-Gdzie jesteś?!-wrzasnął do słuchawki Louis.
-No idę no!
-A ja czekam!
-To czekaj! Już idę! Oo, czekaj..
-Co?
-Jestem już obok, widzę dużo samochodów, a nie sory, to
autostrada jakaś.
-Co ty pierdzielisz Sam?
-No nie wiem!
-Powiedz mi dokładnie gdzie jesteś.
-Ochh, dobra.. Jestem już, ałłł!
-CO?!
-Myślałam, że drzwi są otwarte, a to szyba była!
-Hhahahahaha, żyjesz?
-No tak. Proszę pana, czyste te szyby, nie?
-Do kogo gadasz?
-Do ochroniarza.. JEEEJ
-Co?
-Ale wielkie te centrum..
-No, a teraz gadaj gdzie stoisz?
-Przy drzwiach z bardzo czystą szybą, moja głowa!
-A dokładniej?
-No drzwi, bardzo czyste i takie ładne.
-Więc mam iść pod czyste drzwi? Jeszcze coś?
-Wiem! Na górze jest napis „Wejście”
-Nad każdymi drzwiami jest taki napis..
-No fakt! Ale ten jest zielony! A nie, sory, to żółty
chyba..
-Jesteś na samym dole?
-To tutaj są piętra?
-Nie widzisz schodów?
-No tam coś jest! A nie! To schody! Widzę!
-Dobra Sam! Stój tam i się nie ruszaj! Ja cię znajdę!
-Nie mów do mnie jak do małego dziecka..
-Jak mam nie mówić jak nim jesteś?
-To ja sobie dupnę!
-Niee! Stój!
-Nogi mnie bolą!
-To cię poniosę potem, ale teraz stój..
-Okej, więc szukaj Romeo.
-Już idę Julio!
Rozłączyłam się i stałam jak jakaś głupia..
-Co tam u pana słychać? –powiedziałam do ochroniarza.
-A dobrze, dobrze, a co u pani?
-Gdzie moja kultura, jestem Sam!
-A ja tak jak widać na plakietce.
-Witaj Panie Bob! Fajnie jest tak tutaj stać? Nie nudzi się
panu?
-Bardzo często tak, więc dziękuję, że ze mną rozmawiasz!
-A proszę bardzo! Lubię rozmawiać z ludźmi.
-Widać.. Tak poza tym czasem wskażę drogę ludziom,
porozmawiam ze starszymi.
-A widziałeś już tutaj Bob jakieś sławne osoby?
-No jasne, że tak! I to ile!
-Na przykład?
-No Roberta Pattinsona, Daniela Radcliffe, Hugh Granta, Toma
Cruise, hmm..
-Nudna praca?! A dużo autografów ma pan?
-No trochę mam.
-Długo pan tu już pracuję?
-No..
W tym momencie przyszedł Louis, to znaczy jakiś zamaskowany
ktoś, ale rozpoznałam go.
-Hej Sam! Znalazłem cię, się nachodziłem..
-No hej!
-A ty co wyrabiasz? Podrywasz ochraniarza? –spytał i zaczął
się śmiać.
-Tak, umawiam się z nim na randkę!
Bob dziwnie się na mnie spojrzał.
-Ja żartuję! Proszę pana, spokojnie. Więc odpowie mi pan?
-No już od jakiś 2 lat.
-Ojej, to dużo!
-Dobra Sam, bo jak ty zaczniesz gadać to ciężko ci
skończyć!-zaczął ciągnąć mnie Lou.
-Potwierdzam!-uśmiechnął się ochroniarz.
-Więc dziękuję za tą pogawędkę! A teraz już idę.. Do
widzenia!
-Do widzenia Sam! Tylko o szybę nie uderz! –Bob puścił mi
oczko.
-Postaram się! –odeszliśmy.
-Czy ty wszystkich musisz zagadywać?!
-A no wiesz.. Bo tak stał sam to pomyślałam, że zagadam!
-Nasza wariatka! –poczochrał mi włosy.
-Czemu ciągle macasz mi te włosy?!
-Bo są takie miękkie!
-Taa.. Tak w ogóle, to co robimy?
-Jak to co? No zakupy!
-Ale gdzie najpierw?
-Chodź do mojego ulubionego sklepu!
-To mamy tutaj sklep w paski?
-Ha, ha, ha! Bardzo śmieszne! Chociaż.. Mają.
-Wiedziałam.. No to prowadź!
Musieliśmy wejść na ostatnie piętro, bo tamten wybrał sobie
właśnie tam sklep, po kilku minutach znaleźliśmy się tam.
-No i co tutaj jest takiego ciekawego? –spytałam.
