Po drodze do
mieszkania Larrego dużo rozmawialiśmy.. Naprawdę to było dziwne, czułam się tak
fajnie. Nie potrafię tego opisać.. Henry, teraz chłopcy, czułam, że tu będzie
naprawdę zajebiście.
-Co tak
myślisz?-zapytał Lou kiedy jechaliśmy windą do ich domu.
-A bo wiesz..
to dla mnie takie dziwne, bo macie miliony fanów i..
-Sami,
przestań, po prostu.. polubiliśmy cię! Jesteśmy przecież normalnymi ludźmi, nie
zwracamy uwagi na to czy osoba, którą darzymy sympatią jest sławna czy nieznana, to nie ma znaczenia..
-To takie
miłe! Dobra, na którym piętrze mieszkacie?
-Na ostatnim.
-Ty leniu!
Nawet po schodach nie chciało ci się wchodzić.-szturchnęłam do lekko w ramie
uśmiechając się.
-Ałaa!
Hhahah! To bolało! Jesteś jak..
-Pudzian?
-Co, lub kto?
-aa, no tak,
to taki polski siłacz, wiesz, podnosi ciężary itp.
-Aha, no
dobra, to jesteśmy.. przywitaj się z twoim nowym domem.
-Z moim?
-No
tak.-oznajmił Lou wyszczerzając się. I otwierając drzwi.
-Dobra, nie
wnikam w szczegóły… LOLA! Czekaj! Jesteś cała mokra… Nie trzep się! Cała woda,
zimna! Nieeee!
-AAAA! Co to
za pies? Jezuuu, Lou skąd wziąłeś psa? Jestem przez niego cały mokry.. ooo
kurde.-Harry spojrzał się na mnie.
-Ja
przepraszam, ale nie dopilnowałam jej i ten…
-Sam?! Lou?!
To Sam? Niee…
-To właśnie
była ta niespodzianka!
-Aha..
Wtedy
spojrzałam na dół, okazało się, że Harold łaził w bokserkach.. wyglądał całkiem
sexy, że tak powiem..
-Hazza! Dół!-
krzyknął pan marchewka.
-Dół? Aaa, no
tak! Mam na sobie.. dobra, idę się przebrać..
-Hhahahahhh,
przyzwyczajaj się!
-A luzik,
wyglądał nieźle.-szepnęłam, puszczając oczko.
Lou zaczął
się śmiać.. Wtedy wszedł Harry, tym razem w spodniach, ale jak to on miał je
opuszczone do połowy dupy.
-Z czego się
tak śmiejesz?
-Aaa z
niczego! My z Sam mamy takie fajne wyznania!
-Jakeś
szczegóły?
-Chciałbyś!-krzyknęłam..
eeej, a gdzie jest Lola? LOLA?! GDZIE JESTEŚ?
Zaczęłam
biegać po ich apartamencie przewalając się kilka razy.. bo było tam strasznie
ślisko. Chłopacy tylko śmieli się i wspominali razem moją reakcję na ich widok
w wakacje.. Nie zwracałam na to uwagi, chciałam tylko znaleźć tego psa.. Został
mi ostatni pokój, pisało na drzwiach „Harry”, weszłam i to co zobaczyłam mnie
przeraziło.. zaczęłam się drzeć.
-AAAA!
Zgłupiałaś! Boże… hahahahahh.. mam płakać czy się śmiać?
-Co się
dzieję?!-do pokoju wtargnął Lou z kijem bejsbolowym.. O mój boże, hahahahahhh,
ee ty! Mężu mój, chodź no tutaj!
-Co się
stało? OOOOO! Mój pokój! Co z nimi zrobiliście… ja się pytam?!
Całe
pomieszczenie wyglądało tak jakby przeszedł po nim huragan.. Ściany całe czarne, wszelkie szklane rzeczy
pobite, łózko całe pogryzione, podobnie jak kanapa i fotele.. Szafki
powyrywane, a Lola stała na środku merdając ogonkiem i ciesząc się ze swojego
dzieła.
-Ja..
przepraszam, to nie mój pies.. Zapłacę.. prze..
-Przestań! Ja
sobie radę dam, tak szczerze mówiąc to pomimo tych wszystkich naszych imprez
nie miałem jeszcze takiego czegoś w pokoju.. Skąd ty się wzięłaś?
-Hmm.. z
brzucha?
