*około 4
miesięcy później*
-SAM, ŁAP GO!
DAWAJ!
-Mamo, no
jak?! Nie mogę, wyślizguje mi się!
-Dawaj
teraz..!
-AAAA! Mamo,
on leci, z kolegami!
-Jestem cała
mokra!
-Hhahahahahh,
leżą na ziemi! Hhahhahahh.. RATUJMY ICH, REANIMACJA, DAWAJ MAMO!
-Trzeba je z
powrotem tam wziąć.. ale nie mogę, one są śliskie i mokre!
-Mamo! One
nie mogą oddychać. POWIETRZA! SZYBKO LUDZIE! DAWAĆ MASKI TLENOWE!- zaczęłam się
wydzierać.
-Maski dla
ryb? Serio?- wtrąciła się sprzedawczyni.
-Proszę pani,
ale one zdechną!
-Sami, idź
lepiej dokończyć zakupy z listy.. Ja tu sobie poradzę.
-To pani
córka?
-Tak.
-Cały sklep
jest mokry.. ludzie się ślizgają, a ryby leżą na ziemi! Co to za dziewczyna?!
Jeszcze nigdy takiej nie spotkałam..
-Ja przepra..
-Nic się nie
stało, hahahh, było przynajmniej zabawnie.
Jak już
pewnie zauważyliście zbliżały się Święta Bożego Narodzenia.. jutro Wigilia,
więc są już tuż, tuż. Tak wyglądały moje zakupy z mamą i kupno karpia. Czemu to
właśnie ja musiałam coś odwalać w miejscach publicznych?! Ludzie dalej ślizgali
się po podłodze, a ja dostałam głupawki śmiechowej i sama się przewróciłam!
Byłam w tamtym momencie podobna do Nialla, który kiedy zobaczył jak Harry
walnął w szybę, zaczął się śmiać, a po chwili zrobił to samo.. Kiedy
pomyślałam, że z nimi rozmawiałam uśmiech aż sam się pojawiał na twarzy..
Kurde, gadałam z nimi! Jezuu, Ja, taka najzwyklejsza nastolatka.. do tego z
Polski poznała One Direction. Wiem, że nic się drugi raz nie zdarza, ale
chciałabym ich jeszcze raz spotkać.. Z tych rozmyśleń wyrwała mnie mama.
-To jak Sam?
Zakupy zrobione?
-Można to tak
ująć.
-Czemu twoja
cała kurtka jest mokra?
-no bo
wiesz.. przewróciłam się.
-hahahahahh,
jesteś niemożliwa!
-Dobra, mam
dzwonić po tatę żeby przyjechał po nas?
-Jeszcze
tutaj trochę córeczko spędzimy.. są gigantyczne kolejki.
-No okej..
przynajmniej wyschnę.
Kiedy tak
stałam z mamą dowiedziałam się ile mamy potraw na jutro zrobić.. wiedziałam, że
12, ale chodziło mi w jakich ilościach. Okazało się, że będzie dużo gości..
Zjedzie się cała rodzina. Z jednej strony spoko, ale z drugiej będzie mało
miejsca.. W końcu nasze mieszkanie nie było ogromne, nie miało nawet piętra,
ale jeśli zaprosili to co miałam zrobić.. Po powrocie do domu czekała mnie
spora harówka, trzeba było tyle przygotować.. łoo. Na samą myśl byłam
przerażona.
Po 3
godzinach zakupów padnięta wróciłam do domu.. Ale niestety musiałam posprzątać
swój pokój, co było trudne, bo miałam tam taki Sajgon, poza tym macałam ciasto,
w sensie je ugniatałam.. Obierałam jakieś białe coś, chyba pieczarki, gotowałam
na kuchence i wszczęłam mały pożar.. Takie tam- Sam w kuchni. ogień był na
całej kuchence, mama zaczęła głupieć.. Tata się wydzierać, a ja wkroczyłam jak
bohater z gaśnicą, ugasiłam ogień i zachowywałam się jak strażak! Założyłam
jakiś czerwony strój i zaczęłam tańczyć i biegać po całym domu..
-Dobra Sam!
Koniec! Już możesz iść z kuchni.. Ja sobie poradzę! Ty strażaku tyy!
-Ale mamo! To
nie moja wina.. no weeź!
-Nie, nic nie
jest Twoją winą, ryby w markecie, ślizgający się ludzie i kurde potop! A to
wszystko tylko przez jakieś 5 minut! Masz tempo..
-Dobra, ja
już chyba pójdę, bo jak zaczniesz sobie przypominać moje wybryki to.. będzie
źle.
