wtorek, 22 maja 2012

XXIII ROZDZIAŁ


*ponad 2 miesiące później*
Poczułam kogoś dotyk na mojej szyi. Człowiek ten odgarnął mi włosy i cichutko szepnął do ucha.
-To byłem ja, domyśl się o co chodzi. –pocałował mnie w szyję. –Będę tęsknił. –powiedział stłumionym głosem.
Odwróciłam się i ujrzałam jego piękne, czekoladowe oczy, idealnie ułożone, czarne włosy oraz lekki zarost na bródce. Wyglądał tak słodko.. Po chwili uśmiechnął się i delikatnie złapał moje dłonie i zaczął całować. Najpierw po szyi, potem dotarł do ust..  Kiedy skończył spojrzał się na mnie i lekko przygryzł wargę swoimi białymi zębami cały czas patrząc się mi w oczy. Zarumieniłam się.
-Kocham cię kiedy się rumienisz. –pogłaskał mnie po policzku.
Nasze spojrzenia przez długi czas nie ustępowały.
-Muszę iść. –odparł.
-Poczekaj. –odpowiedziałam spokojnie.
-Przepraszam.. –puścił moje dłonie.
-Jedno pytanie.. O czym mam się domyśleć?
-Dokonasz tego sama. –jeszcze raz musnął moje wargi i odszedł.

-SAM! SAM! –słyszałam krzyki.
Otworzyłam oczy, ujrzałam biały sufit i pochylającego się nade mną Henrego.
-Henry, co ty tutaj..? Ale.. Ja myślałam..
-Budzę cię już od ponad 10 minut, a ty nic, coś się stało? Jesteś taka zdziwiona.
Podniosłam się z materaca i szybko pobiegłam do łazienki.
-Sami? Wszystko okej? –spytał Henry.
-Tak, tak, chwila. –zamknęłam drzwi na zamek.
Usiadłam na dywaniku łazienkowym i złapałam za głowę.
-To był tylko sen.. spokojnie. –szepnęłam do siebie.
Czemu śnił mi się akurat on? Czemu Zayn.. Przecież to Harry powinien pojawiać się w moich myślach nawet kiedy śpię. On mnie całował, był taki.. Tajemniczy, a zarazem coś mnie do niego ciągnęło.
-NIE! –tym razem krzyknęłam.
-Co nie? –odezwał się Henry.
-Nic, spojrzałam w lustro.. –skłamałam.
Obmyłam sobie twarz zimną wodą i otworzyłam drzwi.
-Tak właściwie, dlaczego tutaj przyszedłeś? –spytałam mojego przyjaciela.
-Jak dlaczego.. Sam! Kontaktujesz? Umawialiśmy się wczoraj.
-Tak, tak.. Serio? –spojrzałam się na niego ze zdziwieniem.
-Halo! Halo! –spojrzał mi w oczy.
-Twoje nie są takie śliczne i czekoladowe. –rozmarzyłam się.
-Eeee? –wydukał.
-Jejuu, co ja gadam! Już nic! –zakryłam sobie usta dłonią.
-Z tego co wiesz Harry ma zielone, czy ty…
-Nieważne! Pomyliły mi się kolory, emm.. To co robisz?
-Stoję?
Uśmiechnęła się lekko.
-Ach, no tak, a po co przyszedłeś?
-Sam! Dzisiaj koniec roku szkolnego..
-To dzisiaj? Nie gadaj?
-Serio jesteś jakaś dziwna.
-Nie, nie! Wszystko okej! O kurde.. –złapałam się za głowę.
-Co? –spytał.
-Stoję w samych majtkach i w topie, przy chłopaku, nie swoim, a mój jest w trasie.
-Toć przestań.. Jesteśmy przyjaciółmi, nie zgwałcę cię. Nie zabawimy się. –zrobił z palców cudzysłów.
-Nie mów tak. –przypomniał mi się Zayn.
-Czyli jak?
-Nieważne, zejdź na dół, weź coś zjedz, a ja się ubiorę. Jak mam się ubrać?
-No chyba na czarno-biało, lub coś granatowego.  
-To wiem, ale spódniczka, czy coś?
-To już jak chcesz. Ty we wszystkim wyglądasz świetnie!
-No idź już. –lekko go popchnęłam.
Udałam się ponownie do łazienki.. Spojrzałam w lustro.
-Harry jest dla ciebie wszystkim. Zakoduj to sobie. –szepnęłam do siebie.
To jest oczywista rzecz.. Bo to jest mój pierwszy chłopak i go, kocham. Od kiedy wyjechał znajdywał dla mnie czas prawie codziennie, co wieczór rozmawialiśmy na skype, przez telefon chociaż dużo go to kosztowało, był wykończony-dzwonił, miał zaraz koncert-dzwonił.. Często mnie budził, bo strefy czasowe, ale mi to nie przeszkadzało. Minęły już 2 miesiące, połowa ich trasy. Poza tym mam wakacje i najgorsze jest to, że nie będę już zakuwać i myśleć tylko o klasówkach.. Mój mózg stanie się wolny od matmy, angielskiego, fizyki, ale zapełni się innymi myślami.. I najbardziej obawiam się tego, że będą one dotyczyły samego Malika..
-Zayn. –powiedziałam.
Śnił mi się.. To była sytuacja na lotnisku, która wydarzyła się naprawdę, ale dochodzi jeszcze do tego coś innego, a mianowicie jego pocałunki i te zdanie „To byłem ja, domyśl się  co chodzi.” Do dzisiaj tego nie rozwiązałam, nie potrafię, a boję się z nim rozmawiać, nie chce słyszeć jego głosu, bo obawiam się, że ja.. Zauroczę się w nim. To jest bardzo dziwne, wiem! On był dla mnie taki wredny, chciał zrobić świństwo swojemu przyjacielowi, ale jednak ciągle moje myśli związane z Hazzą dążyły do niego, a najgorsze jest to, że to nie jest pierwszy sen związany z mulatem. Przez te 2 miesiące śnił mi się wiele razy, cały czas ta sama sytuacja. Tak jakbym miała o niej pamiętać i ciągle o tym myśleć, ale nie chce! Niestety nie potrafię..
-Stop! Mam koniec roku szkolnego, Henry na mnie czeka, zaczynają się wakacje pełne wrażeń! Bez myśli o NIM! –uśmiechnęłam się sama do siebie i umyłam zęby.
Po 20 minutach zeszłam na dół. Włożyłam granatową, rozkloszowana spódniczkę z wysokim stanem, pod spód zwykłą, białą koszulę na długi rękaw, muszkę na kołnierzyku, a do tego wszystkiego czarne balerinki, bo nie miałam ochoty na obcasy.. Z przyjemnością ubrałabym się w trampki, ale sytuacja mi na to nie pozwalała. Zeszłam na dół.
-I jak? –obróciłam się.
-bardzo oryginalnie! Ty lubisz się wyróżniać.-Henry uśmiechnął się.
-Tak, kurde, wiesz, że dzisiaj koniec roku?
-Tak, a potem idziesz do collegu! Do mnie! –zaczął mnie łaskotać.
-Hhahaha, przestań! –wyrywałam się.
-I wyobrażasz sobie.. Będziemy odwalać, wygłupiać się. W końcu będę miał cię przy sobie!
-No! Już nie mogę się doczekać! Serio!
Wyszliśmy z domu i udaliśmy się do szkół.
-Odprowadzisz mnie? –spytałam.
-No, a jakby inaczej!
-Dzięki.
-Nie ma za co!
-I ten.. Będę miała kapitana drużyny bejsbolowej przy sobie!
-Oj taam..
-No co? Wszystkie dziewczyny pewnie za tobą latają! A ja będę mogła się do ciebie tulić, oczywiście po przyjacielsku. –puściłam mu oczko.
-Wiem, wiem, ty masz Harrego.
-Tak, Harrego. –przełknęłam ślinę.
-Serio.. Co się dzieję?
-Co?
-Przecież widzę po tobie, o co chodzi?
-Dobra Henry, zmieńmy temat.. Gdzie wybierasz się na wakacje?
-Niech ci będzie, a w dużo miejsc, może chcesz ze mną jechać?
-Że ja? Ale czemu ja?
-Bo tak! Chciałbym! Aha! Może chcesz wybrać się dzisiaj na ognisko?
-Do kogo?
-Moi kumple organizują, takie na koniec roku.
-Ale ja tam nikogo nie znam..
-Znasz mnie, a muszę przyjść z osobą towarzyszącą.
-To weź jakoś laskę ze swojej szkoły.
-hahahahhh, dobre żarty.
-Czemu żarty?
-Bo jeśli wezmę kogoś z mojej szkoły to zaraz inne będą zazdrosne, a tamta, którą zaprosiłem zacznie sobie wymyślać, że się w niej zakochałem.
-To się w końcu zakochaj!
-Nie mam w kim!
-Serio, w całym Londynie nie ma odpowiedniej dziewczyny, która pasuje ci w 100 procentach?
-Jedynie ty, ale jesteśmy przyjaciółmi.
-No tak, wiem! Ale są takie jak ja..
-Nie ma.
-Tego nie wiesz.
-Wiem.
-Skąd?
-Gdybyś była taka jak wszystkie nie pokochałby cię sławny chłopak, który może mieć każdą.
-No tak, ale to był po prostu fart.. Że ich wtedy spotkałam w wakacje, a potem jak już się przeprowadziłam.
-Inne fanki też spotykają w kawiarniach, potem drugi raz, trzeci, ale jakoś nie zapamiętują ich imion, czy to nie dowód?
-Oj tam, bo moje jest łatwe! Dlatego..
-Och! A weź z tobą.. A więc, czy poszłabyś ze mną na to ognisko?
-O BOŻE! Mam zaproszenie od samego Henrego. –zaczęłam się wydzierać i skakać.
-Głupku! Co ty wyrabiasz?
-Hhahahaha, nie wiem, nudzi mi się..
Doszliśmy do mojej szkoły.
-Wszystkie blondyny patrzą. –szepnęłam do niego.
-Hhah, widzę.
-No to pa kotku! –Henry dał mi buziaka w policzek. –Do potem. –puścił mi oczko.
Przewróciłam oczami i poszłam do szkoły. Niezły z niego aktor..

Więc tak, był sobie apelik, tam dyrektorek coś ględził, powiedział, że spotkamy się dopiero 1 października, wszyscy zaciesz, prócz ostatnich klas, bo idziemy do college.. Pożegnał uczniów, którzy chodzą tutaj ostatni rok w tym także mnie, rozdał świadectwa i poszliśmy do domków, wreszcie! Wyszłam ze szkoły i czekał na mnie Henry.
-Sami! –przytulił mnie.
-Co ty robisz? –spytałam cicho.
-Blondyny z tyłu. –szepnął.
-Aha, Henry! Heeej! –odwzajemniłam uścisk.
Poszliśmy dalej i zeszliśmy z celownika dziewczyn.
-Skąd wiedziałeś o której kończę?
-A no wiesz, ma się wiadomości!
-Hhahahah, tak na marginesie, niezłe scenki z tym udawaniem pary.
-O to mi chodziło! Muszą uwierzyć, że jesteśmy razem..
Zaczęliśmy się śmiać.
-Lody? Tutaj jest budka. –spytał Henry.
-Okej.
Usiadłam przy stoliku i zaczekałam na mojego przyjaciela, który poszedł złożyć zamówienie. Od razu przypomniała mi się sytuacja związana z Zaynem, jak mu przywaliłam gałkami w twarz… Zamyśliłam się.
-Sam? Żyjesz?
-Co? Aaa, tak..
Usiadł.
-Trzymaj. –podał mi deser.
-Dziękuję.
-Wiec gadaj.. znowu.
-Ale co?
-O co chodzi?!
-O nic! Przestań!
-Przecież widzę, od rana jesteś zamyślona, rozmarzona, nieprzytomna.. Co prawda zawsze taka jesteś, ale dzisiaj to już wyjątkowo, co ci się śniło?
-Nic, a nawet jeśli coś, to moja prywatna sprawa.
-Nie wnikam, bo się jeszcze obrazisz.
-Och! Przepraszam Henry, że taka jestem.. Ale po prostu nie chce żeby ktoś usłyszał o tej myśli, bo ona jest za bardzo dyskretna, muszę to sama poukładać.
-Dobrze, rozumiem.
-Na pewno? –uśmiechnęłam się.
-Tak, to pójdziesz ze mną dzisiaj? –zrobił słodkie oczka i pokazał uśmiech.
-Weź tego nie rób! Bo nie mogę się oprzeć no!
W dalszym ciągu jego wyraz twarzy wyglądał tak słodko. Złamałam się.
-No dobra! Pójdę..
-JEST! –wstał w krzesła i podskoczył.
-O której wariacie?
-Przyjadę po ciebie o 18! Taaaak!
-To się ciesz.. A ja zabieram te lody i pędzę do domu, już dochodzi 15! Muszę się wystroić.. och! Wymalować! Pa!
-Paaa! –usłyszałam śmiejącego się Henrego.
Około 16.30 znalazłam się w domu, bo trochę sobie porozmawiałam z ochroniarzem w sklepie.. Ja to nie wiem co mam z tymi ochroniarzami! Oni są tacy mega mili i w ogóle mają pistolety i chodzą na czarno ubrani.. I tacy fajni!
-Hej córcia! –krzyknął tata kiedy weszłam do domu.
-Hej tata!
-I jak koniec roku?
-A no nudno, apelik, świadectwa..
-No pokaż to cudeńko!
Wyjęłam z torby papierek z ocenami.
-Ja kurde.. Toż same 5! I 6..
-Tak, kujonek ze mnie. –westchnęłam.
-Ale kujonek, który ma dumnego tatusia!
-A wiec skoro mam takie dobre oceny to mogę iść dzisiaj na imprezę, jep?
-Do kogo?
-Do przyjaciół Henrego ze szkoły.
-Ale ja ich nie znam.
-No to teraz słuchaj.
Opowiedziałam mu całą sytuację związaną z Henrym, dlaczego mnie zaprosił i tak dalej..
-Aha, to teraz rozumiem, w takim razie możesz iść.
-Dzięki! –przytuliłam go.
-O której?
-Powinien po mnie przyjechać za jakieś pół godziny.
-To idź się stroić..
-Idę!
Weszłam do mojego pokoju i wyjęłam z szafy dżinsowe rurki, luźny t-shirt i skurzaną kurtkę z ¾ rękawami. Rozpuściłam włosy, włożyłam trampki i spojrzałam w telefon.. Miałam kilka nieodebranych połączeń od Hazzy, ale kiedy dzwoniłam nie odpierał. Pewnie jakiś koncercik.. Jutro sobie z nim pogadam.
Punktualnie o 18 przyjechał po mnie Henry.
-Uhuuh, niezłe cacko masz. –pogłaskałam maskę jego samochodu.
-Śliczna nie? Dostałem od rodziców..
-Jakaś okazja? Zapomniałam o urodzinach?! Nie wysłałam kartki?!
-Nie, tak bez okazji.. Cos im odbiło.
-Ojeeej, dobra, wsiadam! Uwaga!
-Czeeekaj!
-Co?
-Drzwi, otworzę ci.
-Dobra, daruj sobie głupku. –pokazałam mu język i wsiadłam do samochodu.
-Czemu jesteś taka uparta? –spytał Henry odpalając samochód.
-Po tatusiu. –uśmiechnęłam się.
Pojechaliśmy.

