piątek, 22 czerwca 2012

XXV ROZDZIAŁ


Patrzyłam się na małe, prostokątne zdjęcie, a łzy leciały mi strumieniami. Kompletnie nie wiedziałam co się dzieję, czułam się tak okropnie źle, że nawet nie potrafiłam wykrztusić z siebie słowa… Stałam przyglądając się temu kwadracikowi jakieś 5 minut aż w końcu wybiegłam na dwór, do nich i JEGO cała zapłakana.
-Jejuu Sam, co się stało? –spytał Hazza.
Podniósł się z ławki i chciał mnie przytulić, ale ja szybko mu się wyrwałam.
-JAK MOGŁEŚ?! –spytałam cały czas szlochając.
-Ale co? –spytał.
Wszyscy patrzyli na mnie ze zdziwieniem… Pokazałam Harremu i reszcie fotografię jego i jakieś dziewczyny całujących się. Chłopaka zamurowało, innych też. On stał i patrzył się to na mnie, to na zdjęcie.
-Ja..ja..–zaczął się jąkać.
- Nienawidzę cię. –powiedziałam mu prosto w twarz.
Zaczęłam biec, do domku, marzyłam teraz aby się spakować i nie patrzeć już na tą twarz.
-Sam, czekaj.. Proszę. –zaczął mnie gonić.
Jednak nie zdążył, zamknęłam mu drzwi przed nosem. Oparłam się o nie i zsunęłam na ziemię, złapałam za głowę i coraz bardziej płakałam.
-Czemu? –spytałam siebie.
Wstałam z podłogi i lunęłam na łóżko wtulając się w jakiś przedmiot. Kiedy otarłam łzy okazało się, że była to fioletowa bluza Harrego z której wypadło to zdjęcie. Miałam tak wielką ochotę ją teraz wyrzucić do śmieci, pognieść lub podeptać lecz nie mogłam, bo wiązałam z nią tyle wspomnień.. Czułam w tej bluzie jego zapach, ciepło i wszystko co było najlepsze w naszym związku. Byłam przy nim taka bezpieczna i szczęśliwa i naprawdę wierzyłam, że on się zmienił tak jak mi to oznajmił, że kochał tylko mnie. Podniosłam się z łóżka i z przypływu emocji rozerwałam bluzę na pół i wwaliłam do kosza, starałam się dojść do siebie. Nałożyłam włosy za ucho, odetchnęłam aby się uspokoić i zaczęłam pakować. Jednak nie dałam rady, bo cały czas zza drzwi słyszałam głos Harrego, dziewczyn, Lou i reszty.. Chcieli abym odo nich wyszła, a ja chciałam już znaleźć się w domu. Otworzyłam szafę i ujrzałam tam ubrania Hazzy pomieszane z moimi.
-Ja nie potrafię. –szepnęłam do siebie.
Nie chcąc już słyszeć zdań wymawianych przez moją paczkę kierowanych do mnie oraz patrzeć na ten pokój, w którym odbywało się tyle przyjemnych rzeczy, wzięłam tylko torbę na ramię. Spakowałam do niej telefon, laptopa oraz jakoś bluzę abym nie zmarzła i wyszłam przez okno w łazience. Trochę to trwało, bo zahaczyłam bluzką o nawiasy i cała się rozerwała, więc można to ująć tak iż na szłam kilka chwil w samym staniku. Potem włożyłam bluzę o której sobie przypomniałam. W momencie opuszczenia domku i podwórka na którym się znajdował mogłam stwierdzić, że rozstałam się z moimi przyjaciółmi już na zawsze.

Zaczęłam błąkać się po jakimś lesie przez kilkanaście minut ciągle patrząc za siebie i mając jakieś przewidzenia, że widzę Harrego. Jak główna bohaterka ze Zmierzchu normalnie.. Na szczęście nie miałam zamiaru rzucić się z klifu. Ciekawe kto by mnie uratował gdybym to zrobiła, ją uratował wilkołak, nie wiem jak mu tam.. Myśląc o tym doszłam do jakieś autostrady czy coś w tym rodzaju. Było już ciemno, wiec raczej chyba musiałam spać przy tej ulicy, bo nawet nie miałam kogo poprosić o podwiezienie… Szłam prosto przez około pół godziny aż w końcu zobaczyłam AUTOBUS, który nie wiem jak się tam znalazł.. Myśląc, że się zatrzyma zaczęłam na niego czekać, jednak kierowca popatrzył się na w moją stronę i normalnie mnie minął.. Nie tracąc czasu zaczęłam za nim biec ile sił w nogach i się drzeć „STOP! PROSZĘ NOOO!!!”. Pojazd zaczął zwalniać, a ja mogłam swobodnie go wyprzedzić. Kiedy tego dokonałam ustałam przed nim i zaczęłam machać do faceta prowadzącego autobus i coś tam mówić. Po chwili otworzyły się drzwi busa.
-Trochę się pani nabiegała. –powiedział kierowca.
-Tak, tak, lubię biegać. Czy jedzie pan może do Londynu?
-Tak, właśnie skończyłem fajrant, nie powinienem pani nigdzie podwozić po skończeniu pracy, ale proszę wsiadać, poszczęściło się pani. –uśmiechnął się.
-Dziękuję. –puściłam sztuczny uśmiech. –Ile płacę?
Wyjęłam z kieszeni jakoś karteczkę. Myślałam, że to pieniądze..
-Nie ma pani za co, mam i tak po drodze. Proszę usiąść.
-Dobrze.
Przeszłam koło kilku pustych siedzeń i udomowiłam się prawie na końcu auta. Otworzyłam zgniecioną karteczkę i nie spodziewając się zupełnie tego co tam było, ponownie zaczęły lecieć mi łzy. TO zdjęcie mnie nawiedzało i chyba naprawdę marzyło  abym ciągle myślała o tym co zrobił mi Hazza… Odwróciłam fotografię i na tyle ujrzałam napis.

