-Henry!
–odparłam i rzuciłam się na plecy chłopaka.
Usłyszałam
jedynie ten melodyjny śmiech mojego przyjaciela.
-Już w
szkole? –wziął mnie za rękę i spojrzał głęboko w oczy.
-Tak.
–uśmiechnęłam się szczerze.
Wtuliłam się
w niego bardzo mocno. Nie obchodziło mnie, że stoimy na środku korytarza
szkolnego i wszyscy się na nas gapią. To mój Henry, mój najlepszy przyjaciel,
który widział mnie rozpłakaną, zasmarkaną, obłąkaną, szczęśliwą, zamyśloną,
dojrzałą, szaloną.. Wiedział o mnie wszystko, moje największe sekrety, moje
uczucia, smutki, kompleksy. Tak cholernie go kochałam.
-Cieszę się
Sam. –pocałował mnie w głowę.
-A to
wszystko z twojego powodu. –czułam, że do oczu napływają mi łzy.
Nie potrafię
wyobrazić sobie, że istnieją tacy ludzie jak on na tej ziemi. Tacy, którzy
potrafią poprawić humor osobie po 2 dniach płaczu, którzy potrafią zrozumieć,
przytulić, pocałować i nic nie mówić, kiedy człowiek naprawdę tego potrzebuję.
-A no
wiesz.. –poprawił sobie włosy.
Zaśmiałam
się głośno.
-Niech
zgadnę.. Ma się to coś?
-Tak jest
mała! –mrugnął do mnie.
Następnie
objął ramieniem i poprowadził pod salę.
-Lunch?
–spytał się.
Chciałam już
się zgodzić, kiedy zobaczyłam wychodzącą ze szkoły Amber. Była sama, widocznie
smutna. Czułam jej ból, nie rozumiałam dlaczego, ale go czułam. Wiedziałam, że
jest zagubiona i przede wszystkim porzucona.
-Henry.
–spojrzałam się na niego. –Chyba muszę z kimś porozmawiać. –przełknęłam ślinę.
-Z kim?
–rozejrzał się.-Jesteś tego pewna?
Po długim
namyśle przytaknęłam.
-Tak.
–przygryzłam wargę –Chyba jestem Henry, chociaż tak cholernie się boję.
-Wszystko
będzie dobrze, rozumiesz? –przytulił mnie mocno.
Pachniał
Henrym, moim kochanym przyjacielem.
-Dziękuję.
–oznajmiłam szczerze. –A jeśli ona nie będzie chciała…
-To ją zwiąż
i wywieź do lasu, mogę ci pomóc.
Uśmiechnęłam
się.
-Nie cierpię
cię wiesz? Nawet w takim poważnym momencie musisz poprawić mi humor.
–szturchnęłam go w ramię. –Ale w razie czego, bądź przy telefonie. –zmierzyłam
go wzrokiem.
Zaśmiał się
cicho, pokazując przy okazji swoje idealnie proste, białe zęby.
-Powodzenia
kocie. –pocałował mnie w policzek. –Dzwoń –udał, że robi telefon palcami
przystawiając go do ucha.
-Będę.
–szepnęłam mu i skierowałam w stronę Amber.
Idę do niej.
Czy to dzieję się naprawdę? Będę przepraszała osobę, która pieprzyła się przez
ostatnie miesiące z moim facetem? Sama całowałaś się z jego przyjacielem,
podpowiadała mi moja podświadomość. Proszę cię Sam, nie myśl o Zaynie,
przynajmniej na ten jeden moment, na tą jedną krótką minutkę, składającą się z
durnych 60 sekund. Znalazłam się blisko niej i od razu pragnęłam ucieczki,
jestem takim cholernym tchórzem, który nie potrafi nawet porozmawiać ze swoją
rówieśniczką…
-Amber
–odparłam lekko poddenerwowana.
Czułam pot
na moich dłoniach i piekące policzki oraz smak krwi na dolnej wardze, którą
widocznie musiałam przegryźć, podczas mojej bolesnej tułaczki i przezwyciężeniu
tego cholernego wstydu i bólu, który przysporzyłam tym wszystkim osobom, wliczając
w nie Amber. Moje 10 powodów do płaczu… Dziewczyna odwróciła się do mnie,
zapewne dobrze znając tą barwę głosu. Cholera, przecież namawiałam ją i Harrego
do robienia dzieci w basenie, przezywałam i wmawiałam, że uprawiałam dziki seks
z jej byłym chłopakiem, tak naprawdę
tego nie robiąc. Jestem podła, tak. Jestem podłym, egoistycznym tchórzem ze
zranioną wargą. Zawzięcie się na nią patrzyłam, aby móc wyczytać chociaż
garstkę jej humoru i reakcji na mój widok. Wiem co pomyślała „Co ta dziwka
tutaj robi?”, masz rację dziewczyno i masz przede wszystkim do tego prawo.
Muszę wziąć się w garść, szybko, już…
-Amber.
–powtórzyłam.
Jednak ona
zamiast się odezwać cały czas patrzyła się na mnie zawzięcie tymi swoimi
dużymi, błękitnymi oczami. Nie rozumiem jak mogłam myśleć, że jest brzydka lub
przeciętna. Pomijając nadużywanie solarium oraz kolorowych kosmetyków, jest
piękna. Długie, blond włosy, śliczna figura, delikatne rysy twarzy, lekko
zadarty nosek oraz pełne usta w kształcie serca. Oczywiście rzeczywistość
popchnęła ją trochę w gorszym kierunku, ponieważ stojąc przede mną jej oczy
były podpuchnięte, usta nabrzmiałe, nos wyraźnie czerwony, a to wszystko przeze
mnie. Przez taką cholerną Sam, która jeszcze niedawno mówiła jak to chciałaby
pomóc każdej istocie żywej. Dajesz świetny przykład dziewczyno, naprawdę.