20 minut później byliśmy na miejscu..
-Wooow. –otworzyłam szeroko oczy.
-Co?
-Hhahaha, jak to co.. Ten dom.. jeja.
A więc, dom, lub willa był chyba z 3 razy większy od mojego tymczasowego, posiadał na dworze ogromny basen, pole golfowe, boisko do koszykówki oraz siatkówki, wielki ogród i wiele innych atrakcji.
-Większego chyba nie widziałam..
-Więc musisz do mnie przyjść. –złapał mnie za rękę.
-Masz większy? –Nie przemyślając tego odwzajemniłam uścisk dłoni.
Szliśmy tak sobie trzymając się za ręce, jak jakaś para.
-No mam większy.. Zapraszałem cię już tyle razy, ale ty ciągle odmawiałaś.  
-Bo czasu nie miałam! Ale spoko.. całe wakacje przed nami. –puściłam mu oczko.
Weszliśmy na główny plac tego podwórka. Ujrzałam tam z 300 ludzi z czego połowa były to blondyny w prostych, farbowanych włosach.. Wszyscy zaczęli się na nas gapić. Zapadła cisza.
-Co się dzieję? –szepnęłam mu do ucha.
-Przyszedłem z dziewczyną, więc wooow, wiesz o co chodzi. –powiedział cichutko.
Lekko się uśmiechnęłam i skapnęłam, że w dalszym ciągu trzymam jego dłoń, kiedy chciałam ją wziąć Henry nie pozwolił mi.
-Co ty wyprawiasz?
-Zobaczysz potem.
Pociągnął mnie za sobą.. Oj mój Hitlero coś kombinuję..
Kiedy tak szliśmy przez te długie podwórko wszystkie dziewczyny gapiły się na mnie z miną typu „zamorduję cię!”, „Szykuj dla siebie trumnę!”.. Zaczęłam się głośno z tego śmiać.
-Co jest? –spytał.
-No bo te blondyny mnie rozbrajają, uwielbiam je od dzisiaj! –wyszczerzyłam się do nich.
-Hhahaha, fajne podejście..
Wreszcie puścił moją rękę i podał jakiemuś kolesiowi.
-No siema stary! –poklepali się po plecach.
-Siema, siema! –opowiedział drugi.
-Widzę, że imprezka idzie w najlepsze.. –powiedział Henry.
-Dopiero się zaczęła.. Ojej, a co to za ślicznotka? –uśmiechnął się do mnie.
-Tam zaraz ślicznotka, pff. –odpowiedziałam i odwzajemniłam uśmiech.
-No, chyba nie inaczej. –chłopak wyjął ku mnie rękę.
-Czy zech… -zaczął.
-Ło, ło wyluzuj stary.. Ona jest ze mną. –Henry objął mnie ramieniem. –Sam, to jest Greyson.
-No hej. –pomachałam mu.
-Ty.. Ty przyszedłeś z dziewczyną?! Taaa?! –wybuchł śmiechem.
-Tak, z dziewczyną.. Prawdziwą.
-I nie ma sztucznych cycków. –obaj zaczęli się śmiać.
-Tak, tak, śmiejcie się i gapcie na moje piersi! –walnęłam ich w ramiona.
-Wyluzowana ta twoja dziewczyna.
-Ale my nie jesteśmy… -chciałam odpowiedzieć, ale Henry mi przerwał.
-To my idziemy tam, po picie! –pociągnął mnie w ciche miejsce.
-Co ty odpierdzialasz?! – krzyknęłam.
-Sory, ale spanikowałem. –chłopak powiedział spokojnie.
-Jak spanikowałeś?! Nie jesteśmy razem..
-Jeden wieczór, proszę! –splótł dłonie i zaczął błagać.
-Hahahahah, Henry! Ja mam chłopaka.. –podniosłam głos.
Wtedy przyjaciel położył mi na ustach swoją dłoń i uciszył.
-Ciszej no!
Wyrwałam ją.
-Co ty sobie wyobrażasz?
-Ej no przepraszam.. Ja to dzisiaj kurde nie udawałem twojego chłopaka, no nie?
-Ale to co innego. –odpowiedziałam.
-To jest to samo! Powinnaś się mi jakoś odpłacić.. –znowu spojrzał się tym swoim wzrokiem.
-Ale tylko spróbujesz mnie pocałować to cię zabiję.
-Nie, to nigdy.. Czyli zgadzasz się?
-Jeden wieczór. –pokazałam wskazującego palca do góry.
-Jeeest! –podskoczył. –To chodźmy. –objął mnie ramieniem.
Doszliśmy do ogniska gdzie zebrała się caaała masa ludzi. Wszyscy podawali Henremu rękę, a dziewczyny szeptały zmysłowe „heeey” i dawały oczko. Miałam poważną minę, ale w środku wszystko wybuchało ze śmiechu.. W końcu usiedliśmy przy Greysonie i jego innych chłopakach-przyjaciołach. Czułam się serio spoko, można się przyzwyczaić do towarzystwa chłopców, taa.
W pewnym momencie rozbrzmiała strasznie głośno muzyka, a mianowicie utwór „Hot right now”. Wszystko zaczęło we mnie buzować, chciałam tańczyć! Nie tracąc czasu wyciągnęłam mojego „chłopaka” na parkiet. Zaczęłam wywijać z nim jakieś piruety, śmiać się i wygłupiać.. Kilka blondyn zrobiło odbijanego! Nie chciałam być wredna, więc poszłam do Greyseona i jego paczki zostawiając mojego kochanego przyjaciela na „blondyńską śmierć”
-No siemaa! –krzyknął Greyson. Przybiliśmy sobie piątkę. 
-Siema, siema! –uśmiechnęłam się.
-Co? Odbiły ci chłopaczka? Nie jesteś zazdrosna? –wziął łyk soku.
-Hhahaha, jakbym miała o kogo.. –wybuchłam śmiechem. 
Wszyscy przytaknęliśmy, a następnie poszliśmy tańczyć.. Patrzyłam na błagalny wzrok Henrego, który chciał jak najszybciej wydostać się z blond muru naokoło niego. Lekko zachichotałam z komizmu sytuacji i podeszłam do niego, następnie przyciągnęłam do siebie przepychając się przez tłum dziewczyn i dołączyłam razem z nim do chłopaków.
-Ochhh, dzięki..
-Nie ma za co Hitlero! –wyszczerzyłam się.
Po kilku piosenkach postanowiliśmy usiąść, Henry przyniósł wszystkim po piwku, a mi pomarańczowy soczek.
-Mhmm… dziękuję. –powiedziałam.
-Proszę bardzo!
-Stary, ona w ciąży jest czy jak? –spytał Greyson.
Ja i mój przyjaciel w tym samym momencie wypluliśmy sok, który znajdował się w naszej buzi i wybuchliśmy głośnym śmiechem.
-Taak! Jestem w 10 miesiącu, hahahahahha! –powiedziałam.
-To gratuluję!
-Głupki z was! –uśmiechnęłam się.
Po kilku godzinach imprezy na całego wszyscy leżeli na trawniku ledwo kontaktując.. Nawalili się jak chyba jeszcze nigdy, a ja trochę też.. no wiecie, też troszeczkę tam popiłam, bo zakończenie roku, ja staję się zła no i czasem można się pobawić w gronie przyjaciół.. A jak widzę te grona się powiększają..
Kiedy tak wszyscy narąbani siedzieliśmy przy ognisku jedna dziewczyna zaproponowała byśmy pograli w „prawda czy wyzwanie”. Wszyscy przytaknęliśmy.
-Kto zaczyna? –spytała.
-Jaaaa.. –odparł Greyson.
-Prawda czy wyzwanie?
-Prawda.
-Czy podoba ci się dziewczyna Henrego?
Chwilę się zamyślił, prawie przewalił i odpowiedział.
-Tak, mam ochotę uprawiać z nią gorący seks. –puścił do mnie oczko.
Nie kumając co powiedział wybuchłam głośnym śmiechem.
-Kto następny? –spytał Greyson. 
-Ja. –Henry podniósł rękę.
-Prawda czy wyzwanie?
-Wyzwanie.
-Pocałuj twoją dziewczynę.
Henry nachylił się nade mną i po chwili jego usta były kilka milimetrów od moich.. Dopiero wtedy przejrzałam na oczy i nie tracąc chwili udałam, że przewaliłam się i poleciałam w dół.
-Aaaał.. –jęknęłam.
-Żyjesz? –spytał nieprzytomny Henry. 
-Mhmm…
Ja chyba, ten tego… Usnęłam tak leżąc.

Obudziłam się rano z nogami na kolanach Henrego, a głowie na trawniku.. Połowa ludu jeszcze spała oparta o jakieś drewno, jeden wlazł w ognisko i udomowił się na białym popiele, inni na parkiecie, inni w jakieś kołysce dziecka, które nie wiem jak się tam znalazła, a jeszcze inny w koszu do koszykówki, który był bardzo wysoko nad ziemią i naprawdę nie wiem w jaki sposób tam się dostali, wolę nie wnikać w szczegóły… Chciałam się podnieść, ale jakoś moje ciało odmawiało posłuszeństwa, walnęłam Henrego w ramię.
-Mhmm.. –mruknął dalej śpiąc. 
Tym razem walnęłam go mocniej.
-Zaraz mamo.. –powiedział.
Nie chciało mi się go już budzić, więc wzięłam leżącą nieopodal butelkę z wodą i wylałam na niego, zaraz się rozbudził.
-Co się.. Gdzie ja?! –krzyknął.
-Dobry. –uśmiechnęłam się trzymając butelkę w ręku.
-Dzięki Sami, dzięki!
-Weź mnie podnieś… -powiedziałam.
-Sama nie potrafisz?
-Jakoś tak nie.
Po 10 minutach męczarni jako tako podnieśliśmy się i od razu złapaliśmy za bolące nas głowy.
-KAAAC! –krzyknęliśmy równocześnie. 
-Moja głowa. –jęknęłam dalej się za nią trzymając.
-Aaał.. –warknęli inni już rozbudzeni.
-Nie lubię jak ktoś śpi. –powiedziałam do Henrego i pokazałam cwaniacki uśmiech.
-Co kombinujesz?
-Zobaczysz.
Poszłam po węża ogrodowego i puściłam lodowatą wodę, która rozprysła się we wszystkich kierunkach.. Nagle śpiochy powstawały i zaczęły krzyczeć, piszczeć i wydawać jakieś dziwne dźwięki.. Następnie popatrzyli się tylko nawzajem na siebie, wzięły do dłoni najbliższe im butelki napojów i zaczęła się bitwa soko-wodno-piwo-alkoholowa… Latałam ze szlauchem, który potem dostawał się do innych rąk.. Wszyscy się śmieli i świetnie bawili, a ja razem z nimi.. W pewnym momencie otoczył mnie mur chyba z 10 chłopaków z butelkami różnej zawartości.
-Nieee! –krzyczałam. –NIEEE!
Wszystko wylądowało na mnie.. Zaczęłam się rzucać im na barana i wylewać ciecz na głowę, za bluzkę i w inne miejsca. Jakoś zbytnio to im nie przeszkadzało, więc w dalszym ciągu to robiłam. W pewnym momencie usłyszeliśmy jakiś strasznie głośny pisk, wszyscy odwrócili się w stronę dobiegającego głosu i zapadła cisza.. Okazało się, że robiła to jakaś staruszka, która przeraziło to co robimy. Nikt nie miał odwagi się nawet ruszyć, wiec postanowiłam zrobić to ja! Podeszłam do staruszki, wzięłam za ramię i zaprowadziłam do tłumu nastolatków.
-Może się pani z nami pobawi? –spytałam.
-No ja, zawsze chciałam, ale.. –nie pozwoliłam jej dokończyć.
-NA NIĄĄĄ! –wydarłam się i wszystko poleciało na biedną panią. 