-Obstawiam,
że z jakieś innej planety, no, ale jeśli chcesz być uważana za normalną to
okej.-odpowiedział Harry szczerząc się.
-Hhahahh,
bardzo śmieszne!-w tej chwili usłyszałam jakiś huk w salonie.
-Chłopcy
przyszli!
-Normalnie
wejście smoków.-wydukałam..
Weszliśmy do
pokoju.. Zayn leżał na ziemi krzycząc „ałaaa”, Niall próbował ratować frytki z
tej powodzi, a Liam trzymał się za ramię i się darł „Co wyście dzieci
porobiły?!”
-To nie nasz
wina!-wydarł się na równo Larry.
-Eeeej no!
Nie taka była umowa!
wtedy
spojrzałam się na chłopaków.. uśmiechnęłam się, a oni w pewnej chwili wstali i
zaczęli biec w moim kierunku.. Zdążyłam krzyknąć tylko „AAAA!”, a oni już
leżeli na mnie..
-Aałć! Nie
jesteście tacy chudzi na jakich wyglądacie! Ale spoko, jedna trzecia 1D leży na
mnie, żyć nie umierać! Albo umierać.. nie mogę oddychać!
-Kurde, bo ją
zabijemy!-wydarł się Liam na chłopaków.
Kiedy się ze
mnie podnieśli odetchnęłam z ulgą od tego ciężkiego, ale jakże seksownego
zestawu.
-Dziękuję
tato..!
-SAM!-krzyknęli
wszyscy naraz.
-No weźcie,
wy też?
-Tak.. my
też! Co ty tutaj do cholery robisz?!-krzyknął entuzjastycznie Zayn.
-Hmm…
Mieszkam!
-TAAA?!-tym
razem spytali się wszyscy, prócz Lou, który wiedział.
-No taak..
Kurde, cześć!
-Heeej! Ale
fajnie, że jesteś, jeju, nudziło nam się tutaj.. bez ciebie!
-Hhahhahahhh,
spędziłam z wami niecałą godzinę i wam się beze mnie nudzi?
-eej, a kto
powiedział, że ta niecała godzina była genialna?
-No weźcie,
bo się zawstydzę, tyle komplementów naraz!
-Sam, Lola
jest chyba głodna, je jakieś buty…-oznajmił Lou zmieniając całkowicie temat.
-NIEEE! Moje
ulubione buty!-wydarł się Harry i rzucił na psa..
Siłował się z
nią dobre 15 minut i w końcu wygrał, ale buty nie były zdolne do użytku, tym
razem zamiast przepraszać zaczęłam się śmiać jak głupia z chłopakami kiedy
zobaczyłam Harolda klękającego na kolanach i unoszącego zmasakrowane buty do
nieba szlochając.
-Macie coś do
jedzenia?
-NIEE! Ja nic
nie mam!-po 2 sekundach powiedział Niall.
-Osz tyy!
Loli żałujesz? To taka dobra suczka.. A
ty Lou? Gospodarzu, mężu Haroldowy, zlitujesz się nad nami?
-Jasne, chodź
do kuchni..
-Więc to tu
Hazza codziennie robi Ci śniadanie?
-A skąd
wiesz, że ja nie robię jemu?
-Hhahahahhh,
chyba marchewki z mikrofalówki!
-Skąd wiesz?!
Nigdy tego nie zdradzałem.. chłopacy też!
-Zgadywałam.
-Taa? Czytasz
mi w myślach, jesteś jakaś nadprzyrodzona?
-Tak, jestem
wiedźmą!-zaczęłam go ganiać po całej kuchni.
-Hhahahahh,
dobra koniec, zmęczyłem się!
-Się wchodzi
po schodach, a nie! To masz coś tej lodówce?-wtedy chciałam ją otworzyć, ale
Lou mnie powstrzymał..
-Nie!
-Czemu?
-Bo ten..
tego..
-Wiesz, że
jestem wiedźmą tak? I wiesz co wiedźmy robią z niegrzecznymi chłopakami?
Piekarnik jest blisko!-puściłam mu oczko.
-No dobra,
ale się nie przeraź.
-O boże! Cała
lodówka jest pomarańczowa.. tutaj jest z 50 kilogramów marchewek..
-Dokładnie
49.5 kilograma, nie spodziewałem się gości! Lola lubi marchewki?
-Nie wiem..
NIALL!-krzyknęłam.
-Co?
-Nakarmisz
psa marchewkami?