-JAK MOŻESZ?! Wszystko! –oburzył się Lou.
-Ale wiesz, bo to jest dla chłopaków, a ja jestem chyba
dziewczyną.
-Fakt.. To pomóż mi coś wybrać, a potem pójdę z tobą.
-Okej! Więc czego szukasz?
-Te rurki! Jejuuu! Kocham je! Musze je mieć! Ten t-shirt
jezuu, do koszyka! A te buty! Jeszcze lepsze! O boże.. Spójrz się na ten
sweter!
Louis zaczął biegać po sklepie jak jakiś debil i co chwilę
piszczał jak zobaczył coś fajnego. Postanowiłam usiąść na fotelu, który
znajdował się w tym właśnie sklepie i na niego poczekać, bo jak widać jest w
jakimś transie. Minęło już ponad 45 minut..
-LOU! Porąbało cię?! Chodź już! Cały sklep debilu wykupisz!
-Poczekaj! A TE OKULARY, AAA!
-Taa, jak widać moje prośby są zbędne. –powiedziałam do
siebie.
Zadzwonił do mnie telefon.
-Słucham?
-Hej kochanie.
-Hej Harry, dziękuję, że dzwonisz!
-Niech zgadnę, jesteście w ulubionym sklepie Louisa?
-Mhmm.. Siedzę już tu od ponad godziny, a tamten piszczy,
coś takiego.. –zaczęłam piszczeć.
-Ałłć! Moje uszy! Nie przejmuj się, niedługo skończy..
-Miejmy nadzieję.. A ty co robisz?
-Jestem na siłowni, mam malutką przerwę.
-Hhaha, Hazza chce sobie poprawić formę! Popis przed
dziewczyną?
-No, a co ty myślisz? Pokonałaś mnie! Zostałem poniżony!
-Oj tam.. JEEEST!
-Co?!
-Louis idzie do kasy! Bogu dzięki!
-A ja idę ćwiczyć kotku, pa! Do potem!
-Pa.
-Kocham cię. –powiedział.
-Ja ciebie też.
Harry rozłączył się, a do mnie podszedł Louis z jakimiś 10
torbami.
-No już! Szybko, nie?
Wybuchłam śmiechem.
-Tak, niecałe 5 minut normalnie.. Jesteś baba, wiesz?
-Wcale nie!
-Wcale tak!
-Ja po prostu no wiesz..
-Jesteś baba i się nie sprzeciwiaj!
-No dobra, czasem!
-No widzisz.. Mam przyjaciela 2 w 1.-uśmiechnęłam się.
-Wiem, że mnie kochasz!
-Musiałabym się zastanowić ty moja skromniutka babeczko.
Dobra, a teraz prowadź do damskiego.
-Więc schodzimy..
-Zjeżdżamy, na ruchomych, daj mi jakieś torby.
-Trzymaj! –dał mi wszystkie.
-No wiesz co?! Jak możesz!
-Hahha, żartowałem..
-Na połowę, ile tutaj ich jest?
-12!
-To po 6.
Podzieliliśmy się i zaczęliśmy zjeżdżać na niższe piętro.
Kiedy byliśmy już na parterze przypomniało mi się co Lou
powiedział.
-Eeej!
-Co?
-Pamiętasz co obiecywałeś?
-Nie..
-Że mnie weźmiesz na barana!
-Kiedy?
-Przez telefon! Bo nie pozwoliłeś mi usiąść.
-Sami, zlituj się! Jestem padnięty..
-Na kolana, wsiądę na ciebie!
-No weeź..
-Mi się nie odmawia.-uśmiechnęłam się szyderczo.
Louis odpuścił i wziął mnie na barana. Szliśmy tak sobie
kilka minut, a ludzie na nas patrzyli, jak na hmm.. debili? Ale spoko! Jeszcze
nikogo tutaj nie znam, wiec mogę odwalać, a Lou jest zamaskowany.
-Dobra, może być te sklep, ładne ubrania!
-WRESZCIE! –odetchnął Louis.
-jestem aż taka ciężka?
-Nie, tylko po prostu nie mam formy..
-Aha, okej! Dobra, to chodź!
Weszliśmy do sklepu.
-Pomóc ci w wyborze?
-Ty na prawo, ja na lewo, spotykamy się tutaj za pół
godziny. Tylko wybierz jakieś ładne!
-Okej! –poszliśmy.
Było tutaj tyle świetnych ubrań! A najlepsze jest to, że
mogłam sobie na je pozwolić, ponieważ tata dał mi trochę kasy. Włożyłam do
koszyka kilka par butów, 2 sukienki, jakieś 20 bluzek, 4 pary spodni, kurtki,
szaliki, bransoletki, naszyjniki..