-Jestem doszczętnie wykończona. –westchnęłam.
Uwaliłam się na mokrej trawie w moich mokrych ubraniach.. Chwilę później usłyszałam tą babkę.
-Dawać dalej! –zaczęła biegać jak szalona machając swoim podkoszulkiem w górze.
-Emm, ona nie ma bluzki, jest w samym staniku. –odparł Greyson. –blee…
-Ale jest jeden plus, nie zdjęła dołu swojego ubioru. –wydukałam.
Ludzie, którzy to usłyszeli wybuchli śmiechem.. To znaczy chłopacy, bo dziewczyny to wiadomo-zazdrość o Henrego.
-Która godzina? –spytałam.
-Dochodzi 18. –odpowiedział Greyosn patrząc na zegarek.
-Późno już, ale tak nie chce mi się wstawać.
-Nam też.. –westchnęli wszyscy.
-Imprezki to organizujecie niezłe. –uśmiechnęłam się.
-No, a jak! Gdybyś zobaczyła ostatnio u Henrego, ulala..
-Nie zaprosiłeś mnie?! –zażartowałam.
-Zapraszałem, ale czasu nie miałaś..
-Więc przepraszam, a często je macie u was, w college?
-No przynajmniej 2 lub 1 na miesiąc musi być..
-O kurde! Ja już do was iść!
-Poczekaj do września. –Henry objął mnie ramieniem.
-Z twoją laską to można się zabawić na imprezce, oj można.
Zachichotałam.
-Wygląda jak prawdziwa dziewczyna, ale ma taki fajny styl bycia.. –odparł jeden z chłopaków.
-No dziękuję, dziękuję! Greyson, a kiedy wracają twoi rodzice?
-Eeem, spokojnie, mieli być na 18.30, więc jeszcze trochę.. –zamyślił się. –O kuu***! –gwałtownie się podniósł i zaczął się drzeć. –EWAKUACJA! RODZICE ZA 15 MINUT! UCIEKAĆ!
Wszyscy wstali i zaczęli uciekać jakby był jakiś alarm.
-Hahhahaha, patrz się! –wskazałam palcem na babkę. –Biega bez tej koszulki jeszcze.
-Hhahahahha, fakt!
-UCIEKAJ BABKA! –zaczęłam się drzeć.
Ona spojrzała się na mnie i dalej biegła.
-JUHUUUUUU! –krzyczała.
-Starość nie radość.. My zostajemy?
-My tak, możemy, leżymy. –powiedział Henry.
Udomowiłam głowę na jego kolanach.
-Twoi koledzy są tacy śmieszni. –odparłam patrząc w niebo.
-No widzisz, a ty przypadłaś im do gustu. Chyba pierwszy raz polubiliśmy jakoś dziewczynę.
-Serio? Pierwszy?
-No, wszystkim zależało żeby z którymś z nas chodzić, a tak to z tobą nie ma problemu.
-No tak, bo w końcu ze sobą chodzimy. –puściłam mu oczko.
-A jak! –przybiliśmy żółwika.

Jakieś pół godziny później przyjechali rodzice Greysona. Postanowiliśmy podnieść się wreszcie i udawać normalnych nastolatków bez kaca.
-Dzień dobry! –powiedzieliśmy do nich.
-Dzień dobry. –uśmiechnęli się.
-I jak tam było bez nas? –spytała jego mama.
-A dobrze, dobrze.. –odparł Greyson. 
Miałam ochotę się zaśmiać przypominając sobie ten cały wieczór, ale się powstrzymałam.
-A czy.. –zaczął jego tata.
-Od razu przepraszam, że tak przerywam, ale musimy już iść razem z Sam. Naprawdę miło było państwa znowu zobaczyć, cześć stary. –klepnął Greysona w plecy.
-Narka.
-Pa i Do widzenia. –pomachałam.
Coś tam odpowiedzieli, ale nie usłyszałam, bo znalazłam się w samochodzie.. Kiedy wsiadł henry i zamknął drzwi wybuchliśmy śmiechem.
-Hhahahhahahahahah! Współczuję Greysonowi!
-Hahhaha, ja też..
-Jak jego rodzice zobaczą te wszystkie butelki, które wrzucił na podwórko sąsiada.. –powiedziałam.
-Hhahahahah i te śmieci, tą wodę, zapach alkoholu.. Boże.. –westchnął Henry.
-Ale imprezka się udała, było ostro! –krzyknęłam. –A teraz jedź wreszcie!
Przyjaciel odpalił samochód i udaliśmy się w drogę.
-To gdzie jedziemy?
-Daj mi coś zimnego, bo moja głowa znowu zaczyna pękać z bólu.. –złapałam się za nią.
-To jedziemy do naszej kawiarni, na shake’a..
-Dobry pomysł.
Po kilku minutach bryka Henrego podjechała pod budynek. Kiedy weszliśmy do środka na moje nieszczęście spotkałyśmy tam dziewczyny z mojej dawnej szkoły, śmiały się i gadały, ale kiedy weszłyśmy umilkły i zaczęły nas obserwować.. Henry objął mnie w pasie. Zaczęłam chichotać.
-Debilu! W pasie? Nie za dużo sobie pozwalasz? –szepnęłam do niego.
-No sory.. Musiałem. –uśmiechnął się. –Truskawka?
-Pff, wanilia Hitlero. –uśmiechnęłam się.
Henry przewrócił oczami i poszedł zamówić, a ja zajęłam miejsce przy jednym ze stolików jak najdalej od blondyn. Cały czas łapałam się za głowę.. Jeszcze do tego było tak cholernie gorąco, ze nie wytrzymywałam.. Miałam wczorajsze ubrania, więc spoko wypas. Chyba przydałoby się wziąć prysznic..
-Proszę, waniliowy. –mój przyjaciel usiadł.
-Dziękuję. –wyszczerzyłam się i zamiast wypić przyłożyłam sobie kubek do twarzy.
-Eeem, co robisz?
-Gorąco mi! Głowa mnie boli.. Nie brałam prysznicu, czuję się brudna.
-Spokojnie! Zaraz odwiozę cię do domku..
-Och! No dobra!
-A teraz spokojnie wypij ten napój, okej?
-Dobrze tato, ale było zajefajnie, no nie? –uśmiechnęłam się na samą myśl o imprezie.
-Takie to tylko u nas. –Henry puścił mi oczko.
-Wiem! I kiedy pójdę do college to będę na nie łazić.. Razem z tobą, bo jesteśmy przyjaciółmo-udawaną parą i w ogóle tak fajnie!
-Tak, tak wariatko! Dobra spadamy, bo czuję kilka par ozu na sobie.
-Tak, ja też..
Wyszliśmy.
-To teraz odwieź mnie do domciu, muszę wziąć porządny prysznic i idę spać, bo jestem padnięta..
-Wsiadaj. –uśmiechnął się.
-Mhmm. –weszłam do samochodu.
Po 10 minutach byliśmy na miejscu.
-Dobra kochanie ty moje, słonko żółciótke! Hitlerku.. –zaczęłam się śmiać. –Idę już, bo jestem padnięta, paa! –daliśmy sobie żółwika.
Poszłam do domu. Nikogo nie było i baaardzo się z tego powodu cieszyłam, bo nie dostanę jakiś zbędnych uwag na temat mojej imprezy.. Czym prędzej poszłam na górę, wykąpałam, ubrałam w piżamkę i nie mając siły aby coś zrobić położyłam się i usnęłam.

Rano obudziły mnie narastające i bardzo denerwujące lecz także cieplutkie promienie słońca padające prosto na moją twarz. Spojrzałam na zegarek, dochodziło południe, ale tal strasznie nie chciało mi się wstawać, wiec postanowiłam sobie zrobić dzień leniuchowania.. Zdołałam wziąć tylko z torby mój telefon i wysłać Henremu sms, że za 15 minut u mnie i aby wziął masę słodyczy.. Po kilku minutach ujrzałam krótką odpowiedź „Okej”. W końcu podniosłam się i włożyłam na siebie dresy, luźny t-shirt, zrobiłam kitkę i zeszłam na dół. Znowu byłam sama.. Przygotowałam sobie porcję płatek i usiadłam przed telewizorem, obejrzałam Scoobiego-Doo i zauważyłam, że Hitler się spóźnia.. Zdziwiłam się, bo on jest taki w ogóle punktualny i poukładany, a tu proszę! Jednak w tej samej chwili zadzwonił dzwonek. Przeczołgałam się do drzwi i ujrzałam Henrego z 2 torbami jedzenia.
-Smakowicie. –oblizałam się.
-Spóźniłem się! Pierwszy raz w moim życiu.. Kurde, jak mogłem!
-Wyluzuj stary, ja zawsze się spóźniam. –powiedziałam z żelkiem w buzi.
-Ale ty jesteś Sam! A Sam jest nieogarniętą wariatką.. A ja jestem Henry...
-..Pogromca blondyńskich serc. –dokończyłam.
-Nie tylko!
-Mhmm.. Co tam jeszcze masz? –zajrzałam do drugiej torby. 
-A ta tylko o jedzeniu.. –mój przyjaciel westchnął.
-Dobra, nie przeżywaj.. Chodź na kanapę. –powiedziałam z pełnymi rękami opakowań słodyczy.
-Pomóc ci?
-Pomóc?! Ty weź lepiej drugą porcję tych słodkości! Już! Szybko!
-A idź, z tobą to tam..
Rozłożyłam się na kanapie, a obok mnie walnęłam wszystkie opakowania chipsów, żelek, batonów, ciastek i innych słodkich wynalazków. Po chwili zjawił się także Henry i tak oto cała kanapa była zajęta.
-Horror? –spytałam otwierając paczkę chipsów.
-Może być.
-Włączyłam jakiś tam i rozpoczął się seans filmowy.

-Aaaa! –pisnął Henry.
-Wyluzuj! Henry..
-Sory, trochę się ten tego.. –chciał zgrać twardziela, ale jakoś to mu nie wyszło. –Przytul mnie! Boję się! –skulił się.
-Nie no spoko. –objęłam mojego przyjaciela. –Lepiej?
-Znacznie, dzięki. –uśmiechnął się.
-Nie ma za co, to może go wyłączę?
-Nie, nie musisz..
-Na pewno?
-Tak.
-No okeej.

Po skończonym filmie puściłam jeszcze jeden, tym razem komedie, potem jeszcze jeden, jakiś kryminalny, a na koniec bajkę.
-Ale ona ma śliczne te włosy! –wydukałam. –Takie czerwone.
-Bo to syrena! Ale ogon też ma niezły.. Zgrabny.
-Hhahhaa, spoko! To teraz uczymy cię nurkować i wstrzymywać oddech.
-Po co?
-No żebyś popłynął na dno, spotkał taką Arielkę i się z nią ożenił, proste!
-Dobry pomysł! Serio!
-Głupek! –walnęłam go lekko w ramię.

