piątek, 27 kwietnia 2012

XXI ROZDZIAŁ


-Gdzie jesteś?!-wrzasnął do słuchawki Louis.
-No idę no!
-A ja czekam!
-To czekaj! Już idę! Oo, czekaj..
-Co?
-Jestem już obok, widzę dużo samochodów, a nie sory, to autostrada jakaś.
-Co ty pierdzielisz Sam?
-No nie wiem!
-Powiedz mi dokładnie gdzie jesteś.
-Ochh, dobra.. Jestem już, ałłł!
-CO?!
-Myślałam, że drzwi są otwarte, a to szyba była!
-Hhahahahaha, żyjesz?
-No tak. Proszę pana, czyste te szyby, nie?
-Do kogo gadasz?
-Do ochroniarza.. JEEEJ
-Co?
-Ale wielkie te centrum..
-No, a teraz gadaj gdzie stoisz?
-Przy drzwiach z bardzo czystą szybą, moja głowa!
-A dokładniej?
-No drzwi, bardzo czyste i takie ładne.
-Więc mam iść pod czyste drzwi? Jeszcze coś?
-Wiem! Na górze jest napis „Wejście”
-Nad każdymi drzwiami jest taki napis..
-No fakt! Ale ten jest zielony! A nie, sory, to żółty chyba..
-Jesteś na samym dole?
-To tutaj są piętra?
-Nie widzisz schodów?
-No tam coś jest! A nie! To schody! Widzę!
-Dobra Sam! Stój tam i się nie ruszaj! Ja cię znajdę!
-Nie mów do mnie jak do małego dziecka..
-Jak mam nie mówić jak nim jesteś?
-To ja sobie dupnę!
-Niee! Stój!
-Nogi mnie bolą!
-To cię poniosę potem, ale teraz stój..
-Okej, więc szukaj Romeo.
-Już idę Julio!
Rozłączyłam się i stałam jak jakaś głupia..
-Co tam u pana słychać? –powiedziałam do ochroniarza.
-A dobrze, dobrze, a co u pani?
-Gdzie moja kultura, jestem Sam!
-A ja tak jak widać na plakietce.
-Witaj Panie Bob! Fajnie jest tak tutaj stać? Nie nudzi się panu?
-Bardzo często tak, więc dziękuję, że ze mną rozmawiasz!
-A proszę bardzo! Lubię rozmawiać z ludźmi.
-Widać.. Tak poza tym czasem wskażę drogę ludziom, porozmawiam ze starszymi.
-A widziałeś już tutaj Bob jakieś sławne osoby?
-No jasne, że tak! I to ile!
-Na przykład?
-No Roberta Pattinsona, Daniela Radcliffe, Hugh Granta, Toma Cruise, hmm..
-Nudna praca?! A dużo autografów ma pan?
-No trochę mam.
-Długo pan tu już pracuję?
-No..
W tym momencie przyszedł Louis, to znaczy jakiś zamaskowany ktoś, ale rozpoznałam go.
-Hej Sam! Znalazłem cię, się nachodziłem..
-No hej!
-A ty co wyrabiasz? Podrywasz ochraniarza? –spytał i zaczął się śmiać.
-Tak, umawiam się z nim na randkę!
Bob dziwnie się na mnie spojrzał.
-Ja żartuję! Proszę pana, spokojnie. Więc odpowie mi pan?
-No już od jakiś 2 lat.
-Ojej, to dużo!
-Dobra Sam, bo jak ty zaczniesz gadać to ciężko ci skończyć!-zaczął ciągnąć mnie Lou.
-Potwierdzam!-uśmiechnął się ochroniarz.
-Więc dziękuję za tą pogawędkę! A teraz już idę.. Do widzenia!
-Do widzenia Sam! Tylko o szybę nie uderz! –Bob puścił mi oczko.
-Postaram się! –odeszliśmy.

-Czy ty wszystkich musisz zagadywać?!
-A no wiesz.. Bo tak stał sam to pomyślałam, że zagadam!
-Nasza wariatka! –poczochrał mi włosy.
-Czemu ciągle macasz mi te włosy?!
-Bo są takie miękkie!
-Taa.. Tak w ogóle, to co robimy?
-Jak to co? No zakupy!
-Ale gdzie najpierw?
-Chodź do mojego ulubionego sklepu!
-To mamy tutaj sklep w paski?
-Ha, ha, ha! Bardzo śmieszne! Chociaż.. Mają.
-Wiedziałam.. No to prowadź!
Musieliśmy wejść na ostatnie piętro, bo tamten wybrał sobie właśnie tam sklep, po kilku minutach znaleźliśmy się tam.
-No i co tutaj jest takiego ciekawego? –spytałam.
-JAK MOŻESZ?! Wszystko! –oburzył się Lou.
-Ale wiesz, bo to jest dla chłopaków, a ja jestem chyba dziewczyną.
-Fakt.. To pomóż mi coś wybrać, a potem pójdę z tobą.  
-Okej! Więc czego szukasz?
-Te rurki! Jejuuu! Kocham je! Musze je mieć! Ten t-shirt jezuu, do koszyka! A te buty! Jeszcze lepsze! O boże.. Spójrz się na ten sweter!
Louis zaczął biegać po sklepie jak jakiś debil i co chwilę piszczał jak zobaczył coś fajnego. Postanowiłam usiąść na fotelu, który znajdował się w tym właśnie sklepie i na niego poczekać, bo jak widać jest w jakimś transie. Minęło już ponad 45 minut..
-LOU! Porąbało cię?! Chodź już! Cały sklep debilu wykupisz!
-Poczekaj! A TE OKULARY, AAA!
-Taa, jak widać moje prośby są zbędne. –powiedziałam do siebie.
Zadzwonił do mnie telefon.
-Słucham?
-Hej kochanie.
-Hej Harry, dziękuję, że dzwonisz!
-Niech zgadnę, jesteście w ulubionym sklepie Louisa?
-Mhmm.. Siedzę już tu od ponad godziny, a tamten piszczy, coś takiego.. –zaczęłam piszczeć.
-Ałłć! Moje uszy! Nie przejmuj się, niedługo skończy..
-Miejmy nadzieję.. A ty co robisz?
-Jestem na siłowni, mam malutką przerwę.
-Hhaha, Hazza chce sobie poprawić formę! Popis przed dziewczyną?
-No, a co ty myślisz? Pokonałaś mnie! Zostałem poniżony!
-Oj tam.. JEEEST!
-Co?!
-Louis idzie do kasy! Bogu dzięki!
-A ja idę ćwiczyć kotku, pa! Do potem!
-Pa.
-Kocham cię. –powiedział.
-Ja ciebie też.
Harry rozłączył się, a do mnie podszedł Louis z jakimiś 10 torbami.
-No już! Szybko, nie?
Wybuchłam śmiechem.
-Tak, niecałe 5 minut normalnie.. Jesteś baba, wiesz?
-Wcale nie!
-Wcale tak!
-Ja po prostu no wiesz..
-Jesteś baba i się nie sprzeciwiaj!
-No dobra, czasem!
-No widzisz.. Mam przyjaciela 2 w 1.-uśmiechnęłam się.
-Wiem, że mnie kochasz!
-Musiałabym się zastanowić ty moja skromniutka babeczko. Dobra, a teraz prowadź do damskiego.
-Więc schodzimy..
-Zjeżdżamy, na ruchomych, daj mi jakieś torby.
-Trzymaj! –dał mi wszystkie.
-No wiesz co?! Jak możesz!
-Hahha, żartowałem..
-Na połowę, ile tutaj ich jest?
-12!
-To po 6.
Podzieliliśmy się i zaczęliśmy zjeżdżać na niższe piętro.
Kiedy byliśmy już na parterze przypomniało mi się co Lou powiedział.
-Eeej!
-Co?
-Pamiętasz co obiecywałeś?
-Nie..
-Że mnie weźmiesz na barana!
-Kiedy?
-Przez telefon! Bo nie pozwoliłeś mi usiąść.
-Sami, zlituj się! Jestem padnięty..
-Na kolana, wsiądę na ciebie!
-No weeź..
-Mi się nie odmawia.-uśmiechnęłam się szyderczo.
Louis odpuścił i wziął mnie na barana. Szliśmy tak sobie kilka minut, a ludzie na nas patrzyli, jak na hmm.. debili? Ale spoko! Jeszcze nikogo tutaj nie znam, wiec mogę odwalać, a Lou jest zamaskowany.
-Dobra, może być te sklep, ładne ubrania!
-WRESZCIE! –odetchnął Louis.
-jestem aż taka ciężka?
-Nie, tylko po prostu nie mam formy..
-Aha, okej! Dobra, to chodź!
Weszliśmy do sklepu.
-Pomóc ci w wyborze?
-Ty na prawo, ja na lewo, spotykamy się tutaj za pół godziny. Tylko wybierz jakieś ładne!
-Okej! –poszliśmy.
Było tutaj tyle świetnych ubrań! A najlepsze jest to, że mogłam sobie na je pozwolić, ponieważ tata dał mi trochę kasy. Włożyłam do koszyka kilka par butów, 2 sukienki, jakieś 20 bluzek, 4 pary spodni, kurtki, szaliki, bransoletki, naszyjniki..
-Co masz? –spytałam.
-No to co widzisz!
-Louis.. Tutaj jest wszystko w kropki, wiesz?
-No tak, bo ja mam paski to ty kropki!
-Hhahahah, dupa, a nie kropki! Odłóż to!
-A ty co masz?
-No to co widać!
-Ile ubrań.. Będziesz wszystko mierzyć?
-No, a co ty myślisz! Chodź!
Doszliśmy do przymierzalni. 
-Ale, że mam z tobą tam wejść?
-Taa, marzenie!
-Ta strefa jest tylko przeznaczona dla Hazzy? -Puścił mi oczko.
-A żebyś wiedział, że tak! A teraz tutaj czekaj! A ja będę ci się pokazywać.
-Znowu stoję.
-Nie widzisz obok kanapy?
-Kanapa! Jea!
Zaczęłam przymierzać ubrania i co chwilę pokazywałam się Lou.
-Ta bluzka?
-Nie..
-Te spodnie?
-Tak!
-Ta bluzka i ten naszyjnik?
-Tak!
-Ta bluza?
-Tak!
Po jakieś 40 minutowej przymiarce ubrań poszliśmy do kasy. Wzięłam połowę mojego zasobu, bo chciałam zostawić sobie kasę w razie gdybym zobaczyła coś lepszego.
-To gdzie teraz? –spytał Louis opakowany torbami.
-No nie wiem, może tu?
-Ooochh! Masz jeszcze siłę?
-No jasne! Dawaj!
Moje zakupy trwały jeszcze jakieś 2 godziny.. Byłoby dłużej, lecz skończyła mi się kasa, a głupio było mi pożyczać od Louisa.
-Dobra Sam, nie wiem jak ty, ale ja muszę usiąść!
-Tutaj jest jakaś lodziarnia i stoliki, zostaw torby i chodź coś zamówić.
-Już idę. –Louis zostawił ubrania.
Znaleźliśmy się przy kasie, kiedy dostałam już 3-gałkowego loda kogoś zobaczyłam.
-Lou. –trąciłam jego ramię.
-No?
-Spójrz się, Zayn tam stoi.
-No widzę.
-Flirtuję z fankami, miło!
W tej chwili Zayn skierował na nas wzrok i spojrzał dziwnym wzrokiem, następnie szyderczo się uśmiechnął i krzyknął.
-DZIEWCZYNY ZOBACZCIE! LOUIS TOMLINSON TAM STOI! –wskazał na niego palcem.
Tłum dziewczyn zaczął biec w kierunku Lou.
-Uciekaj! Potem się spotkamy! –powiedziałam szybko.
-Okej!
Zaczął biec, a fani za nim.. Wkurzona podeszłam do Zayna.
-Pojebało cię?! Masz coś jeszcze w tej głowie?! –krzyknęłam.
-Na pewno więcej od ciebie.
-Jak mogłeś zrobić coś takiego swojemu przyjacielowi?
-Był w końcu z osobą, której nie lubię.
- Możesz myśleć o mnie co chcesz, obgadywać i przezywać, ale odpierdol się od moich przyjaciół, rozumiesz?!
-Ha ha ha.-sarkastycznie się zaśmiał.-I co? Mam się ciebie bać ty dzieciaku?
-Nie jestem taka grzeczna na jaką wyglądam.
-To co? Uciekać w popłochu?
-Ty świnio. –powiedziałam i spojrzałam się na niego.
Wtedy mulat złapał mnie mocno za ramiona i ścisnął je.
-Zayn! Puść mnie! –zaczęłam krzyczeć.
-Boli co?
-Aałł! Puszczaj!
Wtedy chłopak przysunął mnie do siebie i spojrzał w oczy.
-Jesteś dla mnie nikim, rozumiesz?! –puścił.
- Bo się przejęłam.. Myślisz, że co? Że jak masz kasę to możesz wszystko?
-Tak, dokładnie. Zapamiętaj sobie, że zawsze będę lepszym od ciebie. –zaczął odchodzić.
-Poczekaj! Jeszcze coś!
Zayn zatrzymał się, a ja do niego podeszłam.
-Czego? –burknął.
-Tego. –moje 3 gałki lodów wylądowały na jego twarzy.-Teraz jesteśmy kwita.-uśmiechnęłam się i odeszłam.