„Anabel Mam nadzieję, że mnie zapamiętałeś, było cudownie xx”

Wwaliłam zdjęcie do torby i wyjęłam z niej telefon. Moja psychika powoli wysiadała. Odblokowałam komórkę, ujrzałam na wyświetlaczu chyba ze 100 nieodebranych połączeń od dziewczyn i chłopców oraz masę wiadomości. Zrobiłam to czego nie powinnam –wyłączyłam telefon.
Po kilku godzinach znalazłam się już na ciemnych i pustych uliczkach Londynu. Podziękowałam mężczyźnie za fatygę i udałam się do domu.. Nie myślałam o niczym, ponieważ właśnie w taki spodów mogłam zapomnieć o tym wszystkim co mnie spotkało. Po kilkunastu minutach doszłam do domu, rzuciłam torbę do mojego pokoju i zeszłam na dół, napiłam soku pomarańczowego i odczytałam wiadomości z sekretarki. Dzwonił mój tata i się nagrał:
-Hej kochanie, nie odbierasz telefonu, nie wiem co się dzieję. Proszę napisz chociaż coś. Moje spotkanie się przedłużyło, będę za 3 dni. Mam nadzieję, że te wszystkie dni się udały. Pozdrów Danielle, Eleanor, Henrego i Kamilę. Do zobaczenia!
Koniec.
Weszłam na górę i napisałam tacie na wiadomość, że wszystko dobrze i życzyłam mu dobrego pobytu, Następnie wykąpałam się, ubrałam w piżamę i poszłam spać.

Obudziły mnie mocne promienie słońca padające prosto na moją twarz… Uśmiechnęłam się na myśl o dzisiejszym dniu, który spędzę w gronie przyjaciół lecz potem uświadomiłam sobie, że już ich nie posiadam.. Poleciało mi kilka łez. Pościeliłam łóżko, ubrałam w szlafrok i zeszłam na dół. Schodząc po schodach na kanapie ujrzałam jakoś postać. Wzięłam do ręki napotkanego buta i zbliżałam się do osoby.
-Sam. –powiedział znajomy mi głos.
-Zayn. –odparłam.

Harry*
-Jak mogłeś jej to zrobić?! –krzyknął zdenerwowany Lou.
-Nie wiem.. ja.. –powiedziałem niepewnie.
-Nie poznaję cię stary. Myślałem, że ją kochasz..
-Bo kocham! –wrzasnąłem.
-Nie kochasz! Miałeś ją w dupie całując tamtą dziewczynę! Tak w ogóle czemu to zrobiłeś?
-Nie całowałem Sam już tyle miesięcy, a wtedy przyszła ta dziewczyna i się do mnie zbliżyła..
-Och, nie chce słyszeć szczegółów! Niall, Liam i ja nie widzieliśmy swoich dziewczyn taki sam czas jak ty, ale oczywiście szanowny Harry musiał się złamać.
-Przestań na mnie krzyczeć!
-Nie przestanę! W ogóle jak mogłeś to zrobić?! Przecież wiesz, że Sam była twoją jedyną dziewczyną, którą lubiliśmy.. Dla każdego była jak siostra, dawała do naszej paczki tyle wariactwa, tylko przy niej mogliśmy poczuć się jak normalni nastolatkowie.. –Lou westchnął- Ale ty musiałeś wszystko spieprzyć durniu!
-Nie przezywaj mnie! –krzyknąłem na niego.
-Będę, już wolę żeby Sam była z innym..
-Kogo masz na myśli? –spytałem.
-Nieważne.
-Będę o nią walczyć choćbym miał próbować 100 tysięcy razy..
-Hha, ona ci nie wybaczy, nie rozumiesz tego?! Jesteś dla mnie i reszty zespołu w tym momencie zerem. –Lou powiedział mi to prosto w twarz.
-Posiadam masę innych przyjaciół, a was mam w dupie. Jak widać będziemy ograniczać się tylko do koncertów i wywiadów. –oznajmiłem.
-Nie mogę już na ciebie patrzeć..
-A ja na ciebie.
Wyszedłem i zatrzasnąłem za sobą drzwi.