-I koniec. –Henry zrobił smutną minę.
-Jeszcze ją spotkasz. –uśmiechnęłam się.
-Miejmy nadzieję.. To co robimy? Bo całe słodycze już zżarłaś.
-Ja?! Niee..
-Tak ty! Ja zjadłem tylko jednego batona, paczkę chipsów i kilka cukierków..
-Ja też..
-To gdzie reszta?
-Pff, w innym wymiarze..
-Gdzie ty to mieścisz Sam.. Zazdroszczę.
-Się ćwiczy. –uśmiechnęłam się. –Chodź na górę.
-A te wszystkie papierki?
-Ktoś sprzątnie, ja mam dziś lenia.
-No okej, to chodź.
Znaleźliśmy się w moim pokoju.
-Mam ochotę na gilgotki. –powiedziałam.
-Z przyjemnością.. –zaczął iść w moją stronę.
-Hhahha! Poczekaj! Najpierw przynieś coś do picia. Proszę! –zrobiłam słodkie oczka.
-No dobra, przy okazji trochę tam ogarnę..
-Jesteś wielki!
No wiem! –wyszedł.
Włączyłam laptopa, poprzeglądałam kilka stronek i w tym samym momencie sam Harry Styles zadzwonił do mnie na skype.. Wreszcie zobaczyłam go w kamerce i usłyszałam jego głos.
-Hej kochanie! –krzyknął.
-Haaarry! Ale się stęskniłam! Hej kotku! –wrzasnęłam.
-Jak tam? –spytał. –Ale wypiękniałaś. –uśmiechnął się. 
-Dziękuję, ty też! A bardzo dobrze, w końcu mam wakacje. –wyszczerzyłam się.
-No wiem, wiem kochanie! Tak się składa, że ja nie. –posmutniał.
-Tak! Podróżujesz po świecie, spotykasz się z fanami, masz 4 porąbanych przyjaciół przy sobie, harówa, że hej!
-Ha ha ha! Bardzo śmieszne! To jak spędziłaś pierwszy dzień wakacji?
-A no wiesz, byłam na wieeelkiej imprezie!
-Ojej, z dziewczynami?
-Nie, z Henrym, poznałam masę jego kolegów i kilkadziesiąt blondyn, które piorunowały mnie wzrokiem!
-Aha, z Henrym.. –westchnął.
-Kotku! Nie bądź zazdr…
W tym momencie do pomieszczenia wszedł Henry, postawił picie na biurku, rzucił się na mnie i zaczał gilgotać.
-Hhahahahahah, Henry! Weeź.. –zaczęłam się wyrywać.
-Nie wezmę! –cały czas gilgotał.
Spojrzałam na ekran laptopa, ujrzałam tam Harrego ze smutną miną, który ciągle się patrzył co robimy, chciałam już coś powiedzieć, ale w pewnym momencie rozłączył się.
-Henry! STOP!
-Jejuu, co? –momentalnie przestał.
-Harry był na skype, widział jak mnie gilgotałeś.
-No i?
-No i się rozłączył! Jest zazdrosny chyba..
-Jeszcze?! Nie gadaj..
-Poczekaj, Lou jest na skype, zadzwonię do niego i dowiem co z Hazzą.
-No okej.
Wcisnęłam przycisk „zadzwoń” i czekałam aż odbierze.   
-Saaaam! –krzyknął.
Zobaczyłam w drugim okienku Eleanor.
-Jeju, Eleanor, bardzo cię przepraszam, że przeszkadzam, ale mam tylko jedno pytanie.
-Hhahah, Sami, wszystko gra! –uśmiechnęła się.
-Uff, to dobrze! A więc Louis, wiesz co się dzieję z Hazzą?
-Nie, a co jest?
-No bo rozłączył się na skype, bo ja gilgotałam się z Henrym i on poszedł, obraził się. Wiesz gdzie jest?
-No nie, ale czekaj. ZAAAAAYN! CHODŹ NA CHWILĘ! –wrzasnął.
-Niee! –krzyknęłam, bo nie miałam ochoty na niego patrzeć.
Niestety było za późno. Mulat wszedł do pokoju i spojrzał prosto na mnie, a ja na niego. Znieruchomiałam, teraz już na serio.. Tak się na niego gapiłam, aż w końcu się ocknęłam.
-Tata mnie woła! –wyrwało mi się.
-Nikt cię nie woła.. –odparł Henry.
Eleanor zawzięcie przyglądała się mojemu zachowaniu.
-Woła! Tata, tam! –uciekłam na dół.
Kiedy znalazłam się w kuchni usiadłam na krześle i wzięłam za głowę.
-O kuźwa.. –westchnęłam.
Ujrzałam go, samego Malika, który śni mi się codziennie. Miał taką koszulkę na ramiączka, te jego podniesione włosy i umięśnione ramiona, totalny nie ogar, ale za to jaki..
-Nie, Sam proszę cię. –mówiłam do siebie.
Wstałam i obmyłam sobie twarz lodowata wodą, kiedy wycierałam ją ręcznikiem zobaczyłam schodzącego po schodach Henrego.
-Eemmm, ja już muszę iść, bo dzwonił do mnie Greyson abym do niego wpadł.
-No okej. -uśmiechnęłam się.
-Sam, ty jesteś taka dziwna.. Chodzi o Zayna? –spytał spokojnie.
-Podobno miałeś już iść. –zatrzasnęłam mu drzwi przed nosem.
Usiadłam na ziemi i zaczęłam myśleć.. Tak mi szkoda Hazzy, muszę go przeprosić, ale z drugiej strony Zayn. Nie rozumiem czemu, ale to, ze jest taki zły w jakiś sposób mnie do niego przyciąga, a powinno być na odwrót.. Po kilku minutach usłyszałam dzwonek do drzwi. Byłam pewna, ze to Henry.
-Czego chcesz jeszcze? –otworzyłam drzwi.
Jednak była to Eleanor. Wpadła szybko do domu.
-Gadaj!
-O czym?
-O co chodzi z Zaynem?!
Zrobiłam zdziwioną minę…




______________________________________

HAI! :d
Długo! Wiem, ale mam wytłumaczenie! 
Po pierwsze: szkoła.
Po drugie: Remont. 
No trzeba się wyciągać.. W końcu koniec roczku mnie niedługo czeka i Wakacje! JEA JEA JEA

No, jest rozdział ^^
I jest spoko! Widzicie, Zayn .:< 
Dlatego tak zrobiłam, bo mam juz  nim zaplanowany wątek.. więc będzie ciekawiej :* 
Ola. 

sobota, 12 maja 2012

XXII ROZDZIAŁ (część 2)


Po kilku minutach drogi znalazłam małą, bardzo przytulną kawiarenkę schowaną za drzewem, udałam się tam i usiadłam na białym krzesełku, zamówiłam sobie szklankę soku pomarańczowego i zaczęłam myśleć.. W pewnej chwili przypomniał mi się mój wczorajszy wolny taniec z tajemniczym chłopakiem. Nie rozumiem czemu od razu zwiał.. Bo ja czułam się wtedy tak wyjątkowo bezpiecznie i ciepło, jak jeszcze nigdy.. Chodzę z Harrym i naprawdę kocham go, ale jakoś tak, sama nie wiem.. Jego wszystkie ruchy, delikatny dotyk moich dłoni, okręcanie, naprawdę nie potrafię tego zapomnieć, ale jakoś staram się tym nie zaprzątać mojej całej głowy, bo przecież z drugiej strony mógłby to być jakiś nawalony koleś, któremu pomyliły się dziewczyny. Lecz naprawdę nie wydaję mi się.. Zresztą, i tak już pewnie zapomniał i teraz odsypia wczorajszą imprezę.
Poczułam wibrację w moich spodniach.. Odebrałam.
-Gdzie ty się podziewasz? –spytał Harry.
-A musiałam się przewietrzyć, przepraszam, że tak zwiałam.
-Nic się nie stało, jak chcesz to możesz wrócić, za 20 minut mamy przerwę.
-Okej, postaram się być, pa.
-Pa.
Rozłączyłam się i napiłam łyka moje soczku.. Po jakiś 15 minutach ubrałam się, kupiłam chłopakom jakieś kulki czekoladowe,  włożyłam torbę na ramię i udałam do nich.. Chwilę potem byłam już na miejscu, właśnie zaczynała się przerwa.
-No jesteś! –Hazza dał mi buziaka.
Uśmiechnęłam się i spojrzałam na Zayna. Nie rozumiem czemu on cały czas gapił się na mnie i Harrego, to było takie wkurzające.. Już się bałam, że knuje jakiś plan aby nie wiem, zamordować nas czy coś, ale chyba nie zrobi tego zaraz przed trasą..
-Na co się tak patrzysz? –spytał mój chłopak.
-A wiesz, na tamtych i Paula, który trzyma się za głowę, bo nie wytrzymuję.
-Oj z nami może psycha się zepsuć, ale.. ty nam jeszcze bardziej ją zrypałaś. –wyszczerzył się.
-Kondolencje dla Paula, amen. –zaczęliśmy się śmiać.
-A co do prób to będą trwały cały dzień i większą część jutrzejszego.. Niestety, wiesz, musimy ją zrobić, bo będzie źle, nie obrazisz się?
-Mam się obrażać na twoją pracę? Raczej nie, spokojnie, o muzykę zazdrosna nie jestem.
Harry poczochrał sobie loczki i tak słodko ułożył.
-Eeej, weź mnie tego naucz!
-Czego?
-No tego strzepywania włosów, bo ty tak to fajnie robisz.
-No patrz, nachylasz się i kręcisz głową, potem bierzesz je na jeden bok i masz!
-Okej. –zaczęłam wymachiwać moją szopą.
-Aaaał! Walnęłaś mnie włosami! Nie! Tak.. –pokazał mi.
-No robię tak!
-Tak, tak, właśnie widzę! –zaczął mi je poprawiać.
-Tylko mój chłopak ma do tego talent. –uśmiechnęłam się.
-No, a jak. –dał mi buziaka w czoło.
-LUDZIE! KONIEC PRZERWY! PRÓBA! –krzyknął Will.
-Miłej zabawy.
-dziękuję, aa! I jeszcze coś?
-No?
-Kocham cię! –pocałował mnie i poleciał usiąść na krzesło.
-Ja ciebie też! –wrzasnęłam z oddali.
Po 3 godzinach spędzonych na ławeczce obok Paula i gadając z nim wymiękłam.. Nie miałam siły, a co dopiero oni.. Najgorsze jest to, że spędzą tu jeszcze jakieś kilka godzin, totalna załamka, naprawdę współczuję tym chłopcom. No, ale cóż, to ich praca.. Zaczęła się kolejna przerwa.
-Nie jesteście zmęczeni? –podeszłam do nich.
-Jasne, że jesteśmy, ale musimy to robić. –westchnął Lou.
-Przykro mi chłopacy, niestety nie potrafię wam pomóc, a chciałabym.
-Wiemy Sami, spoko, gorsze rzeczy się robiło.
-Chciałam iść do domu, ale mi tak cholernie głupio, że was zostawię i  w ogóle..
-Co ty gadasz? My tu mamy próbę, a Miśka, Eleanor i Danielle sobie smacznie śpią, a ty przyszłaś, wytrzymałaś kilka godzin i cię podziwiamy. –objął mnie po przyjacielsku Louis.
-Więc nie poczujecie się obrażeni kiedy pójdę? Bo byłam umówiona z tatą na zakupy, ale hmm.. sama nie wiem..
-Idź kochanie, jak skończymy zadzwonię.
-Na pewno? –spytałam Hazzy.
-Tak. –spojrzał się na mnie swoimi zmęczonymi oczami.
-Ale mi ciebie kotku szkoda.-ujęłam go za dłoń.
-A mi ciebie, pa. –pocałował mnie.
-No to idę, pa! –odwróciłam się i zaczęłam oddalać.-Ale czekajcie! Mam coś dla was!
-Co? –spytali.
-Łapcie! –wyjęłam z torby kulki czekoladowe i rzuciłam w ich stronę.
-JEZUU, RATUJESZ MI ŻYCIE! –wrzasnął Niall.
-NAM! –poprawił go Liam.
-Miłego jedzonka i próby. –uśmiechnęłam się i zostawiłam tych 5 wariatów z jedną paczką czekolady.
Kiedy doszłam do domu od razu pojechałam z tatą do centrum handlowego.. Zrobiliśmy wieeeelkie zakupy, ale oczywiście nie obyło się bez dziwnych zdarzeń! Ha! Mój kochany tatuś zwalił półkę w markecie, a ja łaziłam po całym sklepie i śmiałam się z niego jak jakaś debilka.. Po około 5 godzinach udaliśmy się do domu.
-Hahhahahahha! A ty sobie idziesz, lalala trututu jak gdyby nigdy nic, a tu wuuu! Półka leci! Hhahahaha..
-Bardzo śmieszne! A ten twój śmiech! Robiłaś to przez następne kilka godzin! DO TERAZ!
-Bo to komicznie wyglądało! A ludzie takie „co się dzieję”, a ty burak, a ja w śmiech.. Nie mogę!
-Idź tyy, idź! Bo jesteś okropna! –uśmiechnął się do mnie.
-też cię kocham! –znowu wybuchłam śmiechem..
Znaleźliśmy się w domu coś koło 21, rozpakowaliśmy nasze wspólne zakupy, a ja oczywiście dalej wspominałam o jego wpadce! Poza tym pogadaliśmy, obejrzeliśmy wspólnie jakiś serial i udałam się na górę.. Od razu co to wzięłam szybki prysznic i położyłam do łóżka, włączyłam laptopa. Zadzwonił do mnie telefon.
-Hej Hazza! Jak tam? Skończyliście już? –spytałam pełna energii w głosie.
-Tak. –odpowiedział zmęczonym głosem.
-Ojejku, z przyjemnością bym cię teraz pocieszyła. –odparłam z troską.
-To przychodź! Łóżko jest pościelone! –od razu odżył.
-Harry! Miałam coś innego na myśli! –uśmiechnęłam się pod nosem.
-No wiem, wiem kotku, dopiero wróciliśmy.. Jeszcze jutro.
-Do której?
-Ech, nie jestem pewien.. Mamy być tam na 9, no i trochę tam spędzimy..
-Przyjść do was?
-Hhaahh, gdybyś zobaczyła Nialla walczącego o te czekoladowe kulki, myślałam, że nas pozabija.
-Mogłam się tego domyśleć! Jak go uspokoiliście?
-Do sytuacji musiał wkroczyć Paul i Will, bo bez nich byłoby oj ciężko…
-Jutro zobaczę, wolę abyś miał niespodziankę. Bo szkoda mi tak ciebie zostawiać.
-Nie zostawiasz mnie! Zapewniam cię..  Jutro pewnie dziewczyny chłopaków nawet się nie pofatygują przyjść.
-Ale ja chce być inną dziewczyną.
-Jesteś nią, oj jesteś!
-Wcale nie!
-Tak, tak, już mi tutaj nie wymyślał. –ziewnął.
-Idź spać loczku ty mój, jutro próba, musisz się wyspać!
-Z miłą chęcią bym sobie z tobą jeszcze porozmawiał, ale mój głos chyba mówi nie.
-Musisz go oszczędzać! Bo jest wyjątkowy.. Dobranoc, kolorowych snów.
-Dobranoc, chyba Samowatych snów. –zaśmiał się.
-I Hazzzowatych! Pa!
-Pa, kocham cię.
-Ja ciebie też.
Rozłączyłam się i wtuliłam w poduchę. Pogrążyłam się w śnie.