Szczerze? Genialnie było przywalić Zaynowi trzema gałkami w twarz.. czujesz taką satysfakcję, że coś zrobiłaś.. Ten chłopak mnie już nie obchodzi i naprawdę nie interesuję mnie to dlaczego jest taki wredny i zarozumiały. Kiedyś trzeba zacząć być zadziorną, no nie? Czyżbym zaczynała być niegrzeczna.. Się zobaczy.
-Sam. –zabuczał jakiś głos za moimi plecami.
-KURWA! CO TO?! –wystraszyłam się.-AAA! OBCY! –zaczęłam się drzeć.
-Głupku, to tylko ja! Lou. –szepnął mi do ucha.
-A nie! Sytuacja opanowana! –powiedziałam do ludzi gapiących się na mnie.-Jejuuu, Louis, żyjesz kochany?
-Tak, ale jestem totalnie padnięty.
-Wiesz co Lou, chodź do domku.. Zrobię ci kakao. –pogłaskałam go po ramieniu.
-A ty co taka opiekuńcza się zrobiłaś? –spojrzał się na mnie.
-Bo ten popierdolony debil myśli, że może wszystko.. Że może nasyłać jakieś kurwa fanki na swojego przyjaciela i do tego cieszyć tą mordę. Mam go już serdecznie dosyć.
-Ech, to nie jego wina…
-Lou! Przestań go bronić! Bo sam wiesz, że mam rację.. Zachowuję się jak jakiś już nie powiem kto.
-Nie gadajmy o tym. Chce kakao..
-Ale mi ciebie szkoda, mogę cię przytulić przyjacielu?
-Tego pragnę.
Przytuliliśmy się.
-Jak wrócimy to dzwonisz po Eleanor i będziecie się tulić do woli, okej?
-Okej, ale najpierw kakao. –uśmiechnął się.
-No chodź do domku!

Kiedy znaleźliśmy się już w mieszkaniu Larrego zastałam na kanapie Nialla, Liama, Danielle i nie kogo innego jak Zayna. Spojrzałam się na niego z tak wielką wrogością, a on odwzajemnił wzrok.
-Ojej, a gdzie te trzy smaki na twojej twarzy? –spytałam sarkastycznie.
-Pozbyły się ich moje kochane fanki.
-Już wolałabym aby zlizał je pies, bardziej by pasowało. –uśmiechnęłam się złośliwie i poszłam.
-No idź do swojego Haroldzika. –usłyszałam krzyki Zayna.
-Oj pójdę, pójdę.. Przynajmniej mam do kogo. –odkrzyknęłam.
Reszty już nie słyszałam, ponieważ znalazłam się sama w pokoju z Hazzą.
-No hej kotku! –powiedziałam.
-Sami! Stęskniłem się! No chodź tu do mnie.
Usiadłam na łóżku przy loczku. Chłopak zaczął mnie całować. Po chwili byłam już w pozycji leżącej, jednak nie trwało to długo, bo ktoś wszedł do pokoju.
-Ojej! Przepraszam, pomyliłem pomieszczenia.. –powiedział Zayn. –Przeszkodziłem? –złośliwie się do mnie uśmiechnął.
Wzięłam poduszkę znajdującą się nieopodal mnie, wstałam i walnęłam go prosto w środek jego włosów.
-Ojej, przepraszam.. Zepsułam ci tą wysprejowaną szopę?
Następnie popchnęłam go do tyłu i zamknęłam drzwi na kluczyk.
-Czy ja o czymś nie wiem? –spytał Hazza.
-Ach, no wiesz.. Ukazała się we mnie zła dziewczynka. –uśmiechnęłam się.-To co my robiliśmy?
-Właśnie taką cię lubię. –znowu zaczął mnie całować.

