marzenie. A teraz chce iść do domu.
-Louis powiedział, że masz wyjść na tą scenę choćbym miała użyć siły. –zacisnęła pięść.
-I co? Mam się ciebie bać? Nie idę.
-John. –popatrzyła na faceta, który mnie pilnował. –Rób swoje.
Mężczyzna wziął mnie za ręce. Nie miałam z nim szans. Był napakowany, a jego wzrost sięgał 2 metrów chyba.. Usadził mnie na krzesełku przed toaletką.
-Najpierw mały makijaż. –uśmiechnęła się. –Sukienkę masz już przygotowaną.
-Nie maluję się.
-Chociaż usta?
Nie odpowiedziałam. Kobieta przeleciała błyszczykiem moje wargi. Następnie kazała mi wstać i zaprowadziła do przebieralni.
-Jakbyś szukała, nie ma tu okien. Tutaj jest twoja sukienka. Miłego przebierania. Za 5 minut wchodzi John! Lepiej się pośpiesz!
Cwana z niej kobietka.. I co ja mam robić? Iść, nie iść? Dostałam szansę.. Jaką szansę?! Ci ja gadam?! Po prostu.. Pójdę tam, będę go ignorować. On zaśpiewa, zejdę ze sceny i pojadę do domu. Wszystko… Zdjęłam sukienkę z wieszaka. Była cała w kwiatki. Do tego stylistka dobrała mi biały, zwykły sweterek, czarne balerinki z kokardką i białe perełki na szyję. Odziałam się w to i przejrzałam w lustrze. Wyglądałam okropnie.. Jak dziewczyna.
-Wchodzę! –krzyknął John.
-A se wchodź..
Odsłonił kotarę. Uśmiechnął się na mój widok.
-No, no, no.. Ale Styles wylosował dziewczynę..
-Wyglądasz przecudownie! Boże… Mogę zrobić ci zdjęcie?
-Nie. Nie lubię zdjęć.
Kobieta zrobiła ostatnie poprawki.
-Jesteś taka śliczna.. Pasowalibyście do siebie.
Zaśmiałam się.
-No co?! Mówię prawdę! A teraz chodź! Zaczynają śpiewać…
Złapała moją dłoń i gdzieś zaczęła prowadzić. Byłyśmy już przy scenie.
-Zaraz masz wyjście kochana…
-Taa.. –oznajmiłam od niechcenia.
Rozpoczął się refren, ten tuż przed solówką Stylesa.
-No idź.. Już.. Teraz.. –popchnęła mnie.
Znalazłam się na scenie. Lou zachęcał mnie do podejścia. Wszystkie fanki dziwnie się na mnie patrzyły. Kurde! Czemu ja?! Już miałam zwiać i znaleźć się tam gdzie przed chwilą, ale kiedy się odwróciłam na moim miejscu stał wyraźnie zdenerwowany John. Wystraszyłam się go i zawróciłam. Pójdę i wrócę. Spokojnie, to tylko chwila..
-Na na na na… -zaraz miała być solówka.
Hazza cały czas stał plecami do mnie. Pewnie chciał mieć niespodziankę. No to się przeliczysz Styles… Podeszłam bliżej zespołu i przeszłam ich naokoło. Znalazłam się obok lokatego...

*Harry*
Cały czas miałem zamknięte oczy. Tak bardzo chciałem mieć niespodziankę. Wierzyłem, że z tych wszystkich miejsc wylosowałem piękną dziewczynę, którą uszczęśliwiłem. Rozbrzmiała melodia mojej solówki. Powoli otworzyłem powieki i zobaczyłem JĄ. Totalnie zaniemówiłem.. Ale jak?! Ona?! Sam? Moja Sam..
-Harry! –ktoś szturchnął mnie w ramię.

Cały czas się na mnie gapił. Głęboko.. W oczy.. Ja wtedy czułam się.. To wszystko we mnie uderzyło. Wspomnienia powróciły... Był równie zszokowany jak ja.. Nie mógł wykrztusić z siebie słowa, a co dopiero swojej solówki.. W końcu Lou doprowadził go do normalności.