Nazajutrz obudził mnie dźwięk przychodzącego sms, otworzyłam go.
„Wstawaj! Wiem, że jeszcze śpisz.. My właśnie mamy przerwę, nie musisz przychodzić. Napiszę wieczorem, kocham cię xx Harry.”
Przeczytałam go, odpisałam:
„Zgadłeś! Miłej pracy, też cię kocham xx”
I znowu usnęłam.
-Sami, wstawaj. –ktoś gadał.
-Mhmmm.. –jęknęłam
-Dochodzi 17! SAM!
-ŚPIE TATO! DAJ SPOKÓJ! 
-Będziesz miała zmarszczki!
-To perukę założę!
-Na twarz?
-Znaczy maskę.. Taką zieloną. Branoc!
-Nie! –ściągnął kołdrę.
-TATO!
-WSTAWAJ!
-NIE!
Po dużej kłótni z tatą musiałam wstać, jea! Zeszłam nieprzytomna na dół i zrobiłam śniadanie.
-Sam? Czemu masz karton w mleku?
-Że jak? –spojrzałam na miskę. –No! Miały być w niej płatki nie karton!
-Idź usiądź, ja ci zrobię..
Usiadłam i zaczęłam się bujać. Krzesło poleciało w tył.
-AAAAŁ!
-Sam! Z tobą to jak z pięciolatkiem!
-I dobrze! Lubię dzieci!
-Współczuję twojemu przyszłemu chłopakowi.. –westchnął.
„Już powinieneś” pomyślałam i dostałam michę pysznych czekoladowych płatków.
-mniam! –zaczęłam jeść.
Po skończonej obiado-śniadanio-kolacji położyłam się na kanapie przed telewizorem, dalej byłam w szlafroku i piżamie, nie chciało mi się przebierać.. Nikt nie pisał to co tam.. Po 20 godzinie dostałam sms.
„Jestem już w domu, czekam na ciebie”
Był on od Harrego. Pobiegłam na górę, ubrałam się w jakieś tam w miarę ładne ubrania i udałam do mojego chłopaka. Po 20 minutach byłam na miejscu. Zapukałam.
-Hej. –powiedział Harry dziwnym głosem.
-Hej Harry. –westchnęłam.
-Chodźmy do mojego pokoju.
-Jesteśmy sami?
-Tak, reszta jest ze swoimi dziewczynami, a Zayn, to nie wiem.
-Okej.
Weszliśmy do pokoju chłopaka i usiedliśmy na łóżku, zapadła cisza.. Dopiero teraz uświadomiłam sobie, że to już jutro.
-Nie przeżyję kotku. –Harry ujął mnie za dłoń.
-Ja też. –zaczęły lecieć mi łzy.
-Proszę cię nie płacz.. –zaczął głaskać mnie po policzku.
-Mieliśmy o tym nie myśleć, ale został dzień, a mi tak cholernie smutno.
-Dlatego musimy go wykorzystać jak tylko najlepiej możemy, jesteśmy sami.. –zaczął.
-Hazza! Serio! Znowu brudne myśli?! –uśmiechnęłam się.
-Nie kochanie, chociaż. –pocałował mnie.-miałem na myśli romantyczny wieczór.
-O czym mówisz?
Wtedy Harry założył mi na oczy jakiś materiał.
-Widzisz coś?
-Nie.. Co to było? –usłyszałam huk.
-Sprawdzałem czy widzisz, zacząłem tańczyć i spadła lampa.
-Mam się bać?
-Mnie Sami? Nigdy! –wziął mnie na ręce.
-Co ty robisz?
-Muszę ci coś pokazać.
-No dobrze.
Zaniósł mnie gdzieś, po chwili chłopak postawił mnie i delikatnie zdjął przepaskę z oczu.. Zobaczyłam pomieszczenie, pełne świeczek i kwiatów. Na środku stał stół, na którym spoczywały naczynia oraz danie główne- spaghetti.
-Ojej.. Jakie to śliczne, sam to wszystko zrobiłeś?
-Tak.
-Kocham cię Harry. –rzuciłam się na chłopaka.
-Ja ciebie też. –pocałował mnie.
-Od kiedy jesteś takim romantykiem? –spytałam siadając.
-A wiesz co.. Chyba odtąd kiedy się poznałem.
-Skąd ta zmiana?
-Bo jak miałem inne dziewczyny nie czułem czegoś takiego jak teraz do ciebie.. Kurde, trudno mi to wytłumaczyć.
-Nawet nie wiesz jak jest tutaj ślicznie.. te wszystkie kwiaty, świeczki.
-A to wszystko dla ciebie kochanie. –uśmiechnął się.
-Że ja cię spotkałam..
-Że ja cię spotkałem.
Zaczęliśmy patrzeć sobie w oczy..
-Emm.. Harry, a te jedzenie przypadkiem nie wystygnie? –przerwałam ciszę.
-Już 3 raz psujesz tą chwilę! –zaczął się śmiać.
-No wiem! Ale one tak leży.. I pachnie!
-Kiedyś mnie wykończysz..
-Taki mam plan. –puściłam mu oczko.
Kiedy zjedliśmy te jakże pyszne danie zaczęłam chwalić Hazzę jakim to jest wyśmienitym kucharzem.
-Normalnie Pascal po prostu gotuj.
-Że jak?
-Ochh, znowu pomyłka.. To program, z Polski.
-Spokojnie Sami! Ja z przyjemnością nauczę się polskich obyczajów.
-A może byś dał tam jakiś koncercik? –uśmiechnęłam się.
-To nie tylko moja decyzja, ale ja się piszę.
-Byłoby świetnie! Fanki tak o to proszę i was kochają..  
-I nie zdają sobie sprawy z tego, że chodzę z taką polską fanką oraz, że ona się przyjaźni z 4 pozostałymi chłopakami.
-Z trzema.
-Wykluczasz Zayna?
-Tak.
-Czemu?
-Nie gadajmy o tym..
-No dobrze, to może wino?
-Ja? Nie wiem czy mogę..
-Oj przestań, chyba się nie upijesz no nie?
-Czyżby mój chłopak zmuszał mnie do picia alkoholu?
-Pff, ja tylko wyrażam zachętę.
-Oj ty cwaniaku. Tak, poproszę, ale troszeczkę.
-Dobrze proszę pani. –nalał mi trochę do okrągłego kieliszka.
Przez pewien czas dużo rozmawialiśmy o życiu, o chłopakach i o nas.
-Przysięgam, że kiedy przyjadę wyściskam i wycałuję się jak jeszcze nigdy. –powiedział.
-A ja rzucę się na ciebie, przewalę i będziemy leżeć na ziemi patrząc sobie w oczy, a ja nie przeszkodzę!
-Trzymam cię za słowo..
-A fanki? To znaczy nie to, że będę zazdrosna, bo to zupełnie rozumiem, ale wiesz..
-Nie zdradzę cię ty moja zazdrośnico! Nawet bym się nie odważył, za bardzo mi na tobie zależy.
-Ale wiesz, że są miliony lepszych ode mnie..
-Twoim zdaniem, zapewniam cię, że moim nie.. Zakochałem się w tobie od pierwszego wejrzenia, czy to nie dowód?
-Oj tam, głupoty gadasz…
-Więc inaczej ci to udowodnię. –cwaniacko się uśmiechnął.
W tym momencie usłyszałam pierwsze dźwięki naszej piosenki.
-Zatańczysz moja damo? –ujął moja dłoń.
-Oczywiście, że tak. –uśmiechnęłam się.
Hazza objął mnie w pasie i patrzył w oczy, odwzajemniałam to uśmiechając się.. Od razu przypomniała mi się nasz pierwsza randka. Magiczny czas.. W pewnej chwili chłopak zaczął mnie całować, robiłam to samo.. Pocałunki stawały się  bardziej namiętniejsze, Harry coraz bardziej na mnie naciskał, chwilę potem tak po prostu zerwał ze stołu obrus wraz z jego zawartością i położył mnie na blacie robiąc to co wcześniej. Byłam w szoku, ale czułam się tak.. Miło.. Kiedy położył się na mnie, moje plecy nie wytrzymały, ponieważ wbijały się w dębowe deski.
-Aaaał. –krzyknęłam.
Harry wziął mnie wtedy na ręce i zaniósł do swojej sypialni, ułożył na łóżku i wtedy kontynuował pocałunki.. Kiedy to nasilało się wyjęłam z kieszeni telefon i wybrałam numer taty, po kilku sygnałach usłyszałam jego głos..
-Halo?
-Zostaję dzisiaj na noc u Danielle. –rozłączyłam się i rzuciłam telefon na ziemię.
-Moja niegrzeczna kłamczucha. –uśmiechnął się i zaczął zdejmować moją bluzkę.
Nie chciałam być gorsza i odpięłam mu pasek od spodni oraz zdjęłam je cały czas namiętnie całując.. Po krótkim czasie byliśmy już w bieliźnie i schowaliśmy się pod kołdrę.. Upojna noc, nie będę zdradzać szczegółów… 

Kiedy otworzyłam rano oczy byłam wtulona w umięśniony, nagi tors Hazzy.. uśmiechnęłam się sama do siebie o wspomnienie wczorajszej nocy, dałam mojemu towarzyszowi pocałunek w usta, obudził się.
-Dzień dobry. –przytulił mnie mocniej.
-Dzień dobry.
Do pokoju wszedł Zayn.
-Harry, emm… -popatrzył się na mnie. –Za godzinę wyjazd. –wyszedł, piorunując mnie wzrokiem.
-Wstajemy śpiochu. –pokazał ząbki.
-Nie kotku. –pocałowałam go.
-Więc tak pogrywasz? –spytał.
-Oo tak!
Usiadłam na nim i zaczęłam namiętnie całować.
-Nie rób mi tego! –oderwał się ode mnie.
-Dzisiaj jestem złą dziewczyną. –kontynuowałam
Po 30 minutach zabawy z Hazzą dopadły nas krzyki z dołu.
-PÓŁ GODZINY! RUSZAĆ SIĘ! –ktoś się darł.
-Wstajemy! –zarządził Harry.
-Nie jedź, proszę. –wtuliłam się w niego.
-Wiesz, że nie chce.. Ale muszę. –pocałował mnie i wstał.
-Mam jedno pytanie.
-No?
-Czy ty, no ten.. Zabezpieczałeś się wczoraj? –spytałam.
-Tak.
-Uff.. –odetchnęłam z ulgą.-Przepraszam za te pytanie.
-Spoko, rozumiem, ale wczorajsza noc, nie mam słów. –uśmiechnął się.
-Ja też. –podniosłam się z łóżka.
-Jesteś niesamowita w łóżku, zapewniam cię. –puścił mi oczko. –Będzie mi tego brakowało.
-Ty też, zobaczysz jak przyjedziesz! Jakoś to nadrobimy.. –posłałam cwaniacki uśmiech.
-Już się nie mogę doczekać! –zaczął się ubierać.
-Spakowany? –nakładałam na siebie moje odzienie.
-Tak, zrobiłem to wczoraj rano, aby potem, sama wiesz.. –pocałował mnie.
-Tak, wiem. –uśmiechnęłam się. –Zapniesz mi stanik?
Hazza delikatnie dotknął moich pleców i w kilka sekund zapiął go.
-Ojej, masz wprawę, co?
-Ha! Tak! Bo mamie zapinałem!
Popatrzyłam się na niego z dziwną miną.
-W sensie jak byłem mały.. dobra, nieważne.
-Jak coś palniesz.. –zaczęłam się śmiać.
-15 MINUT! –usłyszeliśmy głos z dołu.
-Chłopacy są chyba wkurzeni.. Chodźmy na dół, ubrana?
-No, jeszcze spodnie, nie widzisz, że jestem w majtkach?
-Zgrabne masz te ciałko.
Od razu przypomniało mi się jak Zayn powiedział do samo.. Ale Hazza mnie nie zgwałci, jea!
-..A nogi to cudo. -dokończył.
-Dobra, dobra, już mi nie słódź, ubrana jestem! Na dół! Brać jakieś torby?
-Nie, wszystko wezmą tacy panowie co są za to odpowiedzialni.
-Harry, założyłeś tą bluzę.. Moją ulubioną, pamiętałeś.
-jak miałem zapomnieć? –objął mnie ramieniem.
Znaleźliśmy się na dole.
-5 minut przed czasem! Jakiś rekord.. –oznajmił Louis.
-Eeem.. Dziękujemy za miłe powitanie. –odparłam.
-No heeej! –krzyknęli wszyscy.
W salonie była także Danielle, Eleanor i Kamila.
-Hej dziewczyny! –podeszłam do nich.
Chłopacy zebrali się i zaczęli gadać, my też.
-I jak się czujecie? –spytałam.
-Źle.. Strasznie. –wtuliła się we mnie Danielle.
-Nie płacz kochana, wiesz, że masz nas. –Eleanor przytuliła mnie i dziewczynę Liama.
-A ja? –posmutniała Misia.
-No chodź tu do nas! –zrobiłyśmy grupowy uścisk.
-Na nie! –chłopacy zaczęli się na nas rzucać i przytulać.
Po kilku minutach zabawy i śmiechów znaleźliśmy się na ziemi.
-My tu rozpaczamy, a wy kurde sobie zabawę urządzacie! –krzyknęła Danielle.
-Trzeba! Dobra, wstajemy, przyjechali po nas..
-A ten, Hazza, nie zobaczą mnie na lotnisku?
-Wchodzimy do samolotu wejściem dla VIP’ÓW, nie mają tam wstępu nieupoważnieni ludzie. –oznajmił Zayn.
-To pytanie nie było do ciebie, ale spoko, dzięki za odpowiedź.
Nie odpowiedział, tylko poszedł do samochodu.
-To co? Jedziemy..
-Jedziemy. –posmutniałam.
Wsiedliśmy do wielkiego auta, w którym można pomieścić z 10 osób, jakaś limuzyna normalnie! Każda z nas miała cierpiący wyraz twarzy.. W pewnej chwili objęli nas nasi chłopacy i zaczęli pocieszać.. Tylko Zayn został Sam, ale kurde, ciągle gapił się na mnie i Harrego..
-Niedługo wrócimy! Zobaczycie! –krzyknął Liam.
-To szybko minie.. Naprawdę. –oznajmił Harry.
Nie patrząc na czas znaleźliśmy się na miejscu, czyli lotnisku.. Założyłam kaptur, bo nigdy nic nie wiadomo.. Weszliśmy jakimś innym wejściem, ta strefa była wolna od fanek, reporterów i tym podobne, odetchnęłam z ulgą.. Zostało niecałe 5 minut do ich wylotu.. Zaczęłam beczeć jak głupia. Hazza przytulił mnie najmocniej jak mógł.
-Zobaczysz, wrócę niczym się obejrzysz. –starał się uśmiechnąć.
-Tak, ciągle nam to mówicie..  –westchnęłam.
-Mówię ci po raz setny, nie płacz! –otarł mi łzy.
-Tak, wiem.. Ale zostały niecałe 3 minuty i koniec na 4 miesiące. Będę czekać.
-A ja myśleć o tobie całymi dniami, kocham cię najbardziej na całym świecie. –pocałował mnie.
-tylko nie zaniedbuj fanów. –próbowałam uśmiechu, nie udało mi się.
-Nie będę, postaram się dzwonić do ciebie jak tylko często mogę, a ty już nie płacz, dobrze? Bo ja zaraz wymięknę.
-Dobrze.. Postaram się, ale wiesz, że będzie trudno?
-Wiem, ale za bardzo cię kocham aby rezygnować.
-Harry, Will nas woła, potem od razu wsiadamy .–Lou zawołał go.
-Muszę iść. –tym razem nie wytrzymał, popłakał się. –Kocham cię.
-Ja ciebie też! –krzyknęłam do chowającego się za rogiem Harrego.
Zostałam sama, nie było ani dziewczyn ani chłopaków, poczułam wtedy kogoś dotyk na mojej szyi. Człowiek ten odgarnął mi włosy i cichutko szepnął do ucha.
-To byłem ja, domyśl się o co chodzi. –pocałował mnie w szyję. –Będę tęsknił. –powiedział stłumionym głosem.
Był to Zayn, który ostatni raz spojrzał się na mnie i odszedł.