Po godzinie spędzonej w pokoju Hazzy i niezwykłych wspomnieniach po jego soczystych wargach zeszliśmy na dół. Była tam cała nasza paczka, taka jaką wcześniej zastałam.
-Lou, już idę zrobić ci kakao. –pomacałam go po włosach.
-Ojej, więc czekam!
Kiedy wsypywałam malutkie cząsteczki czekoladowego przysmaku do kubka do kuchni wszedł Zayn. Wlał sobie soku i usiadł na krześle przy wyspie kuchennej.
-Co wy tam robiliście z Harrym? –spytał podejrzliwie.
-To już nie twoja sprawa.. –odpowiedziałam olewając go.
-To co,  teraz będziemy sobie dokuczać? Mi pasuję, bo…
Zignorowałam go i udałam się do salonu z wielkim kubasem kakao w ręku.
-Proszę Lou! –uśmiechnęłam się do niego.
Usiadłam przy Hazzie, który potem wziął mnie na kolana.
-Która godzina? –spytałam.
-Eeem, dochodzi 14. –odpowiedziała Danielle.
-DANIELLE! HEJ! –krzyknęłam.
-No hej Sami!
-Chodź! –pociągnęłam ją za rękę.
-Ale gdzie? Aaaa!
Znalazłyśmy się z dala od chłopców.
-Co się dzieję?
-Danielle! Mam prośbę!
-Dawaj!
-Słuchaj.. Bo ja dzisiaj muszę przyprowadzić przyjaciółkę na noc i czy ty się.. To znaczy jak chcesz, pewnie gdzieś idziesz czy coś.
-Ojej, to ma być zaproszenie?
-Na początku to było wymuszenie, ale spoko! Tak, zapraszam cię! –wyszczerzyłam się.
-No jasne, że przyjdę.. To Liam zawiezie nas do mojego mieszkania, wezmę potrzebne rzeczy i pojedziemy do ciebie, okej?
-Mi pasuję!
Wpadłyśmy do salonu.
-LIAM! –krzyknęłyśmy.
-Mam się bać?! –spytał wystraszony.
-Nie kochanie! Tylko mamy prośbę.. –zaczęła Danielle.
-..Możesz nas zawieźć do Danielle? –dokończyłam.
-Po co?
-Bo chce aby twoja dziewczyna dzisiaj u mnie nocowała, a do tego potrzeba piżamy, szczoteczki do zębów, ech, myjesz zęby, no nie? –powiedziałam na jednym oddechu.
-Tak Sami, myję.. Wolniej, wolniej! –Danielle poklepała mnie po plecach.
-No okej, to jedźmy!
Danielle i Liam poszli się ubierać, a ja podeszłam do Hazzy i dałam namiętnego buziaka.
-Bleee.. –stęknął Zayn. 
-Chyba ty. –odpowiedziałam odchodząc.
Jeszcze po drodze przytuliłam Lou i Nialla oraz złośliwie potrzepałam włosy mulatowi.
-Gotowi? Poczekajcie, ja tylko ubiorę się..
-Wziąć te twoje torby z zakupami? –spytał Liam.
-Jak dasz radę. –odpowiedziałam żartobliwie.
Po 5 minutach byliśmy już w samochodzie, a po 25 u Danielle.
-Dobra, ja za chwilę przyjdę, chyba, że chcesz iść ze mną Sami.
-Nie, idź sama, my tu poczekamy.
Zostałam sama w Liamem.
-Sami, o co chodzi z Zaynem?
-A długa historia.. Po prostu wkurzył mnie i nie mam zamiaru być miła dla tego człowieka.
-Dobra, nie wchodzę w szczegóły, bo jak ty się rozgadasz…
-No, a jak! A wy co dzisiaj porabialiście?
-Dzisiaj leniuchowaliśmy, wiesz.. Fajnie jest mieć kilka dni wolnego, bez koncertów, pełny luzik.
-A niedługo trasa.. Przeraża cię to?
-No oczywiście, że tak. Co prawda kocham fanów, ale nie wytrzymam bez Danielle, mojej rodziny i bez ciebie oczywiście!
-Ooo, to miłe! Spokojnie, zajmę się Danielle. –uśmiechnęłam się.
-A ja Harrym. –odwzajemnił wyszczerz.
-Nawet nie wiesz jak się cieszę, że was wszystkich spotkałam..
-A ja? Co chwilę nas rozśmieszasz, uszczęśliwiasz Hazzę, przyjaźnisz się z Danielle no i jesteś przede wszystkim szczera.
-Jestem! –do samochodu wsiadła brunetka.
-No to jedziemy.. –Liam włączył samochód.
-Wiesz gdzie mieszkam? –spytałam Liama.
-Tak.
-Skąd?
-Sami, spędzam z Harrym kilka godzin.. I prawie te wszystkie minuty są poświęcone tobie.
-Potwierdzam. –wtrąciła się Danielle.
-Jaki on jest słodki! Dobra, ufam ci, jedź!
Kiedy znaleźliśmy się już pod domem Liam pożegnał się ze swoją dziewczyną i weszłyśmy obie do środka.
-Siema wszystkim tu zebranym!
-Hej Sam! –usłyszałam głos ojca i Bogdana.
-Dzień Dobry. –krzyknęła Danielle.
W tym momencie podszedł do nas mój dawca plemników.
-Ojej, nie wiedziałam, że przyprowadzisz koleżankę..
-Wczoraj mówi „przyprowadź koleżankę”, dzisiaj jest zdziwiony.. Ogarnij się.
-No fakt, mój błąd.. A więc cześć, jestem ojcem Sam, zapewniam cię, że nie aż tak zwariowanym. –powiedział.
-Hhah, Sami nikt nie przebiję. Ja jestem Danielle.
-Dobrze, a może ten.. Coś zjecie! To co?
-Ja nie chce.. Mam słodycze w pokoju, a ty Danielle?
-Też nie, dziękuję bardzo.
-Okej, to my idziemy do mojego pokoju.. A właśnie! Idziesz dzisiaj?
-No tak, o szóstej.
-To świetnie! Dobra, chodź Danielle.
-Mhm.. –odparła dziewczyna.
Udałyśmy się do mojego pokoju.
-Ojej, ale masz śliczny widok..
-No tak, wieczorem jest jeszcze piękniejszy!
-Oj wiem, wiem..
-Wiesz, lubię tu czasem siadać i myśleć.
-Ech, ale chyba jesteś szczęśliwa, co? –spytała.
-Oj tak.. Nawet nie wyobrażasz sobie jak. Jeszcze kilka miesięcy marzyłam o tym aby poznać chłopaków, ich dziewczyny.. A teraz stoję obok jednej z nich i rozmawiam.. Życie daje nam różne niespodzianki.
-Oj daję.. Nigdy nie pomyślałabym, że będę z chłopakiem, który jest mega sławny.
-No co ty nie powiesz.. –zaczęłyśmy się śmiać. –A tak w ogóle, wiesz o trasie, co nie? –spytałam.
-Tak, wiem… Już od dawna.
-Jak się z tym czujesz?
-No oczywiście mi smutno, ale już przywykłam. A ty?
-Nawet nie wiesz jak jest mi okropnie.. Jestem z Hazzą od niedawna i w ogóle przyjaźnię się z chłopakami od niedawna, ale tak mi będzie ich brakować.. Z nimi mogłam poodwalać, pośmiać się, powygłupiać się.. A przez 4 miesiące tego nie będzie.
-Oj tam, Sami. Masz mnie kochana. –Danielle objęła mnie.
-Wiem, czemu ty musisz być dla mnie taka miła?
-No jak to czemu? Bo cię lubię!
-Ale ja czuję się winna.. Bo jakby to powiedzieć, zabieram przyjaciółkę Eleanor.
-Eleanor zmieniła się, to nie jest ta sama przyjaciółka co kiedyś.
-Co masz na myśli?
-Wpadła w nowe towarzystwo.. W złe towarzystwo. Ciągle imprezuję, pije.. Boję się o nią.
-O jejuu, szkoda mi jej.. A rozmawiałaś z nią?
-Tak, i powiedziała, że to jej sprawa i abym się nie wtrącała.
-To wszystko moja wina.
-Nie, nie twoja.. Zaczęła się z nimi trzymać jeszcze jak ciebie nie było no i stopniowo się zaprzyjaźniali.
-A co na to Lou?
-Wiesz jaki jest Louis.. On też jest imprezowiczem i wariatem, więc mu pasuję.
-Naprawdę nie wiem co powiedzieć..
-Najlepiej nic, jestem na nocce, tak? Tutaj nie ma smutków!
-hahhahh, okej ty optymistko. –wyszczerzyłam się.
-To co robimy?
-Wiem! A może pokażesz mi jakieś kroki taneczne?
-No jasne! Hip-hop, może być?
-Tak! Zawsze chciałam się go nauczyć..
Danielle zaczęła mnie uczyć, ale jakoś zbytnio tego nie umiałam i nie chciało mi się, więc po prostu wygłupiałyśmy się. Włączyłam muzykę i skakałyśmy w moim pokoju jak wariatki, a kiedy wyszedł tata biegałyśmy po całym domu.
-MAM POMYSŁ! –krzyknęłam.
-No gadaj!
-Zaprośmy chłopców..
-Kogo masz na myśli?
-No wszystkich! Niech Niall przyjdzie ze swoją dziewczyną, Henry!
-Ale twój tata..
-On przyjdzie nad ranem, wiec nie mam się czego obawiać.
-Więc spoko, dzwonimy! A ten.. Zayn?
-Okej, to ja do Henrego, Nialla, Liama, a ty do reszty! Z Zaynem jestem pokłócona.
-Spoko!
Kiedy skończyłyśmy gadać okazało się, że chłopacy ze swoimi dziewczynami zjawią się za jakieś 20 minut.
-Więc Eleanor też przyjdzie? –spytałam pełna nadziei.
-Nie, powiedziała, że jest na imprezie i, że nie może.
-No dobra.. To teraz czekamy.
-Masz jakieś jedzenie?
-Jedzenie! No tak!
Poszłyśmy do kuchni i przygotowałyśmy przekąski, kiedy skończyłyśmy usłyszałyśmy dzwonek do drzwi.
-ŚCIGAMY SIĘ! –krzyknęła Danielle.
Oczywiście po drodze zaczęłyśmy się przewalać i wyrabiać różne dziwne rzeczy, ale w końcu dotarłyśmy do drzwi i je otworzyłyśmy.
-NO CZEEEŚĆ! –krzyknęła cała nasz paczka.
-Heeej! Właźcie! –powiedziałyśmy.
Zaczęła się zabawa.. I to jaka! Chyba pierwszy raz byłam na takiej imprezie.. Muzyka na fula, zabawa, tańczenie, odwalanie i śmiechy! A to wszystko w gronie moich pozytywnie popierdolonych przyjaciół.. Gadałam wreszcie z dziewczyną Nialla! I jest zajebista pod każdym względem.. Zabawna i urocza.. Wreszcie zobaczyłam Henrego, który pogadał z Danielle i widać, dogadują się.. Wreszcie czułam się taka wolna i swobodna pośród ich wszystkich.. Mogłam zrobić co mi się żywnie podoba i nikt nie patrzył się na mnie jak na dziwną osobę.. Oni naprawdę odmienili mnie nie do poznania. WRESZCIE CIESZĘ SIĘ Z ŻYCIA!  
Ale niestety to długo nie potrwało, bo ten tego.. eem.. Przyjechała policja? Chyba sąsiedzi wezwali. Gdybyście zobaczyli mój wzrok kiedy zobaczyłam ich w drzwiach.
-Eeem, dobry wieczór proszę państwa! Może coś do picia? –powiedziałam zszokowana.
Popatrzyli na mnie z miną typu „WTF?!”, a ja spanikowałam i zamknęłam im drzwi przed nosem z krótkim zdaniem „Chwila”. Wbiegłam szybko do salonu.
-LUDZIE! POLICJA! JEZUUU! AAAA! WYŁĄCZAĆ MYZYKĘ! CHOWAĆ BUTELKI! KURWA! –zaczęłam latać jak debilka i się drzeć.
Po 5 minutach zdałam sobie sprawę, że ci policjanci tam czekają.
-Harry! Wyjdź do tych policjantów, zapomniałam o nich! Lou, idź z Hazzą, wy coś wymyślicie!
Chłopcy poszli.
- FUCK! NIE! ONI BĘDĄ TAM WYMYŚLAĆ! LIAM! IDŹ DO NICH! TY JESTEŚ TATA… I MAMA! ALE MAMA TO NIE! LIAM IDŹ! –darłam się.
Wszyscy zaczęli się ze mnie śmiać. Po 15 minutach wpadło do pokoju naszych 3 muszkieterów.
-I CO?! PÓJDĘ DO WIĘZIENIA?! –zaczęłam wypytywać.
-Hahha, nie ty moja panikaro. –Hazza pocałował mnie.
-Jeju, a co?
-Tylko zwrócili nam uwagę, że za głośno i dodali, że ta dziewczyna w lokach jest niezłą wariatką i, że to wszystko słyszeli jak się darła.. Potem odjechali. –powiedział spokojnie Liam.
-Kurde! Mieli nie słyszeć!
-Hhahahhaha.. Jaka ty jesteś popierdolona Sam. –powiedział Louis śmiejąc się.
-Ja?! Popierdolona! Taa… Nie jestem, prawda?
-Jesteś! –odparli wszyscy razem.
-Nie, ale i tak was kocham! KUŹWA! JUŻ 5 NAD RANEM DOCHODZI!
W tym momencie usłyszałam głos wkładanego kluczyka do zamka w drzwiach.
-Mój ojciec.. Danielle! Weź wszystkich na górę! Schowaj do łazienki.. Okej? Szybko!
-Spoko! Chodźcie! –poszli na górę.
Ja zostałam sama w salonie i zaczęłam chować wszystkie butelki po alkoholu, którego oczywiście nie piłam, no może trochę.. kiedy wszystkie wywaliłam przez okno zobaczyłam ojca i Bogdana.
-Sam? –spytał ojciec.
-JA.. LUNATYKUJĘ! –zaczęłam udawać zombie.
-A tak na serio?
-Pić mi się zachciało! I sory za ten bałagan.. Nic się nie stało, no nie?
-Nie, jutro się posprząta. –odparł Bogdan.
-Spoko, to ja zmykam na górę, branoc!
Wpadłam do mojego pokoju, zastałam tam Danielle.
-Gdzie reszta?
-W łazience.
Weszłam do niej.
-Dobra, będziecie skakać! Macie spadochrony?
-Sam! Spadochrony, o 5 nad ranem, serio?! –spytał Henry.
-Więc nie macie.. Kurde! To musicie poczekać aż tam na dole zasną i wyjdziecie.
-No okej, miło tutaj!
-I takie fajne rzeczy tutaj są.. –Lou wziął do ręki mój stanik.
-Louis! Debilu, oddawaj go! –wyrwałam  mu.
Zamknęłam drzwi od mojego pokoju i pozwoliłam reszcie się po nim rozgościć i być cicho co nam nie wychodziło.. Po godzinnej jakże dziwnej rozmowie wyszłam zobaczyć czy tamci śpią.
-Teren czysty! Na dół! –szepnęłam do nich.
Wszyscy delikatnie zeszli po schodach, ale ja oczywiście się przewaliłam, złapał mnie na szczęście Harry.
-Dzięki kotku! –odparłam do niego po cichu.
-Też cię kocham. –uśmiechnął się.
Kiedy wyszli odetchnęłam z ulgą..
-Jeszcze coś! –powiedziałam.
-No?
-Wzięlibyście te butelki alkoholowe z ogródka? Bo jak zobaczą to po mnie.
-Spoko!
-Dzięki! To dobranoc! To znaczy dzień dobry! To znaczy ochh, nie wiem!
-Pa wariatko! –Hazza pocałował mnie.
-Pa! –zamknęłam drzwi i wróciłam do pokoju.
-Hahhaha! To było coś.. –powiedziała Danielle.
-Oj tak! –odparłam.-Ale teraz chyba spaciu, co? Jestem padnięta..
-Ja też.. To pójdę wziąć prysznic i przebrać, mogę pierwsza?
-Tak, jasne, wchodź!
Włączyłam sobie laptopa, zostawiłam tweet „Strange night” , poprzeglądałam stronki, przygotowałam piżamkę i jako druga wykąpałam się..
-Dobranoc. –powiedziałam kładąc się pod kołdrę.
-Dobranoc wariatko. –odparła zmęczona Danielle.
Obie padnięta jak jeszcze nigdy zasnęłyśmy.