-Baby You light up my world like nobody else…
Zaciął się. Złapał mocno moją dłoń. Nie rozumiałam dlaczego, ale nie sprzeciwiłam się.. Przypomniało mi się to wszystko… Pocałunek w deszczu, nasz kolacja, piosenka..
-the way that you flip your hair…
Delikatnie mnie po nich pogłaskał… Jego dotyk… Jego ciepłe dłonie, które kiedyś mnie pieściły z taką czułością, tak jak teraz… Z oczu poleciała mi łza… Wyrwałam swoją dłoń z jego objęć i zaczęłam uciekać. Jak najdalej od niego, od nich… Chciał biec za mną. Jednak Louis go zatrzymał. Przepchnęłam się przez tłum ludzi, ominęłam Johna, stylistkę i wszystkich innych.. Chciałam być sama… Nogi zaprowadziły mnie do tego pokoju, gdzie spotkałam się wcześniej z Lou. Nikt mnie tam nie znajdzie. Nie mogą.  Usiadłam na podłodze i przysunęłam kolana pod brodę. Sądziłam, że to będzie tylko zwykłe wyjście, że zaśpiewa tą zwrotkę, a ja go oleję i zejdę z tej sceny… Ale wtedy coś we mnie pękło. Czułam się dobrze, a zarazem i źle. Nie wiedziałam co się ze mną dzieję. Po chwili usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi i jakieś kroki.
-Czego jeszcze ode mnie chcesz? Zostaw mnie w spokoju. –nie spojrzałam na niego.
-Sam.
-A więc to ty, przyjacielu. –odparłam ironicznie. –Ty zwłaszcza daj mi spokój! Idź śpiewać.. Leć.. Wszystko twoja wina! Bo zachciało się Louis’owi żeby Sami wyszła na scenę! Ale nie liczyłeś się z moim zdaniem! Liczysz się tylko z twoją Eleanor! Wyjdź stąd!
-Przepraszam.. Ja nie wiedziałem, że tak zareagujesz… Przecież mówiłaś..
-Tak! I mówię dalej! Nie kocham Harrego, dobra?
Do moich uszu doszedł dźwięk skrzypnięcia drzwi. W końcu podniosłam głowę. Zobaczyłam w nich Stylesa.
-Ojej! Nawet jego tutaj przyprowadziłeś? Wiesz co Lou?! Jesteś okropny.. Idź stąd! Ty też! –spojrzałam się na mojego byłego.
Louis grzecznie posłuchał i wyszedł z pokoiku, klepiąc po drodze ramię tego w lokach.
-..Nie słyszałeś mnie? Nie słyszałeś co powiedziałam?
Podszedł do mnie. Zostawił uchylone drzwi. Uklęknął i lekko chwycił moje ramiona. Podniósł mnie. Staliśmy teraz naprzeciwko siebie.
-Puść mnie, proszę. Idź do Amber, dobrze?
Otarł wskazującym palcem moje łzy na policzkach.
-Nie pójdę do niej. Przyszedłem do ciebie.
-Po co? Czego ty ode mnie jeszcze chcesz?!
-Posłuchaj. Losując te miejsce ja nigdy.. nigdy nie pomyślałbym, że będziesz to ty. I potem, kiedy otworzyłem oczy i ujrzałem ciebie, to ja myślałem, że to tylko sen.. Odebrało mi mowę, wiesz? Nie uważasz, że to był jakiś znak? Bo na pewno to nie przypadek, Sam.
-No wiesz. Głupi zawsze ma szczęście.
-Czemu uciekłaś?
-Hmm.. Bo cię rozpraszałam? Tak, chyba tak..
-Kłamiesz.
-Znowu szanowny Styles zna się na ludziach? Wo!