Po kilku minutach samolot odleciał, a ja ujrzałam tłum piszczących fanek machających do maszyny z chłopcami..
 __________________________________________


HAAAAAY! :D
Miałam dodać wczoraj, ale byłam tak wymęczona po tym sprawdzianowym tygodniu, że nie dałam rady.
Bardzo przepraszam..
Jak już widzicie chłopcy wyjechali, i buuu!
Ale spokojna głowa niedługo przyjadą i zrobią Sam niezłe powitanie. :)
Rozdział mi się znowu nie podoba! Nie wiem czemu.. Tak jakoś.
No i znowu mało komentarzy, może mam usunąć, co?
Zresztą nieważne.
I tak wam bardzo dziękuję za to wszystko co piszecie, bo to takie miłe, czasem się rozklejam...
+dodawajcie do obserwowanych.
Ola.

sobota, 5 maja 2012

XXII ROZDZIAŁ (część 1)

 
-5 DNI! –zaczął wydzierać się Lou.
Siedziałam na kanapie ze spuszczoną głową objęta w pasie przez Harrego.
-Możesz nam o tym nie przypominać?! –krzyknął Liam trzymając za rękę Danielle.
-Ale rozumiecie..?!
-Tak, rozumiemy! Ale mamy dziewczyny, którym ciężko i próbują zapomnieć ty głupku. Może byś tak do swojej poszedł. –wkurzył się Hazza. 
-Idę, ale wieczorem.. Po prostu to przeżywam, spokojnie ludzie!
-Louis ma rację, trzeba się z tym pogodzić. –próbowałam się uśmiechnąć.
-No i zabawić. –mrugnął okiem porozumiewawczo.
-Jakieś pomysły? –wkręciłam się do rozmowy.
-Na dzisiaj nie.. Ale jutro.. –uśmiechnął się.-Może pójdziemy do klubu? Na imprezę?
-Hhahaha, ta, dzięki Louis, że mnie postarzasz.. –powiedziałam.
-Jak to postarzam?
-Boże Louis! Ona nie jest pełnoletnia! –wrzasnął Zayn.
-Aaaa, no tak..
-Stwarzam same problemy.. –posmutniałam.
-Emm, nie? Zapomniałaś chyba, że jesteśmy sławni i, że możemy wprowadzać na imprezy kogo chcemy. –powiedział pełen nadziei Louis.
-Sądzisz, że mnie wpuszczą?
-Do naszego klubu, hmm.. –zamyślił się Hazza.
-Wydaje mi się, że tak, ale wiecie, że to nieodpowiedzialne! –wtrącił się tatuś.
-Oj tam, chyba wyjątek! Trzeba to jakoś wynagrodzić naszym dziewczynom, no nie?
-Ja tam nie mam takiego problemu, pff.. –parsknął Zayn.
-Bo jesteś zakochany sam w sobie, pff. –powiedziałam złośliwie.
-Tak? A ty… -zaczął mulat.
-Dobra, dobra! Ty zła dziewczynko Hazzy i zły chłopcze z Bradford, spokój! –uspokoił nas Louis.
-Chodź na górę. –szepnęłam do ucha Hazzie.
-To my idziemy na górę, bo jakoś nie chce mi się was słuchać. –ogłosił Harry.
-Pamiętajcie, jutro impreza! A ja idę do Eleanor, wy tam sobie poradzicie.. Pa! –Lou wyszedł.
-Tylko bądźcie tam grzeczni! –krzyknął do nas z dołu Liam.
Leciutko zachichotałam i weszliśmy do pokoju Hazzy.
-Może jakiś film? –zaczęłam.
-Tak! Dobra myśl.. Jaki kochanie?
-Dzisiaj dodam ci trochę przyjemności i zejdę do poziomu romantycznych filmów. –westchnęłam.
-JEA! –zrobił pozę typu Freddie Mercury.
Zaczęłam się śmiać .
-Wariat!
-Zapewniam cię, że ty większy.. To jaki film?
-A jak myślisz?
-To właśnie miłość. –powiedzieliśmy równo.
-Wiedziałem, że to powiesz! –pocałował mnie.
-Masz płytę?
-Ja bym nie miał?!
-Po co ja się jeszcze pytam.. –szepnęłam do siebie.-To włączaj albo poczekaj, pójdę po jedzenie.
-Nie! Ty tu się połóż czy coś, a ja cię wyręczę.
-Okej, dziękuję kotku!
Wzięłam moją ulubioną,  fioletową bluzę z jego szafy.. Widniał na niej duży, biały napis „Jack Wills”. Od razu przypomniał mi się casting do x-factor i to co osiągnął on razem z chłopcami.. Dziwne, że jeszcze ją miał... Włożyłam ją na siebie i położyłam się do łóżka. W tym samym momencie wszedł Harry z rękami pełnymi jedzenia.
-Ojej, utuczysz mnie. –zażartowałam.
-Zapewniam cię, że nie ty mój chudzielcu.. Mówiłem ci już, że uroczo wyglądasz w tej bluzie?
-Coś tam wspominałeś. –uśmiechnęłam się.
-Specjalnie dla ciebie wezmę ją w trasę, będzie mi to tobie przypominała. –usiadł koło mnie.
-Trasa, trasa.. Włączaj ten film! –krzyknęłam.
-No już! –włożył płytę do DVD.
Położył się koło mnie.. Zaczęliśmy seans.

-Harry, czy ty ten.. płaczesz? –spytałam niepewnie.
-Co? Nie! Jasne, że nie..
-Przecież widzę.
-No bo ta scena ślubu, jeju, ale nie płaczę!
-Mój ty romantyku z masą brudnych myśli. –cmoknęłam go w policzek.
-Eeej, czemu w policzek? –udał obrażonego.
-Bo nie chciało mi się dochodzić do ust.
-Ale..
-Shhh! Oglądamy!
Po skończonym filmie Harry odwiózł mnie do domu, bo była już niestety noc..
-Pa. –pocałował mnie.
-Pa. –uśmiechnęłam się.
Nie zważając na to kto siedzi w salonie weszłam do mojego pokoju i od razu wykąpałam.. Potem położyłam się do łóżka z laptopem z ręku.  Napisałam na twitterze „3 days” i włączyłam smutną piosenkę.. Jeszcze tylko jutrzejsza impreza, durne 48 godzin i koniec na 4 miesiące.. Z tą myślą usnęłam.

-WSTAWAJ! WSTAWAJ! WSTAWAJ! –ktoś zaczął skakać mi po łóżku.
-Kurwa, ogarnij się tato! –krzyknęłam.
-Hhahhaha, spoko córcia! –skapnęłam się kto jest w moim pokoju.
-LOUIS! DEBILU, CO TY WYRABIASZ?! Jak się tutaj dostałeś?!
-Skaczę po łóżku, a dostałem się przez drzwi. –wyszczerzył się.
-A teraz przez nie wyjdziesz, dobranoc. –schowałam się pod kołdrę.
Usłyszałam jakieś hałasy, wyciągnęłam głowę zza pierzyny i oberwałam całkiem spora ilością bitej śmietany.
-JA PIERDZIELE! LOUIS! PORABAŁO?! –nagle się podniosłam.
-Hhahahhaha, taaak! –dostałam kolejną porcją.
Szybko zbiegłam na dół i wzięłam z lodówki wielką butelkę mleka.
-Nawet się nie waż! –zaczęłam mu nią grozić.
-I tak tego nie zrobisz…
-Serio?! –zaczęłam biec w stronę chłopaka.
Po chwili cała zawartość pudełka białej cieczy wylądowała na Louisie.
-Od stóp do główki mój kochany przyjacielu. –uśmiechnęłam się zabierając z jego ręki śmietanę.
-Też chcesz?
-Nie ma już niestety mleka. –zrobiłam zwycięski wyraz twarzy.
-Czyżby?! NO CHODŹ TU DO MNIE MOJA TY KOCHANA SAMI! –zaczął mnie przytulać.
-LOUIS! KURWA! Jestem cała biała!
-Witaj w klubie bałwanku.
-Dawać mi łazienkę! –pobiegłam do niej.
Weszłam w piżamie pod prysznic, po chwili w pomieszczeniu zobaczyłam Lou pakującego się do wanny.
-Eee, Louis?!
-Co?
-Może byś wody kurwa nalał!
-Ale ja robię kąpiel mleczną!
-Spoko.. To ja nie chce na to patrzeć. –wyszłam stamtąd.
Po jakiś 40 minutach mój kochany przyjaciel przyszedł do kuchni.
-Jestem czysty!
-Skąd masz nowe ubrania?
-Idąc do ciebie  trzeba być na wszystko gotowym. –wyszczerzył się.
-No co ty kurwa nie powiesz, ja się za to cała kleję..
-To pod prysznic, już! Bo za godzinę wychodzimy..
-Gdzie znowu?!
-Na imprezę..
-Rano? Na imprezę?! Serio?
-Sami, jest już po, hmm..17.
-ŻE JAK?! ZEJDŹ MI Z DROGI!
Pobiegłam szybko na górę do łazienki, spojrzałam w lustro.
-O mój boże, hahahahha, to mnie Lou załatwił. –zaczęłam do siebie gadać.
Wzięłam długi prysznic, bo wszystko się kleiło, a moje włosy wyglądały jak wata cukrowa i były też takie w dotyku, zaraz się wszędzie przyklejały.. Kiedy już wyszłam nie znalazłam niestety w łazience szlafroka, bo został na łóżku. Okryłam się ręcznikiem naokoło mojego ciała i weszłam do sypialni.
-AAAAA! –zobaczyłam w pokoju Zayna.
Zaczęliśmy się na siebie gapić, nie wiedziałam co zrobić, stałam wmurowana, w połowie naga, na środku pokoju.
-Co.. Ty.. Tutaj do cholery robisz?! –zaczęłam wrzeszczeć.
-Louis dał mi zastępstwo, musiał jechać po Eleanor.
-A ty akurat kurwa wybrałeś sobie mój pokój, tak?!
-A.. Tak jakoś. –cały czas się na mnie gapił. –Zgrabne masz te ciałko, Harry to szczęściarz.
-IDŹ MI STĄD! –krzyknęłam i pokazałam palcem drzwi.
Zayn przysunął się do mnie i delikatnie złapał koniuszkami palców moje mokre włosy. Zaczął robić z nich loki.
-Zayn, co ty wyrabiasz?! Zostaw mnie!
-Nie chcesz się zabawić? Harry o niczym się nie dowie. –uśmiechnął się do mnie.
W tym momencie nie wytrzymałam, z całej siły spoliczkowałam go.
-Ty świnio, odpierdol się ode mnie. –popchnęłam go.
-Spokojnie.. Tylko nie zdziw się jeżeli w sierpniu będziesz płakać.
Mulat wyszedł cały czas trzymając się za policzek.
W zupełności nie wiem co wstąpiło w tego chłopaka.. Bałam się. Tak naprawdę cały czas myślałam, że to tylko przejściowa kłótnia, a te wszystkie docinki i łapanie się za słowa są chwilowe.. Myliłam się.. Malik chciał się ze mną zabawić, chciał zrobić takie świństwo swojemu najlepszemu przyjacielowi. . Nie mogłam uwierzyć.

