Z tego
przyzwyczajenia do szkoły w poniedziałek chciałam do niej iść, sama obudziłam
się o 7.50, SAMA! Rozumiecie?! I kiedy zobaczyłam tą godzinę szybko się
ubrałam, ogólnie.. wybrałam do szkoły i kiedy chciałam już wychodzić do akcji
wkroczyła moja mama.
-Sami, co ty
robisz?
-Idę do
szkoły, nie widzisz?
-Ale przecież
masz ferie..
-O mój boże..
A?! Ja mam ferie, no tak.. A mogłam sobie jeszcze pospać.
-Idź ty
udańcu.. hahahahah.
-Dobra,
opanuj się mama. Tak czasami mam..
-Hmm.. Sam,
nie dostałaś w ostatnim czasie może jakiś uwag?
-To ja idę
spać, dobranoc.
-Samanta!
Wracaj tu.
-Mamo, no
weź, nie traktuj mnie jak dzieciaka, mam już 15 lat.. A uwagi mam za to, bo
mnie baba od matmy nie lubi. A właśnie, możesz napisać mi kilka, no może trochę
więcej usprawiedliwień?
-Ja nie będę
Ci ich pisać.. Sama je napisz.
-No eej,
mamo, proszę, nie bądź taka. Ty jesteś moją matką, chyba, że podrobię… ej,
dobry pomysł!
-Podobno
jesteś taka uczciwa.. myślę, że się nie mylę.
-Dobra, to
tata mi je napisze.
-Tata niech
se robi co chce, mnie to tam..
Jak widać
jeszcze się nie pogodzili.. Poszłam do pokoju i próbowałam zasnąć, ale nie
udało mi się. Zdałam sobie sprawę, że dzisiaj walentynki.. Przereklamowane
święto, nie lubiłam go. To także z braku miłości jak i tych wszystkich
serduszek, różowego, misiów.. Par całujących się i chodzących za rękę.. To
zdecydowanie nie dla mnie, nie wyobrażałam sobie, że mam chłopaka czy coś (no
chyba, że takich 5 jak 1D), tylko jeden przez te wszystkie lata mi się spodobał
i nawet się mną nie interesował, no, ale na co ja mogłam liczyć. W końcu
okazało się, że ma dziewczynę, widziałam jak się miziali, blondyna. Nie mam
tego czegoś, wdzięku, talentu podrywania. Jestem tylko, taką nieogarniętą, nic
nie znaczącą osóbką na tym ogromnym świecie…
O 10 mój tata
przyszedł do domu, mama była w pracy, po 30 minutach zawitał do nas Pan
Kaszanka..
-Hej Samanto,
i co dostałaś z klasówki?
-Właśnie,
co?! Kompletnie zapomniałem Cię o to spytać… -powiedział tata.
-aa, no tak.
A więc, no wiecie, bo dostałam…
-Dwójkę,
trójkę?
-Tato, aż tak
nisko mnie oceniasz?!
-No dobra,
3+?
-No weź się
opanuj.. No 5 dostałam!
-5? Łooo-
obydwoje wykrzyczeli.
-No to
gratulujemy!
-Dziękować
wam, a teraz idę się przed wami schować.. Bo jak jesteście razem gadacie takie
głupoty.
-Poczekaj..
albo jednak nie, ona ma rację, tak, tak, lepiej idź.
Mój tata i
pan Kaszanka byli starszą wersją Lou i Harry, serio, czasami lubiłam na nich
popatrzeć i się pośmiać, ale dzisiaj nie miałam ochoty.
I w taki
sposób minęły mi te 2 tygodnie. Miałam twitterowe ferie, że tak to ujmę,
zresztą, tak gadałam też nauczycielom, na co oni odpowiadali
-„Twitterowe?”
-Tak,
spędziłam je na twitterze.
-A co to?
-Nie wiesz co
to twitter, oszalałaś?!
-Panno
Bielaśko, proszę się tak do mnie nie wyrażać.
-Aha, sory..
to znaczy przepraszam.
No i tak
zleciał mi ten czas, ferie jak i 1 tydzień szkoły i nastał 6 marca, jeden dzień
do zabiegu. Poinformowałam wszystkich, że wybieram się do szpitala..
Nauczyciele w końcu zaczęły się mną jakoś interesować.. tak jak i klasa. Kiedy
pytali się czego ten zabieg będzie dotyczył odpowiadałam im „A wiecie,
normalka, wytną Ci coś z gardła.. nic wielkiego” i tak dalej, chciałam już
końca tych pytań.. bo ciągle były takie same. Po szkole pojechałam jeszcze do
miasta żeby dokupić potrzebne rzeczy, spakowałam się, pościągałam zdjęcia i
piosenki 1D żeby mieć na kogo się gapić i co śpiewać i byłam gotowa do
wyjazdu.. Nazajutrz przed wejściem do samochodu powiedziałam tylko do siebie
„szpitalu nadchodzę, życzę wam ze mną powodzenia!”