Wróciłam do
pokoju i włączyłam radio, leciało akurat „Last Christmas”, pod głosiłam na fula
i zaczęłam tańczyć i wydzierać się na całą ulicę, psy zaczęły szczekać.. koty
miałczeć, a ludzie krzyczeć. Taka świąteczna atmosfera!
Nastał
wieczór.. to znaczy noc, bo była już 23. Moi rodzice siedzieli w kuchni i
rozmawiali, bardzo spokojnie, jak widać pogodzili się, strasznie mnie to
ucieszyło! Poszłam do łazienki żeby wykapać się po tym ciężkim dniu.. Musiałam
wejść pod prysznic, bo wanna była zajęta przez karpia, „Ten to ma tupet, żeby
zająć mi wannę!”. Jego usta tak słodko się ruszały, zaczęłam go naśladować i
rozmawiać z nim.
-No co tam..
hmm.. jakby tu cię nazwać.. KUBA! Będziesz Kuba! Co tam Kuba?
-
<poruszanie ustami> -brak odpowiedzi.
-Czemu mi nic
nie odpowiadasz?! Bądź rybą, no weeź! Obraziłeś się na mnie za tamto w sklepie?
Przepraszam.
-<poruszanie
ustami> -brak odpowiedzi.
-NO POWIEDZ COŚ!- zaczęłam się wydzierać..
-Kochanie, co
ty robisz?- spytał się tata zza drzwi.
-Gadam z
Kubą! Ale on nie odpowiada..
-Z Kubą
gadasz? Aha, to ja Ci nie przeszkadzam.. – „co ta Sam ma w tej główce?”-zadałem
sobie pytanie w myślach śmiejąc się pod nosem..
-Dobra, jak
nie chcesz gadać to nie! Foch?! Ha! Ja też mam, i co? Łyso Ci? A no tak, ty
włosów nie masz.. Więc co, Rybio Ci?!
A on nadal
ruszał tą buzią.. Dobra, nie męczyłam się już, tylko wzięłam przyjemny prysznic,
założyłam piżamkę, umyłam ząbki i wyszłam z łazienki.. Pokierowałam się do
mojego pokoju, bo chciałam iść już spać, weszłam pod kołderkę, położyłam głowę
na poduszkę i usnęłam.
24 grudnia-
wigilia, przepych w domu i urodziny LOU! Pamiętałam, jak mogłam zapomnieć.. to
było niemożliwością. Na budziku widniała godzina 12.00, było późno, ale jeśli
nikt mnie nie budził to co miałam nie spać. Wstałam i okazało się, że siedzę
sama w domu, w kuchni znalazłam karteczkę:
„Jesteśmy na zakupach.. Nie wiem kiedy
będziemy, pierwsi goście przybędą o 14.00, jeśli się nie wyrobimy przyjmij ich.
(bez pożarów)”
Rodzice.
Dobra, miałam jeszcze 2 godzinki..
Spokojnie się wyrobię. Poszłam do łazienki trochę się ogarnąć i zobaczyłam tam
Kubę.
-To co? Jeszcze foch?
- <brak odpowiedzi>
-Jak widać jeszcze.. Dobra Kuba, jak
chcesz! Twoja sprawa!
Myśli, że jak nie będzie się odzywać
to fajny jest kurde.. olewam go! A co tam.. Umyłam ząbki, nawilżyłam twarz moim
ulubionym kremem i musiałam jeszcze raz umyć włosy.. Bo każdy był w inną
stronę. Nie lubię moich włosów, loki kurde.. Same problemy. Kiedy były już w
ręczniku wyszłam z łazienki omijając z obrażalską miną Kubę i udałam się do
mojej szafki.. Musiałam ubrać się jakoś przyzwoicie, w końcu przyjeżdża
rodzina, ubolewałam nad tym.. bo z miłą chęcią włożyłabym rurki, t-shirt, bluzę
i trampki.. Za to wyjęłam czerwoną, prostą sukienkę trochę przed kolana,
czarne, grube rajstopy i ciemne balerinki, zestaw ten spokojnie spoczywał na
moim łóżku czekając aż go włożę. Moje włosy nie wysychały.. Zbliżała się 14, a
połowa ich była jeszcze mokra, postanowiłam je wysuszyć, czego nigdy nie
robiłam, ale jeden wyjątek.. wytrzymam. Dokładnie o 13.59 byłam już gotowa do
przyjęcia gości i ogólnie ogarnięta.. Wyglądałam, jak taka typowa dziewczyna,
Sam i sukienka? Jeej, zawsze luzik, a teraz taka, elegancja.. Raz do roku można
zrobić wyjątek. O 14.10 przybyli goście.