-Kocham cię. Sam, tak strasznie cię kocham! –przytulił mnie mocno. –Ja nigdy nie przestałem tego robić.. Te wszystkie dni bez ciebie były dla mnie torturą! Nie potrafię bez ciebie żyć… jesteś dla mnie wszystkim, rozumiesz? Tak bardzo chciałbym cofnąć czas, ale wiem, że nie mogę. Tak jak było w zwrotce, kochanie, rozświetlasz moje życie jak nikt inny… Ja już nie wytrzymuję. Psychicznie.. Tak bardzo chciałbym móc cię codziennie przytulać, dotykać, całować. Czuć, że po prostu jesteś ze mną, przy mnie. Ja tak strasznie żałuję tego co się stało, ale mogę ci przysiąc, że to już się nie powtórzy… Uświadomiłem sobie, że tracąc ciebie, jakaś część mnie zniknęła, że już nie umiem się śmiać tak jak kiedyś… Ja cię kocham, rozumiesz? –wziął w dłonie moją twarz. –Proszę… -poleciała mu łza.
Tym razem to ja ją otarłam.
-Więc czemu robiłeś z Amber to wszystko na moich oczach? Wiesz jak ja cierpiałam? Wiesz co czułam?
-Masz rację. Jestem zwykłym sukinsynem i się do tego przyznaje… Zachowywałem się jak dzieciak, ale z tym już koniec. Zerwałem z nią. Chce tylko ciebie. Chce żyć z tobą, tylko z tobą Sam. Już na zawsze. Proszę, nie odtrącaj mnie. –przysunął swoją twarz do mojej.
Podarował mi namiętny pocałunek. Ja.. Ja go odwzajemniłam.. Nie mogłam się już kryć. Tak, dalej kochałam Harrego. I dalej chciałam aby był częścią mojego życia. Jak kiedyś… W końcu się od siebie oderwaliśmy. Posłaliśmy sobie uśmiechy i mocno przytuliliśmy. Miałam głowę na jego ramieniu. Po chwili otworzyłam oczy i zobaczyłam jego.. Stał w drzwiach i widziałam, że cierpiał.
-Mój boże… Zayn!
Wyrwałam się z uścisku i wybiegłam na korytarz. Niestety mulata już tam nie było. Uciekł.
-Boże. Gdzie on jest?!
-Sprawdź w jego przebieralni. –zaproponował Harry.
Złapałam się za głowę.
-Jak mogłam?! Gdzie ta jego przebieralnia?
-Pierwsze drzwi za rogiem.
-Dziękuję.
-Iść z tobą?
-Nie, muszę iść sama.
-Dobrze, spokojnie. Wymyślę fanom jakoś historyjkę, czemu nie ma Zayna.
Przytaknęłam i pobiegłam tam.
-Zayn. –zapukałam do drzwi. –Wiem, że tam jesteś. Otwórz, proszę.
Odpowiedziała mi cisza.
-Zayn do cholery! Otwórz! –krzyknęłam i mocno walnęłam w drzwi. –Ałć. Zayn, proszę. –rozpłakałam się. –Nie rób mi tego. Chce wyjaśnić.. Wpuść mnie. –oparłam głowę o drzwi.
Sterczałam tam już jakiś kwadrans.
-Dobrze, zrobię to inaczej. Jeśli nie otworzysz w ciągu pół minuty to wyważę te drzwi! Rzucę się na nie! Mówię poważnie!
Odliczyłam 30 sekund. Oddaliłam się i wzięłam rozbieg. Zaczęłam biec, a kiedy byłam już kilka centymetrów od drzwi, nagle otworzyły się, a ja wpadłam na Zayna. Leżałam na nim. Chłopak chciał mnie pocałować, ale ja odchyliłam twarz. Trafił tylko w policzek. Podniosłam się.
-Co? Już cię nie zadowalam? –zamknął mocno drzwi.
-Zayn.. Wiesz, że to nie tak. –usiadłam na kanapie.
-A jak?! Tak dla żartu całowałaś się ze swoim byłym?  
-Nie, ja tylko.. –wybuchłam płaczem. –Ja mam mętlik w głowie. Jesteś ty i jest on… Czemu nie mogłaś pierwszy mi powiedzieć co czujesz?!
-A czy to by coś zmieniło? Przecież Harry zawsze był twoim jedynym. Tylko nie rozumiem czemu robiłaś mi tyle nadziei.
-Sama chciałabym znać odpowiedź na to pytanie.
-Ufałem ci Sam. Myślałam, że między nami naprawdę coś się dzieję, że to jak na mnie patrzysz nie jest tylko głupią intrygą..