Tak szczerze to następne 3,5 miesiąca minęły moją szkołą, bo dyrektorek wymyślił sobie, że będziemy chodzić 3 całe miesiące i połowę czwartego do szkoły aby wrzesień był wolny. Co prawda wszystkim to pasowało, lecz mi nie.. Równa się to mniejszą ilością czasu spędzoną z Hazzą i resztą mojej paczki, ale łazić musiałam.. Miałam multum nauki, jak jeszcze nigdy, więc całe tygodnie, weekendy wieczory i noce wkuwałam tak, że nawet prawie się z nimi nie widziałam.. Chłopcy mieli do tego koncerty i krótkie tygodniowe lub dwutygodniowe wyjazdy do innych krajów, Danielle różne castingi, treningi i tak dalej, a Henry szkołę jak ja… Wszyscy z nas mieli swoje sprawy, a o wspólnym spotkaniu bądź imprezie takiej jak wcześniej nie można było pomyśleć, bo cały czas cos komuś wypadało.. I tak te wszystkie godziny, minuty i sekundy przemieniły się w całe sześcio 24 godzinne doby do trasy chłopców…


____________________________________

Krótka notka? Chyba tak..
A więc wy moi drodzy i niezastąpieni czytelnicy, dodałam rozdział UWAGA, UWAGA!
W MNIEJ NIŻ TYDZIEŃ! I mi się on nie podoba, naprawdę mi się nie podoba.. Chyba przypadł mi do gustu tylko 1 rozdział, bo reszta to sypie się w dół jak nie wiem co. :/ 
Ale jestem z siebie dumna jak nigdy.. Z moim totalnym nieogarnięciem powinnam dodać za 2 tygodnie, ale chyba sie cieszycie, co? :) <to dla was>
Teraz wolne.. Znowu, więc postaram się napisać, chyba, że wyjadę, to już będzie.. Gorzej. 
Ale ja dam radę, spokojne te wasze łepetynki. <3 
A wiec..
Chce wam podziękować za WSZZZYYYTSKIE wejścia, bo naprawdę woow, one są dla mnie ważne! 
I za WSZYYYSTKIE komentarze, bo ten.. Też są dla mnie ważne, wiec proszę KOMENTUJCIE. :d
+dodawajcie do obserwowanych. :D
Wasza nieogarnięta i ogólnie dziwna autorka rozdziałów- Ola. :D 
LOVE U! ♥

sobota, 21 kwietnia 2012

XX RODZIAŁ


Dobra.. Nasz związek z Hazzą to, hmm… Marzenia milionów dziewczyn? Jestem z nim dopiero od kilku godzin i ciągle zadaję sobie pytanie „Czemu ja?”. Oczywiście cieszę i to jeszcze jak.. Teraz jestem szczęśliwa, mam z kim porozmawiać, z kim się poprzytulać.. Kogo pocałować. Posiadam może 5 innych porąbanych przyjaciół płci męskiej, no, ale im nie dasz buziaka w usta, no nie? Nie pójdziesz z nimi na randkę.. Jest lekka różnica..