Przygotowana na imprezę zeszłam na dół, zobaczyłam tam mojego chłopaka.. W tym momencie tak bardzo chciałam być obok niego.
-Harry! –podbiegłam do niego i przytuliłam z całej siły.
Czułam jego zapach i ciepło.. Byłam bezpieczna, z dala od łap tego popierdolonego pedofila.
-Hej loczku, czemu tak się wtuliłaś? Boisz się czegoś? –spytał.
Spojrzałam się na Zayna, który rozłożył się na kanapie.. W tym momencie czułam zwykły wstręt, ale nie miałam zamiaru robić mu tego kilka dni przed trasą.
-Nie, tylko się stęskniłam. –uśmiechnęłam się.
-Ja też. –pokazał ząbki.
W tym momencie tak z niczego pocałowałam go najlepiej jak mogłam. Byłam całkowicie roztrzęsiona.. Potrzebowałam w tym momencie tylko Harrego.
-Na pewno wszystko okej? –powtórzył pytanie odrywając się od moich warg.
-Tak.. Przepraszam, już dobrze.
-Na pewno? –pogłaskał mnie po policzku.
Udałam się z nim w jakieś miejsce z dala od ludzi.
-Chce ci tylko powiedzieć, że ja.. Kocham cię najbardziej na świecie i nigdy nie chce cię stracić. –wtuliłam się w jego tors.
-Jejku, aż tak bardzo przeżywasz tą trasę? –podniósł mój podbródek i skierował moje oczy na jego.
-Eeem.. Ta-a-ak.. –odpowiedziałam jąkając się.
-A ja chce ci powiedzieć, że także kocham cię najbardziej na całym świecie i, że nigdy sobie ciebie nie odpuszczę ani nie zostawię, rozumiesz?
-Tak, Harry.. Jeszcze coś…
Chciałam w tym momencie opowiedzieć mu całą sytuację, która wydarzyła się w moim pokoju.. Bo ja.. Nie potrafiłam go okłamywać.. Niestety przerwał nam Louis.
-DZIECI Z GÓRY! JEDZIEMY! –wrzasnął.
-Powiesz mi później kotku, okej? –pocałował mnie.
-Dobrze.
-A teraz chodź, aha, no i olśniewająco wyglądasz.. –spojrzał się na mnie.
-Dziękuję. –uśmiechnęłam się.
-Oj będzie się działo! –skomentował na dole nasz cały wypad Lou.
Wszyscy przytaknęliśmy..

Po 15 minutach byliśmy już na miejscu.
-Jejuuu, a reporterzy?! Zobaczą nas! –zaczęłam panikować.
-Spokojnie Sami, wszystkim się zająłem. –Powiedział Harry i złapał mnie za rękę.
-Jesteś niezastąpiony. –szepnęłam do niego.
Weszłam do klubu bez problemu.. To dziwne, ale wejściówkę załatwił mi Zayn.
Od razu po przekroczeniu progu dyskoteki Louis, Danielle, Liam, Niall, Kamila i Eleanor weszli na parkiet i zaczęli tańczyć i ogólnie szaleć.
-To co? Tańczymy? –spytał Hazza.
-Harry, muszę się napić.
-No dobrze, to chodźmy.
-Nie, pójdę sama, idź tańcz, ja postaram się zaraz do was dojść.
-Więc trzymam cię za słowo! –puścił moją rękę i zgubił się w tłumie.
Podeszłam do baru i próbowałam wdrapać się na krzesełko, niestety było trochę za wysokie i trudno mi było się tam wspiąć. Ktoś złapał mnie za pupę i podniósł do góry. Byłam pewna, że to Harry.
-Dziękuję kotku. –odwróciłam się.
Jednak nie zobaczyłam tego kogo pragnęłam w tym momencie ujrzeć. Był to Zayn.
-Ile razy mam to jeszcze powtarzać?! Odpierdol się..
-Pomogłem ci, już drugi raz, należy się buziak. –nastawił wargi.
-Hhahaha, chyba w dupę. Zayn, nie kpij, bo..
-..Bo co?
-Bo powiem o wszystkim Hazzie.
-A myślisz, że twój chłopaczek jest taki wierny? –spytał sarkastycznie.
-Tak, ufam mu, w przeciwieństwie do ciebie.
-Żebyś się nie zdziwiła.
-On zadziwia mnie codziennie, jednak z jego dobrej strony, której ty nie posiadasz.
-Nie znasz mnie. –odarł poważnie.
-Znam cię na tyle dobrze aby powiedzieć, że jesteś dupkiem.
Odeszłam i dołączyłam do reszty. Zaczęłam tańczyć jak jakaś pojebana.. Najpierw z wszystkimi chłopakami po kolei, kilka piosenek z Hazzą, a potem z Danielle i Eleanor. Zayna nie widziałam od naszej sprzeczki przy barze.. Pewnie „zabawiał” się z jakoś laską w ubikacji.. Od momentu wydarzenia w moim pokoju  obrzydzało mnie to słowo jak jeszcze nigdy… W pewnym momencie odezwała się wolna muzyka, zaczęłam obracać się wokół szukając moich przyjaciół lecz nikogo nie było.. Mówili, że idą się napić, ale oczywiście rozgarnięta ja zapomniałam.. Chciałam się już do nich udać, ale ktoś złapał mnie za nadgarstek i przyciągnął do siebie.. W tej ciemności niestety nie potrafiłam zobaczyć kto to, wiedziałam, że to płeć przeciwna, no i, że to na pewno mój Hazza. Chłopak zaczął okręcać mnie wokół siebie, a potem położył swoje splecione dłonie niedaleko mojej pupy i zwolnił kroku ciągle zawzięcie się na mnie patrząc.. Czułam się.. Świetnie.. Kiedy skończyła się muzyka on tak po prostu odszedł, a ja nie ujrzałam jego twarzy.. Zamyśliłam się.
-Sami? Sami?! –zaczął ktoś do mnie mówić.
-Ekhmm.. –wydałam z siebie dźwięk.
-Żyjesz? Może to podziała. –ktoś mnie pocałował.
W tym momencie wiedziałam, że to Harry.
-Co się dzieję? –spytał.
Wyrwałam moje myśli od tego „tajemniczego” chłopaka.
-A nic, ale mam pytanie! Gdzie byłeś kiedy puścili wolną piosenkę? Przed chwilą.
-No napić się, mówiłem ci. –uśmiechnął się.
-Czyli nie tańczyłeś? Tylko siedziałeś?
-Tak, ale coś się stało czy coś?
-Nie Harry, tak tylko spytałam..
-No okej, przyszedłem właśnie po ciebie. Chodź. –objął mnie w pasie.
Podeszliśmy do stolika wypełnionego naszymi przyjaciółmi.
-SAM! Jesteś w końcu.. –wrzasnęła Danielle.
-Już się bal..i-ś-ś-m-ye. –odparł narąbany Louis.
-Wysszd-tradszyyy..lośmy się. –powiedział upity Niall.
Zaczęłam się śmiać z ich „nowego” języka.
Reszta tej nocy minęła całkiem spoko, wszyscy najebali się w trzy dupy prócz mnie i Liama,.. Nawet nie wiecie jak było z nimi wesoło.. Kiedy wyszliśmy już na dwór Louis zaproponował, jeżeli jego zdania można tak nazwać abyśmy poszli pieszo.. Oczywiście ja i tata nie zgodziliśmy się, bo byłaby dżungla, ale ten zagroził nam, że jeśli nie to zadzwoni po policję, złamaliśmy się.
Kiedy tak szliśmy wszyscy zaczęli coś pierdolić, a ja prawie leżałam na ziemi.. W pewnej chwili Niall i Lou wybiegli trzymając się nawzajem za dupy na ulicę i zaczęli się drzeć.
-EEEEEEEEEEEEEEEE, JA ŻYJĘĘĘĘĘ! –darł mordę Louis.
-EEEEJ, STARY, SPÓJRZ! SMOKA TAM WIDZĘ! –krzyknął blondyn do przyjaciela.
-JA TEŻ! CZEROWYNY!
-NIE KURWA! RÓŻOWY! WIDZIAŁEŚ JEGO MORDĘ?! HAHAHAHHAH… -zaczął śmiać się Niall.
-CHODŹ MU KURWA GRZYWĘ NA JEDNOROŻCA ZROBIĆ..
-CISZA! –wrzasnął poważny Liam.
Jednak to nie pomogło bo robili inne pojebane rzeczy… Niall zaczął tańczyć jak jakiś psychopata, Lou udawał, ze gwałci Harrego, Eleanor i Danielle położyły się na trawie i zaczęły robić niby aniołki śniegowe, a my z Liamem patrzyliśmy na to, potem na siebie i wybuchaliśmy śmiechem..
-Ale oni są popierdoleni.. –westchnęłam.
-No co ty nie powiesz? Muszę to dość często znosić..
-Masz wesoło Liam, oj masz..
-Taa.. Ale dzisiaj naprawdę przebili siebie.
-Debile.. –doszliśmy do mieszkania Larrego.
Weszliśmy do windy.. Połowa z nich przewaliła się na ziemię.. Kiedy dojechaliśmy nie chciało mi się ich podnosić, wiec ciągnęłam ich po podłodze jak jakieś trupy razem z Liamem.. Coś tam majaczyli, ale zbytnio nas to nie obchodziło.. Kiedy znaleźliśmy się w mieszkaniu tata położył Danielle na kanapie, a Eleanor i Louisa przeczołgał do ich sypialni.. Ja za to Misię i Nialla miałam zamiar zostawić na podłodze, ale jakoś żal mi się ich zrobiło i z pomocą Liama osiedliliśmy ich w pokoju blondyna, a co do Harrego to mój loczek leżał na ziemi na dole i smacznie spał. Postanowiłam zrobić mu zdjęcie i poprosić Liama o pomoc w przetransportowaniu go na górę lecz on zasnął.. Urządził sobie drzemkę w takiej chwili na kanapie obok Danielle.. Szkoda mi było go budzić, więc wzięłam moje Hazziątko pod ramię i jakoś dolazłam z nim do jego pokoju, następnie ułożyłam jak małego dzieciaczka, przykryłam kołderką, dałam namiętnego buziaka, powiedziałam dobranoc i wyszłam udając się do domu.

Było strasznie ciemno, bo dochodziła 3 w nocy.. Bałam się sama iść, ale musiałam to zrobić. Założyłam kaptur, włożyłam ręce w kieszeń i zaczęła się moja droga powrotna… Po kilku minutach usłyszałam czyjejś kroki, przyspieszyłam, bo bałam się odwrócić.. Dźwięk tupania butami drugiej istoty narastał, a ja zaczęłam się trząść.. Przez moją głowę przeszywały się najgorsze myśli, że on mnie bądź ona mnie zabiję, a jeżeli to facet to zgwałci czy coś.. W pewnej chwili poczułam dotyk czyjejś ręki. Zaczęłam się drzeć, ale ponieważ był to park nikt mnie nie usłyszał.
-PUUUSZCZAJ!
Człowiek ten ustawił mnie w pionie, zobaczyłam jego twarz.
-ZAYN?! ZNOWU TY?! ŚLEDZISZ MNIE?!
-Byłem na papierosie i zobaczyłem cię, wiec postanowiłem za tobą iść.
-Po co?
-No wiesz.. Jesteśmy w parku, sami, może.. –puścił mi oczko.
-Zayn! –walnęłam go w ramię.
Chłopak zaczął się szyderczo śmiać.
-Zwykła świnia z ciebie.. I tyle.
Po tym wszystkim nauczyłam się jednego „Zayn jest nieobliczalny”. Nie wiem.. On ma coś z psychą, już się bałam, że mnie zgwałci czy coś, a jeszcze do tego był całkowicie nawalony.. Wtedy mulat mocno mnie ścisnął i zaczął macać we wszystkich miejscach.
-ZAYN! KUURWA! –wyrywałam się.
-Mam przewagę siłową. –naciskał mocniej.
-Jesteś totalnie najebany.. Śmierdzi od ciebie alkoholem.
W tym momencie puścił i znowu wybuchł śmiechem.
-Ale, że co? To twoim zdaniem żarty? –cała się trzęsłam.
-Hahhahah..
-Spierdalaj.
Zaczęłam się oddalać.. Tamten tuman cały czas za mną lazł i lazł.
-Jeśli nie mogę odpędzić się od ciebie krzykiem poproszę, czy mógłbyś się odwalić?
-Po prostu cię odprowadzam.. –wyjął kolejnego papierosa z paczki.
Kiedy przykładał tą truciznę do ust, wyrwałam mu ją i złamałam na pół.
-Nie pal. –oznajmiłam poważnie.
-Czemu?
-To cię marnuję, stracisz zdrowie i głos.
-Czyżbyś zaczęła się o mnie troszczyć? –przysunął się.
-Jeśli bylibyśmy przyjaciółmi to tak, dbałabym o ciebie, ale nie jesteśmy. Po prostu przynajmniej nie zaniedbuj wyglądu, bo to ci tylko zostało, osobowością zrażasz, zapewniam.
Zaczęłam biec do domu, miałam już dość tego dnia.. Zayn coś tam jeszcze krzyczał, ale zbytnio mnie to nie obchodziło. Kiedy dotarłam do domu pierwsze co to rzuciłam się na łóżko.. Byłam całkowicie padnięta po tym całym dniu. Jedyne czego potrzebowałam to sen.. Położyłam się i usnęłam.