-Spoko! Lola
chodź!-i pies poszedł za nim, a ja rzuciłam mu 3 umyte marchewki.
-Chcesz coś
do picia?
-Sok
marchewkowy?
-Chyba muszę
wywalić ten piekarnik.. mikrofalówka wystarczy.-wydukał Lou przełykając ślinę.
-a myślisz,
ze do mini piekarnika się nie zmieścisz?-chytrze się uśmiechnęłam.
-No wiesz..
dieta..
-Marchewkowa?
I wtedy Louis
wywalił mikrofalówkę przez okno.
-ZGŁUPIAŁEŚ?!
-To nie
wiedziałaś?-zaczął się śmiać.
-Co tu się
dzieję?!-do kuchni wpadli pozostali chłopacy i Lola z marchewką w pysku.
-A takie tam,
Sam i Lou w kuchni!
-Gdzie jest
mikrofalówka?-spytał Hazza.
Wtedy w tym
samym czasie podeszliśmy do szafki na której stał piekarniczek i zasłoniłyśmy
ją plecami.
-Jaka
mikrofalówka?-spytaliśmy zdziwieni oboje.
-No tutaj
stała..
-Dobra mężu,
już nie gadaj, chodź do salonu!
-Ale..
-Kierunek
SALON!-krzyknęłam i wszyscy tam popędzili…
Kiedy już się
tam znaleźliśmy ogłosiłam wielkie sprzątanie.. Chłopcy wzięli mopy, szczotki,
ja zresztą też i zaczęły się feriowe porządki, kiedy już nam się to znudziło, a
jeszcze połowa pokoju wypoczynkowego była brudna zaczęliśmy bitwę na szczotki.
Latałam jak głupia po domu za chłopakami udając Dark Vadera i krzycząc na całą
japę „I’M YOUR FATHER!”, Hazzie zdecydowanie wychodziło to najlepiej.. Bo miał
chrypkę, ale mnie się za to najbardziej bali! No, a jakby nie! Po jakiś 30
minutach wygłupów byłam wykończona.. Więc wpadłam na kanapę i zajęłam całe
legowisko.
-No eej! A
my?
-Wasze 5 dup
nich się udomowi na dywaniku!
-Ale one są
takie zgrabne, że..
I wtedy
zadzwonił mi telefon, kiedy po niego biegłam potknęłam się o mop i wywinęłam
kilka piruetów.. Normalka u mnie. Okazało się, że to mój tata dzwoni.
-EEEJ! MÓJ
DAWCA PLEMNIKÓW DZWONI! CICHO!-I odebrałam.-Halo?
-No cześć
córeczko, słuchaj..
-SAM, DOLEJ
JESZCZE MI TEJ WÓDKI!-Krzyknął Lou.
-I PIWO
JESZCZE KUP! ZGRZEWKĘ NAJLEPIEJ!-Wtrącił się Zayn.
-Samanto, co
to było? Czy ktoś właśnie chciał od Ciebie.. Gdzie jesteś?!
-No na
spacerze! Z Lolą, pamiętasz?
-I ktoś cię
prosił o wódk…
-A tak w
ogóle, po co dzwonisz?
-Bo chce
żebyś przyszła do domu, chciałem pojechać..
-EEJ, A TE
PAPIEROSY TO ILE KOSZTUJĄ?! DAJ JEDNEGO!-wrzasnął Niall.
-Sam, kto
to?!-tym razem tata krzyknął.
-To bałwan…
Nie, Lola, boże, jakieś żule mi tu się drą nad słuchawką.
-To gdzie ty
jesteś?
-W tym.. w
Żulowie, będę niedługo, pa!
-Ale…
I rozłączyłam
się, spojrzałam na chłopaków z wrogością w oczach, nie obchodziło mnie kim są,
czy sławni, czy kochani przez miliony.. chciałam tylko teraz rzucić się na nich
i walczyć do upadłego!
-Zgłupieliście?!
Porąbało was?!-rzuciłam się na nich.
Turlaliśmy
się po łóżku i podłodze rozbijając przedmioty pozostałe po moim wejściu smoka
na początku i darliśmy się wniebogłosy z bólu, ze śmiechu i czasem nawet nie
wiem z czego. Taki gwałt zbiorowy! Podwójny trójkącik! 5 dupci ze mną.. I co
chwila na którejś leżę, to jest coś! Po około 40 minutach rozdzielił nas tatuś,
który przyniósł z pokoju Harolda kij bejsbolowy i zaczął nam nim grozić.