Po naszej pierwszej randce Harry kulturalnie odwiózł mnie do domu i dał namiętnego buziaka w usta. Normalnie miałam zawał kiedy weszłam do mojego pokoju i zostałam sama.. Czułam jeszcze jego duże wargi, jego dotyk, jego dłonie, spojrzenia, nasz taniec..  To było cudowne i na pewno na zawsze utkwi mi w pamięci, kiedy włączę sobie naszą piosenkę od razu przypomni mi się ten wieczór pełen uczucia od nas obojga..           
Następnego dnia obudziłam się nawet nie wiem o której, zobaczyłam przede mną zamazaną postać.
-O jezuuuu.. KIM JESTEŚ?!-Wzięłam do ręki moją lampkę..
Po chwili kiedy moje oczy doszły do normy ujrzałam chłopaka, nie kogo innego jak samego Harrego Stylesa.
-Harry.. Hej.-odłożyłam lampkę z powrotem  na miejsce.-Co ty tutaj robisz?
-Hej Sami.. Pamiętasz mnie?-powiedział uśmiechając się.
-Tak.. To znaczy o boże..
-Ile palców widzisz?
-Bardzo śmieszne!-rzuciłam go poduszką.
-Ałć! Jak możesz!
-Co ty tutaj tak w ogóle robisz?
-No wiesz.. Przyszedłem do mojej dziewczyny.
-Ojej, jak to brzmi.. Jejuuu..
Harry usiadł obok mnie i dał buziaka w usta.
-Brzmi cudownie i zawsze tak będę mówił.-pokazał swoje ząbki.
Zachichotałam jak jakaś debilka..
-Kto cię tutaj wpuścił?
-Kolega twojego taty.. Bogdan, tak?
-Mhmm.. Miło z jego strony, ale teraz lepiej żeby nas nie zobaczył całujących się.
-Nie zobaczy..
-Skąd ta pewność?
-Bo właśnie wychodził do pracy i kazał mi tobie potowarzyszyć, a ja mogę zrobić to bardzo dosłownie.-chłopak wsunął się pod kołdrę i objął mnie ramieniem.
-A może zejdziemy na dół?
-Nie, poleżmy tutaj i porozmawiajmy.
-O czym?
-O nas.
-O nas? Już chcesz ze mną zerwać czy coś?
-Nie waż się tak nawet mówić! Nigdy.. Kocham cię.-pocałował mnie.
-Ja ciebie też.-odwzajemniłam buziaka.
-Dzisiaj musimy ogłosić to wiesz.. Chłopakom.
-To oni o niczym jeszcze nie wiedzą?
-Nie.. Nie widziałem ich od wczoraj.
-Aha, ale wiesz.. Wydaję mi się, ze to przyjmą normalnie, w końcu ty się z nimi przyjaźnisz i ja, więc nie ma problemu.-uśmiechnęłam się.
-Masz rację, a media? Czy ty chcesz aby..
-Nie chce tego, naprawdę. Myślę, że mnie rozumiesz..
-No jasne, że rozumiem, ale wiesz, że będzie trudno, prawda?
-Tak, wiem i jestem na to gotowa.
-Nasze randki.. Spotkania, echh.. Muszę coś wymyślić aby nie przyłapali nas paparazzi.
-Harry, nie jest ci z tym dobrze, prawda?
-Szczerze? To nie, ale przynajmniej wiem, że nie jesteś ze mną dla zdjęć, bycia na pierwszych stronach gazet i dla kasy.
-Nigdy nie będę, po prostu ja chce być normalną dziewczyną..
-Więc ja nie jestem normalnym chłopakiem?
-Dla mnie jesteś, ale kiedy wyjdziesz do miasta to już nie. Dla fanek jesteś bogiem, a dla dziennikarzy zdobyczą do czasopism.
-Ech, muszę ci także powiedzieć, że nie będziesz spędzała ze mną tyle czasu co z innymi chłopakami, sama wiesz czemu..
-Tak, wiem. Trasy, koncerty, wywiady, spotkania z fanami.
-Postaram się znajdywać dla ciebie najwięcej czasu jak tylko potrafię.
-Harry, a teraz mój warunek.-powiedziałam poważnie.
-Ojeej.. Ależ ty stanowcza!
-No, a jak!
-Więc jaki on jest kochanie?
-Przysięgaj mi, że nie zawalisz dla mnie swojej kariery, nie olejesz fanów oraz nie zawiedziesz chłopaków i ludzi, którym na tobie zależy.
-Obiecuję.
-Na pewno? Na paluszek
-Tak, eem, na co?
-Na paluszek, no wiesz, dajesz mi paluszek i przysięgasz.
-Wolę na usta.-Harry przysunął się do mnie i chciał pocałować.
-Niee!-odepchnęłam go.-Najpierw dajesz mi paluszek, potem możesz całować do woli.
-Mmm.. Kusząca propozycja, okeej.-podał mi paluszek i dosłownie rzucił się na mnie.
-Ałaaaaaa!
-Jezu, zrobiłem ci coś?!-gwałtownie się podniósł.
-Hhahahaha, żart!-Pocałowałam go i wstałam.
-Bardzo śmieszne! A gdzie się wybierasz?
-Jestem głodna, potrzebuję jedzonka.
-Pozwoliłem ci?
-Ty to se możesz pozwalać, pfff-pokazałam mu język.
-Oj mogę..
Harry wstał i wziął mnie na ręce.
-Aaaa! Co ty robisz głupku?
-Mam zamiar znieść cię na dół i zrobić smakowite śniadanie. Moja dziewczynka nie może się przemęczać.
-Hihiih! To mnie znoś! Tylko się nie zarwij, bo taka chudziutka nie jestem.
-Zapewniam cię, że jesteś. Zaprzeczaj ile chcesz.
-I nie wywal się na schodach.
-Hhahaha, Sami, nie jestem tobą!
-No wiem, wiem.
Znaleźliśmy się na dole, Hazza położył mnie na kanapie, a sam poszedł robić śniadanie. Włączyłam tv.
-Harry!
-Co?
-Gadają coś o was w telewizji.
-Niech sobie gadają..
-Hhahaaha! Genialna reakcja! Dobra, to niech sobie gadają, a ja idę się ogarnąć.. Jak zrobisz śniadanie, to mnie zawołaj.
-Dobrze!
-Aaaaałć!
-Schody?
-Eeeem, nieważne!
-Hahhahahaha..
-Śmieszne, taaak.
Weszłam do łazienki.
-O jezusiu, jak ja wyglądam! Totalny żul.
Wzięłam z szafy jakieś tam luźne ubrania, bo nie chciało mi się stroić, ogarnęłam włosy, które wczoraj umyłam, założyłam jakże zacne odzienie, obmyłam twarz i usiadłam na łóżku. Wzięłam na laptopa i weszłam na twittera. Zostawiłam tylko jeden krótki wpis „Love this week xx” i usłyszałam krzyki dobiegające z dołu.
-Saaaaaaaami! Jedzenie! Nie przewal się!
Zaczęłam się śmiać i zeszłam bardzo powoli i uważnie, a kiedy znalazłam się w kuchni ujrzałam talerz pełny naleśników z bitą śmietaną i owocami.
-Mniaaam! Wygląda smakowicie.
-Miejmy nadzieję, że jest takie jak wygląda.-chłopak podał mi widelec.
-I jak?-spytał.
-Cudowne! Widać mam tutaj mojego prywatnego kucharza.
-Na własność!
-I do tego muzyka..-podeszłam do niego i pocałowałam.
-Jest w tobie coś tak cholernie wyjątkowego, że zawsze jak cię widzę moja twarz cieszy się jak nigdy.
-To miał być komplement?
-To miało być moje wyznanie miłości do ciebie.
Przez kilka minut staliśmy w milczeniu patrząc sobie głęboko w oczy.
-Dobra, muszę to przerwać, bo już mnie nogi bolą.-powiedziałam.
-Hahhahahaah! Potrafisz zepsuć romantyczną chwilę Sami.
-Nie masz do mnie za złe?
-Oczywiście, że nie. Tak w ogóle słodko wyglądasz jak śpisz.
-Taa, bardzo słodko.
-Oj i to jak!
-Nie gadajmy o tym.. Ale wiesz, ty też wyglądasz słodko jak spisz, w szczególności jak każdy włos masz w inną stronę.-uśmiechnęłam się.
-Kiedy mnie widziałaś?
-Jak na razie na zdjęciach, ale postaram się dokonać tego także w realnym życiu.
-Więc śpij dzisiaj u mnie.-Harry objął mnie w pasie.
-Zastanowię się, a teraz spadajmy stąd.
-Gdzie?
-Jak to gdzie? Do chłopaków..
-Ah tak! Masz racje.