-Amber..
–tylko na to potrafiłam się zdobyć. –Po-ro-z-z-ma..wiam-m y? –odparłam jąkając
się przy prawie każdej literce.
Cisza, nic,
nul. Czy ona zaniemówiła? A może straciła głos? Mój boże, zachowywała się jak
ja podczas mojego 2 dniowego pobytu w pokoju. Obłąkana, użalająca się, milcząca
i olewająca wszystko i wszystkich. Tylko, że ten z góry podarował mi kogoś
takiego jak Henry-najlepszego przyjaciela pod słońcem, pod ziemią, pod Marsem,
pod Wenus, a nawet pod ziemią. Ona miała jedynie klub cheerleaderek, którym
zależało tylko i wyłącznie na wyglądzie, figurze, włosach, modzie i chłopakach.
Nagle odwróciłam wzrok i jeszcze mocniej zacisnęłam mokre pięści. Cholera,
muszę coś zrobić. Chce coś zrobić, ale nie potrafię nawet się ruszyć, to tak
cholernie przytłaczające. Zamknęłam oczy
i wzięłam głęboki oddech.
-Chciałabym
z tobą pogadać. –odparłam schrypniętym głosem.
Blondynka
tylko wybałuszyła swoje zmęczone oczy i zacisnęła usta w cienką linie. No dalej
Amber, proszę cię, powiedz coś..
-Odezwij
się. –tylko na to potrafiłam się zdobyć.
-Od razu
rozkazy? –powiedziała ze znaną już wszystkim pogardą w głosie, przeplatającą
się z wyraźnym smutkiem, a zarazem i łagodnością.
Oto wszem i
wobec stała przede mną normalna nastolatka, nieszczęśliwie zakochana, która
oczekiwała Happy endu z Harrym Styles’em w roli głównej.
-Ni-e-e-e
–znowu zaczęłam się jąkać. –Proszę, porozmawiajmy.
Dobrze
wiedziałam, że teraz chciałaby się do mnie uśmiechnąć ironicznie i odpowiedzieć
tekst typu „To nie koncert życzeń dziwko”, ale nie potrafiła z powodu tego
cholernego cierpienia, zmęczenia i smutku.
-Nie wiem.
–oznajmiła tylko spuszczając wzrok –Nie jestem na to gotowa.
Moje
przygryzanie wargi coraz bardziej się nasilało. Cholera! Ona nie jest gotowa?!
Amber? Kapitan drużyny cheerleaderek?! Ta dumna blondynka z ciętym językiem,
która potrafiła uwieść wszystkich chłopców na tej planecie i rozkochać tłumy
nastolatków chodzących po korytarzach college?!
-Wiem Amber,
ja.. rozumiem. –odparłam łagodnie- Jeśli nie chcesz.. Znaczy się.. Nie zmuszam.
–Już sama nie wiedziałam do powiedzieć. –Jak się czujesz?
-To nie
twoja sprawa. –powiedziała z nutką goryczy.
No tak. Czy
ja właśnie spytałam się jej jak się czuję? Moja podświadomość dała sobie
wielkiego kopa w dupę. A jak ma się czuć porzucona dziewczyna, którą olał idol
milionów fanek i fanów? Czuje się dupnie! Wiem to, sama to przeżyłam. Tylko, że
ja posiadałam wtedy najlepszych przyjaciół, którzy w każdej chwili mogliby
pójść i przywalić Stylesowi, przytulić mnie, pocieszyć, rozśmieszyć i po prostu
być. A Amber.. Właśnie w takich sytuacjach wychodzi nasza „popularność” w
szkole. Kiedy czegoś od nas potrzebują, o mało co w dupę nie wejdą, ale kiedy
ty potrzebujesz chociażby gównianych słów „Wszystko będzie dobrze”, to oni
odwracają się od ciebie, mając to wszystko gdzieś.
-Zaprzeczę.
Po części moja. –spojrzałam jej głęboko w oczy.
-Och, niby z
jakiego to powodu?
-Z powodu?
Chyba raczej z dziesięciu powodów. –powiedziałam to bardziej do siebie, niż do
blondynki. –Kawiarnia obok?
Ha ha ha.
Mówiłam do niej jak do najlepszej psiapsióły, może jeszcze porobimy sobie sweet
focie w lusterku i powstawiamy na Facebooka z podpisem „Ja i moja best friend
forever! <3”. Cudnie. Jestem cudnie durna i lekkomyślna.
-Shake?
Woda? Ciastko? –znowu to samo. –Proszę, porozmawiajmy. –powtórzyłam swój
„sławny” tekst.
-Nie wierzę
ci. –powiedziała nagle Amber.
Wybałuszyłam
na nią oczy.
-Dlaczego?
Moja
podświadomość dała sobie z piąchy w mózg. Przezywałam ją, kłóciłam się i
ukradłam chłopaka. To oczywiste, że mi nie wierzy.
-Bo.. –już
chciała coś powiedzieć. –Bo nie.
Nawet nie
patrzyła mi w oczy. Czułam się jak cholerny intruz, który wpadł na strzeżony
obszar i nie chce z niego wychodzić, póki nie załatwi jakiejś sprawy.
-Amber, ja..