Chłopak podniósł się z sofy i ustał przede mną.
-Jak się tutaj dostałeś? –spytałam.
-Wszyscy nazywają mnie bad boy i jak już pewnie wiesz jestem nim. Nietrudno było mi otworzyć drzwi od domu.
-Wkradłeś się do mnie. Tak po prostu.
Patrzyliśmy się na siebie..
-Tylko  w ten sposób mogłem cię zobaczyć. –powiedział przerywając ciszę.
-Wróciliście już wszyscy? –spytałam.
-Tak, wszyscy są już w Londynie. Swoją drogą, to chyba twoje. –wyjął jakiś materiał z kieszeni. –Coś mi się wydaję, że nie miałaś najlepszego uciekania przez okno.
-Nie wszystko jest tak jak w filmach.. ze szczęśliwym zakończeniem. –pomyślałam o Hazzie.
-A jak.. jak ty się czujesz? –spytał niepewnie.
-Emmm.. dobrze, bardzo dobrze. –wyprostowałam się i próbowałam udać uśmiech.
Znowu nastała chwila milczenia…
-No chodź tu do mnie. –otworzył ramiona.
Podbiegłam do Zayna i wtuliłam się w chłopaka jak najbardziej tylko potrafiłam. Zaczęłam płakać, a on leciutko głaskał mnie po włosach.
-Już spokojnie. –mówił.
-Czuję się tak okropnie.. On mnie zdradził, tak po prostu. Miał mnie w dupie całując się z tą dziewczyną, a ja go kochałam.. –powiedziałam szlochając.
-Widocznie musiało tak być. –złapał mnie za ramiona i skierował moją twarz ku jego.
-Zayn, mam prośbę.
-Jaką? –pogłaskał mnie po policzku.
-Zostaniesz tutaj ze mną?
-Oczywiście, zostanę tutaj ile będziesz chciała. –przytulił mnie.
-Dziękuję.
Chłopak wziął mnie na ręce, położył na kanapie i przykrył kocem. Usiadł obok mnie i włączył telewizję.
-Na co masz ochotę?
-Wszystko, tylko nie filmy romantyczne. –powiedziałam do niego.
Zaśmiał się i tak słodko uśmiechnął pokazując przy tym swoje białe ząbki.

*Zayn*
Po 2 godzinach filmu usnęła. Wyglądała tak słodko i nieskazitelnie. Jak mały aniołek. Musiała teraz bardzo cierpieć, ale ja na to nie pozwolę. Zrobię wszystko aby moja Sam była szczęśliwą dziewczyną i zapomniała o Harrym i o tym co ten frajer jej zrobił… Podniosłem się z kanapy, wziąłem ją w swoje ramiona i zaniosłem do góry, do jej pokoju. Ułożyłem na łóżku i przykryłem błękitną kołdrą. Pocałowałem w czoło i wyszedłem z jej domu cichutko zamykając drzwi…