Ubraliśmy się i wyszliśmy na dwór.
-Serio?
-Co?
-Samochód?
-No co?
-Ty leniu!-uderzyłam go w ramię.
-Odezwała się pani zawsze chcąca wszystko robić.
-No tak! Hazza musi się pochwalić przed swoją dziewczyną samochodem.
-Oczywiście, że musi! Ale po prostu byłem śpiący, jest zimno, bolą mnie nogi i nie chciałem aby ktoś nas zobaczył.
-No okeej.
-To wisadaj.
-Otwórz?
-Aaa, już!
Wyciągnęłam rękę aby otworzyć drzwi.
-NIEEEE!-Harry zaczął biec jak jakiś debil.
-jezu! Co?! Bomba?!
-Tak!
-Gdzie? Schowaj mnie!
-Sami, spokojnie.. Po prostu chciałem otworzyć ci drzwi.
-Aaa, kumam.
-No więc proszę.
-Dziękuje Haroldzie za ten gest.-wsiadłam.
Nudziło mi się, wiec postanowiłam zamknąć wszystkie drzwi zanim do samochodu wejdzie chłopak.
-Eeej, co jest?
-A nie wiem, może się cos zacięło..-zaczęłam się śmiać.
-Sam!
-Eeem, tak?
-Otwieraj i to już!
-Zmusisz mnie?
-Zobaczysz później do czego cię zmuszę.-cwaniacko się uśmiechnął.
-Przykro mi, ale jakoś nie lubię być zmuszana.-otworzyłam zamek.
Hazza wsiadł do samochodu.
-Więc musisz się przyzwyczaić.
-Taa, ty Haroldziku to możesz dużo powiedzieć.
Chłopak pocałował mnie.
-A teraz mogę?
-No wiesz… Ochh! Jedźmy już!  