-Co masz? –spytałam.
-No to co widzisz!
-Louis.. Tutaj jest wszystko w kropki, wiesz?
-No tak, bo ja mam paski to ty kropki!
-Hhahahah, dupa, a nie kropki! Odłóż to!
-A ty co masz?
-No to co widać!
-Ile ubrań.. Będziesz wszystko mierzyć?
-No, a co ty myślisz! Chodź!
Doszliśmy do przymierzalni.
-Ale, że mam z tobą tam wejść?
-Taa, marzenie!
-Ta strefa jest tylko przeznaczona dla Hazzy? -Puścił mi
oczko.
-A żebyś wiedział, że tak! A teraz tutaj czekaj! A ja będę
ci się pokazywać.
-Znowu stoję.
-Nie widzisz obok kanapy?
-Kanapa! Jea!
Zaczęłam przymierzać ubrania i co chwilę pokazywałam się
Lou.
-Ta bluzka?
-Nie..
-Te spodnie?
-Tak!
-Ta bluzka i ten naszyjnik?
-Tak!
-Ta bluza?
-Tak!
Po jakieś 40 minutowej przymiarce ubrań poszliśmy do kasy.
Wzięłam połowę mojego zasobu, bo chciałam zostawić sobie kasę w razie gdybym
zobaczyła coś lepszego.
-To gdzie teraz? –spytał Louis opakowany torbami.
-No nie wiem, może tu?
-Ooochh! Masz jeszcze siłę?
-No jasne! Dawaj!
Moje zakupy trwały jeszcze jakieś 2 godziny.. Byłoby dłużej,
lecz skończyła mi się kasa, a głupio było mi pożyczać od Louisa.
-Dobra Sam, nie wiem jak ty, ale ja muszę usiąść!
-Tutaj jest jakaś lodziarnia i stoliki, zostaw torby i chodź
coś zamówić.
-Już idę. –Louis zostawił ubrania.
Znaleźliśmy się przy kasie, kiedy dostałam już 3-gałkowego
loda kogoś zobaczyłam.
-Lou. –trąciłam jego ramię.
-No?
-Spójrz się, Zayn tam stoi.
-No widzę.
-Flirtuję z fankami, miło!
W tej chwili Zayn skierował na nas wzrok i spojrzał dziwnym
wzrokiem, następnie szyderczo się uśmiechnął i krzyknął.
-DZIEWCZYNY ZOBACZCIE! LOUIS TOMLINSON TAM STOI! –wskazał na
niego palcem.
Tłum dziewczyn zaczął biec w kierunku Lou.
-Uciekaj! Potem się spotkamy! –powiedziałam szybko.
-Okej!
Zaczął biec, a fani za nim.. Wkurzona podeszłam do Zayna.
-Pojebało cię?! Masz coś jeszcze w tej głowie?! –krzyknęłam.
-Na pewno więcej od ciebie.
-Jak mogłeś zrobić coś takiego swojemu przyjacielowi?
-Był w końcu z osobą, której nie lubię.
- Możesz myśleć o mnie co chcesz, obgadywać i przezywać, ale
odpierdol się od moich przyjaciół, rozumiesz?!
-Ha ha ha.-sarkastycznie się zaśmiał.-I co? Mam się ciebie
bać ty dzieciaku?
-Nie jestem taka grzeczna na jaką wyglądam.
-To co? Uciekać w popłochu?
-Ty świnio. –powiedziałam i spojrzałam się na niego.
Wtedy mulat złapał mnie mocno za ramiona i ścisnął je.
-Zayn! Puść mnie! –zaczęłam krzyczeć.
-Boli co?
-Aałł! Puszczaj!
Wtedy chłopak przysunął mnie do siebie i spojrzał w oczy.
-Jesteś dla mnie nikim, rozumiesz?! –puścił.
- Bo się przejęłam.. Myślisz, że co? Że jak masz kasę to
możesz wszystko?
-Tak, dokładnie. Zapamiętaj sobie, że zawsze będę lepszym od
ciebie. –zaczął odchodzić.
-Poczekaj! Jeszcze coś!
Zayn zatrzymał się, a ja do niego podeszłam.
-Czego? –burknął.
-Tego. –moje 3 gałki lodów wylądowały na jego twarzy.-Teraz
jesteśmy kwita.-uśmiechnęłam się i odeszłam.
Szczerze? Genialnie było przywalić Zaynowi trzema gałkami w
twarz.. czujesz taką satysfakcję, że coś zrobiłaś.. Ten chłopak mnie już nie
obchodzi i naprawdę nie interesuję mnie to dlaczego jest taki wredny i
zarozumiały. Kiedyś trzeba zacząć być zadziorną, no nie? Czyżbym zaczynała być niegrzeczna..