–znowu nie potrafiłam wykrztusić z siebie słowa. –Ja… Naprawdę chcę z tobą
porozmawiać. I nie chodzi mi tylko o słowa „przepraszam” skierowane do ciebie,
tylko o rozmowę. Poważną, dojrzałą rozmowę. Proszę. –ostatnie słowo wymówiłam
prawie szeptem.
Dziewczyna
westchnęła cichutko i poprawiła swoje idealnie wypielęgnowane włosy w kolorze
jasny blond.
-Ch-c-h-o-dźmy..
–odparła smutnym tonem.
Powinnam
teraz skakać i cieszyć się, że chce ze mną pogadać, co? A ja czułam cholerną
pustkę. Tak bardzo chciałabym się teraz do niej przytulić i wypłakać i czuć jej
ból, ale nie mogę. Muszę być silna i trzymać się od tych zachcianek z daleka.
Sam i Amber = dwa zupełnie inne żywioły, a zarazem i dwie zrozpaczone
dziewczyny, które marzą o cudownym Happy Endzie. Idąc ramię w ramię nawet nie
miałam odwagi się odezwać. Bo o czym mam z nią gawędzić? O tym, że nasz drużyna
wygrała ostatnio zawody albo, ze cheerleaderkom zmieniają wzór stroi, który
będzie teraz odkrywał więcej części ciała? Dobre sobie.
-Może być
tutaj? –spytałam cały czas nadmiernie przygryzając zranioną wargę.
Blondynka
lekko przytaknęła. Dobrze, Sam, weź się w garść, podpowiadał mi jakiś głos w
głowie. Wszystko będzie dobrze, pamiętaj. W razie co, dzwonię do Henrego.
Usiadłyśmy przy jednym ze stolików.
-Na-p-p-ijesz
się czegoś?
Ona nie
odpowiedziała, tylko patrzyła zawzięcie na ladę i 2 wysokie krzesełka przy niej
stojące.. O mój boże, Wybrałam kawiarnię, w której jeszcze niedawno
przesiadywali Amber i Harry. Siedzieli dokładnie na tych 2 krzesełkach, kiedy
tu przyszłam razem z Henrym i udawałam, ze jestem wielką fanką Stylesa oraz, że
go nie znam. To tu.. Tyle wspomnień…
-Amber,
przepraszam. Ja.. Nie pomyślałam. –wydukałam z siebie.
Dziewczyna
przeniosła wzrok na mnie.
-O czym ty
mówisz? –wiedziałam, że kłamie.
-O-o-o
niczym. –znowu przełknęłam ślinę.
Zamknęłam
oczy i wypuściłam powietrze. Dobrze, chwila prawdy.
-Amber
–starałam się utrzymywać z nią kontakt wzrokowy –Wiem jak to cholernie boli
–znowu się zacięłam. –Przepraszam. Wiem, że to nie zadziała, że masz to w
dupie, bo myślisz, że mówię to tylko po to aby moje wyrzuty sumienia minęły..
Nie Amber. Mówię szczerze. I nie chce abyś mi od razu wybaczyła i dalej traktowała
jak dziwkę. Wiem, do tego potrzeba czasu. Ja i ty, my potrzebujemy.
-Taa
–odparła.
-Ta rozmowa
nie ma sensu, wiem. Tak cholernie chciałam żeby było dobrze, myślałam, że cię
przeproszę i wszystko będzie dobrze, ale potem, kiedy stanęłam naprzeciwko
ciebie i spojrzałam w te odpuchnięte od płaczu oczy coś we mnie pękło. Chce
płakać, ale staram się powstrzymywać. Jestem suką, wiem. Wiem wszystko bardzo
dobrze. Ja.. Ja zawsze myślałam, że jestem taka dobra i w ogóle, a teraz to
wszystko wyszło. Bawię się uczuciami ludzi, nie tylko twoimi. Jesteśmy w tym
samym wieku i nawet nasza bariera przed cierpieniami nie może zbagatelizować
tego, co teraz przeżywamy. Wiem Amber co czujesz. Może zachowuję się jak durny
psycholog, ale wiem.. Czuję to. Czuje też, że jestem za to odpowiedzialna i nie
potrafię tego w sobie zwalczyć. Proszę, otwórz się, chociaż ten jeden raz.
Możemy zmienić miejsce, zrobię wszystko. –moje oczy znowu spotkały jej.
Słuchała
tego z cholerną ciekawością kolejnych słów, a zarazem i ze zrozumieniem. Wiem,
paplałam głupoty, ale szczere głupoty, które nie wychodziły z mojego mózgu,
tylko z serca.
-Nic nie
mówisz, a ja gadam jak najęta. Przepraszam. –czułam, że do oczu napływają mi
łzy. Nie, nie mogę płakać.
-Ja..
Naprawdę mam podpuchnięte oczy? –spytała.
SŁUCHAM?!
-Co?
-Po prostu..
obracam wszystko w żart żeby..
-..żeby o
tym wszystkim nie myśleć. –dokończyłam za nią.
Lekko
skinęła głową. Po chwili podszedł do nas kelner.
-Coś paniom
podać?
-Tak, ekhm.
Ja poproszę Late. –powiedziałam.
-A pani?
–mężczyzna uśmiechnął się do blondynki.
-Szklankę
wody.
No tak.
Amber nawet na chwilę nie może zapomnieć o swojej diecie, która już
wystarczająco poprawiła jej ciało na idealne i moim zdaniem nie potrzebuje tych
wszystkich owoców, warzyw i zdrowej żywności. Chłopak jeszcze chwilę patrzył
się na moją rówieśniczkę z nadzieją, że zaszczyci go swoim wzrokiem. Po
kilkunastu sekundach odszedł zrezygnowany, a ja oparłam łokcie na stoliku i
znowu westchnęłam.