Obudziłam się w moim pokoju, zupełnie sama. Widocznie Malik musiał wyjść kiedy zasnęłam.. Przeniósł mnie do mojego pokoju i przykrył, to bardzo miłe z jego strony! Spojrzałam na zegarek, dochodziła godzina 19.00 wieczorem. W końcu włączyłam telefon. Po chwili zadzwonił do mnie Henry.
-Hej Sam! Jak tam?
-Szczerze? Masakra. –posmutniałam.
-Co jest? –spytał z troską w głosie.
-Harry jest.
-Harry przecież jest w trasie. –powiedział.
-Wrócili wcześniej i ten… -zaczęłam szlochać.
-Boziu, to coś poważnego. Zaraz u ciebie będę, pa! –rozłączył się.
-NIE! –krzyknęłam.
Niestety było już za późno. Po 5 minutach w drzwiach zobaczyłam Henrego.
-A więc tak, mam lody i duuużo czekolady. Podobno to na ciebie działa. –uśmiechnął się.
-Zawsze z Harrym jadłam czekoladę. –zaczęłam beczeć.
-Ej, kochana, co jest? –przytulił mnie.
Poszliśmy do mojego pokoju.
-No, opowiadaj. –usiadł na łóżku.
-Co ja ci będę opowiadać. –podeszłam do torby i wyjęłam zdjęcie. –TO. –wskazałem na nie.
Henry wziął fotografię do ręki i wyszczerzył oczy.
-Co za… -już chciał dokończyć.
-Nie kończ. –powiedziałam spokojnie.
-Co za pojebany..
-HENRY! –krzyknęłam.
-Jak mam go nie przezywać?! Jak on mógł ci coś takiego zrobić? No kurwa! –wrzasnął. –Idę do niego! POŻAŁUJĘ! –zaczął iść w kierunku drzwi.
-Henry, proszę, nie. –złapałam go za dłoń. –Ja wytrzymam. –powiedziałam.
-I co? Odpuścisz mu? Tak to sobie wyobrażasz?
-Każdy popełnia błędy.
-ALE NIE TAKIE! Sam, zrozum, że…
-Że miał mnie w dupie całując tamtą dziewczynę.
-Będę przyjacielem i nie zaprzeczę. –potwierdził.
W tym momencie przytuliłam się do niego.
-Dziękuję ci, że jesteś taki szczery. –puściłam sztuczny uśmiech. –Ale naprawdę nie musisz go bić, wystarczy żebyś teraz był ze mną.
-Byłem, jestem i będę! Obiecuję! A teraz opowiadaj jak to wszystko było.
Zaczęłam historię. Kiedy ją skończyłam Henry znowu chciał pójść go walnąć, ale przytrzymałam go.
-Henry, proszę. To nic nie da. Nie wszystko da się załatwić przemocą.
-Jak możesz być taka spokojna? Przecież on.. Ja nie mogę..
-Ja go kochałam, to fakt. Był dla mnie wszystkim, ale zdradzając mnie dał do zrozumienia, że ma mnie w dupie i nie kocha. Przecież wiesz, że na jednym chłopaku świat się nie kończy..
-Pierwszy raz poznałem cię od tej strony, naprawdę nie potrafię zrozumieć, że z ciebie taka dojrzała osoba. –powiedział i spojrzał mi w oczy.
-W Polsce taka byłam cały czas. Jak widać cząstka mnie została.
-I niech będzie z tobą do końca życia. –objął mnie ramieniem. –To co? Uśmiechniesz się? –wyszczerzył do mnie zęby.
-Jeszcze nie, za wcześnie.
-Rozumiem, nie będę naciskać.
Nastało milczenie.
-Henry, dziękuję. No masz. –uśmiechnęłam się do niego.
-TAK TAK TAK! JEA JEA JEA! –zaczął skakać.
-No już, już, spokój!
-Dobra, to seans filmowy? Słodycze są.. O kuźwa.. –Henry pobiegł szybko na dół.
-Co jest? –krzyknęłam do niego.
-LODY! RATOWAĆ LODY! NIEEE! –zaczął się wydzierać.
Zbiegłam na dół.
-I co?
-Nie przeżyły tego ciepła. –zaczął udawać, że płacze.
-Zawsze zostaje czekolada, no i przyjaciel. –poklepałam go po ramieniu.
-I to jaki przyjaciel! –przełożył mnie przez ramię.
-Aaaa! Henry! No weź!
-Hahhaa, nie ma, że boli! –w końcu położył mnie na kanapie. –Proszę, tu czekolada i kocyk. Ach, no i ja!
-Wariat z ciebie, wiesz? Ale dziękuję. –znowu się uśmiechnęłam. –Z przyjaciółmi życie od razu staje się lepsze.
-I to z jakimi przyjaciółmi.. hooh!
-Tak, tak. Dupaj!
Spojrzeliśmy się na siebie.
-Horror! –oznajmiliśmy w tym samym momencie.

-Henry. –walnęłam śpiącego chłopaka w ramię.
Nie drgnął.
-Henry! –podniosłam głos i pociągnęłam za włosy.
W dalszym ciągu spał.
-HENRY! –tym razem wrzasnęłam i dałam plaska w policzek.
-Łooo boże! –chłopak spadł z kanapy. –Sam, co ty…?
-Przepraszam! Nie chciałeś się obudzić.. Musiałam coś zrobić.
-Co chcesz? –spytał.
-No nie wiem, nikt się o ciebie nie martwi? Mówiłeś kiedy będziesz?
-Mogę być w domu kiedy chce.
-Jak to? –zdziwiłam się.
-Rodzice mają do mnie zaufanie, więc mogę robić co chce.
-Aha. 
-Ałłć, moja ręka…
-Przepraszam Henry! To nie było specjalnie nooo..
-Toć przecież wiem głupku! Idź spać, ja tu sobie dam radę.
-Na pewno? –spytałam.
-Tak. Branoc!
-Branoc! –dałam mu przyjacielskiego buziaka w policzek.
Poszłam na górę.

-ODWALTA SIĘ! WY DZIENNIKARZE… -podniosłam się łóżka.
Zeszłam za chodów coś tam majacząc i narzekając, że tak rano pukają do drzwi.
-Henry, nie możesz się ruszyć i otworzyć?! –spojrzałam na kanapę.
Niestety nikogo tam nie było.
-Zostawił mnie! –powiedziałam.
Podeszłam do drzwi. Otworzyłam je.
-Czeg… -nie dokończyłam.
-SAM SAM SAM! –zaczęli skakać wokół mnie i przytulać.
Na pierwszym planie zobaczyłam Lou, potem dziewczyny, a na końcu Liam i Niall.
-Boże, ty żyjesz.. Czemu nie odbierasz?! Zamartwialiśmy się o ciebie.. –powiedział Lou.
-Bo nie miałam ochoty rozmawiać, przepraszam. –powiedziałam.
-Nic się nie stało, rozumiemy.. I jak tam? –spytała Danielle.
-Pamiętasz jeszcze o Harrym? –spytał Niall.
Wszyscy w tym samym momencie walnęli go w ramię, a ja stałam wmurowana na myśl o tym imieniu. Od razu przypomniał mi się nasz związek.. Zaczęłam płakać.
-Ja, przepraszam.. O mój boże. –zatrzasnęłam drzwi.
-Sam, proszę! –zaczęli pukać w drzwi i krzyczeć.
Pobiegłam na górę. Zaczęłam znowu płakać. Położyłam się.