Się zobaczy.
-Sam. –zabuczał jakiś głos za moimi plecami.
-KURWA! CO TO?! –wystraszyłam się.-AAA! OBCY! –zaczęłam się
drzeć.
-Głupku, to tylko ja! Lou. –szepnął mi do ucha.
-A nie! Sytuacja opanowana! –powiedziałam do ludzi gapiących
się na mnie.-Jejuuu, Louis, żyjesz kochany?
-Tak, ale jestem totalnie padnięty.
-Wiesz co Lou, chodź do domku.. Zrobię ci kakao.
–pogłaskałam go po ramieniu.
-A ty co taka opiekuńcza się zrobiłaś? –spojrzał się na
mnie.
-Bo ten popierdolony debil myśli, że może wszystko.. Że może
nasyłać jakieś kurwa fanki na swojego przyjaciela i do tego cieszyć tą mordę.
Mam go już serdecznie dosyć.
-Ech, to nie jego wina…
-Lou! Przestań go bronić! Bo sam wiesz, że mam rację..
Zachowuję się jak jakiś już nie powiem kto.
-Nie gadajmy o tym. Chce kakao..
-Ale mi ciebie szkoda, mogę cię przytulić przyjacielu?
-Tego pragnę.
Przytuliliśmy się.
-Jak wrócimy to dzwonisz po Eleanor i będziecie się tulić do
woli, okej?
-Okej, ale najpierw kakao. –uśmiechnął się.
-No chodź do domku!
Kiedy znaleźliśmy się już w mieszkaniu Larrego zastałam na
kanapie Nialla, Liama, Danielle i nie kogo innego jak Zayna. Spojrzałam się na
niego z tak wielką wrogością, a on odwzajemnił wzrok.
-Ojej, a gdzie te trzy smaki na twojej twarzy? –spytałam
sarkastycznie.
-Pozbyły się ich moje kochane fanki.
-Już wolałabym aby zlizał je pies, bardziej by pasowało.
–uśmiechnęłam się złośliwie i poszłam.
-No idź do swojego Haroldzika. –usłyszałam krzyki Zayna.
-Oj pójdę, pójdę.. Przynajmniej mam do kogo. –odkrzyknęłam.
Reszty już nie słyszałam, ponieważ znalazłam się sama w
pokoju z Hazzą.
-No hej kotku! –powiedziałam.
-Sami! Stęskniłem się! No chodź tu do mnie.
Usiadłam na łóżku przy loczku. Chłopak zaczął mnie całować.
Po chwili byłam już w pozycji leżącej, jednak nie trwało to długo, bo ktoś
wszedł do pokoju.
-Ojej! Przepraszam, pomyliłem pomieszczenia.. –powiedział
Zayn. –Przeszkodziłem? –złośliwie się do mnie uśmiechnął.
Wzięłam poduszkę znajdującą się nieopodal mnie, wstałam i
walnęłam go prosto w środek jego włosów.
-Ojej, przepraszam.. Zepsułam ci tą wysprejowaną szopę?
Następnie popchnęłam go do tyłu i zamknęłam drzwi na
kluczyk.
-Czy ja o czymś nie wiem? –spytał Hazza.
-Ach, no wiesz.. Ukazała się we mnie zła dziewczynka.
–uśmiechnęłam się.-To co my robiliśmy?
-Właśnie taką cię lubię. –znowu zaczął mnie całować.
Po godzinie spędzonej w pokoju Hazzy i niezwykłych
wspomnieniach po jego soczystych wargach zeszliśmy na dół. Była tam cała nasza
paczka, taka jaką wcześniej zastałam.
-Lou, już idę zrobić ci kakao. –pomacałam go po włosach.
-Ojej, więc czekam!
Kiedy wsypywałam malutkie cząsteczki czekoladowego przysmaku
do kubka do kuchni wszedł Zayn. Wlał sobie soku i usiadł na krześle przy wyspie
kuchennej.
-Co wy tam robiliście z Harrym? –spytał podejrzliwie.
-To już nie twoja sprawa.. –odpowiedziałam olewając go.
-To co, teraz
będziemy sobie dokuczać? Mi pasuję, bo…
Zignorowałam go i udałam się do salonu z wielkim kubasem
kakao w ręku.
-Proszę Lou! –uśmiechnęłam się do niego.
Usiadłam przy Hazzie, który potem wziął mnie na kolana.
-Która godzina? –spytałam.