-Bo nie było Zayn.
-Czy ty słyszysz co mówisz? Słyszysz jaka jesteś fałszywa?
-Nie jestem fałszywa, ja po prostu…
-Czułaś coś do mnie kiedyś?
-Zayn.. 
-Zadałem ci proste pytanie.
-Ja…
W tym momencie chłopak podszedł do mnie, wziął za ramiona i mocno przycisnął do ściany.
-Odpowiedz. –oznajmił stanowczo. –Czy gdyby nie Harry, byłabyś ze mną?
-Tak. –odparłam spokojnie po długim namyśle.
W końcu mnie puścił.
-Najlepiej żebyś już poszła. –odwrócił ode mnie wzrok.
-Proszę. Spójrz się na mnie.
-Nie mam na co. Kiedy na ciebie spojrzę, od razu widzę tamten widok, kiedy stałem w drzwiach jak palant.
-To nie miało być tak. Ja nie chciałam cię zranić, ale wtedy.. Kiedy stamtąd uciekłam.. Przyszedł do mnie Harry i..
-Nie wchodź w szczegóły. Proszę, wyjdź stąd.
-Tylko proszę wiedz, że mi na tobie dalej zależy, Zayn.
-Lecz wybrałaś jego.
-Tak bardzo chciałam o nim zapomnieć, ale to było niemożliwe. Dziękuję ci za to, że ze mną byłeś. Naprawdę jesteś świetnym chłopakiem. Marzę abyś odnalazł się na nowo. Przepraszam. Wiem, że mi nie wybaczysz, ale teraz nie mogę nic innego zrobić. Zapewniam cię, że wyrzuty sumienia będą dręczyły mnie do końca życia. Do widzenia, Zayn. –przytuliłam go mocno, ale nie odwzajemnił uścisku.
Znalazłam się na korytarzu. Tak bardzo nie chciałam się widzieć z pozostałą częścią zespołu, ani z Harrym. Czułam się okropnie i nic by tego nie zmieniło… Jestem debilką, zwykłą, głupią, pustą lafiryndą. Nawet Amber jest ode mnie lepsza.. Zraniłam tyle osób przez jedną rzecz. Z jednej strony chce być z Harrym, a z drugiej nie mogę robić tego Malikowi.  Wybiegłam z tego całego koncertu i złapałam autobus. Udałam się do domu.
-Wstawaj kochanie. –usłyszałam znajomy głos.
Odchyliłam lekko powieki. Poczułam ciepły dotyk na policzku.
-Już późno.
W końcu całkowicie otworzyłam oczy.
-Hej kotku. –chciał mnie pocałować.
Odsunęłam twarz.
-Co się stało?
-Harry, ja nie mogę. –wykrztusiłam.
Chłopak położył się obok na łóżku i objął mnie ramieniem.
-Czemu?
-Jestem suką. –zaczęłam płakać. –Zwykłą egoistyczną debilką.
-Hej, spokojnie. –otarł moje łzy. –Nie jesteś, nigdy nie byłaś.
-Jestem! Zraniłam tyle osób. Zachowuję się jak pępek świata. Czuję się okropnie.
-Sam, nie mów tak.
-Będę! Tyle osób cierpi! Amber, Lou, Zayn, Henry. A ja leżę tutaj z tobą jak gdyby nigdy nic. –złapałam się za głowę. –Chce ich przeprosić, ale nie mam odwagi. Zayn nie chce mnie już nigdy widzieć.  Jestem głupia! Nie rozumiem jak mogłam myśleć, że twoja była jest wredna. Ona też pewnie teraz płacze w swoim pokoju, a potem mnie zniszczy. I ma rację! Zasłużyłam…
-Zayn ci wybaczy.
-Nie wybaczy! Wiesz co ja mu zrobiłam? Wiesz jak go zraniłam? Narobiłam mu nadziei, a potem kopnęłam w dupę. On cierpi, wiem, że tak jest. I nie mogę przestać o tym myśleć.
-Masz mnie kochanie. –pocałował mnie w czoło.