-Jak nie
przestaniecie nie zawaham się go użyć! Mówię serio!
-Hhahhahahhh,
tato no weź! Co my takiego robimy?
-Zachowujecie
się jak durnie.. 5 latki! Kiedy cię nie było był poziom 10 latków, ale teraz!
-To
źle?-zrobiłam smutną minkę.
-Hahhahh, no
jasne, że dobrze! Tylko dzisiaj naprawdę przesadziliście..
-Dobra
chłopacy, kończymy, bo tatuś się wkurzy.
Wszyscy się
podnieśliśmy.. I zobaczyliśmy mieszkanie Larrego z góry, było okropne.. jakby
jacyś żule tu mieszkali!
-No em.. ten
tego.. macie jakoś ekipę sprzątającą?-wydukałam.
-Hhahhahah,
spoko Sami, my już sobie poradzimy!
-Czyli jest
okej? Będę żyć?
-No
jasne..-krzyknęli wszyscy naraz.
-I pomyśleć,
że zrobiła to taka jedna, najzwyklejsza dziewczyna.-Liam złapał się za głowę..
-Najzwyklejsza?
A czy najnormalniejsza dziewczyna dokonałaby takiego czegoś? Ona jest
wyjątkowa! Idealna dla nas!
-Ojej, Lou,
dzięki, bo się zaczerwienie! Eej, coś się rusza!
Wszyscy
zaczęli się śmiać.
-Ludzie, bez
skojarzeń! O mój boże.. 20 nieodebranych połączeń, ile czasu minęło od naszej
walki?
-No już jakaś
godzina..
-O kur.. To
znaczy cholera! Musze lecieć, tata mnie zabije! Pewnie myśli, że mnie zgwałciliście!
-A nie
zgwałciliśmy? To chyba tak wyglądało.-oznajmił wyszczerzony Zayn.
-A z góry
jeszcze gorzej..-dokończył Liam.
-Dobra, nie
wchodzę w szczegóły tato, muszę lecieć do mojego drugiego ojca. Nie obrazisz
się, co?
-No będę
tęsknić córeczko, ale obiecaj, że jutro nas odwiedzisz.
-No jasne, że
tak! Ale nie.. nie mogę, przepraszam.
-No weź! Nie
przeżyjemy bez Ciebie! A pojutrze?
-Będę cała
wolna i do wzięcia!
-Uuuuuuuuuu!
Do wzięcia!-powiedzieli wszyscy z entuzjazmem.
-To znaczy
nie to miałam na myśli.. tylko, ten.. no wiecie.. a zresztą co ja będę wam
tłumaczyć!-skierowałam się po płaszcz.
-Chętnie
skorzystam z tej okazji!-krzyknął żartobliwie Harry.
-I
ja!-wydarli się Zayn i Niall.
-Hahah,
bardzo śmieszne! Idźcie dzieci! Tato, pilnuj ich!-otworzyłam już drzwi.
-Dobrze
córcia!
-Ale czekaj,
twój numer telefonu!
-Właśnie! Daj
nam!
-Leży na
stoliku.. pomyślałam!-I wyszłam, słysząc tylko dźwięk łamanego się stołu.. Jak
widać wszyscy się na niego rzucili, a Zayn jako pierwszy..
Kiedy
wróciłam do domu i rozebrałam Lolę zobaczyłam tatę siedzącego i oglądającego Tv
śmiejąc się. W pewniej chwili przybrał poważnej miny, bo mnie zobaczył, wstał z
kanapy i szedł w moim kierunku.. Znowu kazanie! O nie!
-Samanto
Bielaśko! Gdzie ty byłaś? Powiedz szczerze.
-No na
spacerze, nie wiesz?
-Nie oszukuj
mnie! Co to za żule?! Jacyś pedofile?
-Hhahahahh,
tak, zgwałcili mnie!-Takich 5 gorących chłopców pomyślałam.
-Taaak?!
-Nie tato!
Daj spokój, po prostu byłam na spacerze i zatrzymałam się w jakimś miejscu
dziwnym gdzie stali żule i coś tam się darli, to wszystko.-skłamałam.
-Niech Ci
będzie.. Ale i tak ci nie wierzę, bo jeśli miałabyś jakieś problemy..
-Nie mam ich!