-Samanto.. No witaj!
-Cześć ciociu, cześć wujku.-
uśmiechnęłam się.
-Jeej, jak tu urosłaś, jesteś taka..
Śliczna!
-Hahhahahh, śmieszne ciociu, śmieszne.
-I jeszcze te włosy! Po kim ty masz
takie zawijasy..?! Jej.
-Dobra, dobra, koniec o mnie! A co tam
u was?
-U nas? No świetnie wszystko.. A Sami,
gdzie są rodzice?
-Jeszcze na zakupach.. Mam was
przyjąć, bez pożarów!
-Hhahahah, czemu bez pożarów?- zapytał
się wujek.
I wtedy zaczęłam im opowiadać o
wczorajszym dniu, o obozie.. o wakacjach i ogólnie o szkole. Międzyczasie
przybyła reszta gości, przyjechali rodzice, nakryliśmy wszyscy wspólnie do
stołu, przynieśliśmy potrawy.. I rozpoczęła się kolacja wigilijna.
Podzieliliśmy się opłatkiem, ja powymyślałam jakieś bezsensowne życzenia i
wreszcie zaczęło się jedzenie.. Totalnie zamieniłam się w Nialla, zaczęłam
wszystko jeść po kolei i mama przyniosła Kubę, tylko tym razem na pewno do mnie
nie przemówi.. był upieczony, zaczęłam się na niego gapić z smutną miną,
wszyscy się mnie pytali czy się przypadkiem nie zakochałam w tej rybie, a mój
tata zaczął opowiadać o moich gadkach z „Kubą”, poza tym dużo żartowaliśmy i śmialiśmy
się no i rozdaliśmy prezenty.. Moi rodzice byli pierwsi raz od dłuższego czasu
zgodni, ale dawali sobie jakieś dziwne spojrzenia.. Postanowiłam się nie
przejmować. Spędziłam tą wigilię naprawdę w świetnej, rodzinnej atmosferze..
Goście siedzieli długo, bo do 22..
Ponieważ niektórzy mieli naprawdę daleko do domów rodzice zaproponowali nocleg.
Okazało się, że cała przyjezdna rodzinka zmówiła i wynajęła pokoje w tym samym
hotelu.. Obiecali, że jutro przyjadą i pożegnali się. Zaczęłam ogarniać i z tym
wszystkim zeszło mi się do 23.30. O dziwo, nie byłam wgl. Wykończona, więc
weszłam na laptopa, złożyłam życzenia Lou i postanowiłam pójść na pasterkę..
Rodzice nie byli co to tego pewni, na co ja odpowiedziałam, że sobie poradzę.
Włożyłam płaszcz, kozaki, szalik i poszłam do kościoła.
Ksiądz gadał ogólnie o wigilii,
Jezusie, świętej rodzinie i wszystkim po kolei.. Była tam masa ludzi, takie
miłe otoczenie, wszyscy zgodni, mili i przyjemni.. Cały czas miałam uśmiech na
twarzy! Wszystko się powoli układało! Po 1 w nocy msza skończyła się, a ja
udałam się w drogę powrotną.. Zdałam sobie sprawę z tego, że już 1 Dzień Świąt-
rocznica moich rodziców.. Wreszcie spędzą ją razem, może tata przygotuje jakoś
kolację, czy coś? Muszę się go wypytać..
Wróciłam do domu i zobaczyłam rodziców
siedzących w jednym pokoju dyskutujących o czymś, po chwili usłyszałam:
-Sam, chodź tutaj, musimy porozmawiać.
-No okej, to co się stało?
-Bo słuchaj..
-Aaa! Wiecie, że dzisiaj wasza
rocznica? Bo już 25 grudnia, jeej, mam taki zaciesz, jesteście pogodzeni i w
ogóle tak fajnie się teraz czuję, to co tato planujesz? Jakaś kolacja? Może kupiłeś
mamie jakiś prezent..?- spytałam mrugając dyskretnie.
-Ja nie potrafię..-oznajmiła mama.
-Czego nie potrafisz? Zjeść kolacji?
No dobra, to może jakiś naszyjnik?
-Musimy jej o tym powiedzieć..-
wydukał tata.
-Ale o czym, co się stało? To, że
jesteście pogodzeni to wiem.. oo, wiem! Może planujecie jakiś wyjazd razem?
Spokojnie, ja sobie radę dam.
-Sam..-zaczęła matka.
-Bo my.. no ten tego..
-No co?! Dawać!- wyszczerzyłam się.
-Sami… Rozwodzimy się.-powiedzieli
oboje w tym samym tempie.