-Nie zasługuje na was. Powinnam skończyć z wami i nie przysparzać tylu kłopotów. Przepraszam… Ja zawsze wszystko psuję. Zawsze! Powinnam być sama. Nie zasługuje na was, na ciebie i na Henrego.
-Oczywiście, że zasługujesz. I nawet nie waż się od nas odejść. Wtedy zranisz jeszcze więcej osób. A Zayn wytrzyma.
-Jak on się czuję?
-Nie wiem, Sam. Chłopcy mówią, że nie ma go w mieszkaniu od wczoraj. Nikt nie wie co się z nim dzieję.
-Boże. –znowu się rozpłakałam. –Jak mogłam?! A jeśli coś sobie zrobił? –podniosłam się. –Muszę go poszukać. Tak, muszę.
-Nie znajdziesz go.
-Nie przestanę, dopóki tego nie dokonam. Będę chodzić po tym cholernym Londynie. Będę! Muszę go odnaleźć.. Porozmawiać, wytłumaczyć. Harry, czemu ja tak wszystkich ranię? –łzy leciały mi strumieniami. –Czemu nie mogę być normalną 17 latką, która chodzi na zakupy i cieszy się z życia?
-Bo jesteś niezwykła, Sam. –przytulił mnie. –Zapamiętaj to, dobrze? A teraz się ubierz. Nie będę cię zatrzymywał. Wszystko rozumiem.
-Tak, masz rację. –wyjęłam z szafki jakieś ubrania.
Włożyłam je na siebie. Umyłam zęby i wyszliśmy z mieszkania.
-Ale na pewno nie jesteś głodna?
-Nie Harry, dam radę.
-Tylko potem zadzwoń, dobrze?
Przytaknęłam.
-Nie podwieźć cię nigdzie?
-Nie.
-Dobrze, więc trzymaj się kochanie. Nie rozumiem czemu cię puszczam na te poszukiwania…
-Zaufaj mi.
-Ufam, zawsze będę. Do zobaczenia. –pocałował mnie w usta. –Kocham cię.
Przygryzłam wargę.
-Pa.

-Zayn, gdzie jesteś. –szepnęłam do siebie. –Proszę cię.
Chodziłam po Londynie już kilka godzin. Nie miałam siły, byłam cała mokra, głodna i moje nogi odmawiały posłuszeństwa, ale szłam. On cierpi, przeze mnie. Znalazłam się w jakimś opuszczonym parku. Chyba parku… Była tam kilka zardzewiałych ławeczek, drzewa i nieświecące już wysokie lampy. Do tego zrobiło się już ciemno i lał deszcz. Pójdę tam. Muszę. To chyba ostatnie miejsce w tym mieście, którego nie odwiedziłam. Weszłam przez obrośniętą kolczastymi gałązkami bramę i szłam spokojnie dróżką. W pewnej chwili poczułam dym papierosowy. Zayn! Tak.. To Zayn! A jeśli jakiś pedofil, to trudno się mówi. Zasłużyłam. Dotarłam do źródła zapachu i ujrzałam ciemną, wysoką postać. Na moje nieszczęście potknęłam się o jedną z gałązek i prawie przewróciłam. Człowiek odwrócił się nagle, ale nie zobaczyłam jego twarzy.
-Uoa, kogo tu mamy. –wziął mnie za dłoń i przyciągnął do siebie. –Ładna laska z ciebie kochanie.
-Przepraszam, pomyliłam pana z kimś. Muszę już iść.
-No co ty! Tak szybko odchodzisz? Mogłabyś mi coś dać, kotku.
Czułam obrzydliwy odór papierosów wydobywający się z jego ust. To było okropne.
-Chyba mam tutaj jakieś pieniądze. –chciałam zajrzeć do torebki.
Chwycił mocno mój drugi nadgarstek.
-Nie mówiłem o tym malutka. –zaśmiał się.
Usłyszałam jak odpina pasek.
-No chodź, tylko trochę zaboli.
Przyciągnął mnie jeszcze mocniej do siebie. Włożył swoją dłoń pod moją bluzkę.
-PUŚĆ MNIE! PUSZCZAJ! –zaczęłam się wydzierać.
-Dobrze ci kochanie. –dobrał się do moich spodni.