Obudziłam się dość wcześnie, ponieważ o ile dobrze widziałam mój zegarek wskazywał 8 rano. Spałam niecałe 4 godziny, ale się wyspałam.. Od razu poszłam się wykąpać, bo wczoraj nie miałam siły nawet się przebrać w piżamę.. Odświeżyłam się i założyłam mój już wczoraj upragniony szlafrok. Od razu przypomniała mi się sytuacja, która wydarzyła się w tym domu.. Miałam mętlik w myślach, nie wiedziałam czy powiedzieć o tym wszystkim Hazzie czy tak po prostu olać i zapomnieć, a może to były po prostu żarty? Chociaż Zayn tak nie wyglądał.. Potem, w parku, był nawalony, śmierdziało od niego wódką, nie wiedział co robi lecz wcześniej był trzeźwy. Celowo wybrał mój pokój, bo pewnie usłyszał, że jestem pod prysznicem. Jest z niego zwykły, bezczelny dzieciak.. Moje ostatnie marzenie jest takie aby znalazł sobie dziewczynę i zostawił mnie w spokoju.. Po tych wszystkich przemyśleniach postanowiłam udać się do chłopaków, może Harry w końcu się obudził, a tak miałam ochotę się w niego wtulić, w końcu zostało 48 godzin do ich wyjazdu..
Odświeżona i ubrana zeszłam na dół, oczywiście nikogo nie było, po prostu cudownie. Olewają mnie jak nie wiem.. Zamknęłam na kluczyk drzwi od domu i poszłam. Na pewno jeszcze spali.. Oj będzie pobudka, tylko zastanawiam się jeszcze jaka… Po niecałych 10 minutach doszłam do ich mieszkania, chciałam już otwierać drzwi, ale ktoś inny to za mnie zrobił, wpadłam na Zayna. ZNOWU ON! Spojrzałam się na niego i znowu olałam wchodząc do środka.
-Zero przywitania? –usłyszałam jego głos.
-Po wczorajszym nie mam ochoty.
Zatrzasnęłam mu drzwi przed nosem.. Ku mojemu zdziwieniu wszyscy, którzy wczoraj się narąbali siedzieli w kuchni, to znaczy leżeli na stołach, krzesłach i tym podobne popijając wodę z cytryną.
-Uuuu, kac? –spytałam pełna energii.
-Ughhh.. –wszyscy stęknęli równo.
-A co wy dzisiaj takie poranne ptaszki?
-Bo mamy próbę. –do pomieszczenia wszedł uśmiechnięty Liam.
-Wyspany?
-I to jak, bez kaca, pełen energii. –uśmiechnął się do mnie. –Nie to co oni..
-Ja tak samo! Wstałam dzisiaj tak wcześnie i ogólnie, żyję! Jaką próbę?
-A no wiesz, za 2 dni trasa, więc zrobili nam dzisiaj próbę, za 20 minut powinniśmy być na miejscu, ale jakoś tego nie widzę..
-RUSZAĆ SIĘ! –zaczęłam bić ich po głowach gazetą.
-Daj spokój.. –powiedziała Eleanor.
Lecz ja zaczęłam jeszcze mocniej i mocniej, wiec wszyscy podnieśli te swoje zgrabne dupy i udali do pokoi aby się odświeżyć.
-Masz talent.. –przyznał Liam.
-Widzisz, czasem bezczelność się przydaję. –wyszczerzyłam się.
Razem z tatą poszliśmy do salonu i rozłożyliśmy na kanapie, włączyłam telewizję, a mianowicie Scoobiego Doo.
-Scooby! Moja ulubiona bajka! –krzyknęłam.
-Nie gadaj? Moja też!
Zaczęliśmy zawzięcie oglądać.
-DAWAJ KUDAŁY! NIE BÓJ SIĘ! Ten potwór nic ci nie zrobi! –darliśmy się.
-UCIEKAJ! TAAAAAK!
-FRED! PAKUJ TĄ DUPĘ W SAMOCHÓD I JEDŹ TAM!
W tym momencie na kanapie obok mnie usiadł Zayn, który skądś wrócił.
-Szybko! Scooby! SZYBCIEJ PRZEBIERAJ TYMI NOGAMI! –wrzeszczał Liam.
-KUDŁATY! POMÓŻ MU! –wtrąciłam się.
-Dzieci.. –westchnął Zayn.
Zignorowałam go, chwilę potem ktoś zaczął całować mnie po szyi od tyłu.
-Dzień dobry kotku. –uśmiechnął się i spojrzał na mnie.
-Hej Hazza! Ty mój pijaczku. –zaczęliśmy się całować.
Zayn cały czas się na nas gapił tym jego dziwnym wzrokiem, ale jakoś mnie to nie obchodziło.
-Jak tam? Wyspany? –spytałam.
-Nie, mam kaca, jesteś śpiący, może ty mnie rozbudzisz?
Wyszłam z kanapy, wzięłam rozpęd i przewaliłam go na ziemię.
-Już lepiej? –spojrzałam się na niego.
Był strasznie zdziwiony.
-Nie taką pobudkę miałem na myśli, ale też może być. Może dołączysz jeszcze buziaka?
Pocałowałam go.
-Dobra, skończcie już! –odparł wkurzony Zayn.
-Z tego co wiem to wolny kraj i jakoś nie masz prawa nam rozkazywać. –dalej leżałam na Hazzie.
Mulat przewrócił oczami i odwrócił od nas wzrok. Po kilku minutach podnieśliśmy się.
-Idziesz z nami na próbę? –Harry zarzucił grzywą.
-A mogę?
-No tak.
-Nasz menager nie pozwala wprowadzać dziewczyn. –wtrącił się Zayn.
-To zmieni zdanie. –oznajmił Harry i pocałował mnie.
W tym momencie na dół zeszli pozostali pijacy cały czas zawzięcie trzymając się za głowy.
-Ile mamy jeszcze czasu? –spytał ziewający Louis.
-5 minut. –odparł Zayn.
-To jedziemy.. dziewczyny, jedziecie z nami?
-Chyba sobie kpisz.. –powiedziała Eleanor. –idziemy spać, do naszych domów.
-No dobra, wiec idziemy my i Sam, która wczoraj nie piła i kontaktuję.
-Tak, to ja idę odprowadzić dziewczyny. –poszłam z nimi.
-No to pa Sami! –powiedziały 3 naraz.
-Pa!
Każda jeszcze dała mi buziaka w policzek, jak prawdziwe przyjaciółki, miło.. A co do Eleanor, to wydała się genialną dziewczyną! Potrafi imprezować, ale także pogadać, no i chyba trochę już odeszła od tego złego towarzystwa, miejmy nadzieję..
-Gotowi? –spytałam wchodząc do salonu.
-Ja od rana! –oznajmił Liam.
-Hhahha, tak, Liam.. Wiem, wiem, a inni?
-Mhmm.. –mruknęli nieprzytomni.
-Mnie już rozbudziła. –powiedział Harry.
-Jak?! –spytali.
-Tak!-rzuciłam się na nich i polecieliśmy na ziemię.
-Ojej, cóż za pobudka, Sam, nie sądzę aby to pomo..
-EEEJ, TO DZIAŁA! –wrzasnął Niall.
-FAKT!
-Widzicie, pff.. No to wszyscy rozbudzeni!
-Jeszcze ja.. –wtrącił się Zayn.
-Okej.
Wzięłam leżącą na stoliku szklankę wody i polałam mu nią twarz.
-I jak? –spytałam uśmiechając się złośliwie.
Chłopak zaczął się wycierać.
-A bardzo dobrze, dziękuję za przysługę, pomogłaś mi! –pokazał te swoje zęby.
Przewaliłam oczami i odwróciłam się od niego.
-To jedziemy..
-Tylne wyjście? –spytał Louis.
-Tak. –odparł Harry.
Chwilę potem znaleźliśmy się w samochodzie. Po jakiś 10 minutach byliśmy już na miejscu.
-A nie możecie robić prób w garażach? –spytałam.
-Hhahah, czemu w garażach?
-No bo tak zazwyczaj robię zespoły, wiecie, te bity i kurde tak dalej!
-My robimy tutaj kochanie, trochę większe od garażu, ale jest lepsze nagłośnienie po prostu.
-Okej, rozumiem.
Weszliśmy do środka.
-No chłopcy! Lekkie spóźnienie.. –powiedział jakiś mężczyzna.
-Miłe powitanie. –westchnął Louis. –Sory, ale była lekka imprezka.
-Nie można robić imprez przed próbami! Chłopaki!
-No co?! Nasza ostatnia impreza w Londynie na następne 4 miesiące… musieliśmy. –oznajmił Niall.
-Dobra, dzisiaj odpuszczam.. A kto to jest? –spojrzał się na mnie.
-Aaa, to Sami. –odparł Harry.
-Cześć Sami, jestem Will. –podał mi rękę.
-Dzień Dobry. –uśmiechnęłam się i odwzajemniłam uścisk dłoni.
-To nasz menager, bardzo wymagający, ale i tak go kochamy! -Liam zaczął się śmiać.
-No ja myślę, ale to wasza przyjaciółka czy jak?
-Och, to jest moja dziewczyna. –Harry objął mnie ramieniem.
-Nie mówiłeś, ze jesteś w związku.. Wiesz, że powinieneś takie rzeczy nam zdradzać.
-No zdradzam, teraz.
-Dobrze, potem o tym porozmawiamy, teraz nie mamy czasu! DO ROBOTY! –klasnął w dłonie.
Wszyscy chłopcy weszli do pomieszczenia w którym miała odbywać się próba, ja zresztą też, ponieważ mnie wpuścili! Za to tamci usiedli za jakoś szybą.. One Direction zajęło 5 krzeseł znajdujących się tam i przystawili bliżej mikrofony.. W pewnej chwili zaczęli śpiewać ich największy hit „What Makes You Beautiful”, zaczęłam lekko przygryzać wargę, bo byłam tak strasznie zachwycona i wpatrzona w Hazzę.. To było takie magiczne. . Zaczął Liam.
You're insecure
Don't know what for
You're turning heads when you walk through the do-o-or
Don't need make-up
To cover Up
being the way that you are is eno-o-ough
Potem rozległ się głos mojego chłopaka, patrzyliśmy się na siebie.
Everyone else in the room can see it
 Everyone….
W tym momencie zaciął się.. Zaczęłam lekko chichotać.
-STOP! STOP! STOP! –darł się ich menager. –Harry?! Kontaktujesz?
-Eeemm.. No tak, chyba.
-CHYBA?! Nie ma na próbach słowa CHYBA! Ruszcie dupę i śpiewajcie! –krzyknął.
Spojrzałam się na niego z wielkim zdziwieniem.. Był taki ostry, lecz cichutko powiedział do mnie „muszę” i się uśmiechnął, odwzajemniłam to i znowu wpatrzyłam w chłopaków.
Baby You light up my world like nobody else
 the way that you flip your hair gets me overwhelmed
 but when you smile at the ground it ain't hard to tell
 You don't kno-o-ow
 You don't know you're beautiful!
 If only you saw what I can see
 You'll understand why I want you so desperately
 Right now I'm looking at you and I can't believe
 You don't kno-o-ow
 You don't know, you're beautiful!
 Kno-o-ow
 That's what makes you beautiful!
Cichutko podśpiewywałam refren, bo naprawdę go uwielbiałam.. Kiedy oni tak śpiewali już nie widziałam w nich moich szurniętych, normalnych przyjaciół tylko sławnych kolesi, którzy kochają muzykę oraz robią to wszystko dla swoich najlepszych fanów.. To tak jakby mieli 2 osobowości, muszę jeszcze dopracować poznawanie tej drugiej.. Zwrotkę zaczął mulat.
So c-come on
 You got it wrong
 To prove I'm right I put it in a so-o-ong
 I don't know why
 You're being shy
 And turn away when I look into your e-e-eyes...
W tym momencie Zayn spojrzał się głęboko w moje oczy, chciałam odwrócić wzrok, ale tak jakby coś mnie zahipnotyzowało.. No trzeba przyznać, oczy to on miał nieziemskie.. Takie czekoladowe. Można by było się na nie patrzeć godzinami… CHWILA, CHWILA! CO JA GADAM?! Że niby on ma zajebiste świetlówki? No raczej nie.. Ale nadal się na niego gapiłam, lekką przygryzłam wargę i wyszłam z tamtego pomieszczenia i całego budynku.. Miałam ochotę pobyć sama..


_______________________________________________________

Dobry wieczór moi mili czytelnicy. :D
No to tak.. Przepraszam, że tak długo nie dodawałam, ale miałam w domu remont i jakoś tak nie posiadałam za wiele czasu na pisanie.. Ale rozdział jest! 
No, trochę się nad nim pomęczyłam i wyszedł taki trochę bezsensu.
Chwilami naprawdę mam ochotę usunąć tego bloga, bo z rozdziału na rozdział coraz mniej mi się podoba i nie mówię tego po to aby wziąć was na litość, bo nie o to chodzi. 
Podzieliłam posta na 2 części, czemu? A no temu, ponieważ miałam za dłuuugi rozdział, lepiej nie pytajcie ile stron.. Wydaję mi się, że nadmiar literek by was przeraził, a po drugie mam więcej czasu na napisanie rozdziału i plus jeden w zanadrzu. :D <chyba drugi raz od kiedy założyłam>



Co do tego posta, to wiecie.. Kilka dni przed trasą i tak dalej. 
ZAYN! Jest zły.. Ale przysięgam wam, że potem nie zrobię z niego takiego dupka, po prostu mam ku temu powody, które poznacie w następnych rozdziałach. 
Aha, no i.. hmm.. To chyba już ostatni rozdział z takich swobodnych z życiem Sam bez problemów. 
Przyda się też dramacik, yep? :D  
Wszystkie uwagi kierujcie w komentarzach, postaram się je przyjąć i użyć w najbliższych rozdziałach. 

MAM WIELKĄ PROŚBĘ! 
Proszę ludzie, komentujcie.. Są tu jeszcze jacyś czytelnicy? :< 
Bo naprawdę się trochę przykro robi, to świadczy tylko o małej czytelności tego bloga. 
Pod przedostatnim postem było ponad 15 komentarzy, a na następnym tylko 10. 
Czy ja coraz gorzej piszę?
proszę, odpowiedzcie mi. TYLKO SZCZERZE! 
+dodawajcie do obserwowanych. 
tzn. bardzo bym prosiła. ♥
Ola.