-Spodobałaś
mu się. –oznajmiłam niezwykle spokojnie.
-Komu?
–spytała zdezorientowana.
-No temu
–wskazałam gestem głosy za ladę –Zresztą, nie dziwię się.
-No coś ty.
Przecież to ty jesteś i byłaś tą najpiękniejszą i najwspanialszą.
-Właśnie, że
nie Amber –spuściłam wzrok –Oni mówią to tylko dlatego aby podbudować moją
cholernie niską samoocenę, o którą tak naprawdę nigdy nikt nie dbał.
-Więc może
pora samej o nią zadbać? –spytała.
Pokręciłam
głową.
-Myślisz, że
to takie łatwe?
-Nie, ale
wykonalne. Myślisz, że co.. Że zawsze byłam taką idealną Amber, kapitanem
cheerleaderek, chudą, wysportowaną i wymalowaną?
Spojrzałam
się na nią zdzwiona.
-A nie?
Dziewczyna
parsknęła śmiechem.
-Oczywiście,
że nie. Moje życie…
Przerwał nam
kelner, przychodząc do nas z tacą ciemnego i bezbarwnego płynu. Jeszcze raz
uśmiechnął się do Amber i widząc, że nie ma szans, odszedł zrezygnowany ze
słowami „Proszę, życzę miłego picia”. Siedziałyśmy w ciszy. „Moje życie…” twoje
życie co? Było złe? Nie wydaję mi się. A może wyciągałam pochopne wnioski…?
-..Było
okropne. –dokończyła.
-Nie chce
naciskać.. –zaczęłam.
-Od małego
byłam sama. Durne, blondwłose dziecko, z którym nikt się nie liczył. Zawsze
byłam tą najgorszą. Moi rówieśnicy śmiali się z tego, gdzie mieszkam, kim są
moi rodzice, w co się ubieram, a nawet z tego co mówię. Do tego byłam niedojdą,
samotną wielkooką brzydulą, której rodzice się rozwiedli, zostawiając mnie z
pijącą matką, która miała mnie głęboko w dupie.
Czułam, że
do oczu napływają mi łzy, prawdziwe łzy. Starałam sobie wyobrazić małą,
bezbronną Amber pośród czterech wyblakłych ścian. Małą blondyneczkę, samą,
mającą jedynie siebie i małego pluszczaczka.
--Ojciec tak
samo się mną nie interesował. Ułożył sobie życie z młodą laską, której zależało
jedynie na jego kasie. On nawet mnie nie chciał –zatrzymała wzrok na jakimś
punkcie w kawiarni i zamyśliła się –Pamiętam tą rozprawę, jakby było to
wczoraj. „Moim zdaniem byłoby lepiej, gdyby Amber została z matką Wysoki
Sądzie” – zaczęła cytować zapewne jej ojca –I zostałam. Zostałam z kobietą,
która zrujnowała doszczętnie moją psychikę, jak i zdrowie fizyczne-
wybałuszyłam na nią oczy –Tak –uśmiechnęła się sztucznie, z oczami pełnymi
smutku –Biła mnie. Cholernie mnie biła, kiedy zabierałam jej alkohol z rąk,
prosząc aby więcej nie piła. Krzyczała jedynie „NIE!” i dawała mi z całej siły
cios w twarz, brzuch, lub gdzie mogłaby trafić.
Poleciały mi
łzy. Spływały po moich policzkach dosłownie litrami. Czemu ona opowiadała o tym
z takim spokojem? Czemu była tak cholernie nieporuszona tym co mówiła?
-Kiedy zwijałam
się z bólu ona jedynie się śmiała, przezywała i zapraszała jakiś starszych
mężczyzn aby się z nimi pieprzyć za kasę. Pewnego dnia do naszego mieszkania
wkroczyli jacyś ludzie i znaleźli mnie nieprzytomną na ziemi oraz siedzącą obok
mnie matkę, jak zwykle sączącą alkohol. Zabrali mnie do szpitala, a potem do
Domu Dziecka, nazywając to „dobrym miejscem” i owszem, przez pierwsze kilka
miesięcy tak myślałam, dopóki nie poznałam kilku dziewczyn, które doszczętnie
mnie zniszczyły. Kiedy trafiłam do rodziny zastępczej, obiecałam sobie, że moje
życie się zmieni oraz ja się zmienię, no i jestem. Amber, sławna uczennica, to
ja.
Schowałam
twarz w dłoniach, wycierając przy tym łzy, znajdujące się na moich policzkach.
O mój boże. O mój boże. O mój boże.
-Amber, czemu…
-Czemu
jestem dla wszystkich taka wredna? Ponieważ tak jest łatwiej Sam i nie praw mi
morałów o tym, żebym była miła i kochająca, bo taka nie będę. Nie rusza mnie
już moja przeszłość, to tylko durne dzieje, to wszystko. –zacisnęła usta.
–Dopiero kiedy poznałam Harrego.. Ja.. Chciałam się zmienić. On mówił takie
cudowne rzeczy, był taki zabawny, uroczy i spontaniczny, a zarazem i dojrzały.