-Sam co ty robisz? Aaaałć!
-Sory, pcham się do tyłu.
-Po co?
-Bo w samochodzie tez nas mogą zobaczyć, no nie?
-Mam przyciemniane szyby.
-To spoko.-zaczęłam się wracać.
-Ałłłć!
-Przepraszam!
-Co ja z tobą mam..
-No eej! Przynajmniej nie jest nudno!
-Jest wspaniale.
-No ja myślę! Uważaj!
-Jejuu, na co?!
-A nie, sory… To jakaś facetka, myślałam, że samochód.
-Nie, spoko, pomyliłaś tylko auto z człowiekiem.
-Fajnie, nie?
-Radocha normalnie!
-Zatańczmy!
Zaczęliśmy tańczyć, jeśli to można tak nazwać. Po prostu wierciliśmy się, skakaliśmy na siedzeniach i śpiewaliśmy.
-Dobra, koniec! Bo jeszcze walniesz o samochód.
-W sensie babkę jakoś?
-Nie Harry! Rozumu trochę dzieciaku.
-I kto tu jest starszy i mądrzejszy.-mruknął Hazza.
-Zapewniam cię, że ja.-uśmiechnęłam się.
-Ja!
-Ja się jeszcze uczę! A ty nie!
-Ale mam książki!
-Ja też mam!
-To się cieszę!
-Ja też się cieszę!
-Dobra, jesteśmy. Poczekaj na mnie, otworzę ci drzwi.
-Poradzę sobie sama.
-eej, czemu to zrobiłaś?
-Bo nie musisz przy mnie zachowywać się jak jakiś ideał chłopak, dla mnie jesteś idealny jako nieogarnięty loczek, więc wiesz.-uśmiechnęłam się.
-Ty dla mnie też.
-Dobra, znowu te spojrzenia? Chodź do chłopaków!
-Czekaj!
-Nie otwieraj mi drzwi, muszę ćwiczyć moje muskuły!
-To idź na siłownię, jest u nas.
-W tym budynku?
-Tak.
-Spoko, spoko.
-Łap.-chłopak rzucił coś do mnie.
-Co to?
-Kluczę od naszego mieszkania.
-Po co?
-Bo lubię spać, Louis lubi spać i czasem możemy nie otworzyć..
-Ty chyba masz już sklerozę.
-Czemu?
-Bo dałeś mi już klucze..
-Kiedy?
-Jak musieliśmy razem spać, wiesz, wyzwanie Lou.
-Ach tak, pamiętam.. To masz zapasik.
-Dziękuję, schowam do pamiętnika normalnie, będę miała na pamiątkę jak już zmienicie z mojego powodu zamki, a to się może bardzo szybko stać..
-Zapewniam cię, że nie, aha i jeszcze coś.
-Co?
-Harry przysunął się do mnie, ujął za szyję i szepnął do ucha.
-Wtedy w łóżku mój dotyk nie był przypadkowy.
-Tak jak myślałam.
 Weszliśmy do środka. 
-Harry, ty żyjesz! –wrzasnął Lou i przytulił się do loczka.
-A co myślałeś?
-Że masz wypadek, że cię porwały fanki, nie wiem.. że wyleciałeś przez okno albo wciągnęła cię szafa!
Stałam tam i śmiałam się jak jakaś debilka.
-A ty co? –powiedział paskowaty patrząc się na mnie.
-A nic..-uśmiechnęłam się.
-Gdzie tak w ogóle byłeś?
-Lou, poczekaj, zdejmiemy płaszcze, buty i ci opowiem w salonie, są wszyscy chłopcy?
-Tak, siedzą na kanapie.
-Spoko, to zaraz do was dołączymy.
-Okej, czekam.-Louis odszedł.
-kto mówi? –spytałam Hazzę.
-Ty albo ja..-szepnął.
-No woow! Nie wiedziałam ty mądralo!
-Dziękuję! No dobra.. Nie wiem, jakoś się ułoży, kto powie ten powie.
-Okej, to chodźmy.
Kiedy weszliśmy do centrum tego mieszkania ujrzeliśmy chłopaków leżących do góry nogami na sofie i grających w jakieś gry na telewizorze. Wzięłam rozpęd i rzuciłam się na siedlisko.
-No heeeej chłopacy!
-Ałłłć! –krzyknęli wszyscy gwałtownie się podnosząc.
-Jak tam lenie?
-A dobrze.. żyjemy.-powiedział Zayn.
-A co u ciebie? –spytał Liam.
-A cudownie!
-Dobra tam.. Harry, opowiadaj gdzie byleś! –wtrącił się Lou.
-No wiesz.. Byłem u Sam.
-U Sam? Po co?
-Żeby ją obudzić, pogadać i zrobić śniadanie.
-Hhahaha, jak jakieś małżeństwo! –powiedział Niall.
-No może małżeństwo nie, ale..
Harry spojrzał się na mnie i uśmiechnął.
-Ale? –spytał poważnie Zayn.
-..Jesteśmy razem. –powiedziałam uśmiechając się.
Chłopcy gwałtownie wstali, spojrzeli się na siebie i zaczęli cieszyć mordki, tylko Zayn dalej siedział spokojnie.
-Jejuuu, gratuluje! Boże! –krzyknął Liam.
-Od kiedy? –spytał Niall.
-Niedługo.. Od wczoraj, ale to zdecydowanie dla mnie jest to czego szukałem. –powiedział Harry patrząc się na mnie.
-Uuuuu! Zakochany! –powiedzieli Liam, Niall i Lou razem.
Potem zaczęli mnie przytulać, a Louis podbiegł do mnie, złapał za ręce i skakał jak jakiś przygłup piszcząc, robiłam to samo.. Zachowywaliśmy się jak najlepsze psiapsióły pomijając fakt, że Louis jest chłopakiem.
-GRATUULACJE!... –krzyknął Zayn ironicznie, podnosząc się z kanapy. –Normalnie sweet para w loczkach, pff.. Tylko trochę przesłodzona, w dupie z taką miłością jaką wy macie..
-Zayn. –odparł Liam kładąc mu dłoń na ramieniu.
-Puść mnie! Nie chce mi się z wami gadać, a w szczególności z nią.-spojrzał się na mnie.- I z nim.
Mulat zaczął się ubierać.
-Zayn! Poczekaj! –krzyknął Niall.
Chłopak wyszedł zatrzaskując drzwi.
-Co w niego wstąpiło? –wydukałam dalej stojąc wmurowana w ziemię.
-Nie przejmuj się nim.. Pewnie jest wkurzony, bo jako jedyny z nas jest singlem. –powiedział Lou.
Odetchnęłam z ulgą..
-Zaraz, zaraz.. Jak to jedyny?! Niall?! Czy ty..
Chłopak przytaknął.
-No nie gadaj?! Jejuu, ale się cieszę! Kamila?
-Mhmm…
-Nawet nie wiesz jak się cieszę! –przytuliłam go.
-Też się cieszę!
-Eeej, bo będę zazdrosny! –wtrącił się Harry.
-Nie masz o co. –uśmiechnęłam się do niego.
-No ja myślę. –puścił mi oczko.
-Musisz nas zapoznać ze swoją nową dziewczyną Niall!
-Obiecuję, że to zrobię!
-No ja myślę!
-Dobra, kto dzisiaj gdzieś wychodzi? –zapytał Louis zmieniając temat.
-Ja, z Danielle. –powiedział Liam.
-Ja z Kamilą. –odparł Niall.
-A ja z Eleanor, więc zostaniecie sami..
-Ojej, a ja chciałam spędzić dzisiaj z wami czas! –posmutniałam.
-Spokojnie, niedługo nadrobimy, w końcu musimy to zrobić przed trasą. –wygadał się Louis.
-Przed jaką trasą?
-Po co jej debilu mówiłeś?! –krzyknął zdenerwowany Hazza.
-Jejuu, przepraszam.. To my się zrywamy, chłopacy.. Chodźmy. Oni muszą zostać sami.
Wszyscy wyszli, a my zostaliśmy we dwoje.
-Harry… -spojrzałam się na niego.
-Ja po prostu chciałem znaleźć odpowiedni moment żeby ci powiedzieć.
-Powiedzieć o czym?
-Wyjeżdżamy w trasę.
Do oczu zaczęły napływać mi łzy, ale nie dałam tego po sobie rozpoznać.
-Kiedy? –spytałam cichutko.
-Dokładnie 21 kwietnia.
-Echhh, na ile?
-Wracamy w..
-No powiedz!
-W sierpniu.
-O jejuuuu.. To około 4 miesięcy..
Rozpłakałam się jak mały dzieciak.
-Sami, przepraszam, ale to nie moja wina.. sama wiesz. –objął mnie.
-Jasne, że wiem, tylko po prostu będę tęsknić.
-A myślisz, że ja nie będę?
Chłopak złapał moją twarz i skierował moje oczy prosto na jego.
-Moje myśli w ostatnich dniach, tygodniach i miesiącach należały tylko do ciebie, a teraz one narastają.. A ja z tym nic nie mogę zrobić. Nie potrafię sobie wyobrazić 1 dnia bez ciebie, a co dopiero takiej ilości czasu, ale trasy to część mojej pracy, dlatego chce aby te pozostałe około 2 miesiące należały tylko do nas i chłopaków. Chcemy z tobą spędzać teraz jak najwięcej czasu, przede wszystkim ja chce.. Przepraszam.
-Ja, ja.. Nie wiem co powiedzieć, to naprawdę nie są żarty? Powiedz, że tak, proszę!
-Po co ten głupek mówił?! Jejuuu… Nie cierpię jak ktoś płaczę.
-Nie wydaję mi się abyś powiedział to w odpowiednim czasie,  raczej dzień przed wyjazdem.
-Przecież wiesz, że bym ci tego nie zrobił.. Przepra..
-Wiesz co?
-Co?
Puściłam się z jego ramion, otarłam oczy i spojrzałam na niego.
-Zapomnijmy na razie o tej trasie, o twoim wyjeździe, nie chce o tym myśleć. Chce teraz z wami spędzić jak najwięcej czasu.
-No i o to mi chodziło! No chodź tu do mnie ty mój loczku!-przytulił mnie.
-Jakoś mi tak dziwnie.-powiedziałam.
-Czemu?
-No, że się przytulamy i w ogóle..
-Oj taam!
-A mam pytanie.
-Huuh?
-Ile miałeś już dziewczyn? Jak nie chcesz to nie odpowiadaj. 
-Ooo, słyszę telefon!
-Gdzie?
-No słyszę! To znaczy nie wiem czy to telefon, ale słyszę swój głos gdzieś.
-Bo mówisz, to słyszysz..
-Hhaa, mądralo! Telefon ci dzwoni!
-Aaa! Mogłeś tak od razu.. Gdzie ja mam torbę?
-Na wieszaku, tam gdzie twój płaszcz, gdzie mój pła..
-Załapałam!
Pobiegłam tam.
-Halo?
-Samanta, gdzie jesteś?-spytał zdenerwowany ojciec.
-No u przyjaciółki..
-Cały dzień?
-Toć dopiero południe!
-Już 20!
-Weź mnie nie oszukuj..
-Serio mówię, dochodzi 20.
-Bo ja dzisiaj u niej będę dłużej.
-Znowu? Tak nie można.. Czemu mi nie powiedziałaś?
-No jak cię w domu nie było to jak?
-Mogłaś zadzwonić.
-Telefon mi się rozładował.
-To czemu teraz ze mną gadasz?
-Bo mi się rozładował.. To znaczy ten, na koncie nic nie mam!
-Tak? Chyba ci wczoraj doładowali.
-Oj tam tata! Weź się ogarnij! Zapomniałam..
-To chyba najbardziej prawdziwy argument jak dla ciebie.
-To mogę?
-Ale warunek.
-Znowu?!
-Jutro ma przyjść do nas na noc ta twoja przyjaciółka.
-Niee..
-Czemu?
-Nie wiem czy ma czas.
-To się spytaj.
-Dobra, idę już..
-Ale..
-Pa!
Rozłączyłam się i poszłam do Hazzy.
-Kto?
-Tata.
-Masz już wracać do domu?
-Zostaję dzisiaj dłużej u mojej przyjaciółki.
-Od kiedy jestem dziewczyną?
-Od dzisiaj. Jesteś panią Harronową.
-Spoko! Mogę być nawet lesbijką.
-Bo jesteś.. To znaczy, raz gejem, raz lesbijką.
-Że jak?
-No lubisz dziewczyny i chłopaków.
-Ja lubię chłopaków? Pff..
-Hhaah, tak Hazza, kochasz ich!
-Kocham to ja ciebie!
-I chłopaków!
-To inna miłość.
-Taa..
-Zazdrosna?  
-Chce ci tylko udowodnić, że jesteś gejem, to wszystko.
-Pff, sama jesteś!
-No jestem, bo lubię chłopaków!
-I dziewczyny.
-Gdybym wolała dziewczyny nie posiadałabym 5 przyjaciół i chłopaka.
-No fakt..
-Dobra, koniec!
-No okej..
-Jest coś w TV?
-Nie wiem, ale w mojej sypialni może coś jest.-Harry zaczął całować mnie po szyi.
-Czy ty myślisz czasem o czymś innym?
-No wieczorem raczej nie..
-To chyba pora to robić.-uśmiechnęłam się.
-Czemu?
-Bo Harry, ja nie jestem taka dziewczyną, której zależy tylko na pójście do łóżka z chłopakiem, bez przesady.. Po drugie, przykro mi, jestem za młoda. Byłbyś pedofilem..
-Hhahhaha, pedofilem! Okej, mogę nim być!
-Ja tylko stwierdzam fakty.. Co oglądamy?
-Nie ma nic, ale przytulić się mogę?
-No możesz! Ja to zrobię.-wtuliłam się w chłopaka.
-Fajnie co?
-Tak, cieplusio! Czemu zawsze jesteś taki ciepły?
-Bo ty jesteś obok.-puścił mi oczko.
-Ten jakie teksty..
- Sami, trudne z tobą życie.
-Dopiero teraz się dowiedziałeś?-wyszczerzyłam się.
-Kocham wyzwania. –pocałował mnie.
-Wiesz jak ty zajebiście całujesz?
-Hha, ma się wprawę! To znaczy to nie miało tak brzmieć..
-Tak..
-Naprawdę..
W tym momencie do mieszkania wszedł Louis.
-Looouis!-rzuciłam się na niego i oboje znaleźliśmy się na ziemi.
-Ojej! Cóż za powitanie..
-No, a jak!-podnieśliśmy się.-Gdzie reszta chłopaków?
-Poszli do domu..
-A co z Zaynem?
-Nie wiem, nie było go w mieszkaniu, nie odbiera telefonów, wkurza mnie! Zachowuję się jak małe dziecko..
-Nie może sobie znaleźć dziewczyny? Może mieć prawie każdą.. –powiedziałam.
-Może poszedł na jakoś imprezę i niedługo przyprowadzi. –odetchnął Lou.
-Miejmy nadzieję.-odpowiedziałam.
-Co robiliście? Sypialnia Hazzy?-Louis szepnął mi cichutko do ucha.
-Nie dałam się.-odpowiedziałam uśmiechając się.
-Co tam szepczecie?-Harry do nas podszedł.
-A tak sobie..-odpowiedziałam przytulając się do niego.
-Ale z was fajna para! Mielibyście takie kręcone dzieci!
-Eeee.. Louis porąbało cię?-spytałam.
-Czemu?
-Jestem młoda! Jeszcze młoda! Nawet niepełnoletnia..
-To my starzy?-zadał pytanie Louis.
-No wiecie.. Nie tam!-powiedziałam sarkastycznie.
-Jaka ona jest bezczelna! Żeby do dorosłego faceta mówić takie rzeczy!-krzyknął żartobliwie Lou.
-Oj Louis, Louis.. Zapamiętaj! Ty nigdy nie będziesz dorosły!
-A będę! Zobaczysz mała!-poczochrał mi włosy.
-Masz nową zdobycz do macania loczków? –Spytał Hazza.
-Noo! Tylko nie bądź zazdrosny mój Haroldzie!-przytulili się.
-I jak tu was nie nazwać gejami, ech..
-Dwoje bezczelnych loczków jest ze sobą! Tak, dopełniacie się.. –powiedział Louis.
-No, a jak!
-Moi wariaci! –Louis nas przytulił.
-Która godzina? –zmieniłam temat.
-No 22 dochodzi..
-O jezuuuuu! Pobiegłam szybko do torby.
-Co jest?! –krzyknął Lou.
-20 połączeń nieodebranych.. Halo? Tata, ja już wracam, pa!
Zaczęłam szybko wkładać buty przy okazji przewracając się.
-Ałłłł!
-Z nią to jak w małym dzieckiem.. –powiedział do Hazzy Louis.
-Moja pupa! Louis opanuj się! Hazza no hej!-zarzuciłam włosy.
-hhahhaha, idę od was.. psychiatryk.
-To pa Lou!
-No paa! –poszedł.
-Pomóc ci wstać? –spytał Hazza.
-To ja jeszcze leże?! Jejuuu..
-Hhaah, tak, jeszcze leżysz..
Podniosłam się i ubrałam.
-Czekaj, odprowadzę cię.
-Po co?
-Bo się o ciebie boję.
-Do dobra, dobra, to chodź!
Wyszliśmy na zewnątrz.
-A może odwieźć?
-Hazza, ruszaj dupę, a nie! Musisz schudnąć przed trasą!
-To pobiegnijmy.
-Okej! Ścigamy się do końca parku!
-Trzy, dwa, jeden, start! –zaczęliśmy biec.
-No Hazza! Dawaj, dawaj!-powiedziałam wyprzedzając chłopaka.
-No weeź poczekaj!-krzyknął.
-Nie ma taryfy ulgowej! Nawet dla pana Stylesa!
Kiedy dotarłam do mety zobaczyłam w oddali ledwo sapiącego Harrego, po jakiś 2 minutach był już przy mnie.
-Boże! Skąd ty masz taką formę?! –spytał opierając się o mnie.
-W Polsce zawzięcie ćwiczyłam koszykówkę i piłkę nożną, poza tym codziennie biegałam, ale ty to uuuu.. Trzeba coś zrobić z twoją formą.
-Może jakiś trening?
-Chętnie.
-Kiedy?
-Zastanowię się, zrobię go znienacka!
-Będę czekał!
A teraz chodź! Bo już późno!
Doszliśmy do mojej uliczki rozmawiając i śmiejąc się.
-No, już koniec tej nocnej pogawędki. Teraz idź do domku i spać!
-Dobrze kotku! Zrobię tak jak powiedziałaś! Na pewno dalej cię nie odprowadzić?
-Nie, to już obok, poradzę sobie.
-No to dobranoc, kolorowych znów. –Hazza pocałował mnie i przytulił.
-Branoc loczku! –powiedziałam.
-Papa!
-Pa!
-Kocham cię!
-Ja ciebie też!
-Nie potrafię się z tobą rozstać! Chodź się przytul!
-HAZZA! SPAĆ!-krzyknęłam chyba na całą ulicę, psy zaczęły szczekać.
-No już, już! –odszedł.
-Czekaj! –zaczęłam biec.
-Jeszcze jedno. –potrzepałam mu loczki.-Pa.-uśmiechnęłam się i odeszłam.