-Eeem, dochodzi 14. –odpowiedziała Danielle.
-DANIELLE! HEJ! –krzyknęłam.
-No hej Sami!
-Chodź! –pociągnęłam ją za rękę.
-Ale gdzie? Aaaa!
Znalazłyśmy się z dala od chłopców.
-Co się dzieję?
-Danielle! Mam prośbę!
-Dawaj!
-Słuchaj.. Bo ja dzisiaj muszę przyprowadzić przyjaciółkę na
noc i czy ty się.. To znaczy jak chcesz, pewnie gdzieś idziesz czy coś.
-Ojej, to ma być zaproszenie?
-Na początku to było wymuszenie, ale spoko! Tak, zapraszam
cię! –wyszczerzyłam się.
-No jasne, że przyjdę.. To Liam zawiezie nas do mojego
mieszkania, wezmę potrzebne rzeczy i pojedziemy do ciebie, okej?
-Mi pasuję!
Wpadłyśmy do salonu.
-LIAM! –krzyknęłyśmy.
-Mam się bać?! –spytał wystraszony.
-Nie kochanie! Tylko mamy prośbę.. –zaczęła Danielle.
-..Możesz nas zawieźć do Danielle? –dokończyłam.
-Po co?
-Bo chce aby twoja dziewczyna dzisiaj u mnie nocowała, a do
tego potrzeba piżamy, szczoteczki do zębów, ech, myjesz zęby, no nie?
–powiedziałam na jednym oddechu.
-Tak Sami, myję.. Wolniej, wolniej! –Danielle poklepała mnie
po plecach.
-No okej, to jedźmy!
Danielle i Liam poszli się ubierać, a ja podeszłam do Hazzy
i dałam namiętnego buziaka.
-Bleee.. –stęknął Zayn.
-Chyba ty. –odpowiedziałam odchodząc.
Jeszcze po drodze przytuliłam Lou i Nialla oraz złośliwie
potrzepałam włosy mulatowi.
-Gotowi? Poczekajcie, ja tylko ubiorę się..
-Wziąć te twoje torby z zakupami? –spytał Liam.
-Jak dasz radę. –odpowiedziałam żartobliwie.
Po 5 minutach byliśmy już w samochodzie, a po 25 u Danielle.
-Dobra, ja za chwilę przyjdę, chyba, że chcesz iść ze mną
Sami.
-Nie, idź sama, my tu poczekamy.
Zostałam sama w Liamem.
-Sami, o co chodzi z Zaynem?
-A długa historia.. Po prostu wkurzył mnie i nie mam zamiaru
być miła dla tego człowieka.
-Dobra, nie wchodzę w szczegóły, bo jak ty się rozgadasz…
-No, a jak! A wy co dzisiaj porabialiście?
-Dzisiaj leniuchowaliśmy, wiesz.. Fajnie jest mieć kilka dni
wolnego, bez koncertów, pełny luzik.
-A niedługo trasa.. Przeraża cię to?
-No oczywiście, że tak. Co prawda kocham fanów, ale nie
wytrzymam bez Danielle, mojej rodziny i bez ciebie oczywiście!
-Ooo, to miłe! Spokojnie, zajmę się Danielle. –uśmiechnęłam
się.
-A ja Harrym. –odwzajemnił wyszczerz.
-Nawet nie wiesz jak się cieszę, że was wszystkich
spotkałam..
-A ja? Co chwilę nas rozśmieszasz, uszczęśliwiasz Hazzę,
przyjaźnisz się z Danielle no i jesteś przede wszystkim szczera.
-Jestem! –do samochodu wsiadła brunetka.
-No to jedziemy.. –Liam włączył samochód.
-Wiesz gdzie mieszkam? –spytałam Liama.
-Tak.
-Skąd?
-Sami, spędzam z Harrym kilka godzin.. I prawie te wszystkie
minuty są poświęcone tobie.
-Potwierdzam. –wtrąciła się Danielle.
-Jaki on jest słodki! Dobra, ufam ci, jedź!
Kiedy znaleźliśmy się już pod domem Liam pożegnał się ze
swoją dziewczyną i weszłyśmy obie do środka.
-Siema wszystkim tu zebranym!
-Hej Sam! –usłyszałam głos ojca i Bogdana.
-Dzień Dobry. –krzyknęła Danielle.
W tym momencie podszedł do nas mój dawca plemników.
-Ojej, nie wiedziałam, że przyprowadzisz koleżankę..
-Wczoraj mówi „przyprowadź koleżankę”, dzisiaj jest
zdziwiony.. Ogarnij się.
-No fakt, mój błąd.. A więc cześć, jestem ojcem Sam,
zapewniam cię, że nie aż tak zwariowanym. –powiedział.