Poczułam się przy nim jak nowa Amber. Byłam nim zaślepiona –spojrzała się na
mnie –Robiłam dla niego wszystko, nie zdając sobie nawet z tego sprawy i nie
zaprzeczając. A potem on tak po prostu napisał mi sms, że nie chce już ze mną
być i wtedy pierwszy raz od kilku lat coś we mnie pękło. I oto koniec mojej
historii. Czekam na oklaski. –powiedziała z sarkazmem.
Proszę cię
Amber, pokaż chociaż jakiś znak twojego załamania.. Jedna łza na twoim
policzku, to ci pomoże..
-Amber ja..
Nigdy.. O mój boże. –przygryzłam zranioną wargę. Ty, Harry.. A ja.. O mój boże.
-A czego się
spodziewałaś dziewczyno? Idealnego życia, kasy i podawania wszystkiego na tacy?
To tylko pozory.
-Amber, ja..
-Chyba to
koniec naszej rozmowy Sam. Nie mam do ciebie za złe, chociaż miałam cholerną
ochotę cię zabić, kiedy ze mną zerwał. Nawet wiem dlaczego. –nie dokończyła,
tylko zmierzyła mnie wzrokiem. –Jesteś.. Ech, nieważne. –wzięła swoje rzeczy i
tak po prostu wyszła.
Schowałam
twarz w dłoniach i zaczęłam płakać. Mój boże. Amber, jej życie, jej
dzieciństwo.. Czemu mówiłam, że moje życie to istna porażka? To pestka, w
porównaniu do tego, co przeżyła ona. Była bita, wyśmiewana, napastowana,
przezywana… Moje młodzieńcze lata to zwykła sielanka. Ja, mała Sam, zawsze
ubrana w sukieneczki i idealnie pogodzeni i szczęśliwi rodzice, którzy poza mną
świata nie widzieli, a tymczasem bezbronna blondyneczka siedziała w kącie
swojego starego mieszkania i płakała, tak jak ja teraz. Odebrałam jej Harrego,
jedyną osobę, przy której czuła się tą dawną sobą, przy którym mogła być po
prostu Amber, a nie Amber-wredna dziewczyna z college, a ja jej go zabrałam.
-Przepraszam,
czy wszystko z panią dobrze? –usłyszałam kogoś głos.
Podniosłam
głowę i skierowałam zapłakane oczy na kelnera, który wcześniej nas obsługiwał.
-Tak, to
znaczy.. Nie. Do widzenia. –zabrałam torbę i wyszłam stamtąd jak najszybciej
tylko mogłam.
Udałam się
do mojego domu z nadzieją, że nikogo tam nie będzie i się nie pomyliłam. Byłam
sama, tylko ja i wspomnienia dzisiejszej rozmowy, które zostaną we mnie na
długo. Czemu jest tak jak jest? Czemu jestem taką cholerną egoistką, która nie
liczy się z uczuciami innych?! Zabrałam GO jej! Jedyną osobę, przy której czuła
się jak ona, jak dawniej, jak normalna nastolatka. To przy nim zapominała o tym
kim jest, nie obchodziły ją wspomnienia, obchodziło ją tylko to, co było tam, wtedy,
przy Harrym. Przy swoim ukochanym, dla którego mogła robić wszystko i robiła,
owszem, ale tylko i wyłącznie dla przyjemności Stylesa. Kazał być jej dla mnie
miły, w zamian za to samo w stosunku do niej. Traktował ją jak zabawkę, mnie
też będzie tak traktował? Może dalej spotyka się z tajemniczą Annabel, z którą
całował się podczas trasy? Może ma jakąś inną? Może zdradza mnie po kątach i
wykorzystuje fakt, że nie chce ujawniać naszego związku? Po chwili przyszła do
mnie jakaś wiadomość.
„Hej. Mamy
dla siebie cały wieczór, przyjechać po ciebie? Xx Kocham cię!”
Ha! O Harrym
mowa. Co mam odpisać? Coś w stylu „Tak kochanie, przyjedź, czekam xx Też cię
kocham!” lub „Nie, nie mam ochoty się z tobą spotykać” . Najlepiej nic,
podpowiadała mi moja podświadomość. Pójdę do niego w męskiej bluzie z kapturem
na głowie, za dużej bluzce i normalnych rurkach. Tak tez zrobiłam. Po włożeniu
czarnych trampek wyszłam z domu.
-Sam.
–powiedział Harry trochę zszokowany moim widokiem. –Miałem po ciebie
przyjechać. Przecież nie możesz chodzić sama po nocy, dobrze o tym wiesz!
–podniósł głos.
-Dziękuję za
miłe powitanie. –odparłam wymijająco.
-Hej.
–pocałował mnie namiętnie i uśmiechnął.
Czemu zawsze
kiedy to robił, uginały się pode mną nogi? Jego wargi były takie soczyste i
słodkie, a zęby, no cóż, białe, równe i duże. Dodać do tego te cudowne dołeczki
w policzkach i szopę na głowie i wychodzi ten Harry, którego znam i nie
potrafię zrozumieć tego, dlaczego tak traktował Amber, jak i inne dziewczyny.
-Proszę cię
kochanie, następnym razem pozwól mi po ciebie przyjechać, dobrze? –spojrzał mi
głęboko w oczy.
Przynajmniej
pyta się o moje zdanie, nie tak jak z innymi…
-Mhm.
–wymamrotałam.
-Kocham cię.
–znowu musnął moje wargi.
-Chce
usiąść. –oznajmiłam.
-Oczywiście
–Nim się obejrzałam, byłam już w jego ramionach –Kanapa, czy może moje łóżko?
–poruszył brwiami.
-Ty
świntuchu! –zaśmiałam się. –Kanapa Miśku. –puściłam mu oczko.