-Tato! Jestem.. Przepraszam, że tak późno, ale leciał fajny program w telewizji i obejrzałyśmy, ale żyję.
-To najważniejsze.. Hej córcia! Dawno cię nie widziałem!
-No ja ciebie też. –przytuliłam się do niego.
-Jak tam życie?
-A świetnie, naprawdę.. A u ciebie?
-Też, wiesz, praca dom, praca dom.
-Tato! Rozerwij się! Idź gdzieś.. Zrób coś!
-Że ja? nie!
-Tak, do jakiegoś klubu.. Czy coś!
-Nie mam czasu..
-Wieczorem przecież jesteś w domu, więc może wyjść z chłopakami z pracy.
-Może masz rację.. Jutro piątek, hmm..
-Ooo, jutro! No! W piątki są najfajniejsze imprezy!
-A skąd ty wiesz?
-Domyślam się po prostu.
-Dobra, dobra, zastanowię się.
-Okej! A ja idę spać, bo jestem wykończona.
-Jeszcze jedno.
-Tak?
-Kto dziś rano przyszedł do ciebie? Podobno jakiś chłopak.
-No Henry. –skłamałam.
-Ten co się z nim żegnałaś kiedy?
-Tak, to mój przyjaciel.
-Aha, no dobra, to dobranoc!
-Pa!
Weszłam do pokoju, wzięłam szybki prysznic, przebrałam w piżamkę i usiadłam na łóżku. Postanowiłam napisać sms do Zayna.
„Co jest? Martwimy się”
Niestety nie otrzymałam odpowiedzi.. To, że jest się jako ostatnim singlem oznacza robić taką awanturę? Bez przesady.. Zayn zachował się jak dzieciak.
Jak to zawsze z moich myśli wyrwał mnie telefon.
-Halo?
-Hej Sami.
-Louis! Hej!
-Co tam?
-A dobrze, dobrze, jestem już gotowa do spania! Czemu dzwonisz?
-Tak sobie, nudno mi, a Eleanor nie odbiera, chyba jest na jakieś imprezie.
-Dusza towarzyska, jak ty!
-No, a jak!
-Pisałam do Zayna.. Nie odpisał, martwię się o niego.
-Nie przejmuj się, już wiele razy tak uciekał, a potem wracał, on ma te swoje humorki.
-Jak baba w ciąży..
-Dokładnie! I co? Jak przyjęłaś trasę?
-A no wiesz.. Smutno mi oczywiście, bo 4 miesiące bez was to męczarnia, ale staram się o tym nie myśleć.
-No i prawidłowo! Co jutro robisz?
-A nie wiem, nic nie planowałam.. A co?
-Małe zakupy?
-Chętnie! Tylko się zamaskuj!
-Oczywiście, że to zrobię!
Zaczęłam ziewać.
-Spanko?
-Oj chyba tak.. Jestem wykończona po dzisiejszym dniu, jeszcze ścigałam się z Hazzą.
-Kiedy?
-Jak mnie odprowadzał.. Oj nie ma formy!
-Przegrał?
-A co ty myślisz? Zaczynam go trenować, tylko muszę zastanowić się od kiedy.
-Też się piszę!
-Jakby co powiadomię, a teraz już idę… Jutro zadzwonię, dobranoc mały!
-Dobranoc!
Rozłączyłam się i pogrążyłam w bardzo twardym śnie.  

_____________________________________________________________

Szczerze? To ciągle gadam te "przepraszam, przepraszam", więc teraz co innego. 
SORRY, SORRY, SORRY!
2 tygodnie nie dodawałam! łohaa, jakiś rekord.. Nie wiem co napisać, bo kurde robią mi się wyrzuty sumienia, że nie dodaję tak często, ale nas nauczyciele zawalają nauką, codziennie klasówki, kartkówki, ale niedługo wolne! Więc luuuzik! Będę pisać i pisać! Obiecuję wam!
No ostatnio obiecywałam, ze będę dodawać co tydzień i się nie wywiązałam, kłamca ze mnie. :< 
Nie zasługuję na prowadzenie tego bloga.. 

No, co do rozdziału to dzisiaj dałam taki luźny, opowiadałam o związku Hazzy i Sami, o chłopakach... O tym, że Niall jest z Kamilą, bo nie każdy musi być z dramacikiem, chociaż niedługo już takie będą, obiecuję wam. 
Jak widzicie zrobiłam z Hazzy bardziej takiego romantyka, ale oczywiście pozostawiłam jego "brudne myśli", Zayn zachował się dziwnie, sami potem zobaczycie czemu. :) 

No i jeszcze raz dziękuje za tyle wejść! 
Za komentarze! Bo to dla mnie najważniejsze w tym blogu.. wiec proszę, komentujcie. ;P 
I proszę was, dodawajcie do obserwowanych. ♥ 
Ola.

ps Mam pytanie: Mniej dialogów?