-ZOSTAW MNIE! Proszę! –powiedziałam szlochając.
Nie miałam nawet siły do samoobrony. Napastnik mocno trzymał moje wszystkie części ciała. Czułam jak odpina guzik od dżinsów.
-Proszę.. Nie rób mi tego. –popłakałam się. –Proszę…
-Zamknij się! –krzyknął i mocno mnie spoliczkował.
Chciał już je zdjąć, kiedy usłyszeliśmy jakieś kroki.
-Nieładnie to tak bić słabszą kobietę, nie sądzisz? –usłyszałam TEN głos.
-Zostaw nas kimkolwiek jesteś!
-Więc najpierw zostaw ją w spokoju.
-A co? Nie pozwalasz mi uprawiać sexu? Ta dziwka tego chce!
-Puść mnie! –wykrztusiłam, ledwo łapiąc powietrze do płuc.
-Nie waż się tak do niej mówić! –postać zbliżyła się.
-A jak mam mówić? Jest tylko chętną, puszczalską suką.
Ktoś odepchnął mnie na bok. Poleciałam na mokrą trawę. Nie miałam siły nawet się podnieść.
-Co powiedziałeś?
-Dziwka. Teraz kona ze zmęczenia. –parsknął.
Usłyszałam mocny cios i dźwięk jakiegoś złamania.
-Ty sukinsynie! –krzyknął. –Jeszcze raz tak powiesz, a walnę mocniej. A teraz zwiewaj. Masz 5 sekund!
Potem bieg… Ktoś pobiegł.
-Sam. –jakieś kroki. –Jak się czujesz? Jesteś jeszcze ze mną?
-Ja.. Dzię..
-Nie mów nic. Chodź. –wziął mnie na ręce.
Chyba straciłam przytomność.

Leżałam w łóżku. Szczelnie opatulona kołdrą. Odczuwałam wielkie zmęczenie. Moje kości odmawiały posłuszeństwa, kiedy chciałam się podnieść.
-Sam! –ktoś wbiegł do pokoju. –Jesteś tutaj! Tak się o ciebie martwiłem.. Kochanie. –poczułam kogoś dotyk na policzku.
-Kim jesteś? Zostaw mnie! Ja nie chce tego robić.. Nie jestem dziwką. –wybuchłam płaczem.
-To ja, Harry. Spokojnie, jesteś już bezpieczna.
-Harry? To ty? Na pewno?
-Tak kochanie. To ja. Nie płacz. Jesteś bezpieczna.
-Przytul się do mnie. Boję się.
Chłopak ułożył swoje ciepłe ciało obok mojego. Mocno się w niego wtuliłam.
-Cichutko. Śpij słonko. Jesteś już z dala od tego człowieka.
-Nie chce spać. Chce ciebie. Tak się bałam. Bałam się, że ze mną koniec.. Ja nie jestem dziwką, Harry. Ja nie chciałam tego, co on zamierzał zrobić. Ja chciałam się bronić, ale nie miałam siły.. Przepraszam.
Słyszałam, że chłopak płaczę.
-To ja cię przepraszam. Pozwoliłem ci wyjść. Iść, szukać go.. A potem… Zabiję go, przysięgam. Zabiję. Zabiję tego, który zrobił ci taką krzywdę.
-Na szczęście przyszedł Zayn. I on mu coś zrobił.. kości, trzask.
-Jaki Zayn? Chyba miałaś na myśli Lou, kochanie.
-Lou? Jak to Lou?
-To on cię tu przyniósł. Byłaś nieprzytomna, tylko coś majaczyłaś. To moja wina, Sam. Nie zasłużyłaś na to…
-Ja.. Ja.. Zayn.. Jego głos..
-Nie wiesz co mówisz słoneczko. Śpij. Od razu poczujesz się lepiej. –pogłaskał mnie po włosach.

-Sam, obudziłaś się! W końcu! –ktoś krzyknął.
Zobaczyłam nad sobą Lou.
-Louis..
-Jak się czujesz?
-Już lepiej. Dziękuję. –usiadłam.
Do pokoju wszedł Harry.
-Hej kochanie.
-Nie mów tak do mnie! –nagle krzyknęłam.