Zrobił minę
smutnego szczeniaczka. Nie dziwię się, że Amber czuła się przy nim jak normalna
dziewczyna, skromna i miła. Można tak się przy nim czuć, można być sobą, a do
tego dużo się śmiać. Chłopak ułożył mnie na kanapie i przysiadł się do mnie.
Czym prędzej położyłam mu głowę na kolanach, a ten zaczął głaskać mnie swoją
ciepłą dłonią to po włosach, to po talii, udach oraz ramionach.
-Uwielbiam
czuć twoje ciepło na kolanach –wiedziałam, że się uśmiechnął.
Mój kochany
romantyk Pan Styles. Wybuchłam śmiechem.
-No ej! Ja
tu próbuję stworzyć romantyczną chwilę, a ty się śmiejesz?! -odparł poważnie.
-Przepraszam,
ale nawet wiem czemu lubisz tę pozycję.
-Dlaaaaczego?
–spytał przeciągając jedną z literek.
-Bo wiesz,
moja głowa może jest blisko kolan, na udach i w ogóle, ale także jest obok
innego miejsca… -nie dokończyłam, ponieważ Harry zaśmiał się wesoło.
-I ty
mówisz, że jestem świntuchem? –potrząsnął lekko moim ramieniem. –Ty mówisz, że
jestem świntuchem? –powtórzył tym razem pochylając głowę i lekko nadgryzając
moje ucho –Ja? –szepnął.
-Mhmmm
–odwróciłam ku niemu twarz. –Tak, ty.
-Jesteś tego
pewna? –pokazał jeden z tych swoich uśmiechów, po którym dziewczyny padały na
zawał.
-Mhmmmm
–powtórzyłam.
Podarował
moim wargom długi, delikatny pocałunek.
-Dalej tak
sądzisz? –spojrzał się na mnie tymi swoimi zielonymi świetlówkami.
-Mhmmm
–uśmiechnęłam się.
Powtórzył
czynność.
-A teraz?
-Hmmm…
Położył
palec na moich ustach.
-Ciii
–szepnął –Załatwimy to inaczej. –zobaczyłam ten charakterystyczny błysk w jego
oczach.
Pocałował
mnie po raz kolejny, jednak tym razem bardziej brutalnie, a zarazem z nutką rozkoszy i romantyzmu. Mój cały
Styles. Raz taki spokojny i opanowany, a raz nieobliczalny i nieokrzesany.
Zmienił pozycję, tak, że dosłownie byłam pod nim. Zaczął cmokać moją szyję,
brzuch, dekolt oraz twarz.
-Nieee..
–wyszeptałam.
Harry nagle
oderwał swoje wargi od mojej szyi i popatrzył na mnie, mierząc mnie dokładnie
wzrokiem.
-Proponowałeś
salon lub twoją sypialnię. Wybieram to drugie.
Zobaczyłam
jak odetchnął z ulgą i nim się obejrzałam znowu znalazłam się w jego silnych
ramionach, niosących mnie na górę. Kiedy się już tam znaleźliśmy, mój mężczyzna
zamknął drzwi na kluczyk i popchnął mnie na łóżko. Już chciał zacząć mnie
całować, kiedy ja szybko zrobiłam unik dla jego soczystych warg.
-O nie
–powiedziałam uśmiechając się –Teraz ja przejmuję kontrolę.
Usiadłam na
nim okrakiem i zaczesałam moje włosy na jedną stronę, tak, że opadały swobodnie
na lewą stronę ramion, piersi i brzucha. Pocałowałam go najpierw delikatnie w
czoło, zjeżdżając moimi ustami coraz niżej, ale cały czas unikając jego warg.
Podniosłam jego koszulkę z zabawnym napisem do góry, tak aby odkrywała cudowny
brzuch Stylesa. Rozpoczęłam moją wędrówkę, po jego wyrzeźbieniach, kończąc na 2
dodatkowych sutkach, które zdobyły ogromną sławę.
-Hmm, 4
sutki, co my z tym zrobimy –odparłam zamyślona.
Styles tylko
się uśmiechnął, ukazując te swoje 2 dołeczki na policzkach. Pocałowałam jeden
po drugim i w końcu trafiłam na jego usta.
Wtargnął językiem do mojej buzi i złączył je ze sobą. Hmm, cudowne
połączenie 2 zupełnie innych osób, które nigdy nie spodziewały się, że się w
sobie zakochają. Historia jak z bajki, co? Ale tak naprawdę nie wiemy co będzie
działo się w naszym życiu, jaką niespodziankę podaruje nam ten z góry. Jesteśmy
tylko ludźmi, ale zasługujemy na szczęście. Chłopacy zasługują, dziewczyny i
przede wszystkim Amber. Ta mała, bezbronna blondyneczka, której życie wyglądało
jak istny koszmar, prosto z książek psychologicznych.
-Sami?
–odparł cicho Harry.
W końcu
wyrwałam się z przemyśleń i szczerze do niego uśmiechnęłam. Harry Styles i
Samanta Bielaśko – zupełnie z innych światów, z innymi charakterami, a jednak
są, we dwoje, dopełniając się. Wczepiłam się w jego wargi, a on złapał rękami
moją pupę. Następnie znowu powędrowałam w dół i pociągnęłam koszulkę do góry.
-Podnieś
rączki. –wydałam rozkaz.
Styles
posłusznie go wypełnił i po chwili jego koszulka leżała już na ziemi.
-Co my tu
mamy. –zaczęłam jeździć palcem po jego torsie, uśmiechając się do niego.