-To żarty, tak? Proszę powiedzcie mi,
że to nieprawda..
-Sam, niestety.. ale prawda.
W tym momencie mój świat stanął w
miejscu.. Kompletnie nie kontaktowałam. Jak oni? Ale jak? Przecież.. dręczyły
mnie tylko te pytania.
-JAK MOŻECIE?! WY NIE MOŻECIE.. JA NIE
POZWOLĘ NA TO!- zaczęłam się wydzierać i płakać.. Po chwili uciekłam do pokoju
cała zalana łzami.
-Córeczko.. poczekaj! Porozmawiaj z
nami!
-Nie mamy o czym rozmawiać, DAJCIE MI
WSZYSCY ŚWIĘTY SPOKÓJ!
Zamknęłam drzwi na kluczyk, uwaliłam
się na łóżko i beczałam jak głupia.. Musiałam znowu wszystko spieprzyć..
Przecież oni się kochają, musi tak być, dzisiaj wszystko widziałam, te
spojrzenia, uściski po złożeniu życzeń i podzieleniu opłatkiem.. to było
niemożliwe. Tak cholernie tego nie chciałam, ale nikt nie mógł mi pomóc.. Przez
to wszystko usnęłam z wielkim bólem w sercu.
Obudziły mnie rozmowy w kuchni.. Okazało
się, że była już godzina 15, musiałam naprawdę długo spać, nie dziwiłam się
sobie.. Miałam straszny sen, rozmowa rodziców, o własnym rozwodzie. Dopiero
potem uświadomiłam sobie, że to bolesna prawda.. Oczywiście jak to ja, musiałam
spaść z łóżka i wszyscy wiedzieli już, że nie śpię.. Po chwili do moich drzwi
ktoś podszedł.
-Idź sobie!-krzyknęłam..
-Sami, to ja, ciocia.. Anita, proszę
otwórz.
-Jesteś sama?
-Tak mała.. błagam, wpuść mnie.
-Dobrze, ale proszę, nie wpuszczaj
nikogo więcej.- po chwili otworzyłam.
-Jezu, Sami, jak ty wyglądasz.. ty moja
biedna, te twoje oczka, całe spuchnięte.. Jak się czujesz mała?
-Okropnie ciociu, dlaczego oni musieli
mi to zrobić? Wiedziałaś?
-Kotku.. wiedziałam, ale nie mogłam
nic powiedzieć, rodzice oznajmili rodzinie, że sami zamierzają ci o tym
powiedzieć.
-Czyli tak po prostu udawaliście tak?
Przez ten cały czas.. że nic się nie dzieję?
-Przepraszamy, ale to nie była nasza
decyzja.- przytuliła mnie.
-Ciociu, co ze mną teraz będzie?-
zaczęłam szlochać.
-Kochanie.. jak już pewnie wiesz,
będzie rozprawa, sąd zdecyduję do kogo pójdziesz, wszystko muszą wyjaśnić Ci
rodzice, proszę.. zrób to dla mnie i chodź ze mną do nich.
-Nie chce ich widzieć na oczy!
Zniszczyli mi życie!
-Nie mów tak, dobrze wiesz, że Cię
kochają najbardziej na świecie.. Tak jak i reszta rodzinki, naprawdę zależy nam
na Twoim szczęściu, proszę, zrób to dla nas, musisz z nimi w końcu porozmawiać..
Obiecuję, że potem nie będziesz musiała na nich patrzeć.
Ciocia miała racje.. im szybciej tym
lepiej, musiałam to zrobić i się na to zdobyć.
-Dobrze ciociu, zrobię to dla Ciebie.
-Dziękuję- pocałowała mnie w głowę.
Rodzice byli w kuchni, kiedy do niej
weszłam siedzieli z załamanymi rękami opartymi o głowę.. Jak mnie zobaczyli od
razu poszło w uściski, ale ja odpowiedziałam „nie” i ustałam z dala od nich.
-Kochanie..
-Przestańcie tak do mnie mówić! Powiedzcie
tylko, DLACZEGO DO CHOLERY?!
-Bo się już.. nie kochamy- oznajmił
tata- I mama.. no ona.
-No co?! Ma innego? Znalazłaś sobie
innego kochasia? W czym był lepszy od taty, ma więcej kasy?! Nie jest chory?!
Gadaj!
-Sam, nie mów takim tonem.. on po
prostu.. ja go kocham.
-Będę mówić takim tonem jakim mi się
podoba.. Tak, tak, kochasz go?! Tatę też kochałaś i gówno z tego wyszło,
nienawidzę was! Zrujnowaliście mi całe życie.. Co teraz ze mną będzie?!