-Hhah, Sami nikt nie przebiję. Ja jestem Danielle.
-Dobrze, a może ten.. Coś zjecie! To co?
-Ja nie chce.. Mam słodycze w pokoju, a ty Danielle?
-Też nie, dziękuję bardzo.
-Okej, to my idziemy do mojego pokoju.. A właśnie! Idziesz
dzisiaj?
-No tak, o szóstej.
-To świetnie! Dobra, chodź Danielle.
-Mhm.. –odparła dziewczyna.
Udałyśmy się do mojego pokoju.
-Ojej, ale masz śliczny widok..
-No tak, wieczorem jest jeszcze piękniejszy!
-Oj wiem, wiem..
-Wiesz, lubię tu czasem siadać i myśleć.
-Ech, ale chyba jesteś szczęśliwa, co? –spytała.
-Oj tak.. Nawet nie wyobrażasz sobie jak. Jeszcze kilka
miesięcy marzyłam o tym aby poznać chłopaków, ich dziewczyny.. A teraz stoję
obok jednej z nich i rozmawiam.. Życie daje nam różne niespodzianki.
-Oj daję.. Nigdy nie pomyślałabym, że będę z chłopakiem,
który jest mega sławny.
-No co ty nie powiesz.. –zaczęłyśmy się śmiać. –A tak w
ogóle, wiesz o trasie, co nie? –spytałam.
-Tak, wiem… Już od dawna.
-Jak się z tym czujesz?
-No oczywiście mi smutno, ale już przywykłam. A ty?
-Nawet nie wiesz jak jest mi okropnie.. Jestem z Hazzą od
niedawna i w ogóle przyjaźnię się z chłopakami od niedawna, ale tak mi będzie
ich brakować.. Z nimi mogłam poodwalać, pośmiać się, powygłupiać się.. A przez
4 miesiące tego nie będzie.
-Oj tam, Sami. Masz mnie kochana. –Danielle objęła mnie.
-Wiem, czemu ty musisz być dla mnie taka miła?
-No jak to czemu? Bo cię lubię!
-Ale ja czuję się winna.. Bo jakby to powiedzieć, zabieram
przyjaciółkę Eleanor.
-Eleanor zmieniła się, to nie jest ta sama przyjaciółka co
kiedyś.
-Co masz na myśli?
-Wpadła w nowe towarzystwo.. W złe towarzystwo. Ciągle
imprezuję, pije.. Boję się o nią.
-O jejuu, szkoda mi jej.. A rozmawiałaś z nią?
-Tak, i powiedziała, że to jej sprawa i abym się nie
wtrącała.
-To wszystko moja wina.
-Nie, nie twoja.. Zaczęła się z nimi trzymać jeszcze jak
ciebie nie było no i stopniowo się zaprzyjaźniali.
-A co na to Lou?
-Wiesz jaki jest Louis.. On też jest imprezowiczem i
wariatem, więc mu pasuję.
-Naprawdę nie wiem co powiedzieć..
-Najlepiej nic, jestem na nocce, tak? Tutaj nie ma smutków!
-hahhahh, okej ty optymistko. –wyszczerzyłam się.
-To co robimy?
-Wiem! A może pokażesz mi jakieś kroki taneczne?
-No jasne! Hip-hop, może być?
-Tak! Zawsze chciałam się go nauczyć..
Danielle zaczęła mnie uczyć, ale jakoś zbytnio tego nie
umiałam i nie chciało mi się, więc po prostu wygłupiałyśmy się. Włączyłam
muzykę i skakałyśmy w moim pokoju jak wariatki, a kiedy wyszedł tata biegałyśmy
po całym domu.
-MAM POMYSŁ! –krzyknęłam.
-No gadaj!
-Zaprośmy chłopców..
-Kogo masz na myśli?
-No wszystkich! Niech Niall przyjdzie ze swoją dziewczyną,
Henry!
-Ale twój tata..
-On przyjdzie nad ranem, wiec nie mam się czego obawiać.
-Więc spoko, dzwonimy! A ten.. Zayn?
-Okej, to ja do Henrego, Nialla, Liama, a ty do reszty! Z
Zaynem jestem pokłócona.
-Spoko!
Kiedy skończyłyśmy gadać okazało się, że chłopacy ze swoimi
dziewczynami zjawią się za jakieś 20 minut.
-Więc Eleanor też przyjdzie? –spytałam pełna nadziei.
-Nie, powiedziała, że jest na imprezie i, że nie może.
-No dobra.. To teraz czekamy.
-Masz jakieś jedzenie?
-Jedzenie! No tak!