-Czemu? Co się dzieję?
Rozpłakałam się.
-On.. Wczoraj.. Chciał żebym mu coś dała.. Mówił do mnie kochanie, a potem..
Harry nie wytrzymał i wyszedł stamtąd trzaskając drzwiami.
-Strasznie to przeżywa.. Kiedy spałaś, to płakał przez kilka godzin.
-Ja.. Ja nie chciałam…
-Spokojnie Sam. –objął mnie ramieniem. –Co tam się stało?
Pokręciłam głową.
-Nie potrafię… Bałam się, tak strasznie się bałam..
-No już. –rozkołysał mnie.
-Ale tam był Zayn.. On tam..
-Zayn? Gdzie?
-W parku.. On tam.. Przywalił mu w nos.
-To nie mógł być Zayn. Siedział w mieszkaniu cały wieczór.
-A ty?
-Ja siedziałem w pokoju i myślałem nad naszą kłótnią. Postanowiłem pójść do ciebie i jeszcze raz przeprosić i wtedy cię zobaczyłem.. Byłaś cała mokra, wyczerpana i nieprzytomna. Siedziałaś na schodkach od twojego domu. Drzwi były zamknięte, więc szybko zaniosłem cię tutaj. Razem z Hazzą domyśliliśmy się co się stało, Sam.
Przytaknęłam. Chciałam wstać, jednak straciłam równowagę.
-Jesteś jeszcze osłabiona. Chcesz coś do jedzenia?
-Nie.                                                                                                                               
-Musisz coś jeść.
-Chce do Harego.
-Dobrze, pójdę po niego.
Po chwili do pokoju wszedł mój chłopak.
-Co się stało?
-Chodź tutaj.
Przybliżył się. Mocno się do niego przytuliłam.
-Przepraszam cię Sam. –głaskał mnie po plecach. –Że pozwoliłem ci tam pójść.. Że to się stało.
-Zasłużyłam. Za dużo ludzi zraniłam. Pogodziłam się z tym.
-Przysięgam, że już nigdy cię nie zostawię, dobrze? –spojrzał mi w oczy.
-Dobrze.
-Kocham cię. –podarował mi długi pocałunek.
-Tak, ja ciebie też Harry.
Złapał mnie za dłoń.
-Opowiedz.
 Wzięłam głęboki oddech.
-Ja chodziłam i go szukałam.. Padał deszcz i było już ciemno. Było mi strasznie zimno.. Weszłam do takiego opuszczonego parku i w pewnym momencie poczułam dym nikotynowy. Myślałam, że to Zayn.. Ja byłam pewna.. I ja tam podeszłam.. Kiedy upewniłam się, że to nie on, chciałam odejść, ale ten zbir chwycił moją dłoń i chciał żebym mu coś dała… Zaczęłam się wyrywać.. On zaczął rozpinać swoje spodnie… -zaczęły lecieć mi łzy. –I włożył mi rękę pod moją bluzkę.. Przezywał mnie od puszczalskich, dziwek, suk, a kiedy się sprzeciwiałam to mnie mocno policzkował…
-Jak ja mogłem? –przerwał mi.- Sam, przepraszam… Tak strasznie cię przepraszam… On musi ponieść za to konsekwencję. Widziałaś go? Jego twarz?
Pokręciłam głową.
-Na pewno?
-Nie widziałam nic.. Była noc, lał deszcz.
-Już nigdy sama nie wyjdziesz wieczorem.
-Harry..
-Nie. Nie wyjdziesz. Nie pozwalam. I nie pozwolę, Sam.
-Ale..
-Nie. –pogłaskał mnie po policzku. –Zaopiekuję się tobą.

-Sam! Gdzie byłaś?! Boże, tak strasznie się o ciebie martwiłem…
-Byłam na noc u koleżanki. Przepraszam, że nie zadzwoniłam, ale rozładował mi się telefon.
-Z jakiej racji u niej nocowałaś?
-Poszłam wczoraj do niej, a potem zaczął lać deszcz i zaproponowała mi nocleg.
-Na pewno?
-Tak tato. –uśmiechnęłam się sztucznie. –Pójdę do pokoju, jestem wykończona.