-O tym zdecyduję sąd.
-Kiedy?
-Rozprawa jest przewidywana na 3
stycznia, tydzień przed twoimi feriami.
-Naprawdę będę miała genialne ferie..
a co jeśli zostanę z Tobą?- spojrzałam na mamę..
-Wyprowadzimy się do Warszawy.. To tam
mieszka Robert.
-No tak, jeszcze do tego miastowy..
nie dziwę się, że wymieniłaś na niego tatę.
-Sam, nie mów tak..
-Zignorowałam odpowiedź..- A co jeśli
zostanę z tatą?
-Wyprowadzimy się do Londynu
kochanie.-tata odparł spokojnie.
-Do Londynu..? Ale jak? Nie znasz
języka.. nie masz żadnego punktu zaczepienia, jak to sobie wyobrażasz?
-Znam język… chodziłem na prywatne
lekcje, tak jak ty chodzisz teraz. Ukrywałem to w tajemnicy, gdyż nie chciałem
abyś snuła podejrzenia.. A jeśli chodzi o punkt zaczepienia.. Pamiętasz pana
Bogdana?
-Pana Bogdana?
-Tak, kiedyś do nas przychodził..
przyjaźniłem się z nim.
-aa, tak, pamiętam! Co z nim?
-Mieszka w Londynie.. niedawno wrócił
na święta do Polski, spotkaliśmy się i będziemy mogli na razie u niego
mieszkać.. ale to już zależy od Ciebie.
-Od sądu- oznajmiłam, po czym wróciłam
z powrotem do pokoju.
No dobra.. Jest rozdział. Męczyłam się nad nim 2 dni i nie wiedziałam jak napisać, sądzę, że nie wyszedł mi za dobrze.. Ale to już wy ocenicie.
Z góry dziękuję za czytanie tych wszystkich literek i za komentarze. <3
Bardzo dobrze ci wyszedł! Szkoda, że się rozwodzą, ale za to mogę się domyślić z kim Sam zostanie... Czekam z niecierpliwością na następny!
OdpowiedzUsuń<333
Jeeeej ten rozdział jest doskonały! I już zgaduję ze Sami będzie z tatą bo jak nie jak taak ^^ Jeejku już ja dopilnuję żebyś szybko napisała nn hahaa ^^ a tak serio to nie mogę się doczekaać <333 A i ta Sami mnie zadziwia coraz bardziej z każdym rozdziałeem ^^ Czekam ♥♥♥ [Kate2105]
OdpowiedzUsuńTyyyyyyyyyyyy ! Ja to lubie ! :3 Hyhyhy xd Mimo, ze taki nie za wesoly ... Chociaz, fajnie bylo jak sie cieszyla z zakupow i tego, ze rodzice sie pogodzili i tu takie buuum ! Ja to bym wolala z tata do Londynu, niz z mama do warszawy do jakiego gnoja, ktory rozwalil ta rodzine -.- Chociaz jej matka tez ma prawo byc szczesliwa ... Skoro nie odnalazla szczescia w ojcu Sam, to niech znajdzie to szczescie w stolicy. Nie moge sie doczekac kolejnego rozdzialu :) A ta ciocia Anita jest bardzo mila :) A to z karpem bylo niezle :D
OdpowiedzUsuńNo to nasza główna bohaterka za ciekawych Świąt nie miała... Coś podejrzewam, że wyjedzie do Londynu, ale.. no zobaczymy :) Rozdział podoba mi się, co chwilę wybuchałam śmiechem. [help-me-see] [beats-for-you]
OdpowiedzUsuńJA CHCE ŻEBY WYJECHAŁA Z TATĄ :D
OdpowiedzUsuńI PEWNO TAM SPOTKA ZNOWU ONE DIRECTION <33 . !
ROZDZIAŁ CUDOWNY ; )
CZEKAM NA NASTĘPNY .XXX
Więc tak..przeczytałam i powiem jedno ! Podoba mi się i to strasznie ! Masz talent,a niektóre sytuajcę rozwalają ;D np. to z tymi rybkami ? MASKI dla ryb ? haha xd
OdpowiedzUsuńPisz szybko następny rozdział.
Pozdrawiam.
[broken-inside]
Forevergirlxd
ojeeej. :D świetnego masz tego bloga <3
OdpowiedzUsuńco drugie zdanie leję ze śmiechu xd.
nie mogę się doczekać następnego rozdziałuu!
+ też obstawiam, że zostanie z tatą ;)
Paulinaa.
Oj biedna Sami.. ;[ Obstawiam że zostanie z tatą ;D Rozdział świetny i czekam na następny!! ;]
OdpowiedzUsuń