Poszłyśmy do kuchni i przygotowałyśmy przekąski, kiedy
skończyłyśmy usłyszałyśmy dzwonek do drzwi.
-ŚCIGAMY SIĘ! –krzyknęła Danielle.
Oczywiście po drodze zaczęłyśmy się przewalać i wyrabiać
różne dziwne rzeczy, ale w końcu dotarłyśmy do drzwi i je otworzyłyśmy.
-NO CZEEEŚĆ! –krzyknęła cała nasz paczka.
-Heeej! Właźcie! –powiedziałyśmy.
Zaczęła się zabawa.. I to jaka! Chyba pierwszy raz byłam na
takiej imprezie.. Muzyka na fula, zabawa, tańczenie, odwalanie i śmiechy! A to
wszystko w gronie moich pozytywnie popierdolonych przyjaciół.. Gadałam wreszcie
z dziewczyną Nialla! I jest zajebista pod każdym względem.. Zabawna i urocza..
Wreszcie zobaczyłam Henrego, który pogadał z Danielle i widać, dogadują się..
Wreszcie czułam się taka wolna i swobodna pośród ich wszystkich.. Mogłam zrobić
co mi się żywnie podoba i nikt nie patrzył się na mnie jak na dziwną osobę..
Oni naprawdę odmienili mnie nie do poznania. WRESZCIE CIESZĘ SIĘ Z ŻYCIA!
Ale niestety to długo nie potrwało, bo ten tego.. eem..
Przyjechała policja? Chyba sąsiedzi wezwali. Gdybyście zobaczyli mój wzrok
kiedy zobaczyłam ich w drzwiach.
-Eeem, dobry wieczór proszę państwa! Może coś do picia?
–powiedziałam zszokowana.
Popatrzyli na mnie z miną typu „WTF?!”, a ja spanikowałam i
zamknęłam im drzwi przed nosem z krótkim zdaniem „Chwila”. Wbiegłam szybko do
salonu.
-LUDZIE! POLICJA! JEZUUU! AAAA! WYŁĄCZAĆ MYZYKĘ! CHOWAĆ
BUTELKI! KURWA! –zaczęłam latać jak debilka i się drzeć.
Po 5 minutach zdałam sobie sprawę, że ci policjanci tam
czekają.
-Harry! Wyjdź do tych policjantów, zapomniałam o nich! Lou,
idź z Hazzą, wy coś wymyślicie!
Chłopcy poszli.
- FUCK! NIE! ONI BĘDĄ TAM WYMYŚLAĆ! LIAM! IDŹ DO NICH! TY
JESTEŚ TATA… I MAMA! ALE MAMA TO NIE! LIAM IDŹ! –darłam się.
Wszyscy zaczęli się ze mnie śmiać. Po 15 minutach wpadło do
pokoju naszych 3 muszkieterów.
-I CO?! PÓJDĘ DO WIĘZIENIA?! –zaczęłam wypytywać.
-Hahha, nie ty moja panikaro. –Hazza pocałował mnie.
-Jeju, a co?
-Tylko zwrócili nam uwagę, że za głośno i dodali, że ta
dziewczyna w lokach jest niezłą wariatką i, że to wszystko słyszeli jak się
darła.. Potem odjechali. –powiedział spokojnie Liam.
-Kurde! Mieli nie słyszeć!
-Hhahahhaha.. Jaka ty jesteś popierdolona Sam. –powiedział
Louis śmiejąc się.
-Ja?! Popierdolona! Taa… Nie jestem, prawda?
-Jesteś! –odparli wszyscy razem.
-Nie, ale i tak was kocham! KUŹWA! JUŻ 5 NAD RANEM DOCHODZI!
W tym momencie usłyszałam głos wkładanego kluczyka do zamka
w drzwiach.
-Mój ojciec.. Danielle! Weź wszystkich na górę! Schowaj do
łazienki.. Okej? Szybko!
-Spoko! Chodźcie! –poszli na górę.
Ja zostałam sama w salonie i zaczęłam chować wszystkie
butelki po alkoholu, którego oczywiście nie piłam, no może trochę.. kiedy
wszystkie wywaliłam przez okno zobaczyłam ojca i Bogdana.
-Sam? –spytał ojciec.
-JA.. LUNATYKUJĘ! –zaczęłam udawać zombie.
-A tak na serio?
-Pić mi się zachciało! I sory za ten bałagan.. Nic się nie
stało, no nie?
-Nie, jutro się posprząta. –odparł Bogdan.
-Spoko, to ja zmykam na górę, branoc!
Wpadłam do mojego pokoju, zastałam tam Danielle.
-Gdzie reszta?