-Sam, porozmawiajmy proszę.
-Nie mam ochoty. Chce pobyć sama.
-Martwię się o ciebie.
-Nie masz o co tato. Wszystko ze mną dobrze. Po prostu, jak każda nastolatka mam humorki.
Poszłam na górę i dosłownie rzuciłam na moje łóżko. Zaczęłam płakać. I wcale nie chodziło o to, co stało się tamtej nocy, tylko  o to co czują ci wszyscy ludzie. Może tak naprawdę nic nie czują? Może już zapomnieli? Może Amber i Zayn mają na oku już kogoś innego? Nie mogę tylko zrozumieć czemu byłam taką straszną egoistką.. Jak mogłam się tak bawić ludźmi? Ja nawet nie miałam takiego zamiaru… To po prostu jakoś tak wyszło. Przecież codziennie tłumaczyłam sobie, że nic nie czuję do Harrego, że jest dla mnie tylko przyjacielem mojego przyjaciela, a potem ten koncert… Ja czuję coś do Zayna, cały czas… To rodzaj więzi emocjonalnej. Tylko najgorsze jest to, że nie potrafiłam go pokochać, tak jak jego przyjaciela. Przecież starał się. Był zawsze taki miły, dobry i opiekuńczy, a kiedy mnie całował, to nie było nic. To było zdecydowanie coś.. Dla mnie i dla niego. Muszę się z nim spotkać. Sama.. Muszę… Wstałam szybko z materaca i wyjęłam z torby telefon. Wybrałam numer Malika. Pierwszy sygnał, drugi, trzeci, czwarty… Numer nie odpowiada.
-Zayn. –szepnęłam do siebie.
Zadzwoniłam jeszcze raz. Znowu cisza. Tym razem wybrałam numer Nialla.
-Halo?
-Hej Niall.
-Sam! Słyszałem co się stało! Wszystko w porządku?
-Staram się o tym nie myśleć. Wiesz może gdzie jest Zayn?
-Mówił, że idzie się przejść.
-Aha, a kiedy dokładnie wyszedł?
-Jakieś kilka minut temu chyba..
-Dobrze, dziękuję Niall. Dobranoc.
Rozłączyłam się. Wyjęłam z szafy grubszą bluzę, ponieważ wrześniowe wieczory nie były już takie ciepłe.
-Wychodzę! –krzyknęłam otwierając drzwi.
Odpowiedziała mi cisza. Pomimo zmęczenia i zakazu Harrego udałam się w stronę parku. Było tam już pusto i ponuro.. Od razu skojarzyło mi się to ze wczorajszymi wspomnieniami.. Wzdrygnęłam się na tę myśli. Weszłam przez wielką, metalową bramę  i szłam prostą dróżką. Po chwili zeszłam ze ścieżki i przez trawnik podeszłam do jednej z ławeczek. Zobaczyłam stojącą tam, samotną postać. Nie powinnam tam iść, ale…
-Zayn. –odparłam łagodnie.
Człowiek odwrócił się do mnie…

_________________________________________________

PRZEPRASZAM! Łokej... Nie dodawałam miesiąc.. Hmm.. Całkiem sporo. 
Pomijając fakt, że już pewnie nikt nie czyta tego bloga, bo jest głupi i bezsensowny JA DODAŁAM ROZDZIAŁ!
Yeahh... Ech, jetem egoistką :( Bo wy czekaliście, a ja tak to olałam.. 
Ale nauka, to nauka. Nauczyciele wymagają, ja głupieje i mam coraz mniej czasu. 

(Ach, no i sory za to, że połowa rozdziału jest na żółto, ale nie znam się na tych całych tłach, blah blah blah) 


 Co do rozdziału.. Uhuhuuh, Sam i Harry są na topie! I są razem! Zayn jak zawsze smutny Bad Boy, który w następnych rozdziałach trochę narozrabia.. Ale przeczytacie o tym później :) 

Dziękuję. ALLELUJA! Miłej niedzieli, obiadku, kościółka i tak dalej.. 
No i KOMENTOWAĆ kochani wy moi :* 
+dodawajcie do obserwowanych. 

Ola.