Jest ciemno.. Nie wiem co się dzieję. Stoję na twardej powierzchni.. Po chwili ktoś łapię mnie w pasie i zaczyna lekko kołysać. Czuję ciepło jakiego jeszcze nigdy nie zaznałam…
-Kocham cię. –męski głos szepnął mi do ucha.
Uśmiechnęłam się.
-Mam dla ciebie niespodziankę. –chłopak ujął mnie za dłoń.
Szliśmy jakoś ciemną dróżką, w oddali ujrzałam światło, bardzo mocne światło. W pewnej chwili on zatrzymał się i wyjął z kieszeni kawałek materiału. Nałożył mi go na oczy i zawiązał.
-Cii, nie bój się. –pogłaskał mnie po policzku.
Poszliśmy dalej, po kilku minutach w końcu ustaliśmy. Chłopak delikatnie odwiązał mi opaskę i w tym samym momencie ujął mnie w pasie.
-To wszystko dla ciebie.
Zobaczyłam przed sobą tysiące małych, kolorowych świeczek, płatków róż, a na środku okrągły, nakryty stół i 2 krzesła… Odwróciłam się do chłopaka i ujrzałam jego twarz.
-Kocham cię. –pocałował mnie.
-Harry. –powiedziałam cicho.
-Wiem, że mnie nienawidzisz, ale spędźmy choć tą noc razem. –znowu musnął moje wargi.
Usiedliśmy…

Obudziłam się i zobaczyłam nad sobą jakoś postać.
-Sam.
Zapaliłam lampkę.
-Tata. –powiedziałam. –Co ty tutaj robisz?
-Przyjechałem wcześniej, przepraszam, że cię obudziłem. –uśmiechnął się.
-Nic się nie stało.
-A jak tam z dziewczynami? Nie nocują dzisiaj u ciebie?
-Nie, dzisiaj nie. –uśmiechnęłam się tak aby myślał, ze wszystko jest okej.
-Sam, czy to łza? –spytał nagle.
Szybko otwarłam policzki.
-Tak, ostatnio bolą mnie oczy strasznie i łzawię. Nie wiem czemu. –skłamałam.
-Dobrze, to ja idę, a ty śpij. Dobranoc.
-Dobranoc.
-Ale na pewno wszystko w porządku? –spytał wychodząc.
-Tak. –uśmiechnęłam się na tyle wiarygodnie, że mi uwierzył.
Wyszedł. Zgasiłam lampkę i usiadłam. Skuliłam się i schowałam głowę w kolana. Znowu płakałam.. Ciepło jego dłoni, jego pocałunek i to wszystko co wydarzyło się w tym śnie.. Czemu on musiał to zrobić?! Czemu do cholery mnie zdradził? Przecież było nam obojgu tak dobrze, codziennie wyznawaliśmy sobie miłość bez względu na to ile miesięcy naszego związku minęło. Musiałam to przyznać, ale ja go dalej kocham…