Znowu
musnęłam jego brzuch oraz szyję. Reakcja Harrego była natychmiastowa, ponieważ
po chwili to ja znalazłam się pod nim, a on nade mną. Zdjął mi najpierw bluzę,
a potem pozbył się mojej koszulki bez większego wysiłku.
-A my co
tutaj mamy.. –położył swoją ciepłą dłoń na moim brzuchu, a następnie zjeżdżał
nią coraz niżej i niżej, docierając do moich ud, a potem nagłym ruchem jego
ręka znajdywała się na górze nieopodal moich piersi. Delikatnie uniósł mnie za
ramiona i zwinnym ruchem odpiął zamek mojego stanika. Miał wprawę, musze
przyznać…
-Masz taką
delikatną skórę kochanie –wyszeptał mi to ucha.
Opuszkami
palców dotknął moich sutków, lekko jęknęłam. Następnie jego szybkie palce
znalazły się przy moim guziku od spodni i chciał go odpiąć.
-Nie tak
szybko. –teraz ja przejęłam kontrolę, ocierając się swoimi udami o jego uda.
–Teraz moja kolej. –pocałowałam go.
Delikatnie
rozpięłam mu brązowy, skórzany pasek, a potem guzik i rozporek.
-Hmmm…
-pogłaskałam go lekko wzdłuż linii jego bokserek. –Niezłe biodra kotku.
Następnie
szybko zdjęłam z niego spodnie, pozostawiając mojego mężczyznę tylko w
czerwonych bokserkach.
-Czerwony,
przygotowałeś się –podarowałam mu figlarne spojrzenie.
-Dla ciebie
zawsze. –wyciągnął dłonie i wyjął guzik z dziurki moich spodni, rozpinając przy
okazji rozporek.
-Długie
dłonie Panie Styles.
-Nie tylko
dłonie –puścił mi oczko.
Wybuchłam
głośnym śmiechem.
-Jesteś
okropny –pogłaskałam go po umięśnionym torsie.
-Oraz
bezczelny, zabawny, czasem wredny, humorzasty, zazdrosny, niegrzeczny.. Ale
przede wszystkim cholernie zakochany w takie jednej. –spojrzał się na mnie.
-Hmmm…
Pomyślmy, kto to może być… -zataczałam kółka palcami naokoło jego sutków. –Blondynka? Wysoka? Zgrabna pupa i długie
nogi? –spojrzałam się na niego.
Położył
swoje ciepłe dłonie na moich, tym samym wstrzymując moje jeżdżenie opuszkami
palców po jego torsie. Napotkałam jego spojrzenie pełne miłości.
-Nazywa się
Sam. –odparł spokojnie.
-Nie znam.
–uśmiechnęłam się.
Nie
odpowiedział, tylko po zdjęciu moich spodni zaczął mnie mocno całować i tulić,
tak jakby nigdy nie miał zamiaru mnie puścić. W pewnym momencie znaleźliśmy się
przy ścianie. Splotłam nogi na jego plecach, ocierając się przy tym o zimną
ściankę. Jego wargi muskały moje usta i policzki, przy czym każdy pocałunek był
jak spełnienie jego i moich najskrytszych marzeń.
-Chcę tego..
–powiedziałam zdecydowanym głosem.
Chłopak
spojrzał się na mnie dokładnie i widząc, że była to przemyślana decyzja, rzucił
mnie na łóżko i ułożył się na mnie.
-Sam, jeśli
nie chcesz… -zaczął.
-Harry
–złapałam za gumkę jego bokserek. –Chce, tylko z tobą. –podarowałam mu pełne
determinacji spojrzenie. –Zróbmy to.
Po kilku
minutach rozkoszy, było już po wszystkim.
Leżeliśmy
pod kołdrą, całkowicie w siebie wtuleni. Nasze nogi, splecione pod pierzyną,
nasze połączone oddechy pełne zmęczenia i nasze dłonie, złączone, tak jakby
nikt nie był w stanie ich od siebie oderwać.
-Kocham cię.
–powiedział i pocałował delikatnie moje czoło.
-Ja ciebie
też Harry. –wtuliłam jeszcze bardziej głowę w jego tors.
-Co to?
–spytał zdziwiony i dotknął wierzchem swojej dłoni mojej twarzy. –Sam, czy ty…
-nagle się podniósł, złapał za ramiona i spojrzał głęboko w oczy –Sami, co się
stało? Zrobiłem ci krzywdę? –otarł moje łzy, a następnie mocno przytulił swoim
ciepłym ciałem.
-Harry..
Nie, oczywiście, że nie. Po prostu… Tak trudno mi w to wszystko uwierzyć.
-W co?
–muskał swoimi wargami moje włosy.
-W to, że
leżę tutaj z tobą, że jesteś, że czuję twoje ciepło.
-Sam
–pogłaskał mnie po twarzy –Jestem tu, ponieważ cię kocham. –napotkał moje
spojrzenie –A czujesz moje ciepło, ponieważ jestem człowiekiem.
Zaśmiałam
się cicho i podarowałam mu namiętny pocałunek. Wtuliliśmy się w siebie i
leżeliśmy w ciszy.
-Rozmawiałam
dziś z Amber. –powiedziałam najspokojniej jak potrafiłam, przerywając ciszę.
Harry
zesztywniał.
-Słucham?
–nagle zmienił ton.
-Rozmawiałam
dziś z Amber. –powtórzyłam cierpliwie.
-Słyszałem.
–podniósł głos –Dlaczego?