-W łazience.
Weszłam do niej.
-Dobra, będziecie skakać! Macie spadochrony?
-Sam! Spadochrony, o 5 nad ranem, serio?! –spytał Henry.
-Więc nie macie.. Kurde! To musicie poczekać aż tam na dole
zasną i wyjdziecie.
-No okej, miło tutaj!
-I takie fajne rzeczy tutaj są.. –Lou wziął do ręki mój
stanik.
-Louis! Debilu, oddawaj go! –wyrwałam mu.
Zamknęłam drzwi od mojego pokoju i pozwoliłam reszcie się po
nim rozgościć i być cicho co nam nie wychodziło.. Po godzinnej jakże dziwnej
rozmowie wyszłam zobaczyć czy tamci śpią.
-Teren czysty! Na dół! –szepnęłam do nich.
Wszyscy delikatnie zeszli po schodach, ale ja oczywiście się
przewaliłam, złapał mnie na szczęście Harry.
-Dzięki kotku! –odparłam do niego po cichu.
-Też cię kocham. –uśmiechnął się.
Kiedy wyszli odetchnęłam z ulgą..
-Jeszcze coś! –powiedziałam.
-No?
-Wzięlibyście te butelki alkoholowe z ogródka? Bo jak
zobaczą to po mnie.
-Spoko!
-Dzięki! To dobranoc! To znaczy dzień dobry! To znaczy ochh,
nie wiem!
-Pa wariatko! –Hazza pocałował mnie.
-Pa! –zamknęłam drzwi i wróciłam do pokoju.
-Hahhaha! To było coś.. –powiedziała Danielle.
-Oj tak! –odparłam.-Ale teraz chyba spaciu, co? Jestem
padnięta..
-Ja też.. To pójdę wziąć prysznic i przebrać, mogę pierwsza?
-Tak, jasne, wchodź!
Włączyłam sobie laptopa, zostawiłam tweet „Strange night” ,
poprzeglądałam stronki, przygotowałam piżamkę i jako druga wykąpałam się..
-Dobranoc. –powiedziałam kładąc się pod kołdrę.
-Dobranoc wariatko. –odparła zmęczona Danielle.
Obie padnięta jak jeszcze nigdy zasnęłyśmy.
Tak szczerze to następne 3,5 miesiąca minęły moją szkołą, bo
dyrektorek wymyślił sobie, że będziemy chodzić 3 całe miesiące i połowę
czwartego do szkoły aby wrzesień był wolny. Co prawda wszystkim to pasowało,
lecz mi nie.. Równa się to mniejszą ilością czasu spędzoną z Hazzą i resztą
mojej paczki, ale łazić musiałam.. Miałam multum nauki, jak jeszcze nigdy, więc
całe tygodnie, weekendy wieczory i noce wkuwałam tak, że nawet prawie się z
nimi nie widziałam.. Chłopcy mieli do tego koncerty i krótkie tygodniowe lub
dwutygodniowe wyjazdy do innych krajów, Danielle różne castingi, treningi i tak
dalej, a Henry szkołę jak ja… Wszyscy z nas mieli swoje sprawy, a o wspólnym
spotkaniu bądź imprezie takiej jak wcześniej nie można było pomyśleć, bo cały
czas cos komuś wypadało.. I tak te wszystkie godziny, minuty i sekundy
przemieniły się w całe sześcio 24 godzinne doby do trasy chłopców…
____________________________________
Krótka notka? Chyba tak..
A więc wy moi drodzy i niezastąpieni czytelnicy, dodałam rozdział UWAGA, UWAGA!
W MNIEJ NIŻ TYDZIEŃ! I mi się on nie podoba, naprawdę mi się nie podoba.. Chyba przypadł mi do gustu tylko 1 rozdział, bo reszta to sypie się w dół jak nie wiem co. :/
Ale jestem z siebie dumna jak nigdy.. Z moim totalnym nieogarnięciem powinnam dodać za 2 tygodnie, ale chyba sie cieszycie, co? :) <to dla was>
Teraz wolne.. Znowu, więc postaram się napisać, chyba, że wyjadę, to już będzie.. Gorzej.
Ale ja dam radę, spokojne te wasze łepetynki. <3
A wiec..
Chce wam podziękować za WSZZZYYYTSKIE wejścia, bo naprawdę woow, one są dla mnie ważne!
I za WSZYYYSTKIE komentarze, bo ten.. Też są dla mnie ważne, wiec proszę KOMENTUJCIE. :d
+dodawajcie do obserwowanych. :D
Wasza nieogarnięta i ogólnie dziwna autorka rozdziałów- Ola. :D
LOVE U! ♥