*6 dni później*
Siedziałam w swoim pokoju, w pustym domu, na łóżku patrząc w jeden punkt. Było ze mną coraz gorzej.. Cały czas płakałam i myślałam o Harrym. Nie chciałam nikogo widzieć, jeść, z nikim się spotykać. Wystarczała mi muzyka.
-Never let me go, never let me go.. –  cichutko śpiewałam piosenkę  Florence+The Machine “Never let me go”
Ktoś zapukał, nie wiedziałam gdzie. Zaczęłam się rozglądać… Dźwięki dobiegały z okna, podeszłam do niego i je otworzyłam.
-Zayn. Co ty tutaj robisz? –spytałam i pomogłam mu wejść.
Mulat wszedł do mojego pokoju i zamknął okno.
-Sam. –przytulił mnie bardzo mocno.
Kiedy się od siebie oderwaliśmy on spojrzał się mi prosto w oczy.
-Jak się czu… -zaczął.
-Z każdym dniem coraz gorzej. –odpowiedziałam.
Znowu mnie przytulił.
-Przepraszam, że cię zostawiłem. Dzisiaj posiedzę tutaj, z tobą.
Usiadłam na łóżku.
-Zayn, to mnie niszczy. Nic nie jem, nigdzie nie chodzę, cały czas patrzę się w ścianę i płaczę. A jak… On? –nie ośmieliłam się wypowiedzieć jego imienia.
-Wolę nie mówić.
-Gadaj, śmiało. Zniosę to. –przełknęłam ślinę.
-Cały czas się uśmiecha, śmieję, przytula fanki i je zagaduję Tak jakby zapomniał.
Poleciały mi łzy.
-A ja miałam nadzieję, że zrobił to z przypływu emocji.. Że może jest jeszcze dla nas jakaś szansa.. Zayn, ja go kocham.
Tym razem ja się do niego przytuliłam.
-Sam.. –spojrzał mi w oczy.
Zaczął zbliżać swoją twarz do mojej. Dzieliło nas kilka milimetrów..
-Zayn, nie. –odwróciłam twarz. –To za.. za wcześnie. Przepraszam.
-Tak właśnie myślałem. To ja przepraszam. –zaczął kierować się do wyjścia.
-Ale przecież miałeś tutaj ze mną zostać. –odparłam.
Chłopak gwałtownie się zatrzymał.
-Mam zostać? –spytał.
-O tym teraz marzę.
Usiadł na łóżku. Po chwili zaczęłam się śmiać.
-Sam? –spytał.
-Mój boże..
-Co?
-Czuję się jak ta Bella ze Zmierzchu, Edward też do niej wszedł przez okno.
Malik wybuchł śmiechem.
-I widzisz.. Jednak potrafisz się uśmiechnąć.
-O jejku, ja się uśmiechnęłam. –znowu to zrobiłam. –Może to na myśl o Edwardzie. Był w tym filmie taki nieziemski.
-Pff, jestem bardziej sexy! –Zayn zaczął wywijać tyłeczkiem.
-Hahahaha, a ja będę nieśmiałą Bellą! –schowałam się pod kołdrą.
Mulat zaczął wyrywać mi pierzynę.
-Nie ty mój sexi wampirku! Proszę.. Jestem tylko nieśmiałą… -zaczęłam krzyczeć.
-Zaraz.. –przerwał mi.
-Co? –nagle spoważniałam.
-Powiedziałaś „ty mój” .Dzięki. –pokazał ząbki.
-Nie ma za co ty mój! –puściłam mu oczko.                 
-Czyli co? Koniec użalania się?
Zamilkłam.
-A wiesz, że tak? Skoro Harry ma mnie w dupie to ja też mam go w dupie. –uśmiechnęłam się do siebie.
-Wohooo! –podskoczył.
-Dziękuję Zayn, za to, ze tu przyszedłeś i, że jesteś.
-To była dla mnie przyjemność madam. –ukłonił się przede mną.
-Tylko mnie nie zjedz! –schowałam się pod kołdrę.
-Za bardzo mi na tobie zależy żeby cię zjeść, na kogo będę patrzeć? –uśmiechnął się.
-Na Nialla! Tego słodkiego blondaska! A właśnie, jak tam dziewczyny i wy, ogólnie zespół?
-Wszyscy się o ciebie martwią. Ciągle masz wyłączony telefon i nie dajesz znaku życia, a zespół to hmmm.. –zamyślił się. –Wiesz, na wywiadach i koncertach jesteśmy najlepszymi przyjaciółmi, a za kulisami już nie jest taka dobra atmosfera.
-Kłócicie się? Jak zawsze, wszystko moja wina.
-Nie, nie twoja. Raczej Harrego.
-Tak, tak.. A może to moja wina, bo nie dawałam mu tego co chciał?
-Posłuchaj mnie. Gdybym posiadał taką dziewczynę jak ty nigdy, ale to przenigdy bym jej nie zdradził. Jesteś idealna. –spojrzał mi się w oczy.
Zarumieniłam się.
-Uwielbiam jak to robisz. –uśmiechnął się do mnie.
-Sen.. Tak.. Mówiłeś to w tym śnie. –powiedziałam.
-W jakim śnie?           
-A na końcu powiedziałeś „To byłem ja, domyśl się o co chodzi” –powtórzyłam. –O co chodzi?
Uśmiechnął się.
-Pamiętasz jak byliśmy pokłóceni i poszliśmy potem do tego klubu?
-Ach, po tym jak chciałeś na mnie wymusić gwałt? –zaśmiałam się.
-Tak, tak, właśnie wtedy.. Pamiętasz tego chłopaka, podczas wolnej piosenki. Było ciemno.
-To.. to byłeś.. –zdziwiłam się.
-Tak, to ja. –dokończył.
-Muszę przyznać, że tańczyć umiesz. –uśmiechnęłam się. –Dzięki za taniec.
-Nie ma za co.
-Boziu Zayn, już po 2 nocy. Idę spać. –położyłam się.
-Ale obiecasz, że jutro do nas przyjdziesz?
-Tak, przyjdę.
-Będziemy czekać. To znaczy ja będę czekał. –pocałował mnie delikatnie w policzek i pogłaskał po włosach. –Kolorowych znów księżniczko. –wyszedł przez okno.
Uśmiechnęłam się, pomodliłam i poszłam spać.