-Przeprosiłam
ją. Ty też powinieneś.
Zaśmiał się
sarkastycznie.
-Ty chyba
sobie jaja robisz.
Odsunęłam
się na bezpieczną odległość od Harrego.
-Słucham?
–spytałam zaskoczona.
-Nie.
–odparł donośnie.
-Harry! Jak
możesz?
-Oj dobra,
nie rozmawiajmy o Amber, chodź tutaj. –wyciągnął do mnie ręce.
W moich
myślach buzowało pragnienie ponownego wtulenia się w Stylesa, ale serce mówiło
inaczej.
-Przeprosisz
ją. –oznajmiłam najpoważniej jak potrafiłam.
-Słucham?
–zdziwił się mojej powagi.
-Przeprosisz
ją Harry.
-Może
jeszcze mam z nią chodzić, co?
-Wybór
należy do ciebie.
-Sam, nie.
–odparł donośnie.
Spiorunowałam
go wzrokiem.
-Może będę
zachowywała się jak dzieciak, ale nie mam ochoty siedzieć z tobą w jednym
łóżku. –podniosłam się z materaca i włożyłam bieliznę.
-Co ty wyrabiasz?
-To, co
widzisz. Nie mam zamiaru z tobą rozmawiać.
-Sam…
Włożyłam
bluzkę i spodnie. Byłam w trakcie odziania się w bluzę, kiedy Harry podszedł do
mnie i złapał za nadgarstki.
-Czemu tak
ci na tym zależy? –spytał, patrząc mi głęboko w oczy.
-Ponieważ…
Ponieważ
Amber cierpi, ponieważ za każdym razem, kiedy o niej myślę, wyobrażam sobie
małą, bezbronną blondyneczkę. Ponieważ nie potrafię pogodzić się z myślą, że
zabrałam jej chłopaka, przy którym czuła się spełniona i normalna.
-Harry, ty…
Powinieneś z nią być.
-Słucham?!
–odparł zdziwiony –Sam, co ty…
-Powinieneś
ją kochać, dawać jej szczęście, przytulać się do niej, całować i po prostu być.
–Spuściłam wzrok.
-Hej
–podniósł mój podbródek –Sam, ale jestem z tobą i to ciebie kocham, całuje, przytulam,
dotykam, rozmawiam, żartuje, kłócę się, rozwalam wszystko naokoło, z tobą śpię,
tobie się zwierzam. Jesteś ty, tylko ty. –pocałował mnie.
-Jej dałbyś
więcej szczęścia. –czułam, jak do oczu napływają mi łzy.
-Ja? Nie
daje go nawet tobie, a co to dopiero jej. –uśmiechnął się.
-Dajesz mi
je Harry. Wystarczy, że zadzwonisz, że usłyszę twój śmiech, że usłyszę twój
głos, wtedy jestem najszczęśliwszą osobą na świecie.
-Chyba muszę
częściej dzwonić… -powiedział pod nosem.
Zachichotałam
cichutko.
-Harry,
proszę. –odparłam-Przeproś ją.
Staliśmy tak
przez długi czas i mierzyliśmy się wzrokiem. Byliśmy my – Ja i Harry. 2 różne
temperamenty, 2 osoby, które były zupełnie inne, ale łączyła ich jedna rzecz –
upór w dążeniu do celu, zawzięcie i upartość. Postawiłam poprzeczkę bardzo
wysoko, ponieważ Harry zawsze miał własne zdanie i nie był skłonny do jego
zmieniania…
-Dobrze
–oznajmił w końcu-Dobra, przeproszę ją.
Uśmiechnęłam
się do niego szczerze i przytuliłam.
-Co ty ze
mną robisz dziewczyno? –pogłaskał mnie po plecach.
-Staczasz
się. –pocałowałam go.
-Mogę to
robić, ale tylko z tobą. –jego dłonie oplotły moja talie, przysunął mnie
jeszcze bliżej. –Kocham cię.
-Ja ciebie
też Harry.
-Nie
wyobrażam sobie życia bez ciebie, rozumiesz? –przytulił mnie mocno.
-Tak.
–odwzajemniłam uścisk. –Tak, wiem. Ja też.
_______________________________________
Witajcie.
Naprawdę chciałabym napisać interesującą notkę pod rozdziałem, ale umieram na kanapie, pod kocem z gorączką, kaszlem i katarem, więc chyba nic z siebie dzisiaj nie wyciągnę.
Napiszę tylko, że was kocham i was kocham.
+Proszę o komentarze.
ORAAAZ!!
Właśnie! Zapomniałam! Chciałabym wam złożyć pewną propozycję kochani.
Byłabym zaszczycona, a zarazem i bardzo zadowolona z faktu, że pisalibyście w komentarzach jakieś pomysły na rozdziały (małe wątki, mozę wyjazdy, kłótnie pomiędzy kimś, kogoś odczucia, jakieś pytania bohaterów itp) które ja postaram się pozbierać w słowa.
Skąd ten pomysł?
Stąd, że kiedy czytam książkę, bądź jakieś opowiadanie cholernie bardzo chciałabym dodać tam jakieś swoje pytania/wątki/opisy ale nie mogę, ponieważ po pierwsze nie napiszę do autorki, mieszkającej gdzieś za granicą, a po drugie książka jest już napisana, więc trochę na to za późno.
Daje wam to szansę, ponieważ wiem, że każdy z was ma jakieś pomysły, wyobraźnię i pragnienia. Wątków swoich mam dużo, ale... Zresztą, czekam na wasze propozycje/pomysły :D
Ola.