Naprawdę, jest tutaj świetnie!-przytuliłam go.
-No dobrze.
-To co ode
mnie chciałeś?
-Aaa właśnie!
Bo mamy 17.. Chciałem załatwić z tobą wszelkie pozostałe formalności co do tej
szkoły, wiesz, plan lekcji, jakieś tam numery czy coś.. Potem nie będę miał
czasu.
-A do której
jest?
-Do 18, więc
jeszcze zdążymy!
-Więc jedźmy!
Szkoła nie
była oddalona daleko od domu, na szczęście! Ale przerażało mnie te poranne
wstawanie. Wysiadłam z samochodu i kierowałam się do środka budynku razem z
tatą, kiedy weszłam przeraziłam się było tam tak pusto.. i ciemno. Znaleźliśmy
pokój nauczycielski, mój tata zapukał i weszliśmy.
-Dzień
dobry!-powiedział prawdopodobnie dyrektor.
-Oj dobry,
dobry.-rozmarzyłam się w dzisiejszym dniu.
-A jakiej
sprawie państwo do nas przychodzą?
-A no w
sprawie tej panny.-tata wskazał mnie ręką.
-Mianowicie?
-Chcielibyśmy
dokonać pozostałych formalności jeśli chodzi o zapis do szkoły.
-Aha, jak się
nazywasz młoda damo?
-Samanta
Bielaśko proszę pana.-starałam się zachowywać poważnie, ale kiedy myślałam o
chłopakach ledwo powstrzymywałam się od śmiechu.
-Dobrze, mamy
panią, wydrukuję zaraz plan lekcji, a pan będzie musiał dać kilka podpisów.
-Dobrze.
-Proszę, oto
grafik przedstawiający nasze zajęcia.
-Dziękuję,
oo, codziennie na 9, wyśpię się!
-Oj dużo
panienka będzie spała. Zapomniałem wspomnieć, że z całego miesiąca nauki uczymy
się tylko 2 tygodnie.
-Słucham?!
Ale to przecież najlepsza londyńska szkoła..
-Bo tak jest,
nasza szkoła jest bardzo nowoczesnym budynkiem, każdy ma laptopy z zadaniami i
tematami zamiast książek. Nasze ostatnie obliczenia wykazały, że dzięki nim
nasze zajęcia trwały o połowę mniej roku szkolnego, więc oto i te wolne.
-Czyli, że 2
tygodnie?! Jezuu, na 9? Do 16? I potem wolne? To tak jakby ferie raz w
miesiącu, ale fajnie..
-Ale proszę
pana, tak nie wolno.-ojciec sprzeciwiał się.
-Wolno,
wszystko zostało zatwierdzone i dokładnie rozpatrzone.
-Dobrze,
postaram się uwierzyć.. Sam, bierz plan, musimy się jeszcze zastanowić.
-Do
widzenia.-krzyknęłam.
-Do
widzenia.-facio odpowiedział.
Mój tata nie
był pewny co do tej szkoły.. ale ja go namawiałam, tyle wolnego? Lajcik na
całego! Mówiłam mu, że będę się uczyć i takie tam.. w końcu się zgodził. Ucieszyłam
się.. ale nie dałam rady już skakać, więc pożegnałam się z ojcem, wykąpałam i
ułożyłam do łóżeczka.
„Jutro będzie
zajebisty dzień. Czuję to!”
No dobra, napisałam w końcu 14, duża przerwa, prawie cały tydzień.. ale w ogóle nie mam czasu, naprawdę. Tyle nauki.. Ledwo zdążam z odrabianiem lekcji. Teraz powinnam się uczyć do klasówki z matmy w poniedziałek, a siedzę na tt i myślę o chłopakach.. i nowych rozdziałach!
Tak wracając do nich, to naprawdę jestem z nich straszliwie dumna... Ta nagroda, ja skakałam ze szczęścia, normalnie się popłakałam.. SO PROUD! ♥
Bardzo chciałabym wam podziękować za wszystkie wejścia i komentarze.
Naprawdę aż się mordka cieszy na sam widok!
To dużo dla mnie znaczy.. Chciałabym być chociaż w jednej rzeczy w miarę dobra.
Chociaż dalej myślę, że ten blog to porażka, ale piszę dalej, dla was, to poprawia mi humor.
BARDZO DZIĘKUJĘ! UWIELBIAM WAS! MUCHLOVE. ♥ xxx