To dzisiaj. Dzisiaj pierwszy raz od 2 tygodni idę do moich przyjaciół. I być może dzisiaj zobaczę chłopaka przez którego tak bardzo zostałam zraniona. Najbardziej bałam się tego ostatniego,  ale nie poddam się. Jestem Sam i kurde sobie z tym poradzę! Ubrałam się i udałam w drogę do mieszkania Lou… Kiedy znalazłam się przed drzwiami usłyszałam krzyki, śmiechy i to wszystko czego mi tak bardzo brakowało. Zapukałam. Otworzył Lou.
-NIESPODZIANKA! –krzyknęłam.
-BOŻE! JA NIE MOGĘ! KURWA MAĆ! SAM! LUDZIE, SAM! AAAAA! –mój przyjaciel zaczął piszczeć.
-Hej ty wariacie mój. –przytuliłam go.
Przybyła reszta. Wszyscy zaczęli mnie ściskać, opowiadać różne dziwne rzeczy i pocieszać.
-Sam, ale się cieszymy, że jesteś. –Danielle drugi raz mnie przytuliła.
-Też się cieszę. Hej Zayn. –uśmiechnęłam się do niego.
-Hej, -odwzajemnił uśmiech.
-Jejuuu, chodź! Do salonu! SAM! –Lou pociągnął mnie za dłoń.
-Hhahah, jak mi brakowało tego waszego optymizmu. –uśmiechnęłam się do nich.
-Kochamy cię! –znowu wszyscy się do mnie przytulili.
-I przepraszamy, że tak cię zostawiliśmy, ale nie chcieliśmy niczego robić siłą. Dzwoniliśmy tysiące razy na dzień, przychodziliśmy po dom i wysyłaliśmy setki sms.
-Tak wiem, że się staraliście i to ja was przepraszam, ale tak łatwo się nie zapomina.
-Jasne, że to wiemy Sam. Obiecujemy, że teraz zawsze będziemy z tobą. –oznajmiła El.
-WŁAŚNIE! –wszyscy przytaknęli.
-Dziękuję wam. Naprawdę bardzo dziękuję. –wzruszyłam się.
-Hej kochana, nie płacz. –Liam mnie objął.
-Ale to jest takie miłe, że mi pomagacie i, że mnie nie zostawiliście na progu. Byłam dla was taka wredna, a wy… -poleciały mi łzy.
-Sam! Wszystko jest okej! Najważniejsze, że jesteś tu z nami. –Lou się uśmiechnął.
-Dziękuję jeszcze raz. –przytuliłam ich wszystkich.
Kiedy zrobiliśmy grupowy uścisk, zabrakło w nim Zayna. Zobaczyłam go za to stojącego naprzeciwko mnie.
„Dziękuję” szepnęłam tak, że nikt nie słyszał, Mulat uśmiechnął się.
-TO IDZIEMY NA IMPREZĘ?! –powiedział Lou pełny entuzjazmu w głosie.
-Ja chyba nie powinnam… Bo wiecie.
-Sam przestań, w żałobie nie jesteś, hahaha…
-Ale ja nie chce.
-tak, tak, ty to se możesz mówić.
-tak się składa, że mogę. –uśmiechnęłam się.
Wszyscy w tym momencie podeszli do mnie i podnieśli.
-NO EEEJ! MAM PRAWO GŁOSU!
-A my prawo noszenia cię! NA IMPREZĘ! –zaczęli biec.
-Bo mnie zrzucicie!
-Hahaha, nie jesteśmy tobą Sam. –powiedział Niall.
-Idź ty blondasku!
Wsadzili mnie do samochodu.
-Uff, już myślałam, że do bagażnika..
-Chcesz? –spytał Zayn z chytrym uśmieszkiem.
-Nie ty mój seksi wampirku. –powiedziałam i pokazałam ząbki.
Na szczęście nikt tego nie słyszał.
Pojechaliśmy.

-IMPRA! JEA JEA JEA JEA! LA LA LA! –Lou zaczął balować przed klubem.
-No to ruszamy na podbój parkietu. –odparła Danielle.
Wszyscy zaczęli tańczyć, uśmiechnęłam się na widok tych świrów.
-No, ale ej! DO ŚRODKA! JUŻ! –krzyknęłam.
Wpadliśmy.
-I’M SEXYY.. YEAH YEAH!
-AND I KNOW IT! –zaczęli się wydzierać.
Wkroczyliśmy na parkiet. Potańczyłam z chłopakami i muszę przyznać, że Zayn zajął chyba pierwsze miejsce.
-Idę się napić. –powiedziałam do mojej paczki.
Zayn się na mnie spojrzał.
-Sexiii wampirek! –walnęłam do niego.
Zaśmiał się.
Podeszłam do baru i zamówiłam sok pomarańczowy. Usiadłam na wysokim krzesełku. Kiedy dostałam szklankę usłyszałam ten głos.
-Sam. –powiedział.
Odwróciłam się.
-Harry.
_________________________________________________________

La la la, rozdział mi się nie udał... 
Dzień dobry wszystkim! Znowu muszę przepraszać itd. jak zawsze zresztą... Ale serio, nie miałam czasu, bo wiecie, poprawki jakieś sprawdziany, a przy końcu roku dają niezły wycisk.
Niedługo wakacje, więc postaram się pisać i dawać nowe, zwariowanie rzeczy do tego bloga, bo on jest NUDNY! Po prostu kurde nudny, a ten rozdział to dno. 
Czyta się go jak hmm.. sama nie wiem. Wiem tylko, że znajdują się w nim same powtórzenia i tak dalej.
Już miałam ochotę cały skasować i pisać od początku, ale nie chciałam żebyście czekali drugie 2 tygodnie. 
Więc przepraszam za ten rozdział :<
Z całego mojego serduszka przepraszam. 

PROSZĘ KOMENTOWAĆ :< 
Bo tak jak to powiedziała moje przyjaciółka istnieje takie coś jak "depresja pisarska" (sory M. że ściągam :D) i chyba ja w nią popadam. 

NIECH KAŻDY KTO CZYTAŁ ROZDZIAŁ I BEZ WZGLĘDU NA TO CZY MU SIĘ PODOBAŁ CZY NIE SKOMENTUJE GO! ZOBACZĘ ILE WAS JEST... 
Pewnie z 2, hahahaha

Dobra, ja już nie zanudzam. KOMENTUJCIE! Bądźcie happy, ja dodam.. Jeszcze przed wakacjami aby życzyć wam udanego czasu wolnego i bla bla bla 
+dodawajcie do obserwowanych. 
Ola. 

UUUUUUUUUU! 

10 komentarzy:

  1. Ten rozdział się nie udał? Co ty w ogóle mówisz jest GENIALNY! Cudo po prostu. Nie wasz się więcej pisać takich bzdur. Kiedy czytałam ten rozdział naprawdę czułam to co Sam, aż się popłakałam. Szczerze nigdy nie pogodzę się z tym, że Sam nie jest z Harrym. Ale to ty jesteś autorką i to ty ustalasz bieg akcji. Mam nadzieję, że przez ten wybryk zespół się nie rozpadnie, a Sam jednak wróci do Hazzy.

    Czekam na kolejny! <3

    OdpowiedzUsuń
  2. No właśnie, właśnie! Zgadzam się, że rozdział genialny! To jest odpowiednie słowo! Ty nawet sobie nie wyobrażasz, jak ja się cieszę, że Sam już nie jest z Harrym. Głównie dlatego, że może teraz bedzie z Zayn'em. Jejku, to by było takie piękne!!! :-D Tak, rozdział fantastyczny. Dobrze, że nie zawiesiłaś bloga :-) Czekam na next :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Jezusie...
    Boski!!
    Genialny!!
    Ten Zayn i Sam, biedaczka, kocham Twojego bloga, czekam na następny, prosze nie kończ go ciągnij jak najdłużej, bo ja bez niego nie przeżyję, twój blog to cząstka mnie ;***
    Szybko następny!!!!
    Kocham Cię <3
    Trzymaj się i do następnego ;********************************

    OdpowiedzUsuń
  4. Boże Olka co ty pierdolisz że ci się nie udał, jak się udał? Zajebisty jest!!

    OdpowiedzUsuń
  5. rozdział smutny taki trochu na początku ale za to potem się rozpogadza. ; )
    fajnie, że Sam znalazła pocieszenie u Zayn'a, może coś jeszcze z tego będzie?
    jak możesz wg. kończyć w takim momencie co?? dodwaj szybko kolejny bo jestem mega ciekawa co takiego dalej wydarzy sie na tej imprezie.
    pozdrawiam.♥♥

    OdpowiedzUsuń
  6. ale smutno :(( xD ale tylko na poczatku !
    rozdział jest zajebisty no ! :DD
    czekam na nastepny dłuuuuuuuuuuuuuugi rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  7. MAtko zawsze w takim samym momencie .! Ja zaczełam plakac ale OK .:) I niech Harry jej jakos wytlumaczy i niech beda razem ! Kocham Cię.:) Dawaj szybko rozdział juz sie nie moge doczekac nastepnego rozdziału >! Pozdrawiam !

    OdpowiedzUsuń
  8. kochaniee! rozdział boski , nie wiem czemu uważasz że jest inaczej.
    rozpisałabym się,ale teraz za bardzo nie mogę :<
    @wowlovely69

    OdpowiedzUsuń
  9. PRZECZYTAŁAM WSZYSTKO! Tak, tak.. bądź ze mnie dumna :D I mnie się podoba. Hazza to świnia, o tak! I chciałabym, żeby Sam była z Zaynem. Bo choć na początku był chole.rnie wkurzający to teraz bardzo jej pomaga i dużo bardziej na to zasługuje. [help-me-see]

    OdpowiedzUsuń
  10. O kurde, Harry to dupek! ;o Za to widzę, że akcja z Zayn'em się rozkręca... Jejku, on jest takii mrr! Mimo iż próbował ją zgwałcić to nadal go uwielbiam! ;D Tak się bałam, że naszej bohaterce coś się stanie, po tym jak uciekła od przyjaciół... Ale wiadomo, jeśli jest tak mądra jak ty, to sobie poradziła. Cieszę się, że Sam pogodziła się z przyjaciółmi. :') Henry po prostu jest kochany!
    Nie kończ, nigdy, nigdy, nigdy! Zajebiście piszesz i ty to wiesz, Lokers! <3


    LOVE
    <3

    OdpowiedzUsuń